5/2014

Potraficie

Teatr Arka jest jedynym w Polsce teatrem repertuarowym, w którym pracują artyści z niepełnosprawnością umysłową.

Obrazek ilustrujący tekst Potraficie

archiwum Teatru Arka

 

Teatr Arka działa we Wrocławiu od ponad dwudziestu lat. Od jedenastu – a dokładnie od przedstawienia Kuglarze Pana Boga – jako zespół integracyjny. Tworzą go absolwenci europejskich szkół artystycznych i aktorzy z niepełnosprawnością umysłową. Arka jest jednym z nielicznych w naszym kraju, jeżeli nie jedynym, teatrem, w którym wszyscy wykonawcy są opłacani za swoją pracę. To ewenement. Wielu polskim zespołom współtworzonym przez osoby z niepełnosprawnością nie śni się nawet status teatru zawodowego – mimo wysokiego poziomu artystycznego, osiągnięć i realizowania szeroko zakrojonej działalności edukacyjnej i społecznej. W przypadku Arki jest inaczej. Działa ona jako teatr repertuarowy: prezentuje miesięcznie średnio od dziesięciu do piętnastu spektakli i przygotowuje około pięciu premier rocznie. Występuje w kraju i za granicą, również na międzynarodowych festiwalach. Aktorzy z niepełnosprawnością pracują tutaj dzięki środkom z PFRN-u, pozostali wykonawcy, oprócz uczestniczenia w próbach i grania przedstawień, prowadzą liczne warsztaty poza teatrem. Przychylność władz miasta Wrocławia i województwa dolnośląskiego nie jest bez znaczenia, choć zapewne kluczem pozostaje postawa samego zespołu oraz jego szefowej Renaty Jasińskiej.

Jasińska, zainspirowana pracą Jerzego Grotowskiego i Jana Peszka, Krystyny Miłobędzkiej i Andrzeja Falkiewicza, na początku lat dziewięćdziesiątych wspólnie z Andrzejem Nowakiem i Bogdanem Michalewskim stworzyła autorski teatr. Narodził się on z chęci laboratoryjnej pracy wśród bliskich sobie osób zainteresowanych grą i obecnością widzów. Chciałoby się powiedzieć za Eugeniem Barbą, że również i ten zespół powstał z pragnienia pracy z ludźmi, których się kocha. Odwiedzając Arkę w jej wrocławskiej siedzibie przy ulicy Menniczej, nie potrzeba wiele czasu, by zorientować się, że dla aktorów jest to miejsce szczególne. To przestrzeń nie tylko pracy, ale też życia, nauki, wymiany. Zdarza się, że wykonawcy, szczególnie ci z niepełnosprawnością, niechętnie opuszczają teatr, dzień bez próby oznacza dla nich cierpienie. „Scena to najpiękniejsze miejsce na ziemi” – podkreśla Teresa Trudzik, która jest w zespole od samego początku.

To nie przypadek, że swoje pragnienia Jasińska realizuje w zespole integracyjnym. Tworząc teatr z amatorami z niepełnosprawnością, reżyserka, ale także absolwenci szkół artystycznych podjęli się kształcenia swoich kolegów – pracy, która nigdy się nie kończy. Przekazując innym wiedzę podczas prób, warsztatów i przedstawień, siłą rzeczy rozwijają różnego rodzaju kompetencje, nie wyłącznie artystyczne. Pełnosprawni aktorzy Arki z pewnością wzmacniają i takie cechy, jak otwartość, cierpliwość, niekiedy również umiejętność rezygnacji ze swoich „zbyt” ambitnych planów, w imię wspólnie prowadzonych poszukiwań. Z kolei aktorzy z niepełnosprawnością sumiennie kroczą po śladach „swoich nauczycieli”, naśladują ich w pracy i nie tylko. Dzięki pozytywnym sygnałom: „Potraficie to zrobić”, „Dacie radę”, i różnym metodom stosowanym przez reżyserów (oprócz Jasińskiej reżyseruje przede wszystkim Dariusz Taraszkiewicz), pokonują kolejne ograniczenia. W ten sposób powstaje wspólnota wzajemnie uczących się twórców.

