5/2013

Głowacki – radiowo

Gry małżeńskie (i pozamałżeńskie) to koronny temat dramaturgii radiowej Janusza Głowackiego. Koronny i straszny, choć ujęty „na wesoło”, w konwencji świetnie skrojonej komedii.

Obrazek ilustrujący tekst Głowacki – radiowo

rys. Bogna Podbielska

 

O swoich dramatach radiowych autor jakby zapomniał i w niedawno opublikowanych wspomnieniach Z głowy nie poświęcił im ani linijki. Sztuk radiowych zabrakło także w nowej edycji dramatów Głowackiego . Szkoda, bo drukowane pierwotnie na łamach „Dialogu” między utworami Ireneusza Iredyńskiego i Harolda Pintera, Jarosława Abramowa i Edwarda Bonda, tworzą one oryginalny, a więc godny przypomnienia, cykl dramatyczny.
Moje „nasłuchiwanie” Głowackiego ograniczy się do lektury czterech dramatów radiowych z lat siedemdziesiątych i początku osiemdziesiątych. Będą to: Konfrontacja (1973), Herbata z mlekiem (1974), Spacerek przed snem (1979) i Choinka strachu (1981). Używam terminu „dramat radiowy”, a nie „słuchowisko”, ponieważ „słuchowiskiem” jest audycja radiowa zrealizowana na podstawie napisanego dla radia tekstu dramatycznego, a nie sam ten tekst. Oczywiście, podstawą słuchowiska może być też zaadaptowana powieść, poemat, reportaż, a więc utwory literackie utrzymane w różnych konwencjach rodzajowych i gatunkowych. Spośród nich dramat radiowy jest jednak gatunkiem wyjątkowym, bo, po pierwsze, stworzonym z myślą o radiu, a więc uwzględniającym specyfikę tego medium, oraz, po drugie, badającym rzeczywistość z tej perspektywy, która dla radia jest podstawowa: głosu człowieka. Autor pisze „sztuki na głosy”, byśmy potem mogli je usłyszeć w dźwiękowej realizacji, ale też po to, by w samym głosie bohatera zawrzeć esencję ludzkiego doświadczenia. Dramat w radiu jest żywą, niezwykle zmysłową, głośno brzmiącą abstrakcją związków międzyludzkich i życia poszczególnych postaci, wziętą w ramę znaczących dźwięków i ciszy. Jest wyrafinowaną konstrukcją artystyczną, której tajemnice od wielu już dziesięcioleci pociągają poetów i pisarzy, doskonale zdających sobie sprawę, że nie wszystko, co wypowiedziane na scenie czy przed mikrofonem, jest dramatem.
Świetnie rozpoznawalny język i styl, wyraźne zbieżności fabularne, podobieństwo bohaterów, wreszcie pokrewieństwo tematu i motywów czynią z dramatów radiowych Głowackiego jedną, rozwijaną w wariantowych ujęciach, opowieść o kryptobiograficznym charakterze. Niektóre fragmenty Z głowy pozwalają sądzić, że radiowa twórczość autora Herbaty z mlekiem stanowi fikcyjny „reprint” trudnego związku pisarza z malarką Bożeną Wahl. Nie fakty są tu zresztą istotne, ale sposób, w jaki Głowacki je w swoich wspomnieniach przedstawia. Podsumowując współpracę z Andrzejem Wajdą przy Polowaniu na muchy, autor daje świetny komentarz nie wprost do swoich przemilczanych słuchowisk: „Było to także dość świeże podejście do kobiet i na kolaudacji filmu przedstawicielka Ligi Kobiet oświadczyła, że ten film obraża polskie kobiety, które bohatersko zdały egzamin w czasie okupacji. Opowiadanie istotnie było cokolwiek mizoginiczne. Mnie akurat rzuciła malarka Bożena Wahl – pierwsza kobieta, z którą mieszkałem, i pierwsza, która mnie namawiała, żebym pisał. Zrobiła to zresztą pod głupim pretekstem, że ją cały czas zdradzam, więc byłem rozżalony. A znów Beata Tyszkiewicz rozstała się burzliwie z Andrzejem Wajdą, więc on też miał coś do powiedzenia na temat niszczących kobiet. Zabawne było to, że zaraz po rzuceniu Wajdy Beata się zgłosiła spokojnie na próbne zdjęcia do głównej roli – czyli kobiety-modliszki. Wajda jej nie wziął, więc już miał drobną satysfakcję. A tę rolę zagrała znakomicie bardzo piękna Małgosia Braunek. Tyle że w czasie kręcenia zakochała się w reżyserze Andrzeju Żuławskim, który ją natychmiast z lekka wyssał. Jak widać, czegoś prawdziwego ta opowieść dotykała”1. W identyczny sposób męsko-damskie relacje komentują bohaterowie radiowych sztuk Głowackiego – komentują i przeżywają. To przecież ludzie o identycznym rodowodzie, doświadczeniu i stylu. Po czym ich poznać? Przede wszystkim po języku.
