1/2013
Rafał Węgrzyniak

Jacek Labijak

Jarocki i polityka

Na przedstawienie Snu o Bezgrzesznej pojechałem do Starego w lutym 1979, a pod koniec owego roku ujrzałem je po raz drugi w Warszawie w salach Pałacu Kultury. Ów spektakl z sekwencją wspominania przez aktorów swych przodków odegrał istotną rolę w zdobywaniu nie tylko przeze mnie świadomości historycznej. Atutem Snu, pomimo dyskusyjnych rozwiązań, był sceptycyzm Jarockiego wobec tradycji romantycznej i odradzającej się w środowiskach opozycyjnych legendy legionowej.
Jednak zdumiało mnie – zawarte w napisanym zaraz po śmierci reżysera przez Małgorzatę Dziewulską dla „Dwutygodnika” Paradoksie Jarockiego – stwierdzenie, że po powstałym „na progu nowego ustroju” [!] Śnie „posądzano go nawet o kolaborację” niewątpliwie z władzami PRL. Podobnie przesadna jest teza, że Jarocki zrealizował Sen, „znęcając się nad czasami powrotu niepodległości”, bo przecież zderzył Różę z Przedwiośniem. W tymże szkicu Dziewulska zdeprecjonowała również Mord w katedrze, wystawiony w Warszawie i Krakowie jako odpowiedź na stan wojenny. A widziałem 8 marca jego próbę generalną, dziesięć dni później zaś ostatni spektakl w wypełnionej widzami katedrze św. Jana. „To przedstawienie jest uznawane za wielki i szczery czyn narodowy, co chyba nie da się obronić, bo powstało na początku 1982 roku, za zgodą władz, zaś sam Jarocki w późniejszym komentarzu opowiedział je jako swego rodzaju ćwiczenie patriotyczne”. Dziewulska odwołała się do opublikowanej w „Rzeczpospolitej” w roku 1996 Gry na dwie katedry, w której Jarocki bynajmniej nie pomniejszał rangi swego spektaklu ani nie dezawuował intencji, z jakich się zrodził, wręcz przeciwnie – dodał mu wymiar profetyczny związany z zabójstwem ks. Jerzego Popiełuszki. Opowiedział natomiast, jak z dyrektorami Dramatycznego i Starego musiał pokonywać opór władz zarówno komunistycznych, jak i kościelnych, aby przez krótki okres grać Mord w obu świątyniach. Na realizację Mordu w teatrze władze nie zezwoliły, lecz domyślam się, że Dziewulska ma za złe Jarockiemu, że nie przygotował wtedy przedstawienia w podziemiu. Dziewulska przypomniała jeszcze Życie jest snem, które kończył „martwy mazur”. Ów taniec Segismunda jej zdaniem „ożywiał ducha” publiczności, jakby cały spektakl nie był spojrzeniem na ruch „Solidarność” z perspektywy jego zdławienia w stanie wojennym. Dziewulska konstatuje, że wprawdzie „te przedstawienia »nurtu historycznego« [!] były bardzo ciekawe”, ale „szkoda właściwie, że Jarocki poszedł tak daleko za obywatelskim, jak sam potem przyznał, wyzwaniem”.
Jarocki w Grze przytoczył list otrzymany od Zbigniewa Raszewskiego, w którym dziękował on za wystawienie Mordu w katedrze „we właściwym czasie i z należytą temu tematowi powagą”, a zaznaczył, iż „są to zawsze cechy wielkiego teatru”. Po obrażeniu się Kazimierza Dejmka na inteligencką publiczność przede wszystkim Jarocki prowadził z nią dialog. Dzięki niemu, zgodnie z tradycją zrodzoną jeszcze w okresie Oświecenia, teatr przez trzy ostatnie dekady nadal uczestniczył w publicznych debatach, komentował przełomowe wydarzenia w życiu politycznym i społecznym. Pominięte przez Dziewulską Pieszo stało się przecież najważniejszym przedstawieniem powstałym po sierpniowej rewolcie, a pierwszym do niej nawiązaniem był Rewizor. Potem Jarocki bynajmniej nie zrezygnował z uprawiania tego typu teatru. Jego Portret stanowił dopełnienie rozrachunków ze stalinizmem zainicjowanych przez Hańbę domową Jacka Trznadla. Pod wpływem eseju Jana Błońskiego Biedni Polacy patrzą na getto wystawił Słuchaj, Izraelu! W czasie pierestrojki zrealizował Samobójcę i przymierzał się do Dzieci Arbatu. Inscenizowany wkrótce po 1989 roku Ślub powiązał z rozważaniami ks. Józefa Tischnera zebranymi później w tomie Nieszczęsny dar wolności. Historię PRL według Mrożka przygotował w trakcie sporów o ocenę zachowań w okresie komunizmu i lustrację. Pragnął przenieść na scenę Niskie Łąki, powieść Piotra Siemiona o stanie wojennym i początkach transformacji. W Miłości na Krymie Leninowi kazał wygłaszać diagnozy Slavoja Žižka jako ideologa nowej lewicy. Wreszcie Sprawa była repliką na Samuela Zborowskiego Jarosława Marka Rymkiewicza i konflikt wokół katastrofy smoleńskiej. Ale już w debiutanckim Balu manekinów i w innych wczesnych spektaklach Jarocki komentował współczesną rzeczywistość społeczną. Czymże były Akty jak nie ułożoną z Wesela, Matki, Ślubu i Tanga historią porażek polskich inteligentów? Nawet w przygotowywanym tuż przed śmiercią Węzłowisku zamierzał ukazać Lenina i Witkacego w trakcie rosyjskiej rewolucji oraz reakcje na nią moskiewskiego teatru Konstantina Stanisławskiego.

historyk teatru, krytyk; autor Encyklopedii „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego (2001).