10/2013

Szukać bez celu

Niezgoda na kształt rzeczywistości to wspólny temat większości spektakli prezentowanych podczas festiwalu w Skierniewicach.

 

Czerwcowy wieczór. Kilkadziesiąt osób snuje się po betonowym podwórku w oczekiwaniu na kolejny spektakl. Pomiędzy nimi chodzi młody mężczyzna, zapraszając na swój performans. Ludzie ustawiają się przy schodach prowadzących na rampę. Performer opowiada groteskową historyjkę o swojej relacji z rodzicami. Plenerowy stand-up, widzowie śmieją się głośno. W kulminacji opowieści wykonawca obkłada swoją głowę lodami śmietankowymi z litrowego opakowania, a potem wylewa na siebie butelkę mleka. Biała maź deformuje mu twarz i zlepia włosy. Mężczyzna kończy historię przy absolutnej ciszy.
Obraz wysmarowanego performera można byłoby wziąć za fragment któregoś ze spektakli Mai Kleczewskiej. Na czym polega różnica? Tuż po akcji w kierunku widzów pada pytanie: „Jest tu gdzieś łazienka?”. „Tylko umywalka z zimną wodą” – odpowiada ktoś z tłumu. Ilu zawodowych aktorów zagrałoby tę scenę bez możliwości wzięcia ciepłego prysznica i przebrania się w garderobie?
Performans odbywa się w Skierniewicach na festiwalu Poszukiwanie Alternatywy zorganizowanym przez Teatr Realistyczny. Grupę założył w 1995 roku skierniewicki punk – Robert Paluchowski. Charyzmatyczny muzyk i poeta, z wykształcenia ślusarz, okazał się być zdolnym aktorem i reżyserem. O swojej działalności napisał: „W ciągu iluś tam lat teatr zrealizował ileś tam spektakli, za które dostał ileś tam nagród na iluś tam festiwalach w iluś tam miejscowościach na tym jedynym i najpiękniejszym ze światów”. Jego Teatr Realistyczny stał się znany i rozpoznawalny pośród innych grup alternatywnych. Swoim monodramem MC Gyver Paluchosky & end wygrał Łódzkie Spotkania Teatralne w 2007 roku. Zorganizował w Skierniewicach cykliczną imprezę, początkowo pod ironiczną nazwą Festiwalu Komedii Hi!Hi!Hi!, później jako przeniesiony z Dąbrowy Górniczej Ogólnopolski Festiwal Teatralny Barbórka, wreszcie przemianowany na Poszukiwanie Alternatywy. Paluchowski zmarł w zeszłym roku, pozostawiając w zespole pięć młodych aktorek.
Tegoroczna edycja to spektakle gospodarzy i ośmiu goszczonych grup. Przyjeżdżają z różnych stron Polski. Ich członkowie są w różnym wieku – od licealistów do emerytów. Widownię, poza uczestnikami festiwalu, stanowi głównie skierniewicka młodzież. Na każdym spektaklu komplet widzów, ale sala Realistycznego to przecież tylko kilkadziesiąt miejsc.
Poszukiwanie Alternatywy. Nazwa rodzi pytania. Co to jest alternatywa? Skoro należy jej poszukiwać, to jaką wartość stanowi? Manifest – spektakl Realistycznego otwierający festiwal – rozpoczyna się słowami Wielkiej Improwizacji. Dziewczyna recytuje w ciemności. Dobra artykulacja, trzymanie rytmu. Wyłania się druga postać. „Nie podniecaj się tak, jeszcze dużo tekstu do końca” – mówi. Sfrustrowana aktorka wyżywająca się na swojej uczennicy. Poprawia jej dykcję, rozkłada akcenty. „A teraz jak mała dziewczynka, która chce siusiu” – polecenia nauczycielki coraz bardziej upokarzają recytatorkę. Widać efekty, tekst brzmi mocniej. Wreszcie, w stanie histerii, dziewczyna chwyta swoją nauczycielkę i wkłada jej głowę do wiadra z wodą. Bunt wobec teatru, w którym spektakl liczy się bardziej niż człowiek.
