12/2014

Mapa teatru publicznego: Lublin

Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie

Obrazek ilustrujący tekst Mapa teatru publicznego: Lublin

Jedyny stały dramatyczny teatr repertuarowy funkcjonuje w specyficznym teatralnym pejzażu Lublina, o wyjątkowo mocno ugruntowanej pozycji organizacyjnej i symbolicznej spadkobierców teatru alternatywnego. Siła i słabość propozycji Teatru Osterwy przez wiele lat polegały na jednoznacznym usytuowaniu w tym dwubiegunowym układzie. Poprzednie dyrekcje artystyczne, w tym długa, dziesięcioletnia Krzysztofa Babickiego, pielęgnowały ten status quo oparty na złotej, bezpiecznej formule typowego repertuaru teatru miejskiego w mieście średniej wielkości. Taki profil – unikający nadmiernego ryzyka artystycznego i zagrożony wyjałowieniem – idealnie współgrał z warunkami funkcjonowania. Teatr pracuje w zabytkowym, zasadniczo nieprzebudowywanym od 1886 roku budynku, ucieleśnieniu mieszczańskiego gustu, z zaledwie jedną, główną sceną (około 9 m długości i 10 m szerokości, ponad 300 miejsc); stałym zespołem z ograniczoną do niezbędnego minimum rotacją personalną (około 35 etatów aktorskich i aktorów współpracujących); tworząc niewielką ilość wieloobsadowych premier; w stabilnej sytuacji politycznej u samorządowego organizatora (województwo lubelskie), od lat w rękach PSL-u, bezpiecznie niezainteresowanego problemami sztuki scenicznej. Głównym przedmiotem troski dyrekcji była wysoka frekwencja, uzyskiwana z sukcesem – jednak nie poprzez łatwy, komercyjny repertuar, a dzięki efektywnemu działowi organizacji widowni.

Od września 2011 roku dyrekcję artystyczną objął na zasadzie nominacji Artur Tyszkiewicz, zgodnie poparty przez dotychczasowy zespół zarządzający. Nowy dyrektor (dla którego był to debiut w tej funkcji) rozpoczynał w niełatwej sytuacji: wraz z Babickim odeszło kilku pierwszoplanowych aktorów, a w pierwszym sezonie odziedziczył decyzje repertuarowe i personalne poprzednika. W celu podniesienia poziomu artystycznego Tyszkiewicz postawił na program stopniowej ewolucji, chcąc zachować wypracowaną przez lata solidną markę i własną publiczność, ale i nie bojąc się ryzyka. Najistotniejszym novum okazały się zmiany w ekipie realizacyjnej: zerwanie z nagminnie stosowaną praktyką (określaną niekiedy mianem „spółdzielni”) wzajemnej wymiany usług reżyserskich, scenograficznych etc., pomiędzy zaprzyjaźnionymi dyrektorami kilku polskich placówek. Tyszkiewicz postawił na twórców stosunkowo młodych, ale już sprawdzonych w teatralnej Polsce, deklarując chęć zaprezentowania lubelskiej publiczności wielu odmiennych strategii reżyserskich i dramaturgicznych. I tak, w trzech kolejnych sezonach z lubelskim zespołem pracowali, w większości po raz pierwszy: Eva Rysová i Mateusz Pakuła (jeszcze na zaproszenie poprzedniego dyrektora), Remigiusz Brzyk i Paweł Demirski, powracający po latach Paweł Łysak z Arturem Pałygą, Paweł Aigner i Malina Prześluga, Agnieszka Korytkowska-Mazur i Dana Łukasińska. Pozostałe propozycje to kilka popularnych tytułów „odziedziczonych” oraz trzy prace reżyserskie samego Tyszkiewicza. Przy tak dużej różnorodności formuła konstruowania repertuaru została w zasadzie zachowana, w trosce o przytrzymanie każdej z grup lubelskiej widowni. W porównaniu z poprzednimi sezonami nowością jest nacisk na zespołowość pracy: powiększyło się grono odtwórców ról pierwszoplanowych, nieco większa jest też liczba aktorów pozyskiwanych, zatrudnianych etatowo i cyklicznie współpracujących z teatrem. Wyróżniają się tu zarówno ściągnięci przez nowego dyrektora, najmłodsi, tuż po szkołach: Marta Ledwoń, Daniel Dobosz, Wojciech Rusin, Halszka Lehman, Przemysław Stippa, aktor starszego pokolenia Janusz Łagodziński, jak i sprawdzone siły „starego” zespołu: Joanna Morawska, Krzysztof Olchawa, Tomasz Bielawiec.

