2/2014

Szekspir w listach. Korespondencja Macieja Słomczyńskiego z Janem Kottem (2)

 

[7. Jan Kott, 21 V 1980, pismo odręczne]

Quaker Path
N.Y. 11790

Maj, 21, 80

Maćku, drogi i miły,
wielkie dzięki za [narysowana głowa z koroną] Leara. Zabieram się niedługo do lektury. Parę jeszcze uwag o Śnie Twoim: czy nie możnaby silniej wydobyć obsceny w Pyramie i Tyzbe. One tak „grają” w tekście ang.[ielskim].

I jeszcze Hekata w ostatnim monologu Puka jest [dwa słowa nieczytelne] i ona jest „triformis” [?], ale to nie ma nic wspólnego z trzema końmi – to Ziemia, Niebo, Piekło, Luna i Diana, jak Tytanida1.

Przyślę Ci niedługo tekst The Bottom transl.[ation], poprawiony i uzupełniony, jeszcze trochę dalej posunąłem interpret.[ację].
Kiedy zabierasz się do Zimowej Opowieści.

Będę w Anglii i w Stratfordzie na Szekspir.[owskiej] konferencji (Aug. 16).
Może Cię zobaczę?
Jak Renia?

Ściskam Was czule
Janek

[8. Jan Kott, 27 V 1980, pismo odręczne]

May, 27, 80

Maćku, drogi,
w dzień po wysłaniu listu do Ciebie, przyszedł Twój długi list, a w dzień potem Burza i Komedia Omyłek, tak że mam już 6 tomów Twego nowego wydania.

Bardzo mnie zainteresowało to, co piszesz o Śnie. O Hekacie niemal to samo przyszło mi do głowy, o czym pisałeś, i zmieniłem już dawno i swój passus.

O głowach oślich Seta nic nie wiedziałem, bardzo to by zagrało w kostiumach, bo Puk ma też tylko oślą głowę. Podaj mi przy sposobności notkę bibliograf[iczną] o papirusach w Lejdzie, Luwrze.

Mój esej ostatnio bardzo zmieniłem przed drukiem, dodałem trochę „metafizycznych” interpretacji, które nazywam ciemnymi, o Erosie żałobnym i o wymianie Heraklitowej Dionizosa, Hadesu. Przyślę Ci, jak wyjdzie, tekst definitywny.
Będę pisał niedługo o Opowieści Zimowej, i w następnym liście przekonsultuję z Tobą pomysły.
Tymczasem dzięki wielkie, nowy podziw, i dobrego lata dla Ciebie, i Reni

Uściski serdeczne
Janek
PS
I nie dajmy
się jubileuszom!

[9. Maciej Słomczyński, 5 VI 1980, maszynopis]

5 czerwca 1980

Janku Miły,
dziękuję za list z dnia 21 maja. Widzę z niego, że pisząc, nie otrzymałeś jeszcze mojego listu z 8 maja. Pisałem w nim oczywiście o tej Hekate z „trójką koni” i o stu innych rzeczach, przede wszystkim o Twoim szkicu o Śnie Nocy Letniej.

Raz jeszcze powtarzam: jeśli zechcesz kiedykolwiek używać cytatów z moich przekładów, błagam rób to z teksów już wydrukowanych, bo ja – niestety – mam taką technikę przekładu, że rzucam pierwszy szkic w całości, oddaję do wydawnictwa, później robię go po raz drugi, czyszcząc widoczne omyłki, a jeszcze później szlifuję wszystko w trzech kolejnych korektach przed drukiem. Jest to metoda tylko pozornie niechlujna, bo ma ogromny plus – mianowicie daje czas na spojrzenie na pracę. Po paru miesiącach przekład staje się czymś obcym, niemal napisanym przez kogoś obcego, i z łatwością można wyłowić z niego dziwactwa.

W związku z tym, przesyłam Ci już czysty niemal egzemplarz Snu, który będzie podlegał tylko niewielkim zabiegom kosmetycznym w korektach: lepsze słowo, lepsze sformułowanie etc.

Przesyłam Ci także gotowy przekład Opowieści Zimowej, który zrobiłem w zeszłym roku i niedawno poprawiałem. Będę Ci naprawdę bardzo zobowiązany, jeśli zechcesz i znajdziesz chwilę czasu na skrytykowanie go.

