9/2014

Portret artysty

Ze spektaklu o czwórce artystów poświęcających się dla sztuki wynika, że najważniejsze jednak jest życie i to, jak je przeżyjemy.

Obrazek ilustrujący tekst Portret artysty

Dmitrij Matvejev

 

Kiedy Holender Arthur Sonnen, przewodniczący jury tegorocznego Kontaktu, ogłaszał festiwalowy werdykt, podkreślił, że na dwadzieścia siedem prezentowanych spektakli tylko jeden był interpretacją klasycznego dramatu. Wszystkie poza tym szukały inspiracji gdzie indziej, co – jak przekonywał – dowodzi autonomiczności dzisiejszego teatru, w coraz większym stopniu odrywającego się od literatury dramatycznej. Spektaklem trzymającym się tradycyjnego porządku była Mewa Czechowa w interpretacji Oskarasa Koršunovasa. Jeden, ale za to jaki! – można by skwitować przemówienie Sonnena.

Nie jest jednak tak, że jury go nie zauważyło. Przeciwnie. Oskaro Koršunovo Teatras, który jest stałym gościem toruńskiego festiwalu, i tym razem zgarnął pulę nagród. Otrzymał trzecią nagrodę główną i dwie nagrody aktorskie, a Koršunovas został uznany za najlepszego reżysera Kontaktu, co, zważywszy na może niezbyt liczną, ale silną konkurencję, jest wielkim wyróżnieniem. Mewę nagrodzili też obecni na festiwalu dziennikarze i krytycy.

Litwin zawsze chadzał własnymi ścieżkami. Dziś zajmuje się Czechowem, trzymając się ściśle tekstu i wydobywając zapisane tam znaczenia. Nieodmiennie jednak z reżyserowanej przez niego klasyki powstaje wypowiedź bardzo osobista i… współczesna. Mam wrażenie, że wprowadza on dzieła świetnych autorów w nurt dzisiejszego życia, by je ocalić, bo wskutek galopującego rozwoju cywilizacyjnego zaczynają się od nas niebezpiecznie oddalać.

Mewa to kolejny, po Hamlecie i Na dnie, spektakl o artyście i jego skomplikowanych relacjach ze światem, pierwszy jednak, który już przez autora był tak planowany. Szekspirowi i Gorkiemu reżyser w dużej mierze narzucił ten temat. W Mewie natomiast już z woli Czechowa wszyscy protagoniści są artystami: Arkadina, jej partner Trigorin, syn Konstanty i jego ukochana Nina. Dwie aktorki: znana i początkująca, i dwóch pisarzy, młodszy występujący także w roli reżysera. Tematem dramatu jest sztuka, wymagająca od twórców poświęceń, ale także fałszywe wyobrażenia na ten temat. Uznanie współczesnych, które staje się miarą artyzmu. I ciężkie wykuwanie talentu, dobijanie się o własny głos. Ale także splecione ze sztuką życie, przesądzające o finałowej tragedii.

Koršunovas konfrontuje obie pary artystów, które mogą przejrzeć się w sobie nawzajem. Dwudziestoletni, walczący o nową formę w teatrze – przeciwstawieni zostają starszym od siebie, którzy zdobyli już pozycję. Jednak pod powłoką odniesionego sukcesu widać napięte nerwy Arkadiny i niepewność Trigorina. Nierozstający się z notesem prozaik, zapisujący barwniejsze spostrzeżenia, jest jak wyrobnik, który nie odrywa się od pracy, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że nie o taki wysiłek chodzi. Uznana aktorka za bardzo zabiega o poklask, byśmy mogli uwierzyć w jej sztukę. Jakby brała w rachubę, że to wszystko, czego może się spodziewać. Oboje trzymają się razem, gwarantując sobie wzajemnie nie tylko związek, ale i mocniejszą pozycję społeczną. Arkadina nieustannie mówi o ich sukcesach i znaczeniu, co razi zwłaszcza wobec brata i syna, pozostających w majątku, z którego dochód płynie na potrzeby obojga artystów. Wcale nie małe: w konwencji odgrywanego przez nich teatru trzeba i podróżować, i dobrze wyglądać.

