5/2013
Rafał Węgrzyniak

Jacek Labijak

Zmowa

Grzegorz Małecki opowiedział dziennikarzowi „Rzeczpospolitej” o prowadzonych dwa lata temu przez Maję Kleczewską próbach Orestei w Teatrze Narodowym, tłumacząc przyczyny oddania tytułowej roli. Z powodu ironicznej wzmianki o parze gejów siedzących na próbach obok delegata „Krytyki Politycznej” Maciej Nowak w „Przekroju” zarzucił Małeckiemu homofobię. Zarazem przekonywał, że obecność homoseksualistów na kierowniczych stanowiskach w teatrach ma dobroczynny wpływ na obyczaje w nich panujące, szczególnie na sytuację kobiet. W obronie Małeckiego stanęła Joanna Szczepkowska. Polemizowała też z sugestią Nowaka, przywołując własne negatywne doświadczenia z Dramatycznego w Warszawie pod dyrekcją Pawła Miśkiewicza, a zwłaszcza pracę z Krystianem Lupą nad Ciałem Simone zakończoną jej demonstracją na premierze i wyrokiem wydanym na nią przez tego reżysera.
Tekst Szczepkowskiej opublikowany w portalu e-teatr wzbudził ogromny rezonans i doczekał się rozlicznych komentarzy. Szczepkowska została w liberalno-lewicowych mediach oskarżona nie tylko o szerzenie homofobii, ale wręcz o „judaizację gejów”, czyli przypisywanie im cech Żydów ze spiskowych teorii antysemickich. W tym celu dokonywano rozmaitych manipulacji wypowiedziami Szczepkowskiej, bodaj wymierzając jej karę za ujawnienie praktyk stosowanych w „Gazecie Wyborczej”, z którą współpracowała przez długi czas.
Nieomal wszyscy zabierający głos w dyskusji domagali się od Szczepkowskiej dowodów na istnienie lobby homoseksualnego w teatrze. Chociaż każdy uczestnik życia teatralnego ma świadomość, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat takie lobby, skupione wokół paru wybitnych reżyserów i głośnych teatrologów, wspierane zaś przez osoby o odmiennej orientacji, zaczęło nadawać ton. Naocznym tego przejawem jest wprowadzanie na polskie sceny aktorów nagich albo przebranych za transwestytów. Pojawiają się oni zresztą często w spektaklach reżyserek, gdyż mają podważać patriarchalny model męskości, zgodnie z podzielaną także przez feministki ideologią gender. Jej propagowanie jest zaś konsekwencją obdarzenia przez lewicę środowisk LGBT misją prowadzenia walki o ich równouprawnienie, a równocześnie o destrukcję istniejącego porządku społecznego i kultury włącznie z teatrem. Bodaj owo poczucie misji sprawiło, że niektórzy reprezentanci dyskryminowanej mniejszości zapewniali sobie uprzywilejowane pozycje i demonstrowali arogancję, lekceważąc opinie osób spoza swego grona. Liczni homoseksualiści współtworzyli nowoczesny teatr w Polsce, ale nie stanowili siły politycznej jak obecnie.
W spektaklach Lupy homoseksualiści, tacy jak z Bertrand z Lunatyków czy Andy z Factory 2, byli natomiast ukazywani jako męczennicy i prekursorzy nowej kultury. W Poczekalni.0 prawicowy polityk zamierza nawet zabijać homoseksualistów. W ostatnio nakręconym dla TVP filmie Nowy sen Krzysztof Warlikowski podkreślał, że jego inscenizacje Oczyszczonych czy Aniołów w Ameryce służyły walce z rodzimą homofobią. Największą władzę zdobył zapewne jako szef Instytutu Teatralnego Nowak, który miewał wpływ zarówno na powstawanie przedstawień, jak i ich omawianie w mediach, prezentowanie na festiwalach, a wreszcie naukowe analizowanie. Nie jest zaś bynajmniej bezstronny, jak świadczyła reakcja na wywiad Małeckiego i wcześniejsze deklaracje programowe. Nie dość, że Nowak sprowokował całą aferę, to jeszcze ją komentował, stając się sędzią niejako we własnej sprawie.
Agata Adamiecka-Sitek, której Nowak w IT powierzył przeprowadzenie rewolucji genderowej w rodzimej teatrologii, niedawno w „Didaskaliach” opublikowała „gejowską” egzegezę Apocalypsis cum figuris zatytułowaną Grotowski, kobiety i homoseksualiści. Dowodzi w niej, iż w bluźnierczym spektaklu nawiązującym do ewangelii Grotowski upomniał się „o utraconą przez mężczyzn w umowie społecznej, opartej na zinstytucjonalizowanym chrześcijaństwie, możliwość miłości do własnej płci, ucieleśnioną w figurze Jezusa Chrystusa”. Zdumiało mnie jednak twierdzenie badaczki, że za sprawą obowiązujących w PRL z powodu „powszechnej homofobii” rygorów „kulturowej niewidzialności” zdołano „zbiorowo przeoczyć” w Apocalypsis manifestację „męskiej homoseksualności”. Związek Jana z Ciemnym, w tym scenę „odrzucenia miłości homoseksualnej”, wydobył już w 1969 Helmut Kajzar w ogłoszonym w „Teatrze” eseju I co dalej po zagładzie? Lecz wymowę hermetycznego przedstawienia rozszyfrowali bez trudu zarówno katolicki hierarcha, jak i komunistyczny działacz. Arcybiskup Bronisław Dąbrowski w styczniu 1976 w raporcie z rozmów z Kazimierzem Kąkolem kierującym Urzędem do Spraw Wyznań zanotował, że obaj zgodzili się, iż „sztuka Grotowskiego jest apoteozą homoseksualizmu”. A opierając się właśnie na tej opinii, pięć miesięcy później prymas Stefan Wyszyński potępił Apocalypsis. W wydanej w 1979 demaskatorskiej powieści Józefa Łozińskiego o Laboratorium, Pantokrator, motywy homoseksualne były nader istotne. Wyłącznie w kręgu wyznawców Jerzego Grotowskiego przez ponad czterdzieści lat, jakie minęły od powstania Apocalypsis, nie wolno było poruszać owej kwestii.

historyk teatru, krytyk; autor Encyklopedii „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego (2001).