Jeśli chodzi o „obscenia” w Śnie Nocy Letniej to jednak sądzę, że należą one raczej do realizatora niż do tłumacza, po prostu nie ma tylu, a jeśli są, można „zmusić” tekst, żeby zaistniały jako obscenia kawa na ławę, ale nie sądzę, żeby był to najsłuszniejszy zabieg. Ale może chodzi Ci o coś, czego nie dostrzegłem? Będę niezwykle wdzięczny, jeżeli mi to wskażesz. Chodzi mi oczywiście o zjawisko błędnego odczytania, a nie o możliwość interpretacji zakamuflowanych obsceniów.

Przesyłaj ten Bottom Scrawl2 (jeśli dobrze odczytałem Twoje najniewyraźniejsze pismo świata?). W moim poprzednim liście do Ciebie zwróciłem nieśmiało uwagę na pewne luki bibliograficzne i historyczne dotyczące osła. Jeśli przydadzą Ci się do czegoś, będę zadowolony. Jeśli przeznaczone były do tej drugiej części, też dobrze.

W Stratfordzie nie będę na tym kongresie. Zastanawiałem się, czy jechać, ale jestem tak zmęczony, że pojadę do tego mojego domku nad Balaton, gdzie mam ogród, małą winnicę i pod nosem wodę o temperaturze wyższej o parę stopni niż w Morzu Śródziemnym. Słowem raj na ziemi, chociaż pewnie nie wydaje Ci się to możliwe.

Piszesz mi tylko, że dostałeś Króla Leara, ale poszła do Ciebie także Burza i jeszcze coś, nie pamiętam już co. Posyłam wszystko, expressem-pocztą lotniczą, więc pewnie otrzymałeś już.

Poślę Ci jeszcze jeden mój nowy przekład, który powinien Cię zaciekawić: mianowicie Podróże Gullivera, zupełnie inne zresztą niż te, które proponowałeś ongi polskiemu czytelnikowi.

Co jeszcze? A no tak: osobnym listem wyślę Ci dobry tekst Snu Nocy Letniej i pierwszy rzut przekładu Opowieści Zimowej. Opowieść ma wyjść drukiem w drugiej połowie przyszłego roku, więc będę ją wykańczał gdzieś w lutym-marcu. Ale za ten tekst chyba już odpowiadam.

Błagam Cię o wszelkie uwagi krytyczne, nawet o wydrukowanych już tekstach. Tu, naprawdę nie mam nikogo, kto mógłby serio tekst przeczytać, a tę straszliwą omyłkę z Hekate sam odkryłem w trzecim czytaniu korekcyjnym i nie znalazła jej w ogóle ani redaktorka, ani moja – pożal się Boże – konsultantka shakespeare’owska, niejaka pani Staniewska, której jedynymi działaniami były próby wrócenia mnie do Paszkowskiego, albo uwagi, że „marry”, to nie „Matko Boża”, ale „zaiste”! Tak jakby nie istniał wachlarz interpretacji stu czy dwustu przy każdym wykrzykniku, zależny od tego, kto, kiedy i dlaczego ten wykrzyknik wydaje.

No i tak. Oby do wakacji! Nie będzie mnie od 27 czerwca do 1 września w Polsce, ale bardzo proszę, pisz, jeśli przyjdzie Ci ochota, bo ciągle ktoś kursuje na Węgry, syn, synowa, przyjaciele – i przywożą mi listy.

Jeżeli będziesz miał jakiekolwiek potrzeby związane z tekstami czy cokolwiek innego, bardzo proszę, pisz natychmiast i nie krępuj się niczym, a zrobię to, co mogę.

Tymczasem, moc serdeczności dla Obojga Państwa od nas + plus pozdrowienia dla Tereski, która jest już matką Teresą,
Twój,
[brak podpisu]

[10. Jan Kott, 18 VI 1980, pismo odręczne]

June, 18, 80

Maćku miły,
spieszę, żeby Ci podziękować za ms. [maszynopis] Snu i Opowieści. Starą wersję wyrzuciłem, ale, jeżeli pozwolisz, mam jeszcze do Snu parę uwag:

1. Te „konie” Hekaty wydają mi się fałszywe. Hekate „potrójna”, „w potrójnym” orszaku, może konie są mylące (raczej Rzymskie niż Greckie).
2. Ciągle mnie niepokoi ta „poświata księżycowa”, po polsku to brzmi szalenie „młodopolsko”, wolałbym po prostu Księżyc, albo Światło Księżyca, a może najlepiej Świecący Księżyc.

3. Za mało, albo za delikatnie oddałeś świntuszenie i dwuznaczniki Muru, z jego wszystkimi „dziurkami”.

4. W ostatnim monologu Puka (lepiej Puck, niż Puk, bo Puck od „pucking” i z wieloma źródłosłowami skand[ynawskimi], i nordyckimi, niepotrzebny duszek. To znowu młodopolskie, i romantyczne, wolałbym, jeżeli j.[uż] trzeba duch. Te „duszki” wydają mi się fałszywe. Wolałbym w końcu elfy, bo bardziej neutralne i obce, i baletowe. To przecież prawie „nimfy”. A może królowe dziwów.