Młodzi wypowiadają bezkompromisową wojnę skostniałym formom, ale ich głos brzmi pretensjonalnie. Teatr, jaki oglądamy nad jeziorem, ma wszystkie grzechy, jakie zazwyczaj popełniają debiutanci: chce narzucić własny punkt widzenia, a jest niedoskonały artystycznie i mało komunikatywny. Dominuje w nim ekspresja cielesna. Koršunovas przedrzeźnia modne trendy, pokazuje jednak, że pobudki Konstantego są uczciwe.

 

Reżyser rozgrywa swoją Mewę dziś, wśród publiczności. Arkadina Nele Savičenko chodzi w dopasowanych spodniach, podkreślających wciąż dobrą figurę, i eleganckiej bluzce, świadczącej o zasobności właścicielki, Trigorin Dariusa Gumauskasa – w modnym garniturze i ciemnych okularach, za którymi chowa się jak bohaterzy znani nam z życia i ekranu. Nie ma wątpliwości, kto rządzi w tym związku. Twarda jak głaz Arkadina umie egzekwować to, czego oczekuje. Widać to w rozmowie z bratem, kiedy prosi on o pieniądze dla Kostii, co wybrzmiewa także dzięki kreacji Dariusa Meškauskasa w roli Sorina. Oto Czechowowski z ducha bohater, noszący serce i duszę na wierzchu, pięknie grany przez aktora, konfrontuje się z osobą z innego świata. Sorin otrzymuje odpowiedź odmowną i dalej już nie naciska. Widzimy tylko jego przerażone spojrzenie. Ludzie tacy jak on w każdej epoce są bezradni wobec zapiekłych egocentryków.

Znakomita jest scena, w której bohaterka walczy o zadurzonego w Ninie Trigorina, stawiając wszystko na jedną kartę, gotowa rzucić się z okna i prosić na kolanach o uczucie. Starzejąca się Arkadina wie, że związek z Trigorinem to jej ostatnia szansa; gra więc o wszystko. Jej partner nie jest tak twardy jak ona, w bezpośrednim starciu kapituluje. Potem po prostu ucieknie do Niny, ale otwarcie nie potrafi przeciwstawić się partnerce. Niewielu zresztą wygrałoby z Arkadiną, skoro przegrywa z nią nawet syn.

Nina Gelminė Glemžaitė, najmłodszej członkini zespołu, początkowo pozbawiona pretensji i w stroju, i w intencjach, po przełomie, jakim staje się spotkanie z Trigorinem, zakłada krótkie szorty i szpilki, eksponując gołe nogi. Dość tandetnymi, ale najwyraźniej skutecznymi, metodami uwodzi znanego pisarza. I taki też teatr oglądamy. Muza Konstantego udaje jeszcze lojalność wobec niego, ale już zastawia sidła na innego. Czy dlatego, że nie bardzo wierzy w talent Kostii i zwycięstwo ich rewolucji? Z fascynacji kimś, kto zdobył już pozycję i kogo prozę rzeczywiście podziwia? Dlatego, że przy Trigorinie bardziej wierzy w realizację własnej kariery? Aktorka gra z pasją, prowadząc bohaterkę od dziewczyny, zwracającej uwagę towarzystwa młodzieńczą energią, po przegraną kobietę, którą zniszczyło źle ulokowane uczucie. Ze znakomitą sceną finałową, kiedy to pod wpływem rosnących emocji podczas rozmowy z Konstantym wielokrotnie okrąża go i za którymś razem, jakby odrywając się z tej orbity – nagle schodzi ze sceny.

