11/2014
Jacek Kopciński

Zuzanna Waś

Widok z Koziej: Trąbeczka

Przeczytałem w gazecie o nowym portalu społecznościowym. Nazywa się Ello i powstał dlatego, że inne portale kradną naszą prywatność. Twórcy Ello postanowili tego nie robić i ogłosili w tej sprawie specjalny manifest: „Każdy twój wpis, każdy twój znajomy, każdy twój link jest śledzony, zapisywany i zamieniany na dane, żeby pokazywać ci jeszcze więcej reklam. Jesteś produktem, który ktoś kupuje i sprzedaje”. Manifest brzmi przekonująco (portalowi zaufało już środowisko LGBT oraz artyści) i prawie tak mądrze, jak wypowiedzi światłych publicystów, którzy od tygodni wałkują finansowo-erotyczny konflikt pisarza Ignacego Karpowicza i krytyczki Kingi Dunin. Sprawą zajmują się też portale internetowe, wśród których prym wiedzie plotkarski Pudelek. Tam jednak nikt nie rozprawia o niebezpiecznych związkach „prywatnego”, „publicznego” i „politycznego”, które do białości rozpalają umysły redaktorów „Krytyki Politycznej” i nowego programu radiowego „Homolobby”. Wczytuję się i wsłuchuję w te poważne komentarze, ponownie zerkam na manifest Ello, i w głowę zachodzę, jaki reklamodawca zmusił Kingę Dunin, by domagać się od Ignacego Karpowicza zwrotu pieniędzy właśnie na Facebooku? Jaka siła polityczna sprawiła, że kilka dni później Karpowicz właśnie na portalu oskarżył Kingę Dunin o gwałt? Kto kierował ręką Dunin, która znowu na Facebooku doniosła na Karpowicza, że jest gejem i żyje z sekretarzem Nagrody Literackiej Nike? Zastanawiam się nad tym i nijak nie mogę uwierzyć, że ktoś tu kogoś okradł z prywatności albo nadużył politycznie. Przeciwnie, widzę raczej, że to sami bohaterowie afery wystawili na sprzedaż swoje dobra prywatne, a nawet intymne, a teraz wszyscy kupczą nimi do woli. Dlaczego to zrobili? Przecież nie brakuje im inteligencji, niezależności i krytycznego spojrzenia na rzeczywistość. A więc?

A więc chodzi chyba o trąbeczkę. Tak, trąbeczkę, tę samą, o której śpiewał kiedyś Georges Brassens, a u nas, nieco później, Piotr Machalica w niezapomnianym spektaklu. Internetowym sławom, które trąbeczkę Brassensa postanowiły zamienić w wielką, facebookową trąbę, dedykuję ten ciągle aktualny tekst (w małym fragmencie), świetnie przełożony przez Wojciecha Młynarskiego:

Czy tak się właśnie mam
zajmować swą reklamą
że znając kilka dam
ujawniać z jaką damą
gdzie, ile razy, jak?
Gdzie, ile razy – tak!
Że w Kamasutrze scen
takich scen raczej brak.
Gdy złożyłbym choć raz
podobną deklarację
Penelop ileż by
straciło reputację,
z Odysów każdy zaś
jeżeli nie jest kiep,
zza węgła mógłby mi
dać cel, pal, kulę w łeb!

Trąbeczko, ty imię me sław
rozumnie i nie krzycz jak paw!

Postanowiłem więc
Szanowna Publiczności
nie demonstrować wam
publicznie mej męskości.
Postanowiłem, że
zarezerwuję ją
dla mych lekarzy i
tych pań, co ze mną śpią.
Choć macie na to chęć
ja jestem czarna owca
wywiadów mych i zdjęć
nie oddam do brukowca
bo werble sławy brzmią
donośnie, co tu kryć
nie tylko kiedy w nie
genitaliami bić.

redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”. Profesor w IBL PAN, wykładowca UKSW i UW. Ostatnio wydał tom Wybudzanie. Dramat polski / Interpretacje.