5. Wolałbym Tyzba [sylaba „ba” podkreślona] (bo zabawniej, i dwuznacznik[).] Trochę ordynarności w tym [słowo nieczytelne] wydaje mi się potrzebne.

Zachwyty nad Twoim przekładem pozostawiam do ustnej rozmowy, ale jesteś tak wspaniały, że chciałbym, żeby było jeszcze wspanialej.
Przyślę ci niedługo moją ostateczną wersję The Bottom transl.[ation], jak dostanę korektę. Sporo jeszcze dodałem, i zmieniłem.
Myślę, że będę w Stratfordzie ok. 15 sierpnia, na tej Szekspir.[owskiej] Konferencji.
Będę teraz dla odmiany pisał o Kleiście3, a potem siądę do Opowieści Zimowej.

Ściskam Ciebie, i
całuję Renię
Twój
Janek
PS Lidka jest w Polsce, w Krynicy.

[11. Maciej Słomczyński, 24 VI 1980, maszynopis]

24 czerwca 1980

Janku miły,
dziękuję za list. Piszę już na walizkach, bo wyjeżdżam na dwa miesiące. Ale proszę, pisz i przysyłaj, co zechcesz, bo na Węgry ciągle ktoś jeździ, przywożąc mi pocztę i gazety z kraju.

Musisz się tam kiedyś do mnie wybrać: mam tam domek otoczony winnicą nad Balatonem – upał, cisza, żadnego przemysłu, drzewa oliwkowe w ogrodzie – bardziej to podobne do Neapolu, niż do Środkowej Europy. Mamy łódź i prywatną plażę. Sklepy jak na Zachodzie, a że ja wydaję tam setki tysięcy egzemplarzy mojego Joe Alexa, więc raj na ziemi. Pogadalibyśmy o Shakespearze.

Wszystko to piszę po to, żebyś pojął, dlaczego nie chce mi się jechać na ten kongres Shakespeareologów do Stratfordu. Jestem umęczony całym rokiem potwornej roboty nad Shakespeare’em, a po drugie, nie bardzo jest mi taki kongres jako tłumaczowi potrzebny. Z Polski pojedzie pewnie Pan Sito, którego spotkasz. Jestem otoczony tak straszliwą nienawiścią wszystkich tłumaczy w Polsce z Sitą na czele, że nawet nie bardzo bym chciał go spotkać. Plują wszyscy na mnie i moje przekłady, tym bardziej, im bardziej teatry chcą mnie grać, a czytelnicy rozchwytują te książeczki. Zresztą, nie dziwię się im (tj. Sicie i innym), bo moje wystąpienie z tym zbiorowym przekładem oznacza dla nich śmierć wszystkich marzeń. Ale co mam zrobić? Muszę ich krzywdzić, chociaż nie chcę. Inna rzecz, że zmobilizowali się przeciw mnie potężnie: piszą, plują, odsądzają mnie od czci i wiary – tyle tylko, że nic im to nie pomaga, bo przecież niechęć do mnie nie może poprawić ich własnych tekstów, a życie tj. teatry i czytelnicy są okrutniejsi dla nich niż ja. W końcu, wolę odczuwać skutki zawiści niż zawiść, że ktoś robi lepiej niż ja to samo, co ja.

Napisałem Ci o tym jedynie dlatego, żebyś dowiedział się, że praca nad Macbethem może człowiekowi sprowadzić przed oczy rój sztyletów nie gorszych niż te, które trzepoczą jak motylki w tej pogodnej sztuce. Amen.

Notka bibliograficzna, o którą prosiłeś:

1/ Papirus tzw. Mimaut w Luwrze (nr 2391 działu egipskiego, nazywanego tam musée Égyptien)
2/ papirus demotyczny z Lejdy – mam odbitkę bladą Seta z głową osła, postać jest półnaga w krótkiej spódniczce egipskiej. Głowa z profilu. Nie umiem podać Ci bliższych danych. Odbitka jest z książki sprzed II wojny światowej, więc nie wiem nawet, czy wojna nie wykończyła papirusu, ale znalazłem wzmiankę w dwu encyklopediach, identyczną niemal i rzecz jest pewna4.

