7-8/2014

Chipsy, iPhone i czary z Lidla

Podobno na napisanie książki dla dzieci namówiła Dorotę Masłowską dopiero Agnieszka Glińska. I bardzo dobrze, bo jej inscenizacja udowadnia, że w lepsze ręce tekst Masłowskiej nie mógł trafić.

Obrazek ilustrujący tekst Chipsy, iPhone i czary z Lidla

Krzysztof Bieliński

 

Dorota Masłowska do zadania podeszła ambitnie. Jak przyznała w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, przygotowując się do pisania, przeczytała mnóstwo książek dla dzieci. Mając świadomość, że młody odbiorca to odbiorca wymagający i że jako autorka musi się kierować dziecięcą percepcją, na konsultantkę wybrała swoją córkę. Jednocześnie jednak pozostała sobą – autorką wymykającą się wszelkim próbom klasyfikacji, mieszającą gatunki literackie i konwencje, bawiącą się językiem. W efekcie powstała współczesna baśń w formie ballady, adresowana zarówno do dzieci, jak i dorosłych.

Fabuła Jak zostałam wiedźmą jest prosta. Przez świat wędruje Wiedźma, która zjada dzieci. Wiedźma jest głodna, bo już dwa lata nic nie jadła, dlatego nocą zagląda do okien mijanych domów, wypatrując smakowitego dziecka. Kiedy trafia na Dziewczynkę, która nie może zasnąć, ta okazuje się zbyt dobra, by można było ją zjeść – dobro bowiem jest dla Wiedźmy trujące. Aby je zneutralizować, do potrawy z Dziewczynki trzeba dodać niegrzecznego chłopca. Wiedźma próbuje więc zmusić Dziewczynkę, by jej takiego chłopca przyprowadziła. W tym celu rzuca na nią czar, „Podmianę myśli”, który jednak okazuje się nie do końca skuteczny – Dziewczynka, owszem, ulega urokowi, ale tylko częściowo. Staje się trochę zła, a trochę dobra. Wyrusza wprawdzie w dziwaczną podróż do Krainy Snu w poszukiwaniu chłopca, lecz co i rusz wraca jej świadomość i zdezorientowana zastanawia się, co też najlepszego wyprawia.

Tę baśniową fabułę Masłowska osadza mocno we współczesności. Akcja rozgrywa się w świecie, w którym dorośli marzą o mieszkaniu w pałacach z Castoramy, a dzieci jak mantrę powtarzają „kup mi!”. Wszyscy chcą mieć wszystkiego więcej i więcej. Bombardowani reklamami, ofertami, promocjami dorośli nie potrafią się oprzeć chęci posiadania coraz to nowych przedmiotów i takie wzorce zachowań przekazują dużo bardziej podatnym na wpływ reklam dzieciom.

Ten konsumpcyjny świat wyraża Masłowska przede wszystkim za pomocą języka, po raz kolejny udowadniając, że ma świetny słuch i językową wrażliwość. Mieszankę języka dziecięcego, młodzieżowego slangu, języka literackiego i potocznego okrasza stylistyką reklamowych sloganów i serialowymi frazesami. Aż się roi w tekście od nazw marek, sklepów, zabawek, gadżetów. Niczym refren powraca co chwilę słowo „więcej”. A wszystko to ustawione w dziwacznym szyku zdaniowym, bardziej lub mniej dokładnie zrymowane i zmiksowane na jakąś potworną językową papkę, która – niestety – brzmi przerażająco znajomo. Masłowska pokazuje nam świat zdominowany przez przedmioty, w którym atakowani zewsząd zachętami i namowami do kupna kolejnych gadżetów, przestajemy być ludźmi i stajemy się konsumentami. To świat widziany oczami współczesnego dziecka, w którym magię wyobraźni zastąpiła magia telewizyjnych reklam, a którego symbolami stają się iPhone (koniecznie najnowszy), hot dogi na Statoilu i paczka chipsów.

Obraz dzisiejszej rzeczywistości Masłowska wyostrza, a nawet z niej pokpiwa, jednak się na nią nie obraża. Wychodzi z założenia, że pewnych mechanizmów rządzących światem zmienić się nie da. Woli więc pokazać dzieciom i dorosłym niebezpieczeństwa wynikające z konsumpcyjnego modelu życia i próbuje stawiać drogowskazy ukazujące, jak się w dzisiejszej rzeczywistości poruszać, żeby się w niej nie zatracić. I że „więcej” wcale nie znaczy „lepiej”. W tym celu sięga po baśń, odwołuje się do wyobraźni i wysyła swoich bohaterów do Krainy Snów.

Świetnie intencje autorki wyczuła Agnieszka Glińska, która wystawiła Jak zostałam wiedźmą zaledwie tydzień po premierze książki. Jej inscenizacja w Teatrze Studio również balansuje pomiędzy realnością a baśnią, w nowoczesnym multimedialnym świecie pozostawia pole wyobraźni. Mamy tu więc kolorowe światła czy sypiący się na Dziewczynkę błyszczący Senny Pył, są baloniki, pulsujące laserowe światełka i kuglarskie sztuczki. W pierwszej części spektaklu narratorkami są piękne, uśmiechnięte panie z telewizji (Dorota Landowska i Monika Krzywkowska). Na ekranie nad sceną wyświetlane są reklamy firmy Bachorołap, produkującej profesjonalne siatki do łapania dzieci. Jej dwaj przedstawiciele (Marcin Januszkiewicz i Modest Ruciński) w pstrokatych marynarkach i błyskających diodami okularach co jakiś czas przemykają przez scenę tanecznym krokiem i rozpływając się w wystudiowanych uśmiechach, wyśpiewują, że „spektakl sponsoruje Bachorołap”. Jednocześnie jednak scenografia jest tu bardzo oszczędna i raczej umowna, rekwizyty jedynie te konieczne, a czasem wręcz wyimaginowane, jak auto, którym Mama Dziewczynki jeździ po Krainie Snu.

