7-8/2014

Obywatelska dekonstrukcja

Hasłem turyńskiego Fringe Festival mogłaby być nazwa jednej z występujących na festiwalu grup – Generazione Disagio, co znaczy: stracone pokolenie.

Obrazek ilustrujący tekst Obywatelska dekonstrukcja

Serena Pea

 

W dniach 2–12 maja odbyła się w Turynie druga edycja Torino Fringe Festival, który organizatorzy reklamowali jako „najbardziej zróżnicowane, absurdalne, absorbujące, ujmujące, zaskakujące, odważne, zabawne i hałaśliwe wydarzenie w mieście”. Dyrekcję artystyczną i administrację sprawowali: Crab Teatro, Fools, Il Cerchio di Gesso, Kataplixi Teatro, La Ballata dei Lenna, Le Sillabe, Officina Per la Scena, Onda Larsen, Piccola Compagnia della Magnolia, Quinta Tinta, La Turca Cane, Sara Giurissa i Gianluigi Barberis. Widzimy, że przedsięwzięcie firmowali na równi indywidualni przedstawiciele włoskiej sceny, jak i całe zespoły.

Turyński Fringe jest zatem efektem współpracy tych trup teatralnych, można powiedzieć, że jest ich wspólnym działaniem, gestem. Działanie to, o charakterze zdemokratyzowanym, wpisuje się w wiekową tradycję teatru objazdowego, ulicznego, miejskiego, niezależnego. Festiwal udziela głosu przede wszystkim młodym – tym, którzy poszukują drogi na sceny teatrów oficjalnych, jak i tym, którzy zarezerwowali dla siebie miejsce na scenie alternatywnej. Udział wzięło prawie sześćdziesięciu artystów, którzy działali w dwudziestu starannie dobranych lokalizacjach.

Słowa klucze, które pozwalają zrozumieć to teatralne wydarzenie, są następujące: alternatywa, ideologia, niezależność, bunt.

Doszukiwałbym się w dwóch znanych i wybitnych przedstawicielach włoskiej sceny powojennej – Dariu Fo i Beppem Grillo – nieoficjalnych patronów festiwalu. Obaj obywatelsko zaangażowani, bliscy lewicy, tworzyli teatr, który był akcją polityczną. Fringe realizuje te założenia, trzeba przyznać jednak, że pozostaje wydarzeniem uładzonym, dalekim od artystycznej lub politycznej prowokacji, nie eksploruje tematów zakazanych, nawet nie próbuje być obsceniczny. Fringe robią ludzie ładni, utalentowani i grzeczni. Czasami ich bunt przeradza się w malkontenctwo, krytyka brzmi jak marudzenie, depresyjne lamenty. Chyba niezadowolenie lepiej określa tę postawę niż bunt.

Festiwal dzieli się w istocie na trzy sekcje. Pierwszą stanowią spektakle teatralne i recitale, drugą wydarzenia uliczne, trzecią kursy i konsultacje z zakresu aktorstwa, tańca oraz teatru lalek i teatru mini, czyli dla dzieci. Nie wspominam o imprezach i niekończących się spotkaniach, inicjowanych już podczas charakterystycznych dla włoskiej tradycji teatralnej przemówień wygłaszanych przez twórców spektaklu tuż po zakończeniu owacji.

Na Fringe można zobaczyć wszystko, począwszy od sztuk wieloobsadowych, na przykład Moon motel I TwisTinkers, przez monodramy, na przykład Come il ghiaccio per i cocktail (Co robi koktajl z lodem) D’Alessandro, po spektakle zanurzone w ludowych tradycjach muzycznych i komedii dell’arte, takie jak Sonàta Mascaràta. Scenario tragicomico in musica e danza dell'amor sofferto (Sonata maskarada. Tragikomiczny scenariusz z muzyką i tańcem o nieszczęśliwej miłości) O.P.S. Officina Per la Scena/La Paranza del Geco z Turynu.

I jest to jedyne miejsce wspólne dla Fringe turyńskiego i edynburskiego. W zasadzie nic – oprócz atmosfery sztuki we wszelkich, głównie scenicznych formach oraz otwartości na wszystkie typy teatru – nie łączy włoskiego festiwalu z bardziej znanym i zasłużonym szkockim bratem z Edynburga. W festiwalu na wyspach biorą udział również teatry profesjonalne, zawodowe, a laureatami zostają przedstawienia wybitne, jak na przykład Collection według Mike’a Cullena, wystawiany w edynburskim Traverse Theatre, aby pozostać w epoce bliskiej turyńskiemu Fringe (Collection zostało nagrodzone w 2012 roku). Włoski festiwal proponowałbym więc traktować raczej jako zjawisko odrębne, a nie mechaniczną kontynuację szkockiej formuły festiwalowej.

