10/2013

Nieprzeźroczysta konfrontacja

Zrealizowana w ubiegłym sezonie Rzecz o banalności miłości to jeden z tych nielicznych spektakli Teatru Telewizji, które pozostają w pamięci, budzą refleksję i domagają się komentarza.

 

Kanwą spektaklu Feliksa Falka stała się dramatyczna opowieść Savyon Liebrecht o Hannie Arendt i jej młodzieńczym związku z wielkim filozofem Martinem Heideggerem. Relacji opartej na erotycznym układzie mistrz – uczennica, zawikłanej od początku nie tylko przez „fakt istnienia pani Heidegger”, czyli małżeństwo Heideggera, ale też na skutek wkraczającej nagle między kochankę, która jest niemiecką Żydówką, a profesora, który otwarcie popiera ideologię Hitlera, rzeczywistości historycznej. Po wojnie, pomimo przepaści, jaka się między nimi otworzyła, zażyłość się odnawia. Głównie w korespondencji, opatrywanej wierszami i wyimkami z lektur. Arendt, która zwraca się ku teorii polityki i w swoich książkach bada przecież totalitaryzmy, pozostaje nie tylko pełną uznania wobec filozofii Heideggera i jego „namiętności do myślenia”, co formułuje wprost w listach, a realizuje, pomagając w tłumaczeniu i wydawaniu w Europie i Stanach Zjednoczonych jego pism, ale też „wieczną sojuszniczką”, jak napisała niegdyś, wręczając mu swój doktorat.
Jak się okazuje, nie jest to tylko prywatna historia i sprawa. W toczące się przez dziesięciolecia dyskusje wokół tzw. sporu o Heideggera, czyli faktu i skutków uwikłania filozofa w nazizm, zaangażowali się ważni współcześni filozofowie – m.in. Habermas, Derrida, Gadamer czy Karl Jaspers. Przez podtrzymaną do końca życia relację z Heideggerem również na recepcję dzieł Arendt wpłynęła biografia, nie mówiąc już o tym, że trwający, mimo doświadczenia holokaustu, związek obojga sam w sobie był wielokrotnie analizowany. Liebrecht świadoma jest wszystkich tych psychologiczno-polityczno-filozoficznych kontekstów i uruchamia je w swojej sztuce. Po to też jednak, żeby postawić własne pytania.
Rzecz o banalności miłości znalazła się w tomie dramatów wydanych w ubiegłym roku przez ADiT, opatrzonych esejem autorki: Wpływ holokaustu na moją pracę. Tak naprawdę bowiem należy dodać do tego jeszcze jedną biografię – Liebrecht. Jej osobiste doświadczenie dziecka Żydów ocalałych z Zagłady, tzw. drugiego pokolenia, które w dramacie reprezentuje Michael Ben Szaked. Lektura zbiorku pozwala wyodrębnić ponadto stale obecne w pisarstwie Liebrecht kwestie – holokaustu, tradycji, asymilacji, funkcjonowania państwa Izrael. Wątki te stają się osią dramatów rodzinnych, dotyczą obyczajów i rytuałów. Zasadniczy zwrot życiowy bohaterek Liebrecht polega na akcie emancypacji – rozbijaniu przez dorastającą dziewczynę pewnego narzuconego jej modelu życia i dobrowolnym powrocie do swoich korzeni (jak na przykład w Pustynnych jabłkach). Na tym tle Hanna Arendt jest całkowicie wolna, od początku wykorzeniona i wręcz samotna, jeśli brać pod uwagę krąg społeczny, jaki otacza innych bohaterów. Jej żydowska tożsamość istnieje w tle, pojawia się jak odległe echo, kiedy Rafael Mendelson, przyjaciel Hanny, w którego studenckim domku spotyka się ona z Heideggerem, jedzie „jeść macę”, a Hanna w tym