1/2014

Nowy oddech

Chyba żadna ze znanych mi dyscyplin humanistycznych nie zajmowała się tak bez przerwy sama sobą jak teatrologia” – mówi profesor Wojciech Dudzik.

Obrazek ilustrujący tekst Nowy oddech

fot. archiwum PTBT

PAWEŁ PŁOSKI Przez lata działało Polskie Towarzystwo Historyków Teatru. Tego towarzystwa już nie ma, jest za to Polskie Towarzystwo Badań Teatralnych? Jedno zastąpiło drugie?

WOJCIECH DUDZIK Wszelkie środowiska naukowe skupiają się w stowarzyszeniach, tworzących płaszczyznę współpracy dla przedstawicieli różnych ośrodków akademickich, integrujących rozmaite dyskursy badawcze, stojących ponad doraźnymi podziałami metodologicznymi, a także reprezentujących daną dyscyplinę na zewnątrz. Nazwa Polskiego Towarzystwa Historyków Teatru dla niektórych badaczy zaczęła być niewygodna, ponieważ nie utożsamiali się jednoznacznie z historycznoteatralnym profilem akcentowanym w tej nazwie albo w ostatnim czasie rozszerzyli swoje zainteresowania poza teatr. Stąd pomysł reorganizacji, który zresztą wyszedł od wewnątrz – żeby poszukać sposobu na integrację całego, niedużego przecież środowiska. W ten sposób PTHT przekształciło się w PTBT.

PŁOSKI Czy ustalenie nowej nazwy było kłopotliwe?

DUDZIK Długo szukaliśmy nazwy jak najbardziej neutralnej i poręcznej – żeby odpowiadała możliwie wszystkim. Dlatego odrzucona została na przykład zbyt jednoznacznie brzmiąca nazwa Polskie Towarzystwo Teatrologiczne. Nie chcieliśmy też identyfikować członków jako historyków, teatrologów czy performatyków, słuszniejsze wydawało się po prostu określenie wspólnego obszaru zainteresowań: całego spektrum zjawisk teatralnych i performatywnych.
Towarzystwo funkcjonuje od niedawna, przypomnę, że zostało zarejestrowane 26 lipca 2012, raptem skończyliśmy więc rok niemowlęcy. Stopniowo – w miarę sił i możliwości, a te są ograniczone, ponieważ opieramy się wyłącznie na pracy społecznej członków – próbujemy podejmować różne działania pożyteczne dla środowiska. Najpierw przede wszystkim chcieliśmy dać o sobie znać: poprzez informację, uruchomienie strony internetowej, także poprzez ustanowienie dorocznej nagrody PTBT za najlepszą publikację książkową z zakresu wiedzy o dramacie, teatrze i widowiskach. To są też jakieś sygnały skierowane na zewnątrz. W czasach, kiedy teatr coraz mniej obchodzi ludzi, przypominamy, że jeszcze jest o czym rozmawiać.

PŁOSKI Obecnie jest mnóstwo fundacji, stowarzyszeń. Czy jest miejsce na jeszcze jedną organizację branżową? Czy PTBT obchodzi samych badaczy teatru?

DUDZIK Ale czy zna Pan inne stowarzyszenie branżowe w naszym środowisku? Nie słyszałem o innym podobnym towarzystwie naukowym – właśnie naukowym, a nie powszechnym; nasz statut określa pewne wymagania, które należy spełnić, żeby zostać członkiem PTBT – najogólniej mówiąc, należy się wykazać pewnym dorobkiem badawczym i wskazać obszar swej profesjonalnej działalności. A najlepszą odpowiedzią na Pańskie pytanie jest fakt, że w ciągu roku do PTBT przystąpiło więcej osób niż w ciągu dwudziestu lat do Polskiego Towarzystwa Historyków Teatru. Wydaje mi się, że pomysł rozszerzenia formuły działania spotkał się z oczekiwaniem koleżanek i kolegów. Cieszę się, że trafiają do nas przedstawiciele różnych ośrodków akademickich, różnych orientacji metodologicznych i badawczych, i że na członkostwo w naszym stowarzyszeniu zdecydowało się wielu młodych badaczy – wszyscy przynoszą inne doświadczenia, inne zainteresowania, w ten sposób wytwarza się twórczy ruch.

PŁOSKI W październiku 2013 roku odbył się I Zjazd PTBT. Dlaczego zjazd, a nie zwykła konferencja czy sesja naukowa?