Ideę przewodnią turyńskich spotkań młodego teatru najlepiej wyrażają spektakle Dopodiché (Po) mediolańskiej Generazione Disagio, This is the only level Amor Vacui z Padwy oraz RealItaly La Ballata dei Lenna z piemonckiej Alessandri. Za hasło festiwalu niech posłuży nazwa trupy teatralnej, która stworzyła pierwsze z wymienionych przedstawień – Generazione Disagio, co znaczy: stracone pokolenie.

Zarówno w przypadku This is the only level, jak i RealItaly głównym tematem jest współczesna Italia – jej mity, fantazmaty, lęki. Włochy są w zasadzie obecne we wszystkich przekazach płynących z Fringe. RealItaly jest przedstawieniem trojga młodych aktorów: Nicoli Di Chio, Paoli Di Mitri i Miriam Fieno. Dramaturgię przygotowali wychowankowie Michele’a Santeramo. W zapowiedziach spektaklu czytamy, iż twórcy „podjęli tragiczną próbę ukazaniu absurdu, w którym przyszło im żyć”.

Spektakl opowiada losy trójki Włochów, którzy z braku pieniędzy decydują się wspólnie wynająć pozbawioną wygód piwnicę. Ich mieszkanie charakteryzują: smród (nie ma wody), głód (zbierają odpadki) oraz dystrybucja „merde” (nie mają dostępu do wychodka). Wreszcie postanawiają zrobić ze swojego położenia użytek i udostępnić wideo ukazujące ich życie na wzór Big Brothera. Nie mają jednak środków na zakup kamer, robią więc teatr. Nazywają go „dokuteatrem”. Temat ten – styku rzeczywistości i reality show – podjął zresztą niedawno w filmie zatytułowanym właśnie Reality Matteo Garrone (2012), jednak według innego klucza interpretacyjnego. Dla bohatera Reality, Luciano, programy telewizyjne typu Big Brother były spełnieniem marzenia o nieheteronormatywnej seksualności, dla młodzieży z RealItaly sposobem ujawnienia prawdy, czyli gówna…

Stanowi ono bowiem esencję ich życia, jego metaforę. Ważne, w jaki sposób dochodzi do jego obiegu. Tu wkracza sztuka. Bohaterowie przynoszą resztki znalezionego na śmietniku jedzenia w torbach reklamowych firmy Armani, nieczystości wynoszą w tych po ubraniach marki Trussardi. Twórcy dekonstruują w ten sposób fundamentalne dla współczesnych Włoch symbole, poprzez odzieranie marki ze złudzeń.

Zarówno Armani, jak i Trussardi ucieleśniają wysoką jakość włoskiej mody, motoru gospodarki, oraz sukces finansowy producenta. Ten sukces staje się udziałem nabywcy. W przedstawieniu ładna marka skrywa to, co nieczyste. Piszę „skrywa”, gdyż bohaterowie używają do przenoszenia brudów markowych toreb, aby w oczach przechodniów udawać ludzi sukcesu.

W spektaklu słyszymy wielki przebój Al Bano i Rominy Power Felicità, w którym śpiewa się, że prawdziwe szczęście mogą zapewnić drobne przyjemności, jak łyk dobrego wina, kęs chleba czy noc z ukochaną osobą na plaży. Sęk w tym, że dziś wielu Włochów jest skazanych na bardzo skromne dozowanie podstawowych dla życia substancji. Słowa piosenki brzmią gorzko, ale nie nostalgicznie. Młodym wydają się głupie.

Tym właśnie jest turyński Fringe. Polega on na obrabianiu, aby nie powiedzieć: dekonstruowaniu, typowo włoskich mitów, skojarzeń, przychodzących także nam Polakom do głowy, kiedy myślimy „Italia”. Ale nie jest to dekonstrukcja uniwersytecka, przeciwnie – intuicyjna, spontaniczna, niewymuszona, dokonana dzięki temu, co wpada pod rękę: na przykład dzięki fladze narodowej jako zasłonce w nieistniejącym prysznicu (nie ma wody bieżącej). To dekonstrukcja jako postawa obywatelska.

