9/2014

Teatr publiczny: Juliano Mer-Khamis i Teatr Wolności

Juliano Mer-Khamis urodził się w Nazarecie w rodzinie palestyńsko-izraelskiej. Był aktorem, reżyserem, aktywistą politycznym, założycielem The Freedom Theatre (Teatr Wolności) w Dżeninie. Został zastrzelony 4 kwietnia 2011 roku przez zamaskowanego sprawcę, gdy ruszał samochodem spod teatru. W śledztwie ustalono, że zabójca był młodym Palestyńczykiem.

Obrazek ilustrujący tekst Teatr publiczny: Juliano Mer-Khamis i Teatr Wolności

Zuzanna Waś

Pochowano go na cmentarzu w kibucu Ramot Menasze, tuż obok matki Arny Mer-Khamis, założycielki organizacji społecznej In the Defence of Children under Occupation/Care and Learning (W obronie dzieci pod okupacją/Opieka i Nauka), centrum edukacyjnego dla dzieci palestyńskich z obozu uchodźców w Dżeninie, w którym Juliano, na prośbę matki, prowadził zajęcia teatralne, używając teatru jako narzędzia terapeutycznego. O tym, czym była działalność Arny Mer-Khamis, opowiada film Arna's Children (Dzieci Arny), wyreżyserowany przez jej syna.

W pogrzebie Juliano Mer-Khamisa uczestniczyli zarówno Izraelczycy, jak i Palestyńczycy. Władze izraelskie pozwoliły bowiem, by dwudziestu ośmiu młodych Palestyńczyków, studiujących w szkole teatralnej przy The Freedom Theatre w Dżeninie, mogło wziąć udział w ceremonii pożegnalnej swojego nauczyciela.

The Freedom Theatre nie cieszył i nie cieszy się przesadnym poparciem ani Izraelczyków, ani Palestyńczyków. Próbował i próbuje bowiem stworzyć społeczno-polityczną mikroutopię, starając się przekroczyć narodowe, etniczne, społeczne czy polityczne podziały. Świadczy o tym skład zespołu. Współzałożycielem teatru oraz bliskim współpracownikiem Mer-Khamisa, byłego żołnierza izraelskiej armii z elitarnej jednostki Sayeret Matkal, był Zakaria Zubeidi, były przywódca wojskowy Brygad Męczenników Al-Aksy.

Na teatr wielokrotnie spadała fala krytyki, głównie ze strony środowisk religijnych i narodowych. Juliano Mer-Khamis odpowiadał wtedy w sposób następujący: „Całą naszą energię poświęcamy stworzeniu czegoś, co jeszcze nie istnieje. Gdy ludzie z różnych kultur i środowisk mogą żyć razem, a zwłaszcza tworzyć razem, by przezwyciężyć nietolerancję, która izoluje, oraz wrogość, która ją wywołuje, reszta się nie liczy.

(…) Nie istnieje religia, nie istnieje tożsamość, jesteśmy po prostu ludźmi. Mam na imię Juliano”. Palestyńskich oponentów religijnych, którzy nie akceptowali współpracy teatru z Izraelczykami, uspokajał: „Szanujemy wszystkie religie i tradycje w obozie uchodźców w Dżeninie. Nie jesteśmy po to, by usunąć religię, ale by walczyć z izraelską okupacją bez żadnych warunków i by stworzyć niezależne państwo palestyńskie. Jesteśmy tu po to, by uzbroić młodych ludzi w wiedzę, wartości i szacunek dla historii, ich religii oraz ich rodzin”. Radykałom zarzucał zaś, że „udają, iż chcą chronić nasze dzieci, podczas gdy naprawdę są gotowi poświęcić je dla własnych interesów”.

Przypominam Juliano Mer-Khamisa oraz założony przez niego The Freedom Theatre w chwili, gdy na Strefę Gazy spadają izraelskie pociski, gdy giną niewinni ludzie, a śmierć często dosięga również dzieci. Bilans ofiar tej tragedii wynosi na początku sierpnia, gdy piszę ten tekst, tysiąc sześciuset sześćdziesięciu dziewięciu zabitych po stronie palestyńskiej, w tym, jak podaje UNICEF, dwieście dziewięćdziesiąt sześcioro dzieci, oraz sześćdziesięciu trzech żołnierzy i trzech cywilów po stronie izraelskiej.

Przypominam tę postać o złożonej tożsamości, pół-Palestyńczyka, pół-Izraelczyka, żołnierza i artystę, aby zapytać o możliwość zaistnienia nie tylko w Palestynie oraz w Izraelu, ale i w całym współczesnym świecie alternatywy, jakiegoś utopijnego projektu, który mógłby skutkować zmianą dotychczasowych – przemocowych i partykularnych – reguł gry i doprowadzić do stworzenia innej, wspólnej, pokojowej rzeczywistości, która dziś na Bliskim Wschodzie wydaje się tyleż konieczna, co niemożliwa.

Przypominam tego artystę i stworzony przez niego The Freedom Theatre także po to, by polski teatr zauważył, że poza Europą istnieje jednak jakaś twórczość teatralna, że nie tylko renomowane europejskie sceny publiczne, mające wielkie wsparcie w państwowym mecenacie, mogące liczyć na dodatkowe granty unijne, są istotne dla kultury światowej. Dużo ważniejsze mogą być miejsca, w których pracuje się na rzecz osadzonych w nich społeczności, dokonując prawdziwej, a nie imitowanej zmiany społecznej.

Przypominam Juliano Mer-Khamisa dlatego także, by polscy twórcy teatralni, zwłaszcza ci, którzy uważają teatr za miejsce czystej estetycznej rozrywki, zrozumieli, że istnieją w światowym teatrze artyści, którzy wybrali inną drogę, płacąc za to ogromną cenę, i którzy swą postawą zawstydzają nas wszystkich.