Efekty tych działań są widoczne szczególnie w scenach zbiorowych, w powracającym w wielu przedstawieniach obrazie „zabłąkanego chóru” złożonego z różnych wykonawców. Przykuwa on uwagę swoją organicznością, koordynacją, tym, że każdy z tworzących go aktorów charakteryzuje się zbliżoną świadomością ruchu, gestu, działań, miejsca zajmowanego w przestrzeni. Jakby stanowił jedno ciało, w którym poszczególne cząstki ciekawie się dopełniają. W pracy laboratoryjnej zespołu nie chodzi bowiem o wypracowanie nowego języka czy oryginalnego treningu aktorskiego, najważniejszą wartością jest budowanie odrębnej teatralności i nowego rodzaju artystycznej wspólnoty. Opiera się ona na komplementarności i wymianie, na wzajemnym uczeniu się inności poprzez sztukę. Zachęta: „Potraficie”, jest poniekąd kierowana również do pełnosprawnych wykonawców oraz do widzów. Obie te grupy mogą uczyć się od aktorów z niepełnosprawnością zaangażowania, ufności, łatwowierności nawet (którą Ariane Mnouchkine uznaje za jedną z najważniejszych cech aktora). Wykonawcy „z niepełnosprawnością mają w sobie tę niezwykłą prawdę. Na scenie nie prezentują czystej techniki, lecz po prostu są” – mówiła w jednym z wywiadów Jasińska. Można uczyć się od nich również bycia.

Arka jawi się jako miejsce ocalenia dla ludzi, ale i dla pewnych międzyludzkich relacji, dla tego, co mogłoby ulec zniszczeniu, pochłonięte przez codziennie doświadczaną katastrofę – erozję wartości, brutalizację życia, wewnętrzny zamęt i pęd charakteryzujące współczesne społeczeństwo.

Inny rodzaj eksperymentu, który dokonuje się już w samych spektaklach, dotyczy reinterpretacji znanych dramatów, tekstów kultury, postaci. Wybory repertuarowe twórców są bogate i zróżnicowane, podobnie jak stosowane formy teatralne. Arka realizuje uwspółcześnione bajki i komiczne przedstawienia przeznaczone nie tylko dla dzieci (Zaczarowany świat na podstawie Czerwonego Kapturka oraz Wróżek Charles’a Perraulta czy Przygody małego M. zainspirowane Mikołajkami René Goscinnnego i Małym Księciem Antoine’a Saint-Exupéry’ego). Część ich spektakli opowiada o okrucieństwach drugiej wojny światowej: mordowaniu osób niepełnosprawnych, Holokauście, relacjach polsko-żydowskich, politycznych manipulacjach, traumatycznych wydarzeniach powojennych (Nieodwracalne w oparciu o tekst Erica-Emmanuela Schmitta i wojenne pamiętniki; Świątynia. Dybuk – legendy żydowskie, Kamienie na szaniec – zakazane piosenki, Marzec ’68 – Pieśń nad pieśniami, Statek szaleńców). Powstała także grupa prac poświęconych ludzkiemu doświadczeniu cierpienia, śmierci, będących jednocześnie swoistą pochwałą życia (Oskar i pani Róża, Bal u Hawkinga, W pośpiechu do nieba). Arka często reinterpretuje klasykę w kontekście tematu niepełnosprawności, wykluczenia w ramach instytucji totalnej – najczęściej szpitala psychiatrycznego (Sen nocy letniej, Gry z Makbetem, Silence w nawiązaniu do Alicji w Krainie Czarów Lewisa Carrolla, Moralność pani Dulskiej2).

O ile sposób życia i pracy zespołu uważam za bezcenny i twórczy (kto raz zagościł w Arce, z pewnością do niej powróci), o tyle spektakle pozostawiają niekiedy wyraźny niedosyt i skłaniają do postawienia pytania: na ile reżyser, w szczególności w takim teatrze jak Arka, powinien tworzyć przedstawienia, których podstawowym tematem i celem jest nie tyle prezentowanie problemu, co odreagowanie osobistych traum? W niektórych spektaklach dzieje się to w sposób dosłowny, wręcz ilustracyjny (Statek szaleńców, Dybuk). I nawet jeśli Tadeusz Kantor, na którego Renata Jasińska często się powołuje, też prezentował w dziełach swoje traumy, stosowana przez niego forma artystyczna – konkretna i metaforyczna zarazem – pozwalała widzom doświadczać złożoności, nieoczywistości świata wykreowanego na scenie. Mój sprzeciw budzi również obsadzanie w przedstawieniach Arki aktorów z niepełnosprawnością w rolach szaleńców, „nieudałków”, „nieumiałków”, „niedojd”, „ofiar”, dodatkowo ukazywanych w siermiężnej estetyce, wydobywającej ich dziwaczność (dotyczy to zresztą także aktorów pełnosprawnych), by nie powiedzieć – brzydotę. A jedni i drudzy są pięknymi, ciekawymi ludźmi. Nie zgadzam się również ze stosowanym do niedawna na afiszach podziałem na aktorów i adeptów, który przeczy samej idei teatru integracyjnego.

