7-8/2013

Freak Show

Oto wariat obwieszcza światu, że nie kto inny, tylko on ukrzyżował Chrystusa – i miał z tego niezłą frajdę. Głosem kastrata, przechodzącym w skrzek, szybko, coraz szybciej wylicza kolejne wymyślne tortury, zacierają się granice słów, ale ani na chwilę nie gubi się rytm: „I’m bang-! I’m bang-! I’m banging in the nails!”. W tle słychać zawodzenie rozstrojonego instrumentu, obok ktoś masakruje perkusję. Piosenka Banging in the Nails z albumu The Brothel to the Cemetery (1996) balansuje na granicy dobrego smaku, pod względem zarówno formy, jak i treści.

Obrazek ilustrujący tekst Freak Show

materiały prasowe

Edward Gorey był zachwycony. Amerykański poeta i rysownik, autor purnonsensowych, nierzadko makabrycznych historyjek (w Polsce znany z tomików Osobliwy gość i Pamiętna wizyta, które ukazały się w ostatnich latach w przekładzie Michała Rusinka), w Banging in the Nails odnalazł typ groteski i czarnego humoru bliski własnej twórczości. W dowód uznania wysłał jej wykonawcom paczkę z plikiem swoich nieopublikowanych dotychczas utworów. Artyści postanowili zaadaptować niektóre z nich. Zanim jednak zdążyli przygotować i nagrać płytę, Gorey zmarł. Powstały na podstawie jego tekstów album The Gorey End, dedykowany pamięci poety, ukazał się w roku 2003 i został nominowany do prestiżowej Grammy Award. W ten sposób The Tiger Lillies wyszli z niszy i przestali być jednym z wielu punkowych zespołów, rozpoczynając swoją światową karierę.

Grupa powstała w Londynie w roku 1989. Tworzą ją: wokalista Martyn Jacques, który gra też na akordeonie, ukulele i fortepianie, kontrabasista Adrian Stout (do roku 1994 Phil Butcher) i perkusista Adrian Huge (od roku 2012 zastępuje go Michael Pickering). The Tiger Lillies przez długi czas występowali w klubach, żonglując rozmaitymi rockowymi konwencjami, aż wreszcie wypracowali swój rozpoznawalny styl. Jego najważniejszą cechą jest bez wątpienia głos Jacques’a – przenikliwy, drażniący ucho, o niezwykłej skali – w jednej chwili przechodzący swobodnie od growlingu do falsetu. Druga to szczególne instrumentarium. Stout, oprócz kontrabasu, gra również na pile i tereminie (urządzenie, które wydaje jęczący dźwięk za każdym razem, kiedy jakiś obiekt zakłóci pole emitowanych przez nie fal elektrycznych). Huge, nazywany „Joyce’em perkusji”, wykorzystuje wszystko, czym lub na czym można wybijać rytm, łącznie z zastawą kuchenną i pudłem dziecięcych zabawek.

Uwagę zawraca nie tylko ich wirtuozeria, lecz także – przede wszystkim – niekonwencjonalny i bardzo widowiskowy sposób wykorzystywania instrumentów. Podczas koncertów zdarza się, że Huge wchodzi na krzesło i zaczyna wybijać rytm, wypluwając cukierki na talerze i werbel, Stout zaś dosiada kontrabasu okrakiem i, szarpiąc struny palcami, penetruje gryfem pole elektromagnetyczne tereminu. Całości dopełnia ich sceniczny wizerunek. The Tiger Lillies to trzech angielskich dżentelmenów w melonikach i kapeluszach, so very posh, zawsze pod krawatem i w eleganckich trzyczęściowych garniturach. Z ich powagą kontrastuje krzykliwy i groteskowy makijaż, przywodzący na myśl estetykę przedwojennego kabaretu.

Krytycy, próbując opisać fenomen zespołu, balansującego na cienkiej granicy między kiczem i awangardą, bardzo często uciekają się do porównania z działalnością spółki Kurt Weill – Bertolt Brecht; tym bardziej, że zespół nagrał własną wersję Opery za trzy grosze (2001). Piosenkom Jacques’a – pełnym czarnego humoru, obsceniczności i makabry – jest jednak zdecydowanie bliżej do szubienicznych ballad wykonywanych w monachijskiej Künstlerkneippe Elf Scharfrichter przez Franka Wedekinda. Ich bohaterami są dziwki i stręczyciele, złodzieje i mordercy, dewianci i psychopaci, a każdy z nich jest zarazem ofiarą i katem. Ich świat to przedmieścia Londynu, zatrute chorobami wenerycznymi, ginem i kokainą, uparcie niedostrzegane przez brytyjski establishment, a nawet klasę średnią, niezmiennie kierującą się wiktoriańską moralnością, która głosi, że w stolicy imperium nie ma prostytutek, są tylko nieszczęśliwe kobiety.

