5/2013

Powiew świeżego powietrza

Sens działalności belgijskiego teatru tg STAN kryje się w nazwie zespołu. „Tg” to skrót: „kompania aktorska”. „STAN” to hasło: „Stop Thinking About Names” („Przestań myśleć o nazwiskach”).

Obrazek ilustrujący tekst Powiew świeżego powietrza

materiały Malta Festival

 

Aktor niezależny

Flamandzki teatr tg STAN poznałem podczas ich występów zagranicznych – konkretnie w Lyonie – gdy prezentowali sztukę Tout est calme (All is Quiet – Alles is rustig) swego ulubionego autora, Thomasa Bernharda. Było to dla nich ponad setne przedstawienie tego utworu. Sztuka trafiła do repertuaru pięć lat wcześniej i była już wystawiana w Holandii, Niemczech, Francji, Portugalii, Szwajcarii, Austrii i Włoszech – we francuskiej i niderlandzkiej wersji językowej. Pięć lat to długi okres dla produkcji. Tak jest przynajmniej we Flandrii, gdzie sztuka zwykle schodzi z afisza po kilku tygodniach. Tymczasem tg STAN wybrał ścieżkę teatru repertuarowego. Ich przedstawienia dostępne są dla każdego, kto o nie poprosi.
Przedstawienie, które zobaczyłem tamtego wieczoru, dowiodło efektywności takiego podejścia. Aktorzy znają sztukę Bernharda jak własną kieszeń. Z biegiem czasu zyskali lekkość posługiwania się tekstem. Mają go w małym palcu, szanują, często wykorzystują. Taką zażyłość da się wyczuć i usłyszeć. Tg STAN tworzy teatr bliskości. Bliskości z tekstem, bliskości z autorami. Tamtego wieczoru w Lyonie artyści bez reszty podbili serca publiczności. Bernhard potrafi czasem brzmieć monotonnie, niemal dokuczliwie. Tymczasem tg STAN zamienia jego słowa w muzykę. Aktorzy aż kipią od emocji, tworząc fantastyczne, tekstualne połączenie pieśni i tańca. Wszystko zostaje wywrócone do góry nogami. W interpretacji tg STAN zamiast jękliwego Bernharda otrzymujemy ostrą jak brzytwa opowieść o historii i o tym, jak wpływa ona na współczesność.
Po przedstawieniu przychodzi czas na rozmowę z widzami. Francuzi nadal postrzegają Belgię jako kraj dziwaków. Aktorzy tg STAN doskonale wpisują się w ten pogląd. Według francuskich standardów ich produkcje są niesłychanie ekscentryczne. Teatr francuski bazuje na pewnych kodach aktorstwa – jest teatrem wokalnym, zanurzonym w tremolo, efektach i retoryce. Tymczasem retoryczny teatr tg STAN należy do zupełnie innej kategorii. Retoryka Flamandów jest zdecydowanie bardziej wielowarstwowa. Bazuje na przewrotności. Emocje zapisane w tekście nie są odzwierciedlane na scenie. Teatr tg STAN jest wprawiony w odwracaniu interpretacji, w szlifowaniu tekstu „pod włos”. Artyści szukają punktu wyjścia do dyskusji w pozornie neutralnym fragmencie materiału. Francuska publiczność ze zdumieniem przyjmuje fakt, że aktor może w tej kwestii działać niezależnie. Że będąc na scenie każdego wieczoru, może we własnym zakresie decydować o sposobie odegrania scenariusza. Ten teatr nie opiera się na powtarzaniu, lecz na działaniu. Tu tekst jest otwartą partyturą, dającą możliwość licznych interpretacji. Przed rozpoczęciem przedstawienia aktorzy nie potrzebują ścisłych ustaleń. Im jest mniej wytycznych, tym bardziej wzrasta żywotność samego teatru. Konieczne jest ciągłe zaskakiwanie siebie nawzajem – aktorzy potrafią posunąć się w tym dość daleko. Warunkiem niezbędnym jest jedynie wolność.
Oczywiście w tym kontekście rodzi się naturalne pytanie, jak to możliwe, że całość wychodzi im równie sprawnie po francusku? Wszak tam, w „La Flandre”, posługują się zgoła innym językiem? Odpowiedź tg STAN jest wyjątkowo ujmująca i uprzejma.