Żeby skontrastować swoje zarzuty i podkreślić, że odnoszą się one tylko do niektórych oglądanych przedstawień, pragnę przywołać dwa spektakle, które uważam za szczególnie interesujące. To prezentowany na festiwalu w Edynburgu Bal u Hawkinga w reżyserii Jasińskiej i Moralność pani Dulskiej2 w adaptacji i reżyserii Taraszkiewicza – są one ciekawie pomyślane, odważne, nawet drapieżne. Otwierają nowe horyzonty w myśleniu nie tylko o niepełnosprawności i cielesności, ale także o współczesnym polskim społeczeństwie. Historia brytyjskiego naukowca Stephena Hawkinga – od pięćdziesięciu lat cierpiącego na powodujące postępujący paraliż stwardnienie zanikowe boczne – który pomimo choroby nie zrezygnował z kariery naukowej, życia rodzinnego i namiętności, staje się pretekstem do mówienia o rozlicznych barierach. Akcja spektaklu ukazuje sposoby ich przezwyciężania dzięki sile ducha, miłości oraz pracy genialnego umysłu (pokazanego w ciekawej choreografii). Przedstawienie uwrażliwia też widzów na cielesność osób z niepełnosprawnością. Opowieści o seksualnych zbliżeniach głównego bohatera towarzyszy przejmujący monolog aktorki z niepełnosprawnością – wspomnianej już Teresy Trudzik – o erotycznym spełnieniu (tekst Andrzeja Falkiewicza).

Z kolei Taraszkiewicz w przepisanej na współczesne realia Moralności… sportretował dulszczyznę naszego stulecia. Problem nierówności społecznej z początku XX wieku został zastąpiony relacjami panującymi sto lat później między ludźmi pełnosprawnymi i niepełnosprawnymi. Objawia się współczesna hipokryzja, dewocja, lęk i pogarda wobec wszelkiej inności. Kluczowy dla przedstawienia był zabieg obsadowy – w rolę Hanki wcieliły się trzy aktorki z niepełnosprawnością. Na znak anonimowości wszystkie nosiły to samo imię i jednakowe kostiumy. Wszystkie równie bezdusznie traktowane były przez Dulską. Multiplikacja postaci i zatarcie tożsamościowej odrębności między nimi to czytelna metafora: w polskim społeczeństwie osoby z niepełnosprawnością postrzegane są nie przez pryzmat ich osobowości, ale choroby. Sfingowane zaręczyny Zbyszka stanowiły chyba najbardziej gorzki moment w przedstawieniu. Uświadamiały bowiem brak jakichkolwiek granic w przedmiotowym traktowaniu i wykorzystywaniu bezbronnych(ej) w tej sytuacji dziewczyn(y). Odczytanie Zapolskiej przez Taraszkiewicza jest ożywcze, skłania do refleksji nie tylko nad własnymi wyborami, ale także nad społecznymi stereotypami oraz postawą zarówno starszego, jak i młodszego pokolenia. Jest to o tyle ważne, że negatywnych reakcji nie brakuje. W jednym z podwrocławskich gimnazjów młodzież orzekła, że przedstawienie jest „niesmaczne”, ponieważ prezentuje na scenie zakochanych niepełnosprawnych. To pokazuje boleśnie, ale i prawdziwie, w jakim miejscu jako społeczeństwo jesteśmy.

Kilka miesięcy temu, po spektaklu i zorganizowanej po nim rozmowie, podszedł do mnie jeden z wykonawców i powiedział: „Widziałem w czasie spektaklu, jak pani uważnie patrzyła”. Zdumiała mnie ta uwaga… W jakim innym teatrze widz mógłby usłyszeć od aktora występującego na scenie podobne słowa?