czasie przynosi na kolację zająca, wyznając lekko i żartobliwie, że nigdy nie wychodziły jej koszerne potrawy. Obraz relacji dorosłej filozofki z narodem izraelskim sprowadza się natomiast do konfliktu wywołanego jej głośną książką o procesie Eichmanna i w związku z tym przybiera inny wymiar – jest zapośredniczony, ma formę nie narzuconego doświadczenia, ale sporu teoretycznego, ideologicznego, politycznego. Arendt mówi co prawda, że po wydaniu Eichmanna w Jerozolimie. Rzeczy o banalności zła „oprócz spalenia mnie na stosie i tańców wokół ogniska uczynili wszystko”, ale nadal jest i pozostanie na zewnątrz wspólnoty, zasymilowana najpierw z kulturą niemiecką i Goethem, potem z „wolnym duchem amerykańskim”. Bardzo ciekawy wątek asymilacji jest w dramacie symetryczny wobec wątku miłosnego, co wprost nazywa Ben Szaked, który z ironią tłumiącą furię, w gwałtownym proteście wyrzuca Arendt tę trwającą mimo holokaustu słabość do Heideggera, a ocalałym z Zagłady Żydom trwającą miłość do kultury niemieckiej: „Wasza smutna historia niemieckich Żydów!”.
Michael Ben Szaked (Marcin Hycnar), syn Rafaela Mendelsona (Mateusz Grydlik), przychodzi z kamerą do mieszkania filozofki, twierdząc, że nagrywa materiał do badań dla pracowników uniwersytetu w Jerozolimie, przeprowadzając rozmowy z żydowskimi intelektualistami w Stanach Zjednoczonych i Europie. Arendt pragnie wyjaśnić swoje stanowisko po trzynastu latach bojkotu (jak ostrej negatywnej kampanii poddana została książka o Eichmannie, pokazują choćby cytowane w dramacie listy otwarte Arendt i Gershoma Scholema opublikowane również na końcu wydania polskiego, Znak, Kraków 1998): „Od dłuższego czasu chciałam z wami porozmawiać” – zacznie i przeżyje głębokie rozczarowanie, kiedy okaże się, że chłopak skłamał. A ponieważ Michael zdradza się w końcu, że chodzi mu tak naprawdę o związek jego ojca z Hanną, którą Rafael oskarża w swoim dzienniku o wydanie go gestapo pod wpływem Heideggera, wracają wątki romansu i studiów w Marburgu.
Didaskalia zapowiadają, często stosowaną przez Liebrecht, podwójność czasową bohaterów. Poznajemy więc młodą (18–27 lat, Agnieszka Grochowska) i starszą (44–69 lat, Teresa Budzisz-Krzyżanowska) Hannę, młodego (35–44 lata, Piotr Adamczyk) i starszego (61 lat, Andrzej Grabowski) Martina Heideggera. Przechodzimy przez miłosny etap „polowania na zające”, czyli inteligentnego uwodzenia. Trudny czas bycia kochankami, w którym Hanna mówi o przerażeniu irracjonalnością, z jaką Martinowi udaje się ją wymazać i zapanować nad nią. Patrzymy na ostatnie erotyczne spotkania, kiedy cytowane na tle coraz bardziej napiętej sytuacji politycznej listy Arendt przeplatają się z ostrymi publicznymi pronazistowskimi przemowami Heideggera z lat trzydziestych, a polityka zaczyna tworzyć między kochankami przerażającą, bo nieuniknioną przepaść. Niestety, Liebrecht właściwie urywa relację o związku swoich bohaterów na roku 1950, kiedy spotyka ich w hotelowym pokoju, każąc skonfrontować swoją postawę i stanowisko o czasach wojny. Ostatni okres znajomości jest w dramacie właściwie nieobecny. Sprowadza się do listu z prośbą o pośredniczenie w sprzedaży rękopisu Bycia i