Jeśli chodzi o te osły chrześcijańskie i rysunki znalezione na Palatynie, to mam też rysunki ścienne człowieka z oślą głową i jego czcicieli. Literatura na ten temat jest bardzo duża podobnie jak na temat oślich amuletów w formie wisiorów czy zapinek. Wszystko rzymskie. Jeżeli Ci będzie zależało, mogę Ci zrobić dokładniejszą bibliografię wzmianek antychrześcijańskich z podkreśleniem osła-człowieka i czci mu oddawanej – pisarze, oczywiście, rzymscy.

Ale z tym osłem jest cała kupa spraw gnostycznych także. Nie rozpisuję się, bo nie wiem, w jakim stopniu Ci to potrzebne. Gdybyś kiedyś chciał pisać o Bottom-problem z punktu widzenia wędrującego mitu, mogłoby Ci się to przydać.
Ale kto wie, czy Shakespeare nie wsadził mu po prostu tej oślej głowy, żeby zrobić osła z prostaka?
Tyle o osłach.

Opowieść Zimowa dręczyła mnie podczas tłumaczenia. Mam nadzieję, że dostałeś już maszynopis, bo posłałem go lotniczą pocztą w tydzień po książkach. Otóż jest to naprawdę 7 albo najgorzej pomyślana i najnieprawdopodobniejsza sztuka Shakespeare’a, albo – no, właśnie. Notatek mam worek, ale poczekam na Twój tekst, żeby Ci je przesłać z komentarzem moim skromnym. Jeśli Ci się do czegoś przyda, tym lepiej.

Tyle, na razie. Wracam 27 sierpnia do kraju i jeśli będą jakieś wieści od Ciebie, oczywiście napiszę natychmiast. Pewnie będą i nowe tomy przekładu i także Ci wyślę zaraz.
A na razie,

PS – nie dziw się długości tych listów. Siedzę tu całymi latami non stop nad tym Shakespeare’em, głowa mi pęka od myśli i spostrzeżeń, a odezwać się nie mam do kogo, bo do kogo? Więc spada to po trosze na Ciebie.
[odręcznie] M

[12. Jan Kott, 15 XI 1980 (koperta z datą polską na stemplu 28 XI 1980), pismo odręczne]

15 list

Macieju, drogi,
spieszę, żeby Ci podziękować za Juliusza Cezara, który wczoraj doszedł; znowu zbiegły nam się drogi, bo parę tygodni temu miałem wykład o Cezarze, i mam prawie gotowy nowy szkic. Jeszcze nie miałem czasu zagłębić się w przekład, przeczytałem tylko akt I i koniec, wydaje mi się to najznakomitszy z Twoich przekładów, bardzo czysty.

Jedną rzecz melduję [?] jak bardzo Cezar się pomylił, nie ten chudzielec Kasjusz był groźny, ale drugi czytelnik nocny, który stroni od jedzenia i snu; Brutus był najniebezpieczniejszy. Brutus był chyba także – chudzielec? Prawdziwi terroryści idealistyczni zabijają tylko z miłości. Kasjusz jest ludzki i Kydryński fałszywie rozstawił oceny.

Dziękuję także za Guliwera, czytałem z podziwem i z zazdrością.
Jeżeli wszystko pójdzie według moich planów, przyjadę do Kraju przed Świętami, i chyba zaraz po Świętach będę w Krakowie.

Raz jeszcze dzięki,
ucałowania dla Reni
ściskam Was czule
Janek
PS Muszę Ci się pochwalić, że mój Szekspir wyszedł ostatnio po arabsku w Bagdadzie.

(25) nakład)

[13. Maciej Słomczyński, 5 XII 1985, maszynopis z poprawkami odręcznymi]

5 grudnia 1985

Janku miły,
dawno nie pisałem, ale nie bardzo było o czym, a jeżeli nawet było o czym, to nie było jak. Słyszałem zresztą, że chorowałeś i zmieniłeś adres. Kiedy latem wyjeżdżałem do Anglii i chciałem stamtąd napisać do Ciebie długi list, okazało się, że Twojej Siostry nie ma w kraju i nie mam skąd wziąć twego adresu. Teraz nareszcie Lalutka odnalazła się, przed godziną wyszła od nas obładowana nowymi tomikami Shakespeare’a, które obiecała solennie wysłać do Ciebie, a ja zasiadłem do maszyny i piszę.

No więc, skończyłem tego Shakespeare’a, chociaż nie było łatwo. Chwilami wydawało mi się, że jestem czymś w rodzaju szachisty-maniaka rozwiązującego nieskończony problem szachowy na tratwie w oku cyklonu pośrodku oceanu. Nie lubię tanich aluzji, więc o rekinach Ci nie wspomnę.

