11/2014

Bajka (tylko) dla dorosłych

Pozornie błaha musicalowa historia odzwierciedla sytuację młodych w dzisiejszej Europie, a debiutująca na wielkiej scenie muzycznej Magdalena Miklasz opowiada o współczesnej Polsce.

Obrazek ilustrujący tekst Bajka (tylko) dla dorosłych

Piotr Manasterski

 

Po jedenastu latach od światowej premiery na deski polskiego teatru trafił Avenue Q, broadwayowski hit, jeden z najbardziej zaskakujących i odważnych musicali, jakie napisano w XXI wieku. Okazuje się, że przez ten czas temat spektaklu nie stracił na aktualności. To, czym żyła Ameryka na przełomie wieków, dopiero od niedawna stało się przedmiotem ogólnopolskiej debaty, a doskonale obrazuje sytuację, w jakiej znalazło się zachodnie społeczeństwo. Pozornie błaha historia odzwierciedla sytuację młodych w dzisiejszej Europie. Kryzys gospodarczy, eksplozja społecznych konfliktów na tle rasowym i zatarcie podstawowych więzi społecznych stały się przyczyną zagubienia pokolenia dwudziesto- i trzydziestolatków. Każdy z nich przynajmniej na chwilę stał się lokatorem najtańszego mieszkania na tytułowej Avenue Q. Trafił tam w poszukiwaniu akceptacji, miłości i sensu życia.

Ta fikcyjna ulica, nieistniejący wycinek Nowego Jorku, a może i Gdyni, gdzie właśnie w Teatrze Muzycznym wystawiona została polska prapremiera musicalu, to trzy obskurne, ale klimatyczne kamienice, billboard promujący banany w super cenie i obowiązkowa ławka w otoczeniu kubłów na śmieci. Miejsce akcji nie ma tu jednak większego znaczenia. Wszędzie znajdziemy wstydliwy dowód na ekonomiczne, kulturowe i społeczne wykluczenie. Szczególnie w czasach, gdy rokrocznie na trudny rynek pracy wyrusza zastęp magistrów, nieprzystosowanych do wyścigu szczurów, bez oczekiwanego przez pracodawcę doświadczenia, a czasami i skonkretyzowanych celów. Konfrontacja z nową rzeczywistością okazuje się zazwyczaj bolesna. Śpiewana na początku spektaklu piosenka Do dupy być mną może być hymnem pokolenia bez szans. Praca i zarobki poniżej oczekiwań, w ręku umowa śmieciowa, a przed nazwiskiem zbędne trzy litery. Jedyną szansą na start i wyzwolenie się spod rodzicielskiego płaszcza jest dzielony ze współlokatorem pokój. „Stary koń, dziesięć lat po studiach i co?” Jak widać, perspektyw na lepsze jutro też brak.

Twórcy musicalu, Jeff Marx i Robert Lopez, postanowili opowiedzieć o życiowych rozterkach wprost. Wykorzystali do tego pluszowe mupety, zakorzenione w popkulturze lalki, które od pokoleń bawią najmłodszych w kultowej Ulicy Sezamkowej. W ich ustach nawet najpoważniejsze kwestie brzmią zabawnie. Współczesny sposób komunikacji oraz niewyszukany i pełen wulgaryzmów język sprawił, że nie ma tu miejsca na sztuczność i domysły. W końcu to bajka dla dorosłych, w której o rzeczach zakazanych, wstydliwych i niewygodnych mówi się w sposób dosłowny, bez ogródek, ale z dziecięcym urokiem i sympatią.

W gdyńskiej realizacji doskonały tekst oryginału w tłumaczeniu Jana Czaplińskiego nie zatracił nic ze swej lekkości. Jest w nim zarówno odważny i cięty dowcip, jak i sporo zgrabnych odwołań do krajowego podwórka. Bohaterowie Avenue Q walą prosto z mostu, dostaje się wszystkim i bez wyjątku. Dominuje polityczna niepoprawność, rasistowskie dowcipy uderzają w Azjatów, Rosjan i Żydów, nie ma łatwo gej, a co dopiero znany z telewizji down. W końcu, jak zgodnie śpiewają bohaterowie, „proste jest jak dwa plus dwa, że uprzedzenia każdy ma”.

Na Avenue Q zamieszkują wiecznie bezrobotny Edzio i jego żona Anna Maria. Wietnamka trafiła tu w poszukiwaniu lepszego jutra, a skończyła, jak większość emigrantów ze wschodu – z dyplomem, pracą poniżej kwalifikacji i w nieco obskurnym mieszkaniu. Nie mogło zabraknąć świeżo upieczonego absolwenta, który szuka swego celu w życiu, choć najchętniej wróciłby na studia, upośledzonego dozorcy czy ukrywającego się geja. Ten zapuszczony zaułek stanowi swoisty mikroświat, w którym skumulowały się nasze kompleksy, obawy i nieprzerobione tematy.

W ten sposób Magdalena Miklasz opowiada o współczesnej Polsce. Reżyserka z powodzeniem i finezją przełożyła amerykańskie realia na nasz grunt, nie rezygnując przy tym z uwypuklenia negatywnych stereotypów. Dotyczy to w szczególności kilku kluczowych postaci, które nabrały lokalnego rysu. Maks to gej prawicowiec, który najlepiej by dla własnego bezpieczeństwa nie ujawniał się. Niepełnosprawny Piotr S. okazuje się być słynnym Maciusiem z Klanu, który próbuje pozbyć się telewizyjnego emploi. Nie ma na to szans, bo dla każdego nowego mieszkańca jest tylko słynnym downem, z którego można bezlitośnie drwić. On nie pozostaje jednak bierny, bo jak sam śpiewa, „każdy z nas jest małym rasistą”. Katarzyna Wojasińska, która niespełna rok temu skończyła Studium Wokalno-Aktorskie im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, wykorzystała szansę na stworzenie barwnej i złożonej kreacji.