Przy dość radykalnych na poziomie instytucjonalnym poczynaniach, Tyszkiewicz zachowuje ciągłość raczej konserwatywnej formuły artystycznej – stawiając na teatr tworzony z szacunkiem dla dobrej literatury i blisko widza. Pomimo paru zawahań zachowano porozumienie z widownią, dobre relacje z mediami, pozytywny wizerunek solidnego teatru na przyzwoitym, coraz lepszym poziomie artystycznym. Program Tyszkiewicza – praca u podstaw, przemyślane i konsekwentne dbanie o teatr, eliminowanie niekorzystnych praktyk – okazał się udany, a wręcz pokazuje swego rodzaju model, udowadniający, że wciąż możliwy jest teatr środka, unikający płytkiej ekstremy neoawangardy, jak i nudy tradycjonalizmu.

Grzegorz Kondrasiuk

 

Teatry w Centrum Kultury

Rok 2013 był w zasadzie ostatnim rokiem funkcjonowania Teatru Centralnego – ciekawego, choć ostatecznie zarzuconego eksperymentu polegającego na stworzeniu w lubelskim Centrum Kultury platformy repertuarowej dla funkcjonujących przy tej instytucji grup teatralnych – Provisorium, Kompanii Teatr, Sceny Prapremier InVitro, neTTheatre, Lubelskiego Teatru Tańca i Teatru Maat Projekt. Zestaw indywidualności (Janusz Opryński, Witold Mazurkiewicz, Łukasz Witt-Michałowski, Paweł Passini, Ryszard Kalinowski, Tomasz Bazan) będący siłą Centralnego, często wchodzący ze sobą w interesujące artystyczne konfiguracje, był pewnie również jedną z przyczyn tego, że po otwarciu jesienią 2013 roku gruntownie przebudowanej siedziby CK – wszystkie grupy kontynuują swoją działalność już bez wspólnego szyldu.

Odejście od idei Teatru Centralnego trochę rozczarowuje, choć jednocześnie nie jest szczególnie widoczne w obecnej działalności poszczególnych grup. Przy okazji otwarcia nowej siedziby pojawiła się szansa na to, by teatry z ulicy Peowiaków mocno przypomniały o sobie mieszkańcom Lublina. Niestety chyba nie do końca wykorzystana. Janusz Opryński przygotował razem z Provisorium na tę okazję Lód według powieści Jacka Dukaja – w bardzo dobrej obsadzie, w wizualnie atrakcyjnym kształcie, ciekawej interpretacji, ale trudno mówić o spektakularnym sukcesie tej realizacji, jeśli chodzi o jej zaistnienie w świadomości lublinian. Podobnie wyreżyserowana przez Łukasza Witta-Michałowskiego Liza według opowiadania Wieczny mąż Fiodora Dostojewskiego, z Mariuszem Bonaszewskim, Jarosławem Tomicą i Matyldą Damięcką, przeniesiony niemal jeden do jednego z warszawskiej Rampy Żyd Artura Pałygi w reżyserii Witolda Mazurkiewicza czy pełna technicznych nowinek Ala ma sen Pawła Passiniego w neTTheatre nie stały się wydarzeniami na miarę nowego otwarcia CK.