We wszystkich czterech sztukach słychać język młodych polskich inteligentów lat siedemdziesiątych XX wieku. Bywają oni inżynierami, dziennikarzami, pisarzami, malarzami, a więc tworzą współczesną elitę. Ich językowe kompetencje są nienaganne, za to upodobanie do potoczności, a nawet wulgarności spore, w czym celują zwłaszcza kobiety. „…jak ona była w jeszcze gorszym stanie, to on w tym mieszkaniu ładował inną” – mówi jedna z bohaterek Konfrontacji. Swobodny, bezpruderyjny, świadomie wulgarny sposób porozumiewania się bohaterów Głowackiego świetnie oddaje styl i mentalność ówczesnych trzydziestolatków, którzy wnoszą do swoich poważnych związków dużo niepoważnych, wręcz knajackich postaw i odzywek. „Przysięgnij się” – woła w pewnym momencie jedna z bohaterek do męża niczym dziewczyna do kumpla ze szkolnego boiska. Wyrafinowanie i niedojrzałość manifestowane w języku to ważne cechy bohaterów Głowackiego.
Wszystkie dramaty radiowe autora Choinki strachu zostały napisane w identycznym stylu słownej potyczki małżeńskiej, która zazwyczaj rozwija się w bardzo charakterystyczny sposób. Jej kolejne fazy to: z trudem artykułowana pretensja, otwarte oskarżenie o zdradę, kontratak oskarżonego, spiętrzenie obustronnych wymówek, rozładowanie sytuacji wspólnym dowcipem lub, w wariancie pesymistycznym, wyczerpanie językowe i wygaszenie emocji. Głowacki słucha, jak rozmawiają ze sobą młodzi mężczyźni i kobiety złapani w pułapkę niesatysfakcjonującego związku, niszczącego psychicznie romansu, toksycznego uzależnienia od siebie dwojga ludzi, którzy ukrywają prawdziwe problemy, natomiast z satysfakcją rozgrywają rytualne pojedynki sado-maso. W krótkich sztukach doprowadza do momentu nagłej konfrontacji, żeby sprawdzić siłę ich charakterów i argumentów, zbadać, kto z nich jest silniejszy, jak zdobywa przewagę, jaki jest prawdziwy motyw jego działań, i jaki podskórny cel. Działania te na poziomie akcji dramatu sprowadzone zostają do kilku gestów fonicznych i wartkiego, emocjonalnego, pełnego nagłych zwrotów dialogu, który ujawnia skrywaną pretensję, winę, złość, rozczarowanie, pragnienie, a czasem pożądanie, nawet podniecenie erotyczne.
Dialog w dramatach Głowackiego przemienia się niekiedy w bardzo zmysłowy komunikat o stanie emocji i poziomie libido bohaterów, co czasem ciekawie manifestuje się w realizacjach radiowych… Nie ma tu natomiast miejsca na dłuższy monolog, który odsłoniłby psychologiczne czy społeczne tło postaw i działań bohaterów. Słuchowisko ceni taki monolog, ale Głowacki z niego rezygnuje. Męsko-damskie manewry są bardzo angażujące emocjonalnie i brakuje w nich czasu na refleksję. Uzbrojeni w swoje stałe argumenty jak w amunicję, bohaterowie atakują, bronią się, nie dają za wygraną i niecierpliwie reagują na wycelowane w siebie słowa. Głowacki wpuszcza ich w sytuacje jak bokserów na ring, a natężając kryzys, paradoksalnie konsoliduje zagrożony związek. Mechanizm wzbierających i opadających emocji, który postacie uruchamiają z chorą satysfakcją katów i ofiar, działa tu bez zarzutu.
Wszystkie utwory radiowe Głowackiego utrzymane są w tej samej poetyce jednoaktowej sztuki obyczajowej z elementami komedii i dramatu psychologicznego. Ich akcja rozpięta jest zazwyczaj pomiędzy gwałtownym zawiązaniem akcji – trzy razy będzie to powrót jednego z małżonków do domu, raz napaść bohatera na dziewczynę w parku, punktem kulminacyjnym – jest nim zawsze wyjawienie prawdy o zdradzie bohatera, perypetią – kiedy role się odwracają i niedawny oskarżyciel staje się winowajcą, a gwałciciel mężczyzną uwodzonym. Wreszcie wyrazistą, zaskakującą puentą w finale, kiedy ujawnienie zdrad kończy się solidarnym planem wspólnego, małżeńskiego działania, czyli zemsty na demaskujących ich przyjaciołach. W innej sztuce zerwanie relacji przez kobietę kończy się jej słodką prośbą o herbatę z mleczkiem… W jeszcze innej atakująca kobieta i broniący się mężczyzna opadają z sił, gasną, ale dzwoniący telefon na nowo wzywa ich do walki:

 

ONA No to jak?
ON Z czym?
ONA No z Baśką2.

 

Wszystkie utwory Głowackiego zostały też napisane w zbliżonym formacie radiowym i z myślą o tej samej konwencji kameralnego słuchowiska opartego na konwersacji, z niewielką ilością znaczących efektów dźwiękowych. W dawnym „Dialogu” zawsze zajmują sześć, najwyżej siedem stron, są więc stosunkowo krótkie, a efektem ich realizacji będą audycje najwyżej trzydziestominutowe. Pierwszą Konfrontację Głowacki rozpisał na głosy pięciu bohaterów, ale pozostałe dramaty na dwóch, zawsze kobietę i mężczyznę. Przestrzenią foniczną tych sztuk jest zazwyczaj mieszkanie, oznaczone tu dźwiękiem dzwonka, szczękiem zamka, skrzypieniem drzwi albo ich trzaskiem, sygnałem telefonu. Tylko w Spacerku przed snem jesteśmy początkowo na ulicy, gdzie rozlegają się kroki Dziewczyny i goniącego ją Mężczyzny. To najbardziej obszerny opis małego dramatu dźwiękowego, jaki daje Głowacki:

 

Noc. Może zegar wybija jedenastą, albo przez otwarte okno jakiegoś mieszkania na parterze słychać, że telewizja kończy program. Na ulicy dudnią kroki wracającej do domu dziewczyny. Nagle słyszymy stukot jeszcze jednych butów. Dziewczyna przyspiesza, jej buciki wybijają coraz szybszy rytm. Przyspiesza także idący za nią mężczyzna. Słychać zdyszane oddechy, potem odgłosy szarpaniny3.

 