 

Ciało obce
 

Europejska popularność teatru tg STAN – przejawiająca się świetnie przyjmowanymi występami na Festival d’Automne, w Théâtre de la Bastille w Paryżu i Théâtre Garonne w Tuluzie, a także regularnymi zaproszeniami do Mousonturm we Frankfurcie, BIT w Bergen, Green Room w Manchesterze, Centro Cultural w Lizbonie czy na festiwal Almada – pozwala sądzić, że jest to model nowej praktyki scenicznej. Wszędzie, gdzie zespół się pojawi, jego sposób tworzenia teatru budzi zaraźliwy entuzjazm. Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, na czym polega ten model działania. Tg STAN nie stara się budować własnego, oficjalnego stylu. Nie ma też programu estetycznego. W obliczu stosowanej przez grupę zasady różnorodności zawodzą wszelkie artystyczne etykietki i gatunkowe definicje (międzykulturowe, wizualne itp.).
Tg STAN można właściwie określić mianem ciała obcego. Ich praktyki kłócą się z tradycjami teatru repertuarowego, który podlega wielu różnym założeniom. Pojawia się tu kwestia wierności wobec tekstu – problem znany od dziesięcioleci i wywołujący zaciekłe dyskusje. Dodatkowym zagadnieniem jest aktualność: jak sprawić, by repertuar był w dzisiejszych czasach aktualny bez ciągłego przygotowywania nowych sztuk? Jeszcze inna kwestia dotyczy reżyserii: teatr repertuarowy (w większym stopniu niż inne sztuki sceniczne) zdaje się polegać na reżyserach, którzy mają wyrazistą wizję przedstawienia i proponują nowe interpretacje, będące zarazem kompilacją wszystkich dotychczasowych wersji.
Tg STAN nie angażuje się w takie debaty. Wierność wobec tekstu nie jest dla niego problemem. Zespół jest w stanie wiernie się go trzymać. Jeśli bardzo się kocha jakiś utwór, to po co go dzielić czy przepisywać? Tg STAN pozostaje bardzo blisko oryginału, a zatem cała dyskusja dotyczy słów, szczegółów, niuansów. Jednak zdarzają się też przypadki cięć. Przykładem może być Poquelin, „zszywany” widocznym, niedbałym ściegiem. Podobnie jak Questionism (Vraagzucht) – antologia obejmująca kilka nowel. Przywiązanie zespołu do tekstów wiąże się też z ciągłym poszukiwaniem materiału. Aktorzy uwielbiają czytać, przez co gromadzą całe stosy papieru, z których co jakiś czas wypływają na wierzch określone sztuki. Wszystko jest kwestią apetytu, chęcią „ugryzienia” konkretnego utworu. Potrzebne jest zauroczenie określonym sposobem przedstawiania historii, fascynacja obrazem. Tego rodzaju apetyt determinuje aktualność produkcji. I żaden reżyser na świecie nie będzie im dyktował, jak to należy zrobić. W tg STAN nie znoszą ludzi z wyolbrzymionymi pomysłami na sztukę.
Jednak nie to świadczy o prawdziwej wyjątkowości tego zespołu. Jest jeszcze znacznie głębszy poziom. Istotą tg STAN jest definicja aktorstwa, które jest tu postrzegane jako obecność, jako rodzaj uporczywej bezpośredniości. Niepowtarzalna praktyka sceniczna powstaje w wyniku odrzucenia pracy wytyczonej programem. Punktem wyjścia jest zawsze sytuacja istniejąca „tu i teraz”. W tym tkwi sedno sprawy – każdego wieczoru wszystko musi odbywać się „teraz”. W zasadzie każdy twórca teatralny kieruje się analogiczną zasadą, ale aktorzy tg STAN stosują środki wręcz ekstremalne. Nie przestrzegają ścisłych podziałów, nie ustalają, co w danej chwili zrobić lub jak coś wypowiedzieć. Wszystko rozgrywa się w danym momencie. Dzięki temu aktorstwo niebywale zyskuje na otwartości i bezpośredniości.

 