Aktorskich perełek jest w Avenue Q co niemiara. Miklasz wydobyła z zespołu Muzycznego pokłady niewykorzystanych dotychczas umiejętności i energii. Zachwyca Artur Guza, który po serii epizodów otrzymał wreszcie pełnokrwistą rolę. Jego Tomek, życiowy nieudacznik, ma w sobie coś z ulicznego blokersa, ale i z oddanego przyjaciela. Aktor ze swobodą prowadzi swoją postać i prezentuje znakomitą kondycję głosową. Rozśmiesza do łez Magdalena Smuk, która w wielkim stylu wraca na pierwszy plan. Jej Anna Maria, wietnamska psychoterapeutka, budzi sympatię swoją nieudolną polszczyzną, ale i respekt, gdy stanowczo beszta męża nieudacznika.

Kreacje w tym musicalu to jednak nie tylko wynik pracy nad aktorskim wyrazem. Kluczem do sukcesu gdyńskiej realizacji jest animacja lalek, którą aktorzy Muzycznego opanowali do perfekcji, zespoleni w jedną całość ze swoimi pluszowymi odpowiednikami. Świetnie wypada kryptogej Maks w ujęciu Mateusza Deskiewicza. Znakomitą kondycją i kreatywnością wykazał się Wojciech Daniel (student III roku gdyńskiego studium), który pojawia się na scenie jako Misie Patysie – dwa słodkie, chociaż czarne charaktery spektaklu – ale również jako Romek, Nowy oraz pomocnik w prowadzeniu rozbudowanych lalek Tomka i Kudłatego. Ten ostatni, wielbiciel przemysłu porno, w wykonaniu Saszy Reznikowa, to jeden z zabawniejszych mupetów na Avenue Q. Typowy reprezentant pokolenia zatopionego w wirtualnym świecie, a zarazem ktoś, kto zarabia na tym ogromne pieniądze. W opozycji do takiej postawy rozwija się skromna asystentka przedszkolanki Katka Kudłatka, którą w ujmujący sposób prowadzi Maja Gadzińska. Jej związek z Żaczkiem Przyjemniaczkiem (świetny aktorsko Krzysztof Wojciechowski) to jeden z ważniejszych wątków spektaklu, który wyraźnie i od samego początku dąży do szczęśliwego rozwiązania.

Jednak czy na tych życiowych nieudaczników czeka coś dobrego? Katka i Żaczek zgodnie z przewidywaniami zostają parą, Edzio z żoną przeprowadzają się do lepszej dzielnicy, a Tomek godzi się ze współlokatorem Maksem. Pozorny happy end nie jest w stanie ukryć prawdy o bohaterach Avenue Q. Pogodzeni z rzeczywistością, żyją chwilą, jak coraz większe grono ich rówieśników. Nie mają innego przepisu na życie, ale też system nie proponuje im nic w zamian. Nakreślone grubą kreską postaci i uproszczona fabuła to cechy każdego musicalu, ale w tym przypadku pod płaszczem konwencji kryją się rzeczywiste bolączki współczesności, wobec których młode pokolenie wydaje się bezsilne. Reżyserka nie pozostawia wątpliwości, że w przeciwieństwie do Ulicy Sezamkowej tu nie ma miejsca na proste rozwiązania. Pozostawia swoich bohaterów samym sobie: albo wezmą życie w swoje ręce, albo, jak śpiewają, „wrócisz znów na Avenue Q”. Ci pogodzeni z losem zostaną tam na zawsze.

Takiego debiutu w teatrze muzycznym można Magdalenie Miklasz pozazdrościć. Reżyserka stworzyła spektakl kompletny, dopracowany w każdym szczególe, a przy tym niezwykle dowcipny. Musicalowy sznyt współgra tu z lalkarskim warsztatem, a wokalne umiejętności aktorów z grającą na żywo orkiestrą pod kierownictwem Dariusza Różankiewicza. Avenue Q to jedna z najlepszych musicalowych komedii, jakie wystawił w ostatnich latach polski teatr muzyczny. Sukces tym ważniejszy, że to początek kadencji Igora Michalskiego, nowego dyrektora gdyńskiej sceny. Po mglistych i budzących spore wątpliwości zapowiedziach z początku roku postawił na tytuł ryzykowny i odbiegający od dotychczasowego repertuaru. Udowodnił, że gotowy jest podjąć wyzwanie, ale jednocześnie tak dobrać grono współpracowników, aby osiągnąć zamierzony efekt. Jeżeli tak wyglądać ma jego kadencja, to już dziś czekamy na kolejne realizacje.
 

Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni
Avenue Q wg pomysłu Roberta Lopeza i Jeffa Marksa
muzyka i teksty piosenek Robert Lopez i Jeff Marx
libretto Jeff Whitty
orkiestracja i aranżacja Stephen Oremus
reżyseria Magdalena Miklasz
tłumaczenie i dramaturgia Jan Czapliński
kierownictwo muzyczne Dariusz Różankiewicz
przygotowanie wokalne Renia Gosławska
projekty lalek Dariusz Panas
scenografia i kostiumy Ewa Woźniak
światła Mirosław Bulczak
reżyseria dźwięku Mariusz Fortuniak
prapremiera polska 4 października 2014