Główną sprawczynią wszystkich zdarzeń jest głodna Wiedźma, w spektaklu świetnie zagrana przez Kingę Preis. To w dużej mierze ona komentuje dzisiejszą rzeczywistość. Jako postać o baśniowym rodowodzie dziwi się nieustannie współczesnym i ich nienasyconemu pragnieniu posiadania. Jednak i ona jest wiedźmą współczesną, która wprawdzie na smartfonach się nie zna, woli szklaną kulę od iPuderniczki (gadżetu dla bardziej nowoczesnych wiedźm), ale też bada dzieci elektronicznym wykrywaczem dobra, czyta kolorowe pisemka, a zakupy robi w Lidlu.

Chociaż Wiedźma szuka złych dzieci, którymi mogłaby się pożywić, to nie może ich znaleźć. I tu pojawia się kolejny ważny wątek utworu. Nie ma bowiem złych dzieci, są tylko tak ukształtowane przez dzisiejszą rzeczywistość. Wprawdzie Masłowska buduje wyraźną opozycję dobra i zła, wprowadzając figury dobrej dziewczynki i złego chłopca, jednak nie ma między nimi oczywistej granicy, jak to bywało w klasycznych baśniach. Wszak Dziewczynka (Dominika Ostałowska) na wykrywaczu dobra uzyskuje tylko siedem punktów na dziesięć, bo choć jest grzeczna i miła, to czasem zdarzy jej się coś przeskrobać, choćby w złości narysować gołą nauczycielkę pod prysznicem.

Niegrzeczny chłopiec, Boguś (Łukasz Simlat), to natomiast nieodrodne dziecko nowej epoki. „Ubrany będzie jak to w teatrze, / kołnierzyk, obuwie eleganckie, w dłoni wielka barwna paczka. / »Chips« będzie napisane na niej albo »Wiejskie ziemniaczki«. / W drugiej ręce iPhone lub paczka z napisem »Wafle«” – tłumaczy Wiedźma Dziewczynce, każąc jej szukać chłopca na widowni. O to, żeby Boguś cały czas miał zajęte ręce, dba jego mama, Alicja Więcej z firmy Więcej, Więcej & Więcej, elegancka bizneswoman z nieodłącznym iPhone’em przy uchu (Monika Krzywkowska). Boguś bowiem zawsze musi coś zniszczyć lub narozrabiać, zatem mama wyprzedza te działania, by zminimalizować spowodowane przez syna straty, i nie musieć zbyt długo się nim zajmować. Mama Bogusia sama jest bowiem zajęta. W przeciwieństwie do Mamy Dziewczynki (Dorota Landowska), która znajduje czas nawet na to, by pojeździć wyimaginowanym autem po Krainie Snu.

Kto zatem ze spotkania z Wiedźmami w Krainie Snu wyjdzie obronną ręką? Tego tłumaczyć nie trzeba. Morał tej opowieści od początku jest jasny i właściwie sam się narzuca. Masłowska kroi go bowiem głównie dla odbiorcy dziecięcego. Dla dorosłych problem konsumpcjonizmu nie jest niczym nowym. O tym, jak podatne na wszechobecne reklamy są dzieci, wie każdy rodzic. Wie również, że zajmowanie uwagi dziecka gierkami na smartfonach, by tylko mieć dla siebie choć chwilę spokoju, niczego dobrego nie przyniesie. Mimo że na pewno niejeden rodzic czasem w taki sposób postąpił. Z drugiej strony młodzi odbiorcy z pewnością nie wychwycą wszystkich gierek językowych, skojarzeń i porównań, z których Masłowska buduje opowieść. Jeżeli zatem coś można Jak zostałam wiedźmą zarzucić, to to, że wbrew podtytułowi Sztuka autobiograficzna dla dorosłych i dzieci – nie jest to raczej utwór dla wszystkich. Nawet jeśli Teatr Studio dopowiada, że chodzi o dzieci w wieku szkolnym, nie jestem przekonana, czy w ogóle da się tu idealnego odbiorcę określić.

Na pewno jednak warto spektakl Glińskiej zobaczyć. Widać w nim pełne porozumienie między autorką i reżyserką. Inscenizacja Glińskiej jest świetnym dopełnieniem tekstu, wysmakowanym i kompozycyjnie przemyślanym. Zachwyca cały zespół aktorski. Kinga Preis jako Wiedźma genialnie balansuje pomiędzy klasyczną, złą postacią baśniową a zagubioną we współczesnym świecie staruszką. Bawią towarzyszące jej złośliwe Sępy (Marcin Bosak i Mirosław Zbrojewicz). Ujmuje trochę obrażalski, ale uroczy Konik Bujany Pawła Wawrzeckiego. Wreszcie salwy śmiechu wywołuje Łukasz Simlat w roli rozpuszczonego i rozkapryszonego Bogusia. Całości dopełnia dobra, mocna, rockowa muzyka skomponowana przez Wojciecha Waglewskiego i wykonywana na żywo przez zespół Voo Voo.

 

Teatr Studio w Warszawie
Jak zostałam wiedźmą Doroty Masłowskiej
reżyseria Agnieszka Glińska
premiera 28 maja 2014