DUDZIK Zdecydowaliśmy się na zorganizowanie zjazdu, bo głównym celem miało być wspólne spotkanie, a nie opracowanie jakiegoś monograficznego tematu czy problemu. Poprzez formułę zjazdową – a w jej ramach przyjęcie takiej zasady organizacyjnej, która zasadniczo nie przewidywała wygłaszania klasycznych referatów, ale przede wszystkim wypowiedzi o charakterze dyskusyjnym – chcieliśmy wznowić dialog, którego ostatnio chyba zabrakło w naszym środowisku, o czym świadczy też to, że takiego spotkania dawno nie było.
Ostatnie, w jakim brałem udział, odbyło się w 1999 roku, zorganizowane przez kolegów z UJ w Osieczanach pod Krakowem, pod hasłem „Teatrologia polska u schyłku XX wieku”. Następne, w Krakowie w 2002 roku, dotyczyło już wąskiego problemu metodologii badań historycznoteatralnych i zgromadziło dużo mniejszą liczbę słuchaczy. A później przez kilkanaście lat odbywały się już tylko typowe konferencje tematyczne.
Zjazd PTBT miał umożliwić dialog i – przy otwartej formule zgłoszeń – zgromadzić wszystkich, którzy zechcą skorzystać z zaproszenia. Założyliśmy też pewne ograniczenie czasowo-przestrzenne, żeby uniknąć pośpiechu wielkich miast – dlatego wybraliśmy Gardzienice, całkowicie zresztą odmienione po gruntownym remoncie. Dwudniowe spotkanie na rubieżach miało też tę zaletę, że wszyscy zostali razem przez dwa dni, w związku z tym dialog toczył się nie tylko w sali konferencyjnej. W zjeździe wzięło udział osiemdziesięcioro badaczy. To duża liczba, nie spodziewałem się aż takiego zainteresowania. Myślę, że to jeszcze jedno potwierdzenie, że PTBT jest potrzebne.

PŁOSKI Jakie płyną wnioski ze zjazdu?

DUDZIK Zjazd odbywał się pod hasłem „Nowe kierunki badań teatralnych. W stulecie teatrologii w Polsce” – oczywiście jest to parafraza tytułu znanego artykułu Leona Schillera z „Krytyki” z 1913 roku Nowy kierunek badań teatrologicznych. Zrobiliśmy z tego liczbę mnogą, żeby podkreślić dzisiejszy pluralizm. Chcieliśmy też wyprowadzić dyskusję w przyszłość, a nie dokonywać podsumowań minionego stulecia. O tym w ogóle nie było mowy. Zjazd służył refleksji nad tym, czym powinniśmy się zająć, co nas czeka w przyszłości. I to chyba się udało. Nie rozpamiętywaliśmy tego, co się działo w teatrologii i wokół niej w przeszłości, raczej chcieliśmy się od tego odbić, zdemaskować pewne mity i stereotypy, przede wszystkim zaś pokazać jedno – że pogłoski o śmierci teatrologii w Polsce są mocno przesadzone.
Wydaje mi się, że jest przeciwnie: teatrologia w ciągu ostatniej dekady zyskała jakby nowy oddech, dostrzegalny coraz częściej w publikacjach, a one są przecież sprawdzianem naszej aktywności. Powołanie nagrody PTBT także służy pewnej autorefleksji, bo żeby można było wybrać książki do nagrody – a jest to jedyna nagroda naukowa przyznawana przez ogół członków Towarzystwa, a nie przez jakieś jury – trzeba się najpierw zorientować w stanie posiadania. Na stronie internetowej PTBT prowadzimy na bieżąco bibliografię publikacji z zakresu wiedzy o dramacie, teatrze i widowiskach; widać tam, co robimy: ponad sto książek w roku ubiegłym, w tym zapowiada się podobna liczba. Wspólnym dla wszystkich zaskoczeniem jest fakt, że tych książek jest aż tyle. Po drugie, widać też, jak one są różne, jakie stosują metody i czemu są poświęcone. Pierwszy z brzegu przykład: niedawno, w tym samym miesiącu, ukazały się książka Edwarda Krasińskiego o Arnoldzie Szyfmanie i Polski teatr Zagłady Grzegorza Niziołka – dwie bardzo odmienne prace historycznoteatralne. Łączy je przedmiot badań – historia teatru polskiego, a poza tym właściwie wszystko dzieli. To dobrze pokazuje nasze możliwości i uspokaja: jest tak, jak być powinno – różnie.
W Gardzienicach podkreślałem, że Towarzystwo nie zamierza wyznaczać kierunków badań – o co upominało się choćby Wasze pismo, kiedy w rozmowie z Maciejem Nowakiem padło pytanie, kto będzie koordynatorem badań naukowych z zakresu nauki o teatrze. Nie zamierzamy stawiać drogowskazów, decydować, co należy robić – raczej stwarzać płaszczyznę wymiany poglądów. Chciałbym, żeby Towarzystwo było multitematyczne, żeby było miejscem spotkania nie tylko dla myślących podobnie, ale i dla tych, którzy nawzajem poddają swoje działania krytyce – zadaniem nauki jest przecież postawa krytyczna.
Nie rzucam hasła „kochajmy się”, tylko – mówiąc nieco żartobliwie – „wyjdźmy z okopów”. W ostatnich latach w różnych ośrodkach dochodziło do okopywania się we własnych twierdzach – metodologicznych, terminologicznych, teoretycznych. Każdy bronił swojego terytorium albo chciał zdobyć nowe flanki. Jednym się na przykład słowa na „p” podobały, innym nie… Czas chyba skończyć dość jałowe dyskusje tego rodzaju. Ważniejsze jest precyzyjne określenie przedmiotu badań, bo on się przecież tak samo zmienił jak współczesny teatr i jak współczesny dyskurs humanistyczny – nie ma jednej metody czy jednego paradygmatu. Badania teatrologiczne w Polsce charakteryzuje zresztą nieustanne poszukiwanie przedmiotu badań, choć wydawałoby się, że jest on oczywisty.