Niezgoda na kształt rzeczywistości to wspólny temat większości spektakli. Autotematyczny Manifest mówi o kłopotach finansowych, komercjalizacji kultury, strachu przed wchodzeniem w relacje z ludźmi. Wygląda to na rozpaczliwe szukanie tematu. Aktorki czują, że ze światem coś jest nie w porządku, ale nie potrafią tego nazwać. Mówią więc o wszystkim, próbują w krótkiej formie spektaklu zawrzeć swoje życie. Podobnie w Planie B Teatru Art. 51 ze Zgierza bohaterki wyciągają środkowe palce i recytują w kolejności alfabetycznej litanię rzeczy, których mają dosyć. Kończą przy literze „d”. Lista jest za długa. Głównym tematem spektaklu jest dom. Aktorki opowiadają o swoich mieszkaniach i codziennych obowiązkach. Są rozczarowane. Chciały stworzyć azyl, a zbudowały więzienie. Jedna z postaci modli się przed ogrodowym krasnalem o to, by chronił ją przed cieknącym kranem i zapchaną toaletą. Parafraza modlitwy Aniele stróżu ukazuje, jak bardzo człowiek może się pogubić i ograniczyć w ustabilizowanym życiu. W RTG – Roland Topor Games Teatru w Krzywym Zwierciadle ze Stepnicy pojawia się scena, w której matki noworodków przekonują się, że ich dzieci są potworami. Trzeba je karmić, przewijać, prać ich brudne od wymiocin ubranka. Potomstwo – inny rodzaj życiowej stabilizacji – wydaje się być wyrokiem. Spektakl jest katalogiem lęków młodych ludzi – przed seksem, małżeństwem, chorobą, starością. Jasno zdefiniowany wróg pojawia się w przedstawieniu Bóg zapłać grupy Circus Ferus z Poznania. Spektakl jest antyklerykalnym plakatem. Parodiując formy praktyki religijnej: śpiewy liturgiczne, modlitwy i kazania, wykonawcy oskarżają Kościół o homofobię, mizoginizm, pedofilię. Po spektaklu jednak aktorzy podchodzą do pojedynczych widzów i szeptem mówią im o jasnych kartach historii Kościoła. W głowie zostaje mętlik. Teatr Karawana z Jeleniej Góry gra Na pełnym morzu Mrożka. Tratwa, walizki, trzech rozbitków i alegoria procesów historycznych. Ile razy widziało się amatorskie realizacje tego tekstu! Co wyjątkowego jest w tym przedstawieniu? Grają w nim alkoholicy. Teatr jest częścią terapii.
Jedna z aktorek Realistycznego w Manifeście ma wiadro założone na głowę. Wyciąga dłoń w stronę widza siedzącego w pierwszym rzędzie. „A ty zdejmiesz mi wiadro z głowy?” – pyta. Widz siedzi jak wryty, widać, że chciałby podejść do dziewczyny, ale boi się. Mija chwila, wreszcie aktorka sama ściąga z siebie kubeł. „Znam cię. Chodziłeś ze mną na studia, rzucaliśmy sobie »cześć« na korytarzu” – mówi i jest to prawda. Odchodzi parę kroków, potem znów odwraca się do widza. „Nie udawaj, że mnie nie znasz, kiedy jestem blisko”. Nie brzmi to jak pouczenie. Raczej jak prośba. W mało którym spektaklu występuje klasyczny dialog. Jeżeli aktorzy alternatywy wchodzą w role i grają ze sobą dialogowe sceny, wychodzi to niezgrabnie, jakby używano narzędzia, do którego nie jest się przyzwyczajonym. Najbardziej uderzają słowa, które kierowane są wprost do widowni.
Teatry te funkcjonują na zasadzie kół samokształcenia. Uczestnicy przynoszą do grupy umiejętności i dzielą się nimi. Ktoś tańczy, ktoś śpiewa, gra na instrumencie lub ćwiczy capoeirę. Aktorzy jeżdżą na warsztaty i zapożyczają elementy treningu od innych grup. Często daje to niezwykłe efekty, jak w przypadku Teatru Krzyk z Maszewa, który posługuje się zrytmizowanym ruchem scenicznym opartym na akrobatyce. Ci ludzie do wszystkiego doszli samodzielnie metodą prób i błędów przez lata swojej działalności. Pytani o kwestie warsztatowe odpowiadają, że nie chodzi im o efektowność. Ważny jest przekaz i manifestacja grupy. Forma ma być po prostu nośna.