Z ust do ust
 

Tg STAN działa od 1989 roku. W tym czasie teatr zdążył już zapisać się na kartach historii, przede wszystkim ze względu na swoje unikalne podejście. Tg STAN proponuje formę teatru, w którym zadania poszczególnych członków określają strukturę całej grupy. Każdy członek zespołu (od aktorów aż po ekipę techniczną) pomaga zdefiniować kierunek działań. Innymi słowy, nie istnieje tu z góry ustalony kurs – ani pod postacią zarządu zapewniającego ciągłość strategii, ani pod postacią hierarchii pomagającej wybrać i sprecyzować jeden kierunek. Tg STAN nie jest zatem instytucją. Jest to raczej wspólna nazwa dla grupy osób posiadających określone plany wobec teatru i chęć wspólnego ich realizowania. Decyzje o podjęciu konkretnych kroków i obraniu kierunku uzależnione są od determinacji osób zgłaszających. Zespół konsekwentnie unika pracy z reżyserem. Żadne zadanie nie jest zlecane na zewnątrz – tg STAN zajmuje się wszystkim: od doboru sztuk aż po sprzedaż. Nie dlatego, że ich zdaniem robią wszystko najlepiej, lecz z powodu przeświadczenia, że ich zaangażowanie w każdy etap współtworzenia teatru przekłada się również na efekt końcowy. Zatem wszystko, z czym styka się publiczność, jest ożywionym dziełem rąk członków tg STAN, a ponieważ dotyczy to każdego etapu produkcji – całość posiada typową dla tg STAN żywotność. Dla tego zespołu teatr nie jest masowym produktem ani specjalistyczną pracą, lecz dążeniem do wspólnoty i bliskości oraz pieczołowitym kształtowaniem. Jest to przykład przekazywania dzieła z rąk twórcy (aktora) do odbiorcy (widza). Takie przekazanie ożywczego oddechu „z ust do ust” tworzy wartość dodaną wydarzenia teatralnego.
Jednym ze stałych elementów działalności tg STAN jest dyskusja o aktorstwie. Nie sposób go zdefiniować, nikt nie korzysta ze sprawdzonych, powszechnie znanych metod – zawsze jednak chodzi o to samo: jak należy grać?
Produkcja zatytułowana vandeneedevandeschrijvervandekoningendiderot (Oftheoathofthewriterofthekinganddiderot) jest prawdopodobnie najbardziej dobitnym rezultatem takiej polemiki aktorów. Jest to utwór wesoły, a jednocześnie docierający do sedna złożonego procesu aktorskiego. Nieczęsto otrzymujemy w przedstawieniu tak doskonały manifest dotyczący możliwych znaczeń współczesnego aktorstwa. To komentarz aktorów do powszechnie znanych zaleceń Diderota. Pokazowa „lekcja aktorstwa”. Iluzja i rzeczywistość, emocje i racjonalność – zestawienie dwóch biegunów paradoksu Diderota. Przedstawienie można postrzegać jako syntezę poglądów, zgodnie z którymi teatr jest równoczesnym wyobrażeniem rzeczywistości i iluzji. Diderot staje się nagle komediowy. Sztuki takie jak Questionism ukazują drugą stronę aktorskiej dyskusji, w której pytanie nie brzmi: jak grać?, lecz: po co? Jest to dyskusja o stosowności, aktualności i polityce, o kontekstach społecznych i naglącej potrzebie wyjaśnień, o trwającej neoliberalizacji świata, a także o konieczności realizowania produkcji, które pod względem temperamentu całkowicie z tym kontrastują.
Questionism należy do produkcji tg STAN tworzonych pod presją bieżących wydarzeń: Het is nieuwe maan en het wordt aanzienlijk frisser (It’s new moon and it’s getting considerably chillier, 1992) oraz One 2 Life (1997) należą do sztuk będących jej bezpośrednią zapowiedzią. Mamy tu do czynienia z nowym rodzajem teatru dokumentalnego, opartego na zdecydowanie osobistym spojrzeniu. Dzieje się tak, ponieważ widz zyskuje dostęp do umysłów twórców przedstawienia, a oni wyjaśniają, co ich motywuje, z jakimi kwestiami się zmagają, czy też jakie sztuki szczególnie utkwiły im w pamięci. Trafiamy przez to w sam środek niezwykle intymnego i osobistego świata – zarówno wyobrażonego, jak też istniejącego fizycznie. W tle pobrzmiewają echa bieżących wydarzeń politycznych w postaci przygotowań do wojny przeciw Irakowi. Element dokumentalny zawiera się nie tyle w krytycznej analizie konkretnego okresu czy wydarzenia politycznego, co w uwolnieniu się w określonym momencie od swoich zahamowań i ograniczeń. Widza zalewa potok pytań, przytłacza propagandowy przekaz. Przemieszcza się od kwestii drobnych i delikatnych do wyolbrzymionych i niewyobrażalnych. W atmosferze nadmiaru i zagubienia właściwego kierunku pasja aktorów staje się nieomal namacalna. Eksplodują wszystkie obrazy i pomysły zgromadzone w umyśle w ciągu jednego dnia. Następuje przeładowanie dokumentalną treścią, lecz nie towarzyszy jej żadna polityczna „instrukcja obsługi”. W tym przypadku widz musi wyciągnąć wnioski samodzielnie.