Jacques poznał tę rzeczywistość bardzo dobrze. Na początku lat osiemdziesiątych, kiedy rzucił studia filozoficzne i postanowił poświęcić się karierze muzycznej, przeniósł się do Londynu, gdzie przez kilka lat mieszkał w pokoju wynajmowanym nad jednym z domów publicznych w Soho (według jednej z legend zespół zawdzięcza swoją nazwę pseudonimowi artystycznemu jednej z tamtejszych prostytutek). Być może to szczególne doświadczenie spowodowało, że na tle innych artystów czy grup, nawiązujących w swojej twórczości do tradycji kabaretu – jak choćby Amanda Palmer i The Dresden Dolls – The Tiger Lillies potrafią nie tylko grać z jego konwencją, lecz także oddać jego szczególną atmosferę: sympatię dla wykluczonych poza społeczny margines i anarchistyczny bunt przeciwko wszelkim formom władzy.

Ale „czarny kabaret” to dla nich tylko jedno z wielu źródeł inspiracji, najbardziej zresztą obecne na samym początku ich kariery (Births, Marriages and Death, 1994; Ad Nauseam, 1995; Bad Blood Blasphemy, 1999). Równie obficie czerpią z tradycji karnawału: popisów z jarmarcznej budy (Circus Songs, 2000), objazdowych gabinetów osobliwości (Freak Show, 2010), portowych fairgrounds (The Sea, 2003) czy ulicznego kukiełkowego teatrzyku (Punch and Judy, 2004). Wspólnie z zespołem londyńskiego Improbable Theatre zrealizowali utrzymane w konwencji wiktoriańskiego teatru domowego przedstawienie lalkowe Shockheaded Peter (1998) według dziewiętnastowiecznego zbioru wychowawczych wierszyków dla dzieci autorstwa Heinricha Hoffmanna. Od niedawna prowadzą też regularną współpracę z reżyserami teatralnymi, wykonując na żywo muzykę do spektakli: Woyzecka Georga Büchnera (Wiedeń, 2011) i Hamleta Williama Szekspira (Kopenhaga, 2012). Chociaż nie rezygnują ze swojej przewrotnej mieszanki liryzmu i wulgarności, ich ostatnie albumy są zdecydowanie mniej prowokacyjne, coraz częściej natomiast pobrzmiewa w nich nuta melancholii.

The Tiger Lillies mają na swoim koncie również program taperski. Na podstawie swoich największych przebojów (między innymi Roll up!, Killer czy Souvenirs), zaaranżowanych specjalnie jako lejtmotywy, opracowali tło dźwiękowe do sztandarowego dzieła niemieckiego kina ekspresjonistycznego, czyli Gabinetu doktora Caligari w reżyserii Roberta Wienego (1920). Jego premiera miała miejsce rok temu w Warszawie i stała się kulminacyjnym punktem obchodów pięćdziesięciolecia Kina Luna (22 lipca 2012). Podobne występy od wielu lat niezmiennie cieszą się dużą popularnością, tym razem jednak – choć finał nie wybrzmiał dostatecznie mocno – zadziałała szczególna atmosfera spotkania. Jacques, Stout i Pickering w swoich kostiumach i groteskowym makijażu faktycznie wydawali się żywcem przeniesieni z zadymionej salki weimarskiego kabaretu. Grając z Conradem Veidtem i Wernerem Kraussem za plecami, The Tiger Lillies powracali niejako do swoich artystycznych korzeni: „Our life’s a side-show attraction, we do our best to please. Our life’s a side-show attraction: death, decay and disease!”.

 

The Tiger Lillies w Polsce:
2004 – Wrocław, Centrum Sztuki IMPART
2005 – Poznań, festiwal Poznań Poetów
2006 – Zło. Księga gróźb, tłum. i reż. Roman Kołakowski, Teatr Piosenki, Wrocław
2008 – Moulin Noir. Antyrewia, tłum. Roman Kołakowski, reż. Marcin Przybylski, Teatr Współczesny, Warszawa
2009 – Wrocław, Festiwal Piosenki Aktorskiej; Warszawa, Teatr Praga
2011 – Katowice, Kinoteatr Rialto; Warszawa, Kino Luna
2013 – Łódź, Festiwal Czterech Kultur