5/2013
Krzysztof Rutkowski

Pasaż niecenzuralny

1.
Ile razy dziennie, przez osobników jak licznych, z jakim natężeniem, napięciem, wychyleniem, oddaniem i mocą pada z ust w Warszawie słowo „k…”?
Liczba użyć prawie nieskończona, częstotliwość rozedrgana. Słowo powtarzane jak zaklęcie, mantra, refren, przekleństwo, jak modlitwa, jak jęk, jak westchnienie, jak bicie serca, jak przysięga, jak…
Bluzg jak bluźnierstwo. Bluzg jak zew. Bluzg jak wołanie o litość, a może potwierdzenie prawdy dictum.
„K…” znaczy: przysięgam. „K…” znaczy: klnę się. Nie „przeklinam”, ale „zaklinam”.
W używaniu słowa „k…” tkwi tajemnica, pamięć czegoś i tęsknota za czymś. Podejrzewam, że w bluzgu tętni pamięć grozy i urzeczenia, ślad pradawnej wzniosłości. Ślad przekleństwa jako profanacji, a może smuga wzniosłego pożądania. Sacrum? Boga? Diabła? Wiarygodności słowa?

2.
Postanowiłem na bardzo poważnej konferencji międzynarodowej, organizowanej w Paryżu przez Wielkich Językoznawców Post-postmodernistycznych, wygłosić uczony referat pt. „Funkcje słowa »k…« w gatunkach mowy powszedniej polszczyzny”. Wiem, co powiem, wyciągając to, o czym milczą ziomkowie, mówiąc. Oni bluzgają – bluźnierczo, a więc religijnie. Wiem ponadto, że badaczki i badacze z czterech stron świata przyjmą mą wypowiedź z należytym zrozumieniem.

3.
Dwa znaczenia słowa religio pozostają ze sobą w związku koniecznym i zaprzeczonym i dlatego zarówno Cyceron, jak i Cezar lub Tytus Liwiusz mogli mówić o „religii przysięgi” (religio iusiurandi). Dlatego Pliniusz, wspominając o nakazach i zakazach dotyczących niektórych części ciała, mógł pisać o religii kolana, prawej dłoni, gardła, a nawet uryny. Religio odnosi się do „uroku” i do całego zespołu formuł rytualnych związanych z jego rzucaniem oraz odczynianiem. Rzucanie słowa „k…” jest aktem religiosus.

4.
Teraz, k…, mówię ogromnie uczenie. Według Agambena: „Przekleństwo jest fenomenem doskonale symetrycznym wobec przysięgi i żeby to zrozumieć, zupełnie nie trzeba odwoływać się do biblijnego zakazu i do dwuznaczności sacrum. Przekleństwo jest przysięgą, w której imię Boga zostaje wyrwane z kontekstu asertywnego lub promisywnego i jest wypowiadane w próżnię, niezależnie od jakiegokolwiek kontekstu semantycznego. Imię, które w przysiędze wyrażało jedność słów i rzeczy oraz gwarantowało prawdziwość i moc logosu, obnaża w przekleństwie zerwanie jedności, czyli marność mowy ludzkiej. Imię Boga, oddzielone i wymawiane nadaremno odpowiada symetrycznie krzywoprzysięstwu oddzielającemu słowa od rzeczy. Przysięga i przekleństwo (bluźnierstwo), podobnie jak błogo-sławieństwo i zło-rzeczenie (klątwa), tkwią współ-początkowo w tym samym wydarzeniu mowy”.

5.
Homer, Platon, Klemens Aleksandryjski, św. Augustyn i wielu innych wielkich myślicieli wiedziało, że przekleństwo (bluźnierstwo) i przysięga, podobnie jak klątwa i błogosławieństwo, tworzą dwie strony tajemniczej całości.
W wieku dwudziestym Émile Benveniste, wielki filozof języka, autor znakomitych dzieł o mowie w działaniu, objaśniał tajemnice związku przysięgi, klątwy i bluźnierstwa w kategoriach psychologii głębi. W wystąpieniu Blasfemia i eufemia, na konferencji poświęconej imieniu Bożemu w dyskursach teologicznych, powiedział: „Zakaz wymieniania imienia Boga wyraża jedną z najbardziej upartych ludzkich namiętności: żądzę szargania świętości. Świętość, jak wiemy, sama w sobie prowokuje do zachowań dwuznacznych. Tradycja religijna chciała jedynie zatrzymać świętość boską i wykluczyć świętość przeklętą. Bluźnierstwo pragnie, na swój sposób, przywrócić jedność świętości, profanując samo imię Boże. Profanuje się imię Boże, bo wszystko, co Bóg posiada, to Jego imię”.

6.
W judaizmie i w chrześcijaństwie przekleństwo (bluźnierstwo) dotyczy przykazania: „Nie będziesz brał imienia Pana, Boga swego, nadaremnie”. „Nadaremnie”, „nadaremno”, stara się oddać greckie: ou lempsei to onoma kyriou tou theou sou epi mataioi. Słowo mataioi wiąże się z mataioomai: „bredzę, gadam byle co” i odsyła do początku Eklezjasty: mataiotes mataioteton: „marność nad marnościami”. Oryginalna postać przekleństwa (bluźnierstwa) nie jest więc znieważeniem Boga, lecz marnym, pustym, daremnym wymawianiem („braniem”) Jego imienia. Ktoś bierze imię Boże do rąk i marnie się z nim obchodzi, wypróżnia je, wyciska, pozbawia mocy, pastwi się nad imieniem, nie dotrzymuje w ten sposób Słowa, nie wytrzymuje Słowa, upuszcza je i tapla w błocie. Bluźnierstwo jest aktem mowy, w którym imię Boga wypowiadane jest w taki sposób, by sprawiało wrażenie, że jest puste. Bluźnić mogą słudzy boży, kiedy je taplają. Błagać o ponowne Jego przyjście mogą pijaczkowie z Grochowa – w niecenzuralnej, krótkiej jak trzask bicza, modlitwie.

7.
Pusta noc, puste słowa, wydrążone dusze, wymęczone ciała. Mowa-trawa. Mowa-siano. Mowa-nic. Mowa-zupa. W tej zupie, w tej trawie, w tym sianie ślad sacrum, tęsknota do Boga, do prawdy, do sensu, do mocy tego, co się mówi, wyciskana przez słowną pieczęć trwogi, zachwytu i przerażenia.
Dopóki „k…” tęskni do Słowa – nie wszystko stracone.

pisarz, dziennikarz i tłumacz, profesor UW. Autor książek: Paryskie pasaże (1994 i 1995), Raptularz końca wieku (1997), Wokulski w Paryżu (2010).