PŁOSKI Zbigniew Raszewski kilkadziesiąt lat temu napisał, że teatrolog to człowiek, który bada dzieła, których nie ma.

DUDZIK Co pokutuje do dzisiaj, a co tylko po części jest prawdziwe i co zatrzymało badania na etapie dokumentacji i rekonstrukcji. Tymczasem tak jak dla historyka wojskowości nie przebieg jakiejś bitwy jest najważniejszy, tylko jej skutki, tak dla historyka teatru głównym celem nie powinna być rekonstrukcja dzieła teatralnego. O tym micie efemeryczności teatru mówiła na zjeździe Dorota Sajewska. Ale cóż to w ogóle jest dzieło teatralne? Ja się już właściwie nie spotykam z takim określeniem. To pojęcie z początku XX wieku, a nie XXI. Podobnie przykładanie dziś do teatru tradycyjnych kategorii estetycznych wydaje się mocno ograniczone. W związku z tym akcent musi paść na relacje między nadawcą i odbiorcą, czyli na aspekt komunikacyjny teatru, aspekt kulturowy – jakie ma znaczenie to, co się dzieje na scenie.

Teatr to w pierwszej kolejności medium. A takie jego rozumienie uruchamia cały zestaw problemów badawczych.

PŁOSKI Czy PTBT będzie prowadzić samodzielne badania?

DUDZIK Raczej nie. Chcemy podejmować inicjatywy wykraczające poza codzienną praktykę badawczą, ale także dotyczące sfery organizacyjnej nauki. Chciałbym na przykład zorganizować w przyszłym roku spotkanie, jakiego chyba nigdy nie było w naszym środowisku – spotkanie redaktorów naczelnych wszystkich czasopism teatralnych. Nie ma tych pism dużo, są jednak różne, a wobec obowiązującego obecnie systemu oceny działalności naukowej ich zadania i powinności wobec środowiska w ostatnim czasie się trochę zmieniły. Kiedyś można było mówić o „Dialogu” Puzyny czy „Teatrze” Wanata jako o czasopismach, które wyrażały jakąś strategię redaktora naczelnego i grupy skupionych wokół nich autorów. W momencie, kiedy czasopismo pretenduje do uczestnictwa w liście czasopism punktowanych, czyli naukowych, powinno przemyśleć formułę swojego funkcjonowania, dostępności dla autorów, sposobu kwalifikowania tekstów do druku itp. Chyba warto o tym podyskutować – sygnalizowali mi to zwłaszcza młodsi koledzy. Redaktorzy, z którymi już rozmawiałem o takim spotkaniu, chętnie się na nie zgodzili, pozostałych będę pytał w najbliższym czasie.

PŁOSKI Zauważalna jest też aktywność internetowa PTBT.