Najciekawszy jest jednak Konstanty Martynasa Nedzinskasa, zdobywcy nagrody dla najlepszego młodego twórcy festiwalu, przez większość spektaklu noszący szarą bluzę z kapturem. Bohater odbiera gorzką lekcję po swoim przedstawieniu, ale wyciąga z tego wnioski. Zaczyna świadomie pracować nad sobą, w osamotnieniu wykuwa własny język. Z młodego buntownika powoli wyrasta ktoś dojrzały i świadomy siebie. I coraz lepszy pisarz. Gdyby nie dramatyczne związki z kobietami, być może rzeczywiście by zwyciężył. Rozmowa z Arkadiną podczas zmiany opatrunku kończy się jednak niemal zwierzęcym starciem obojga, wymianą obelg i wymierzonym mu policzkiem. Widać, jak silny jest związek z matką i potrzeba jej akceptacji. I jak Arkadina skąpi mu uczucia, skupiona na własnej obronie. Jednak o życiu Kostii decyduje powtórne spotkanie z Niną. Nedzinskas gra skomplikowanego bohatera, o głębokim wnętrzu, którego egzystencja polega na przezwyciężaniu cierpienia. Czujemy jego skupienie, ukrytą siłę i bezradność wobec nieodwzajemnionego uczucia. Aktor robi to znakomicie. Bez wątpienia jego Konstanty jest bohaterem przedstawienia.

Miarą jego doskonałości są nie tylko role główne, ale i mniej eksponowane, które grają mistrzowie: wspominany już Sorin Meškauskasa, Dorn Dainiusa Gavenonisa i Masza Rasy Samuolytė. Lekarz to ciekawa postać, świetnie „przełożona” na nasze czasy. Zwolennik elegancji (lniane koszule, świetnie skrojony, nieco zbyt ostentacyjny garnitur), w pewnym momencie ćwiczący jogę, wnosi na środkowoeuropejską prowincję powiew zachodnich standardów. Dorn romansuje z żoną rządcy, ale nie myśli się z nią wiązać. Wybiera wolność, własny zawód, zagraniczne podróże. Nowoczesny hedonista jest przyjacielem Konstantego, jedynym, obok Sorina, człowiekiem, który go wspiera i rozumie. Zdaje sobie też sprawę, co dzieje się ze wszystkimi bohaterami.

Rasa Samuolytė zrobiła z historii Maszy osobne przedstawienie, zdobywając tą rolą nagrodę aktorską. Córka rządcy beznadziejnie zakochana w Konstantym stanowi kobiecą wersję losu bohatera. Widzimy, jak Masza grzęźnie w nieudanym małżeństwie, ale zachowuje lojalność wobec męża; upija się, by przetrwać do następnego dnia. Nie chce jednak skorzystać z propozycji matki, by uwieść Kostię. Kołaczą się w niej resztki godności, mocno nadwyrężonej tym uczuciem. Samuolytė gra dramat kobiety niedostrzeganej, która nie ma niczego dla siebie, bo nie ma talentu Konstantego, który nadawał sens jego egzystencji.

Mewa grana jest tak, by stworzyć wrażenie naturalności: aktorzy siedzą na scenie, ubrani podobnie do nas, wstają do kolejnych scen, a potem wracają na swoje miejsca. Potrafią jednak natychmiast wskrzesić wielkie emocje, co świadczy o dziesiątkach prób i perfekcyjnym opanowaniu materiału. Ten spektakl polega na precyzyjnym wymyśleniu każdej postaci – jej psychologii, pozycji społecznej, sposobu zachowania – i odszukaniu jej odpowiednika w naszych czasach. Na skondensowaniu, granego w dzisiejszym tempie, tekstu i wydobyciu zeń drapieżności, dzięki zrozumieniu i wygraniu bodaj wszystkich zapisanych tam konfliktów. I na doskonałym aktorstwie.

To teatr najwyższej próby, nieobnoszący się z teatralnością, w przeciwieństwie do niektórych bohaterów, którzy odgrywają na użytek innych całe spektakle. Skupiony, grany niemal bez scenografii, na deskach. Z przedstawienia o czwórce artystów, poświęcających się dla sztuki, wynika nieoczekiwanie, że najważniejsze jest jednak życie i to, jak je przeżyjemy.

Festiwal Kontakt w Toruniu
Oskaro Koršunovo Teatras / Wileński Teatr Miejski 
Mewa Antoniego Czechowa
reżyseria Oskaras Koršunovas

premiera 19 września 2013, pokaz 28 maja 2014