Charakterystyczne jednak, że na zewnątrz słychać sygnał kończącego się programu telewizyjnego, w domyśle – hymn narodowy, dochodzący z pobliskiego mieszkania, tak jakby zdesperowany Mężczyzna właśnie wyszedł z domu i zostawił za sobą tkwiącą przed telewizorem żonę. Inny sygnał telewizyjny, tym razem „Dziennika”, pojawi się także w Konfrontacji i stanowić będzie charakterystyczny element świata przedstawionego w tych dramatach. Przypominają się sceny z filmów Marka Koterskiego z małżeństwem wpatrzonym w ekran telewizora. W tle domowych dramatów Głowackiego toczy się życie społeczne, które w życiu bohaterów redukuje się do kłopotów w pracy i telewizyjnej papki. Tylko raz, w Choince strachu z 1981 roku, nabiera ono szerszej perspektywy, kiedy wydarzenia na Wybrzeżu w sierpniu 1980 roku rewoltują sytuację społeczną, a w ich konsekwencji przez rok kultura polska będzie mogła żyć niemal bez cenzury(co zaobserwujemy także w drukującym sztukę Głowackiego „Dialogu”). W Polskim Radiu dramat wyreżyserował Jerzy Markuszewski już w lutym 1981 roku, ale słuchowisko (z udziałem Grażyny Barszczewskiej i Piotra Fronczewskiego) zostało wyemitowane w sierpniu 1982, a więc w stanie wojennym, kiedy aktorzy, reżyserzy i autorzy zaczęli bojkotować media państwowe. Było to dość perfidne zagranie przestraszonej władzy.
Wróćmy jednak do „nasłuchiwania”. Obyczajowy dramat męsko-damskich relacji rozgrywa się w naturalnym dla niego środowisku domowego zacisza. Ponieważ w latach siedemdziesiątych słuchowiska odbierane były przede wszystkim w mieszkaniu (a nie w aucie, w słuchawkach na ulicy czy, jak ostatnio, w specjalnie przygotowanej do tego celu sali), przestrzeń bohaterów dramatu i jego odbiorców była taka sama, co autorzy z rozmysłem wykorzystywali. Podczas odbioru słuchowiska powstawało wrażenie niemal bezpośredniego uczestnictwa w czyimś życiu, niemożliwe do podrobienia ani w kinie, ani w telewizji, ani nawet w teatrze, choć współcześnie zastosowanie na scenie mikroportów pozwala niekiedy osiągnąć podobny efekt. Głowacki projektuje sytuację spotkania z bohaterami w ich relacjach intymnych, pozwala nam usłyszeć oddechy, szelest ubrania, nawet dotyk ludzi oddających się pieszczotom. W pokoju z włączonym radiem rozlegały się jednak przede wszystkim zmysłowe głosy bohaterów, kobiece i męskie.
W przypadku Andrzeja, Mężczyzny, Jego odnosimy wrażenie, że obcujemy z tym samym bohaterem podsłuchanym w różnych fazach jego związku z kobietą czy kobietami. Głowacki patrzy na niego jednocześnie okiem psychologa, dramatopisarza ironisty i – mężczyzny. Mimo prowadzonej analizy i stosowanej ironii solidaryzuje się ze swoją postacią. Jeżeli w kwestiach Andrzeja usłyszymy głos samego autora, który w masce bohatera i za pośrednictwem aktora wkracza podczas audycji radiowej do naszego mieszkania, nie będzie to większym nadużyciem.
Bohaterami interesujących nas utworów są nieodmiennie pary małżeńskie oraz pojawiające się w ich orbicie postacie przyjaciół czy znajomych, którzy często okazują się kochankami jednego z małżonków, dawne żony, ktoś z bliskiej rodziny, wreszcie koledzy z pracy, szefowie. W jednym utworze wspomina się o dziecku. W Konfrontacji przyjaciele pary głównych bohaterów tworzą drugą parę i wtedy, na skutek romansów i zdrad, mamy do czynienia z małżeńskim czworokątem erotycznym. Czasem konsumowanym w teraźniejszości, czasem w przeszłości, co nie przeszkadza obecnie utrzymywać parom ścisłych kontaktów. Relacje erotyczne są w dramatach radiowych Głowackiego najważniejsze. Ich skomplikowanie świadczy tyleż o obyczajowości ludzi współczesnych, co o upodobaniu pisarza do komedii, w której pożądliwość jest głównym motorem ludzkich działań, a intrygi erotyczne stanowią podstawowe źródło komizmu.
W debiutanckiej Konfrontacji pojawiają się więc Ewa i Andrzej oraz Elka i Rysiek, a także Jan – przyjaciel Andrzeja i kochanek Ewy. Rysiek, obecny mąż Elki, jest dawnym mężem Ewy, a obie panie łączy przyjaźń. Natomiast Andrzej, obecny mąż Ewy, ma kochankę Magdę. Żeby zapamiętać ten skomplikowany układ, warto byłoby go narysować w postaci schematu psychologicznego albo ułożyć na kształt wzoru algebraicznego (jak uczyniła to kiedyś Ewa Skwara, opisując komedię Plautowską). Spiętrzenie motywu zdrady gra w komedii Głowackiego główną rolę i z pewnością jego symbol stanowiłby w tym projektowanym wzorze główną niewiadomą. A raczej wiadomą, lecz świadomie przemilczaną. Do czasu. Oto pewnego dnia para przyjaciół nawiedza małżeństwo Andrzeja i Ewy, by zdemaskować Andrzeja jako faceta, który ma kochankę. W trakcie spotkania, które przebiega inaczej, niż założyli to sobie przybysze, okazuje się, że zdradza nie tylko Andrzej, a cały dramat kończy się ironicznym pomysłem powtórnej konfrontacji, tym razem w układzie odwrotnym. Liczy się gra i chwilowa satysfakcja, a nie ostateczne zwycięstwo.