Festiwal jest czasem świątecznym. W piwnicznym squacie zajmowanym przez Realistyczny spożywane są wspólne posiłki, odbywają się dyskusje i całonocne tańce. Przyjazd każdej kolejnej grupy jest radosnym wydarzeniem. Lider Teatru 6 i PÓŁ przybywa do Skierniewic nazajutrz po swoim weselu w towarzystwie małżonki w sukni ślubnej. Inny uczestnik przyjeżdża na rowerze z Lublina.
W Skierniewicach nie ma instytucjonalnego teatru. Tym cenniejszy wydaje się być pomysł, by w ramach festiwalu prezentować monumentalny teatr plenerowy. Wydarzenia tego typu przyciągają przypadkowych widzów, którzy samodzielnie prawdopodobnie nie wybraliby się na spektakl. Dwa lata temu spełniło się marzenie Roberta Paluchowskiego, by pomiędzy niskimi kamienicami na rynku w Skierniewicach Teatr Ósmego Dnia zagrał Arkę. W tym roku Teatr Biuro Podróży Pawła Szkotaka przedstawia Carmen Funebre. Wśród widzów wiele dzieci – część z nich pewnie po raz pierwszy widzi spektakl teatralny. Chciwie wpatrują się w fantastyczne obrazy tworzone przez żywy ogień i aktorów-szczudlarzy. Kiedy w trakcie przedstawienia zaczyna padać ulewny deszcz, przez tłum widzów przechodzi pomruk. Ostatecznie ludzie postanawiają stoicko dotrwać do końca. Podczas owacji niektórym woda wylewa się z rękawów.
Co odnaleziono podczas Poszukiwania Alternatywy? Na pewno nie definicję teatru alternatywnego. Dawniej, kiedy zjawisko to wiązało się ściśle z kontrkulturą i hasłami wolnościowymi, kwestia definicji była oczywista. Dzisiaj sami członkowie alternatywnych zespołów bywają wobec siebie ironiczni. „Jaki teatr uprawiasz?” – pyta aktorka w Manifeście. „Zaangażowany” – nadgorliwie i bez zastanowienia odpowiada jej partnerka, a widownia wybucha śmiechem. Powierzchowne powtarzanie frazesów i kopiowanie gotowych estetyk jest w tym typie teatru poważną pułapką.
Po pokazach Kabaretu warszawskiego na festiwalu Openʼer po etykietkę teatru alternatywnego dla teatru Krzysztofa Warlikowskiego sięgnął Piotr Gruszczyński, mówiąc, że spektakle Warlikowskiego są „rockowe, nawet trochę punkowe” i zapewniają widzom „przeżycie wspólnotowe” („Gazeta Wyborcza – Trójmiasto”, 5 lipca 2013). Czy oznacza to, że ten świetnie opłacany, profesjonalny teatr z Warszawy, zechciałby przyjechać na przyszłoroczny festiwal do Skierniewic? Debatowanie nad zasadnością lub nadużywaniem określenia „teatr alternatywny” w kontekście tej imprezy nie jest zresztą najważniejsze. Na konkursowych festiwalach metki tego rodzaju są odpowiednikiem kategorii wagowych w sportach walki. Chodzi o to, aby teatry zrzeszające profesjonalistów nie konkurowały z zespołami amatorskimi, a grupy utrzymujące się z wysokich dotacji z tymi, które na siebie nie zarabiają. Festiwal w Skierniewicach jest jednak na szczęście przeglądem. Organizatorki deklarują, że na kolejnych edycjach chcą dotrzeć do jeszcze różnorodniejszej grupy teatrów i prezentować maksymalnie szeroki wybór zespołów, które z jakiegoś powodu znajdują się na uboczu życia kulturalnego. Ta deklaracja dobrze rokuje przyszłej edycji Poszukiwania Alternatywy, jej widowni i Skierniewicom, które, jak każde miasto, potrzebują radosnego święta, jakim jest teatr.