5/2013
Zyta Rudzka

Muzeum Klausa Barbie

Otwiera drzwi, milcząco wpuszcza do mieszkania i zaraz wraca do salonu, grzmiąc z zadyszką: – Wstępujesz do mojej rodziny jak do rzeźnika. Bez pytania, czy można.
Żylasta, o ustach ruchliwych tylko z jednej strony. Ciężko, niby w zwolnionym tempie, opada na fotel przed telewizorem. Na ekranie teleturniej z wyłączoną fonią. Prezenter wygląda jak pokryta fornirem noga stołu z orzecha. Patrzy na niego, przebierając palcami po podłokietniku, wytartym, zszarzałym. Skóra na nadgarstkach trzyma się chyba jedynie za sprawą plątaniny sinych żyłek podobnych do marmurkowego blatu:
– Bonjour. Bienvenue chez moi. Witam synową na pokładzie – mamrocze, pewnie dialektem południowowschodniej Francji. Nie rozumiem wszystkiego. Coś o spoconych końskich zadach nacieranych słomianymi wiechciami, pestkach i lemoniadzie.
Moje onieśmielenie bawi ją: – Mam urodę Barbie, to cię zawstydza. Nie przejmuj się. Brzydkie kobiety w moim towarzystwie zawsze czuły się bezradne. Wyglądam na stewardesę?
Gorliwie zapewniam.
– Od dawna jestem na emeryturze, ale jak się ktoś nadaje do lotnictwa, tego nigdy nie da nigdy ukryć.
Uśmiecham się: – Stewardesa, wspaniały zawód.
– W złym dniu po prostu spluwa się gęstą ślinę do termosu z kawą. I już humor lepszy – patrzy w bok. Gałki oczne, penetrując przestrzeń, ślizgają się bezwładnie. – Pewnie Filip już ci powiedział, że miałam trzy lata, jak byłam w lesie. Ale tylko na trzy dni. Mój syn wszystkim o tym mówi, żeby komuś nie przyszło do głowy zaproponować mi wycieczki na jagody. Chcesz wiedzieć, jak poznałam twojego teścia? To była wspaniała odmiana po tych wszystkich pilotach. Ziewałam, czekając na pasażerów, wtedy on przedstawił się i zapytał, czy może mi zrobić zdjęcie. Ach ci szaleni antropolodzy na transkontynentalnych trasach. Widzisz? Prawy siekacz wysunięty ponad linię zgryzu. To się nie zdarza. Przynajmniej u homo sapiens. Dwa miesiące później poślubiłam go. Czasami to skomlę, że dla takiego zrezygnować z nieba.
– Słyszałam, że był duszą towarzystwa.
– Co z tego? W małżeństwie trzeba od czasu do czasu zostać tylko we dwoje – mlaska zaciskając usta. – Zbyt dużo o nim myślę. Życie pozagrobowe miłości. No, ale został mi souvenir, czyli mężczyzna, którego ty śmiesz kochać. Mimo że jesteś Polką. Nawet w sprzątaniu Portugalki są od was szybsze – mankietem wyciera spocone czoło.
Po chwili milczenia spoglądam przez okno: – Ładny widok na Notre Dame.
– Odziedziczysz to wszystko. Lubisz telewizję?
– Niespecjalnie.
– To co robisz? Niech zgadnę… Pokaż mi się z profilu. Pijesz! Masz usta pijaczki – dolna warga opada. Pijesz! Razem sobie dogadzacie. Nie protestuj. Znam swojego syna. Lubi się schlać. Ma to po ojcu. Ja nie muszę pić. Seriale potrafią przeprowadzić cię przez najczarniejszą noc twojego życia. Zwłaszcza Moda na sukces. Pewnie ci się chwalił, że pisano o mnie w „Paris Match”? Dziecko, które uciekło przed piekłem do lasu. Innym razem zrobię ci wątróbkę z jabłkiem. Czysta liryka codzienności. Jakby powiedział mój syn. Liryka. Do „Paris Match” tylko się przeczesałam, a i tak wyszłam zjawiskowo. Następnym razem będzie wątróbka, tylko we Francji trzeba się zapowiadać z odpowiednim wyprzedzeniem. Zapamiętaj na przyszłość. Właściwie były dwa zdjęcia. Drugie czarno białe, zrobione zaraz po wojnie, z sierocińca w okolicy Izieu. Poprzednim synowym rozdałam wszystkie egzemplarze. Dla ciebie zabrakło, ale powiem ci, że na okładce była księżniczka Karolina z Monako z mężem. Tym playboyem Filipem Junot. Gdybym wtedy wiedziała, że każdy Filip to pies na baby, twój mąż miałby inaczej na imię. No, ale od przeznaczenia się nie ucieknie. Witam na pokładzie. Czy potrafisz posłużyć się zestawem ratunkowym? Jak to ja mówiłam… „Maski tlenowe są do państwa dyspozycji” – milknie na moment, a potem ścisza głos: – Skoro jesteś już w rodzinie, musisz to zobaczyć.
Rozsuwa nogi, pochylona, stękając z wysiłku, roluje podkolanówkę, odsłaniając łydkę. Skóra pokryta jest sierścią, zimowym włosem, sarnim, szorstkim i brązowym.
Nie chcę wyglądać na poruszoną, ale kiedy ona prostuje się i patrzy mi w twarz, jej spojrzenie jest już inne. Szare i matowe. Jak rozczepione, zdarte do krwi kopytka.

pisarka, scenarzystka filmów o sztuce, psycholog.