W Herbacie z mlekiem znowu mamy Andrzeja i Ewę. Ich związek jest wariantem związku pary małżeńskiej z Konfrontacji lub stanowi jego wcześniejszą fazę, kiedy rozwiedziony Andrzej i jego nowa partnerka Ewa byli jedynie parą, na dodatek niezbyt szczęśliwą. Ewa dzieli bowiem czas i uczucia między mężczyznę i – psychicznie chorą siostrę, sama wpadając w depresję. Ten dziwny, toksyczny „trójkąt” niszczy związek Andrzeja i Ewy, facet pije, kobiet odsuwa się od niego i nie chce z nim sypiać, oboje nawzajem maltretują się psychicznie. Obraz ich związku niewiele ma w dramacie wspólnego z komedią. Rzecz przechyla się raczej w stronę poważnej analizy psychologicznej. Finał, w którym Ewa prosi o herbatę i czuli się do męża, choć przed chwilą wyrzucała go z domu, jest tyleż śmieszny, co przerażający, bo doskonale potwierdza diagnozę postawioną w dramacie. Pary współczesne, jak to w pewnej chwili formułuje Ewa, „szmacą się i kochają jednocześnie”.
W Spacerku przed snem pojawiają się Mężczyzna i Dziewczyna. Mężczyzna bardzo przypomina Andrzeja, Dziewczyna zaś to jedna z tych postaci, które krążą po orbicie głównych bohaterów, przyjmują rolę kochanek, przyjaciółek, powiernic, tak samo jak tamci uwikłanych w swoje osobiste problemy. Mężczyzna wieczorem napada na Dziewczynę, chce ją zmusić do stosunku, ale rezygnuje, usłyszawszy, że Dziewczyna jest dziewicą. Dziewczyna broni się przed atakiem, ale gdy Mężczyzna próbuje się wycofać i uciec, przejmuje inicjatywę i chce go uwieść, by w końcu pozbyć się kompromitującego ją w szkolnym środowisku dziewictwa. Po tym typowo komediowym zawiązaniu niefortunny gwałciciel i spragniona seksu nastolatka idą do kawiarni, gdzie Mężczyzna wyznaje Dziewczynie, że nie radzi sobie w związku ze zbyt dominującą kobietą, która go poniża, lekceważy i zdradza z kolegą z pracy (nieatrakcyjnym łysolem, co jeszcze bardziej dobija Jana). Mężczyzna i Dziewczyna podobają się sobie, przez co Jan odzyskuje wiarę w swoją męskość, a Krysia w dojrzewającą kobiecość. Daje mu więc swoje zdjęcie, by nim podrażnił ambicję żony. I tak z gwałtu rodzi się przyjaźń, sytuacyjnie może słabo uzasadniona, natomiast psychologicznie jak najbardziej.
W Choince strachu On i Ona to znowu taka para małżeńska, w której kobieta jest silniejsza, bardziej ambitna i zdecydowana. Drażni ją niezdecydowanie mężczyzny, chciałaby sprawić, by się zmienił, motywuje go i dopinguje. Choć jej cel wydaje się słuszny, widać wyraźnie, że zdobywanie przewagi nad wahającym się mężem jest dla niej źródłem kobiecej satysfakcji. Kobieta próbuje namówić mężczyznę, by ten, jako dziennikarz, wyjechał do Stoczni Gdańskiej podczas sierpniowego strajku. Mężczyzna boi się o posadę w redakcji, ma umówiony wywiad z samym Danielem Olbrychskim, trafia mu się bankiet w eleganckim hotelu, chętnie więc zostałby w Warszawie, ale wstydzi się kobiety i rozważa wyjazd. „Choinką strachu” nazywa swojego szefa, przerażonego nową sytuacją polityczną, w gruncie rzeczy jednak to on sam trzęsie się jak osika.
Głowacki daje ciekawy obraz inteligenckich rozterek w gorącym czasie solidarnościowych wyborów, nie byłby jednak sobą, gdyby problemu obywatelskiej powinności nie związał z męsko-damską perypetią. Kobieta wysyła męża do Stoczni nie dlatego, by ten zamanifestował solidarność z robotnikami, a reszcie Polaków uczciwie opowiedział o strajku. Wysyła go dlatego, że śpi z jego dzielniejszym kolegą Romkiem (łysolem ze Spacerku), który zdobył reglamentowaną benzynę i rusza do Stoczni, że ma dość swojego domowego mięczaka, że czuje wobec niego złość i wyrzuty sumienia, że chciałaby udowodnić jego małość lub wreszcie uczynić takim mężczyzną, którego nie musiałaby zdradzać. W końcu, że podejrzewa go o romans z jej przyjaciółką Basią i to odbiera jej całą empatię. Z satysfakcją poniża niezbyt odważnego męża:

 

ON O czym ty mówisz?
ONA Jak Cię szef obraził, no jak powiedział publicznie, że jesteś gówniarzem. Wstałeś i szedłeś przez cała salę, żeby go spoliczkować. Blady, spocony… Tyle że po drodze, parę kroków od niego, zemdlałeś…
ON Romek ci powiedział. Obiecał, że nie powie. Zresztą to było inaczej.
ONA Cha, cha, cha! Zemdlałeś jak Kordian.
ON Miałem grypę4.

 

Za chwilę Ona wyzna mężowi, że Romek wcale nie dzwonił, by zaprosić go do wspólnej podróży do Stoczni, czym kobieta wcześniej szachowała mężczyznę. Oczywiście nie wiemy, czy kłamie. Wiemy natomiast, że manipulacja mężem to jej specjalność, a konformizm to specjalność jego.
Z „nasłuchiwania” dramatów radiowych Głowackiego wyłania się zmysłowy, choć sprowadzony do konwersacyjnego minimum świat relacji kobiet i mężczyzn, oparty na rywalizacji, w której przewagę zdobywają kastrujące kobiety-modliszki. Mężczyźni zaś okazują się poniżanymi słabeuszami, którzy wpadają czasem w chwilową desperację, biegną po brzytwę albo rzucają się na nastolatki w parku. Częściej jednak w nieznośnej dla nich sytuacji szukają pocieszenia i potwierdzenia w ramionach kochanek, bo wcale nie są łobuzami. Ale zdradzają także kobiety, a siateczka erotycznych powiązań jest w ich bliższym i dalszym otoczeniu niezwykle misterna i skomplikowana. Ponieważ każdy ma coś na sumieniu, nikt nie dąży do ostatecznego obnażenia i rozstrzygnięcia konfliktów. Związek jest tu permanentnym kryzysem relacji, który jedynie przybiera ostrzejsze lub słabsze fazy. A podejmowana od czasu do czasu konfrontacja bardziej służy oczyszczeniu emocji niż zmianie postaw czy układów. Gry małżeńskie w dramatach radiowych Głowackiego nie mają końca, czemu autor przysłuchuje się z ironicznym uśmiechem.
 

 

1. J. Głowacki, Z głowy, Warszawa 2011.
2. „Dialog” nr 2/1981.
3. „Dialog” nr 5/1979.
4. „Dialog” nr 2/1981.