Przesyłam Ci za to artykuł Pana, któremu odmówiłem wywiadu (jak zresztą wszystkim innym paniom i panom, proszącym o rozmowę dla prasy). Nie widząc mnie na oczy i nie zamieniwszy ze mną słowa, napisał o mnie mniej więcej to, co mógłbym Ci donieść na temat mojej pracy. Może jest nieco mniej panegiryczny wobec mnie, niż ja jestem wobec siebie, ale poza tym, wszystko się mniej więcej zgadza.
A więc tyle o Shakespearze. Teraz chciałbym jeszcze tylko przełożyć całego Blake’a, jeżeli zdążę (bądź co bądź, kończę w kwietniu 66 lat), a Blake jest chyba trudniejszy niż Shakespeare, technicznie i w rozszyfrowaniu znaczeń.

Z nagłówka tego listu dowiesz się, że zmieniłem adres. Mam nareszcie dom, w którym mieści się cała moja biblioteka i rodzina. Mam nadzieję, że kiedyś pojawisz się w progu. Oby. Nim to nastąpi – napisz do mnie. W kwietniu będę znowu kilka tygodni w Anglii, żeby uzupełnić materiały do tego przekładu Blake’a i poprzyglądać się jego obrazom w muzeach. Czy widziałeś te jego sale w Tate Gallery? Wyjątkowo inteligentnie ustawione jak na Anglików, których muzea zawsze przypominają mi antykwariaty, gdzie jest za mało miejsca i za wiele fantów do sprzedania. Dziwi mnie trochę, że nigdy nie zajmowałeś się Blakiem. Przecież ta jego koncepcja cech charakteru człowieka, stanowiących społeczeństwo skłócone i skaczące sobie do oczu, ten ogromny epicki świat wewnątrz mózgu, profetyczny, mistyczny, seksualny jak tabun ogierów, wyłaniający się, niknący, zmienny i nie dający się ani na sekundę zobaczyć w bezruchu, to już nie nowoczesna literatura nawet, ale coś, co kiedyś nastąpi w sztuce, kiedy ludzie zapragną uchwycić za jednym zamachem wszystko na raz, jak próbował Joyce w Finnegans Wake.

No, ale cóż ja Ci tak reklamuję tego Blake’a? Chyba po to, żeby samemu upewnić się, że warto nad facetem przesiedzieć nowych parę tysięcy nocy.

Może dlatego piszę wyłącznie o swoich sprawach, że zupełnie nie wiem, co się z Tobą dzieje i co robisz. Napisz. Do kwietnia siedzę kamieniem w Krakowie.

Ściskam Cię serdecznie, pokłony dla Pani Lidii i dla Młodzieży,
Twój
[odręcznie] Maciek

[14. Jan Kott, 26 V 1988, na kopercie zielonym długopisem odręczny dopisek „LIST od JANA KOTTA 9 czerwca 88”, pismo odręczne]

Maj, 26

Drogi kochany Maćku,
próbowałem się do Ciebie dodzwonić, ale z Berlina to wykluczone. Myślałem, że spotkamy się nad Balatonem, ale to także nie było do zrobienia.

Mój list dawny, nie wiem, jak to się stało, zaginął. Chciałem potem raz jeszcze napisać, ale jak wiesz, mam domowe zmartwienia.
Bardzo mnie wzruszyła i podniosła na duchu twoja propozycja przedmowy do Twojego Szekspira. Ale to nie w moim „stanie”. To musi ktoś pisać znający i mający czas na historię przekładu. To nie dla mnie. Moje plany w perspektywie nie wielu lat [?], to eseje autobiograficzne. Dość uczoności.

Mam nadzieję, że jednak się widzimy w 88, 89, 90, w Krakowie, albo w Anglii.
Może będę w Stratfordzie na Szekspiraliach pod koniec sierpnia.
Gratulacje! Czekam na Blake’a. Sonety znakomite w tym przekładzie.

Ściskam Renię i Ciebie
najczulej,
Janek

1. Omawiany w tym i innych listach fragment monologu Pucka brzmi ostatecznie w tłumaczeniu Słomczyńskiego: „A my duszki obok koni / Potrójnej Hekate mknące / Jak sen, który mroki goni / I pierzcha, gdy wzejść ma słońce” (W. Shakespeare, Sen nocy letniej, akt V, scena 1, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1982).
2. Ang. dosł. bazgroł.
3. Heinrich von Kleist (1777–1811) – niemiecki pisarz, dramaturg, poeta i publicysta. Zasłynął głównie jako autor dramatów (m.in. Książę Homburg, 1810; Rozbity dzban, 1811).
4. Chodzi o rysunek z papirusu „The Demotic Magical Papyrus of London and Leiden”.