czasu, co Arendt z gorzkim uśmiechem kwituje: „W sprawach pieniędzy zawsze zwracacie się do waszej Żydówki”. Tymczasem pomoc świadczona Heideggerowi była dużo gruntowniejsza i raczej nie miała w sobie ukrytej pretensji, jak wnioskować można z wydanej Korespondencji z lat 1924–1975, na której dramat w dużym stopniu wprost się opiera. Przeciwnie, tych dwoje intelektualistów potrafiło, nie trywializując i nie unieważniając tego, co wydarzyło się w przeszłości, nawiązać porozumienie pomimo własnych biografii.
I pomimo uświadamianej sobie przez Hannę niesymetryczności tej relacji. Kontekst całego tomu uwypukla, że patrzymy bardziej z perspektywy kobiet, a w tej perspektywie Hanna jest ofiarą wielkiego Mistrza. Podczas spotkania w 1950 roku (po całym doświadczeniu Zagłady!) powie otwarcie: „Przyjechałam tu, żeby ci powiedzieć, że nie było to uczciwe z twojej strony wykorzystywać swoją filozofię, żeby przekonać zakochaną w tobie osiemnastoletnią studentkę i związać ją z sobą na zawsze. […] Zasypywałeś ją argumentami o przystosowaniu się do chwilowej sytuacji, nawet jeśli nie było to przyjęte ani właściwe. Jakże ta studentka mogła bronić się przed takimi argumentami? Wiesz, czasem, kiedy się na ciebie gniewałam, byłam przekonana, że swoje pojęcie autentyzmu wymyśliłeś tylko dla uwodzenia kobiet”. Istnieje duża, zaakcentowana także w spektaklu, różnica w postawie obojga. Różnica pomiędzy umysłem praktycznym, który pragnie rozumieć rzeczy do końca nie po to, żeby wpływać, jak sugeruje Heidegger, obnażając własną cyniczną postawę, ale po to, żeby zrozumieć.
Liebrecht, komentując swoją metodę dramatopisarską, mówi, że cisza na temat holokaustu panująca w jej domu nauczyła ją patrzenia na świat oczyma wymyślanych sobie bohaterów. Wartość Rzeczy o banalności miłości polega jednak nie tylko na kompilowaniu faktografii. Nie tylko na tym, że piśmiennictwo, język i myśli obojga filozofów wchodzą w erotyczny i intelektualny dialog, wyrażający zarówno kwestie ogólne, publiczne, jak i wzajemną fascynację. Ale też na takim uproszczeniu czy uogólnieniu, które w oparciu o losy historycznych postaci, zachowując ich swoistość, tworzy jednocześnie pojęcia i figury powszechnie zrozumiałe (holokaust, hitleryzm, Żydówka, Niemiec). Dzięki temu tak łatwo czytelnikowi i widzowi spektaklu Feliksa Falka uchwycić istotę banalnych i mniej banalnych spraw, które były udziałem dwojga zakochanych w sobie ludzi. Rozumieć brutalność, a kiedy indziej wzajemną delikatność, otwartość zadawanych pytań i przemilczenia, nieuniknioność, dramatyzm i umiejętność przekroczenia zewnętrznych przeszkód.
Spektakl Feliksa Falka idzie krok w krok za dramatem. Reżyser pozwala mówić aktorom, nie tracąc żadnego z wątków zarysowanych w sztuce ani żadnego odcienia związków między postaciami. W ten sposób daje widzowi szansę zrozumieć tę, prostą w zasadzie, banalną rzecz, jaką jest miłość, do końca.
 

Teatr Telewizji
Rzecz o banalności miłości Savyon Liebrecht
tłumaczenie Michał Sobelman
reżyseria Feliks Falk
premiera 21 stycznia 2012

AUTOR / SAVYON LIEBRECHT
TYTUŁ / RZECZ O BANALNOŚCI… I INNE SZTUKI
WYDAWCA / WYDAWNICTWO ADIT
MIEJSCE I ROK / WARSZAWA 2012