 

Czyste powietrze
 

W recenzjach przedstawień aktorstwo grupy tg STAN utożsamiane jest często z poglądami Brechta. Jest to pogląd częściowo uzasadniony. Ekstremalna otwartość i czyste powietrze, których Brecht poszukiwał u swoich aktorów, dotyczą również aktorów tg STAN. Znika cała magia tej profesji. Aktorzy nie chowają żadnych asów w rękawie, nic w zanadrzu. Na scenie zachowują się niczym robotnicy prezentujący sposób obsługi maszyny. W tym przypadku mowa jest o maszynie językowej.
W rękach tg STAN język jest zawsze formą wyrafinowanej broni. Może to niekiedy dotyczyć związków międzyludzkich. W takich przedstawieniach jak Lucia smelt (Lucia Melts, 2003) i ’zien en zien’ (’seeing and seeing’, 2004) opowieści miłosne poddawane są wnikliwej analizie. Język jest w nich pustkowiem pełnym bolesnych wspomnień. Toczone rozmowy są niezwykle pracochłonne, a każde słowo sprawia lekki ból. Dyskusja staje się polem minowym, na którym w każdej chwili można spodziewać się eksplozji. Dlatego każdy stale się ogranicza. Oto cisza w wykonaniu tg STAN: wysublimowana muzyka kameralna. W ich produkcjach język zawsze łączy się z ideologią. Interesuje ich przedstawienie retoryki oraz wykazanie, że wszelkie akty mowy są zdeterminowane przez siłę. Widać to bardzo wyraźnie w przedstawieniu The Monkey Trial (2003), dramacie sądowym zgłębiającym istotne ideologiczne zagadnienie: czy człowiek pochodzi od Boga, a może jest uszlachetnionym ssakiem naczelnym? Utwór ten – obejmujący osoby oskarżycieli, obrońców, świadków i oskarżonego – jest rekonstrukcją procesu, który odbył się w 1925 roku w Tennessee. Sprawdzona formuła nie straciła nic ze swej atrakcyjności.

 

Powszechne oczyszczanie
 

Tg STAN traktuje bezpośredniość teatru z wielką powagą. Repertuar weryfikowany jest pod kątem siły współczesnego wyrazu. Na przykład Molier: w przedstawieniu Poquelin (będącym zafałszowanym kolażem kilku sztuk Moliera) przekaz klasycznego francuskiego dramaturga ograniczono do histerycznej obsesji na punkcie seksu i cudzołóstwa. Jest to aż nadto czytelne od samego początku przedstawienia. Już w trakcie zajmowania miejsc przez widzów aktorzy stoją, czekając z odsłoniętymi częściami ciała – mają opuszczone spodnie i uniesione bluzki. W ten sposób wysunięty zostaje argument, który w dalszej części przedstawienia jest humorystycznie rozwijany. Nie ma w tym nawet cienia klasycyzmu. Pozostaje samo sedno zagadnienia. Molier z obnażonymi pośladkami.
W takim repertuarze na pierwszy plan wysuwa się uwaga poświęcana burżuazyjnemu społeczeństwu. Ulubieni autorzy tg STAN – Czechow, Bernhard, a także Ibsen, Wilde i Shaw – podkreślają gnuśność burżuazyjnej mentalności. Ich utwory ukazują zachłanność i nietolerancję w zestawieniu z poprawnością, ospałością i kapryśnym znudzeniem – to cechy starannie uwypuklone w interpretacji tg STAN. Nikt nie umknie przed klarowną i ostrą krytyką. Nawet postacie względnie sympatyczne wydają się nie być bez winy. Jednak bez wątpienia nie jest to analiza społeczna (choć brakuje innej, lepszej klasyfikacji), a raczej oczyszczanie każdego z nas. Teatr tg STAN dobitnie uświadamia nam grubość naszej własnej powłoki tłuszczu. Aktorzy szlifują świadomość widza, aż jego postawa stanie się ostra jak brzytwa. Tg STAN bez przerwy balansuje na krawędzi – to, co przed chwilą widza śmieszyło i łaskotało, nagle wywołuje ukłucie gdzieś pod warstwą stwardniałej skóry.

 

tłum. Łukasz Kotyński
 

Zespół powstał w 1989 roku z inicjatywy czterech aktorów: Jolente De Keersmaeker, Sary De Roo, Damiaana De Schrijvera i Franka Vercruyssena. Grupa działa bez reżysera. Charakterystycznym elementem jej działań jest całkowite zainteresowanie aktorem: jego obecnością sceniczną, przyjemnością grania i aktywnym uczestnictwem w tworzeniu spektaklu. Zespół po raz drugi gości na Malta Festival w Poznaniu. W dniach 24 i 25 czerwca 2013 pokaże Norę Ibsena – subtelną analizę relacji damsko-męskich w społeczeństwie początku XXI wieku. W minimalistycznej scenografii współczesnego salonu tg STAN ironicznie zdemaskuje klisze, za pomocą których historia Nory jest najczęściej opowiadana.