DUDZIK To druga ważna kwestia informacyjno-organizacyjna. Na razie mamy skromną stronę internetową (www.ptbt.e-teatr.pl), na którą – poza informacjami o samym Towarzystwie – próbujemy wprowadzać różne dane o aktywności naukowej naszego środowiska. Zbieramy informacje o konferencjach naukowych, odnotowujemy wszystkie publikacje z zakresu badań teatralnych, zamieszczamy zaproszenia na imprezy naukowe. Mogę tylko zaapelować do koleżanek i kolegów, do autorów i wydawców, żeby pomagali nam te spisy robić – w Polsce sporo się dzieje, ale informacje nie zawsze docierają do wszystkich zainteresowanych. Chętnie będziemy pośredniczyć. Ale zależy nam na powołaniu platformy internetowej o szerszym zakresie, która dotyczyłaby badań teatralnych i była swego rodzaju bazą danych: o wszystkich ośrodkach badawczych w Polsce, o prowadzonych tam badaniach i projektach, o osobach i ich dorobku, o książkach polskich i zagranicznych itp. Chodziłoby po prostu o bieżące informowanie o tym, co dzieje się w badaniach teatralnych. Jest szansa, że to przedsięwzięcie nam się uda – dzięki współpracy z Instytutem Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego – i stopniowo będziemy je wdrażać. Nie trzeba startować ze wszystkim zapiętym na ostatni guzik, ale sukcesywnie rozszerzać taką bazę, także dzięki aktywności użytkowników, którzy uzyskają możliwość samodzielnego wprowadzania niektórych danych – przynajmniej tak to chcielibyśmy zaprojektować.
Jeśli zaś o Instytucie Teatralnym mowa, to trzeba koniecznie powiedzieć o największym projekcie, którego realizacja rozpoczęła się w tym roku w Instytucie w partnerstwie z Polskim Towarzystwem Badań Teatralnych: internetowej encyklopedii teatru polskiego. Będzie to naprawdę wielkie przedsięwzięcie, łączące elementy klasycznej encyklopedii, do której zamawiane są specjalne artykuły, z kroniką teatru polskiego, z bazami danych i źródeł, z e-biblioteką i e-czytelnią czasopism. Nowa szefowa Instytutu, Dorota Buchwald, przedstawiała cały projekt encyklopedii na zjeździe w Gardzienicach i został on tam przyjęty bardzo dobrze. Realizować go zaś będą w dużej mierze członkowie PTBT. W ten sposób zyskujemy jeszcze jedno pole do integracji środowiska. Instytut Teatralny i PTBT są – zarówno osobno, jak i wspólnie – naturalnymi ośrodkami tej integracji.

PŁOSKI Czy to nie dziwne – wobec tego, co Pan mówi – że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie zwróciło się do PTBT o wydelegowanie przedstawiciela do prac komisji wybierającej niedawno nowego dyrektora Instytutu Teatralnego?

DUDZIK No, właśnie. To jest dobre pytanie. Szczerze mówiąc, trochę mnie zbulwersowało, że minister organizując konkurs na dyrektora Instytutu – Instytutu, którego statut wymienia wśród podstawowych zadań współpracę ze stowarzyszeniami i wspieranie działalności badawczej w zakresie wiedzy o teatrze – nie uznał za potrzebne zasięgnięcia opinii jedynego w tej chwili w Polsce stowarzyszenia naukowego badaczy teatru, natomiast uważał za wskazane zwrócenie się m.in. do przedstawiciela Stowarzyszenia Dyrektorów Teatrów czy do reżyserów teatralnych – jakby to był konkurs na dyrektora teatru. Świadczy to o tym, że urzędnicy ministra albo nie przestudiowali dokładnie statutu Instytutu Teatralnego, albo nie słyszeli o istnieniu PTBT. Mogli więc poprosić o radę kogoś lepiej poinformowanego.
Jeśli chodzi o orbitę instytucjonalną, to zresztą bliżej nam do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego niż do MKiDN. Kiedy zwróciliśmy się o skromną dotację na organizację zjazdu PTBT do obu ministerstw, to MNiSW nam nie odmówiło.

PŁOSKI Najważniejsze, że PTBT spotkało się z dobrym przyjęciem w środowisku i że zjazd w Gardzienicach chyba spełnił swoje cele, chociaż nie do końca udało się tam uciec od konferencyjnej formuły i brakowało czasu na plenarną dyskusję.

DUDZIK Zgadzam się; niestety, nie udało nam się spowolnić zegarków. Sprawdziła się jednak sama formuła, dobór uczestników; doszło do dialogu międzypokoleniowego i do ciekawych kontaktów między badaczami z różnych ośrodków. Następnym razem spróbujemy być bardziej zdyscyplinowani. Najważniejsze, powtarzam, że powstała niezależna płaszczyzna dyskusji. Czy zaowocuje to w jakiś wymierny sposób, nie wiem. Ale może sprawi, że jako dyscyplina naukowa przestaniemy zajmować się głównie sobą i rozejrzymy dookoła. Bo chyba żadna ze znanych mi dyscyplin humanistycznych nie zajmowała się tak bez przerwy sama sobą jak teatrologia, niepewna stale swej tożsamości: Bohdan Korzeniewski mówił, że to „bezdomna nauka”, potem Mieczysław Rulikowski, zaraz po wojnie – że „pogrzebana”, Zbigniew Osiński – że „podejrzana”, wreszcie Sławomir Świontek – że to „nauka w izolacji”. Może przyszedł czas, by dewizę z okładki „Pamiętnika Teatralnego” – Fluctuat nec mergitur – zamienić na inną: Navigare necesse est, drukowaną kiedyś na programach teatralnych przez Wilama Horzycę.

teatrolog, badacz polityki kulturalnej i organizacji teatru, wykładowca i dziekan Wydziału Wiedzy o Teatrze AT. W latach 2007-2016 członek redakcji „Teatru”, w latach 2009-2020 kierownik działu literackiego Teatru Narodowego.