This is the only level jest przedstawieniem przygotowanym przez aktorów: Andreę Bellacicca, Eleonorę Panizzo i Andreę Tonina, a wyreżyserowanym przez Lorenza Maragoniego. To najbardziej dojrzałe przedstawienie z tych, które widziałem. I bodaj najbardziej nagradzane. Otrzymało między innymi Next > Generation 2012, Off x 3 2012 oraz Premio Off # 3, a także znalazło się w finale Premio Argot-Off 2013. Aktorzy wchodzą w skład trupy teatralnej Amor Vacui, wywodzącej się z l’Accademia del Teatro Stabile del Veneto. Grupa zadebiutowała w roku 2010.

Ich, zainspirowany Matriksem, spektakl, opowiada o rozwoju współczesnego człowieka, którego w pełni miałby ucieleśniać urzędnik korporacji. Znudzony codziennością gra w wideogrę, polegającą na zdobywaniu kolejnych poziomów, aby szybko się przekonać, że z gracza zmienił się już w postać z gry, w pionka. Uczy się zasad funkcjonowania w systemie, będącym wymianą towarową. Nauki pobiera u dwojga jego awatarów, granych przez Panizzo i Tonina. Z czasem zaprzyjaźnia się z nimi. W chwili nadejścia globalnego kryzysu bohaterowie, pozbawieni perspektyw na cokolwiek, razem postanawiają zbuntować się i stworzyć nową, lepszą realność. Nie jest wytworem twórczej mocy pieniądza, lecz realizacją wartości niematerialistycznych. Tym, co łączy ją z „matriksem”, jest jednak to, iż nie jest wcale bardziej realna, prawdziwa.

Przedstawienie posiada jasną strukturę, znajdującą zwieńczenie w scenie zburzenia muru symbolizującego system, pozornie oddzielający nas od rzeczywistości. Której później i tak nie ma. Jest dynamiczne, żwawe, utrzymane w konwencji teatru technicznego, precyzyjnego, w którym każda postać ma dokładnie wyznaczone miejsce, przewidziane co do sekundy gesty i słowa.

Postaci wchodzą w relacje, dzięki czemu cała machina zaczyna się poruszać, aby po chwili kręcić się z niewyobrażalną prędkością. Najdoskonalszą realizacją założeń takiego teatru jest, moim zdaniem, Ionesco Suite Emmanuela Demarcy-Mota w paryskim Théàtre des Abbesses. Trudność polega na perfekcyjnym skoordynowaniu dialogów i gestów z pełnym energii ruchem scenicznym. Właśnie w tym niby-chaotycznym bieganiu, wiciu się oraz w rzucanych na zmianę wyrwanych frazach, wchodzących w zaskakujące relacje, kryje się życie. Dokładnie mówiąc, absurdalność życia. W obu spektaklach mamy do czynienia z mistrzowską formą, doskonałą, niemniej jednak Ionesco Suite to przedstawienie o wiele bardziej złożone. Fakt, iż młodzi Włosi odgrywają This is the only level już od dwóch lat, świadczy o tym, że odnieśli względny sukces. Nawiasem mówiąc, sprzeczny z głoszonymi przez nich wartościami.

Pikanterii dodaje przedstawieniu fakt, iż miało miejsce w Unione Culturale, której patronem jest jeden z przedstawicieli turyńskiej inteligencji związanej z ruchem oporu: Franco Antonicelli. Unione posiada siedzibę w piwnicach Palazzo Carignano – miejsca dla zjednoczonych Włoch symbolicznego. W latach 1848–1861 mieścił się w nim Parlament Subalpejski, zalążek przyszłego sejmu Królestwa Włoch, dziś możemy zwiedzić goszczące tam Museo Nazionale del Risorgimento Italiano.

Historyczna sceneria (teatr znajduje się dokładnie pod dawną salą obrad) dodaje spektaklowi nowych znaczeń. Staje się rozliczeniem z Risorgimentem, które młodzi twórcy uznają za klęskę. Nie doprowadziło do ukształtowania się nowej całości, cywilizacji, na którą złożyłyby się bogate doświadczenia ludów założycielskich. Posiadało tylko jeden wymiar, było mianowicie przedsięwzięciem finansowym, biznesem. W dobie kryzysu miało się okazać, że tych ludzi nie łączy nic więcej.

Ma Fringe w wiosennym Turynie konkurentów w postaci festiwalu filmowego GLBT, a także targów książki. Mimo to spektakle Fringe przyciągały całkiem sporą publiczność. Ostatnie spektakle zaczynały się o 22.30, a kończyły około północy. Miasto żyło teatrem, dzięki czemu nabierało szczególnie odświętnego wyglądu.
 

II Torino Fringe Festival
Turyn, 2–12 maja 2014