Równy rytm pracy utrzymuje kierowany przez Ryszarda Kalinowskiego Lubelski Teatr Tańca, który regularnie zaprasza do współpracy choreografów i tancerzy z całej Europy, a spośród spektakli LTT warto wspomnieć bardzo dobrze przyjęte Historie, których nigdy nie opowiedzieliśmy z 2013 roku. Bardzo ciekawy program rezydencji realizował w minionym sezonie Tomasz Bazan w ramach projektu Maat Festival. Trudno też nie docenić pracy młodszych, mniej znanych artystów, którzy pojawili się ostatnio w Centrum Kultury. I tak – Joanna Lewicka w ramach projektu Zapaleni.org przygotowała wspólnie z więźniami z Aresztu Śledczego w Opolu Lubelskim Sen nocy letniej wg Szekspira, Maria Kwiecień zrealizowała we współpracy ze Stowarzyszeniem Artystów „Bliski Wschód” i neTTheatre ciekawe, mocno osadzone we współczesności Trojanki na podstawie tragedii Eurypidesa, a Izabela Śliwa przygotowała lubianą przez lubelskie dzieci Sztuczkę – Pchła szła według Pchły szachrajki Jana Brzechwy. Poza tym w Centrum Kultury pojawiła się Czytelnia Dramatu kierowana przez Daniela Adamczyka. W ramach tej najmłodszej teatralnej komórki CK obok szeregu czytań performatywnych zrealizował on również spektakl na podstawie tekstu Szymona Bogacza W imię ojca i syna, w którym mierzy się nie tylko z pytaniami o relacje rodzinne, ale i o sens angażowania się dziś młodych ludzi w sztukę.

Patrząc w przyszłość, wypada życzyć, by to połączenie uznanych nazwisk, wielkich spektakli i jednoczesnego uchylania drzwi tym, którzy mając pewien potencjał i doświadczenie, nie zawsze dysponują wystarczającymi środkami, pozostało charakterystyczną cechą teatru robionego w lubelskim Centrum Kultury.

Jarosław Cymerman

 

Teatr Stary w Lublinie

Ten najstarszy budynek teatralny Lublina (a drugi pod tym względem w Polsce po krakowskim Starym Teatrze) mieści najmłodszą, działającą od 2011 roku, instytucję teatralną miasta, którą kieruje wyłoniona w konkursie Karolina Rozwód. Scena przy Jezuickiej to instytucja kultury, której najważniejszą (choć nie jedyną) funkcją jest prowadzenie teatru impresaryjnego. Obok spektakli gościnnych odbywają się tam koncerty, dyskusje o kulturze, sztuce i literaturze. Trzeba przyznać, że start nowej instytucji był bardzo udany – w ciągu kilku pierwszych miesięcy Teatr Stary zbudował swoją wierną publiczność, bilety i wejściówki do tej pory rozchodzą się błyskawicznie.

Po początkowym okresie odkrywania na nowo tego miejsca na kulturalnej mapie Lublina zaczęły pojawiać się jednak pierwsze krytyczne głosy. Wiązały się one przede wszystkim z tym, że na scenie przy Jezuickiej oglądać można przede wszystkim warszawskie i krakowskie gwiazdy, których występy w niewielkim w sumie budynku (po renowacji miejsc z pełną widocznością jest w nim zaledwie około 100) kosztują jak na lubelskie warunki sporo. Można było zatem odnieść wrażenie, że oto miasto zafundowało sobie dość drogą lubelską ekspozyturę scen stołecznych. Z całą pewnością odpowiadającą potrzebom sporej grupy widzów, ale jednak stanowiącą nie do końca równą konkurencję dla pozostałych lubelskich scen produkujących swoje własne spektakle w oparciu o lokalne siły i środki.

Jakby w odpowiedzi na tego typu opinie Karolina Rozwód zaproponowała w marcu 2013 roku widzom koncert-spektakl Wieczorem oparty na wierszach najbardziej lubelskiego z lubelskich poety, czyli Józefa Czechowicza. Muzykę napisał i pokierował wykonaniem Włodek Pawlik, zaśpiewali Dorota Miśkiewicz, Kuba Badach, członkowie Lubelskiej Federacji Bardów (Jolka Sip, Jan Kondrak, Piotr Selim) wsparci młodymi głosami z Lublina, przedstawienie scenograficznie opracowała Justyna Łagowska, a reżysersko konsultował Janusz Opryński. Dzięki takiej kombinacji powstało widowisko atrakcyjne, odświeżające poetę katastrofistę, a jednocześnie mocno osadzone w Lublinie.

Kolejny projekt powstał z myślą o najmłodszej publiczności – Leszek Mądzik wraz z aktorami lubelskiego Teatru im. Hansa Christiana Andersena zrealizował spektakl Skarb, wprowadzający kilkuletnich widzów w świat teatru za pośrednictwem charakterystycznej dla siebie stylistyki. Po Mądziku, na początku 2014 roku, Teatr Stary zaprosił do współpracy Juliusza Machulskiego, który napisał i wyreżyserował na scenie przy Jezuickiej sztukę Machia o Niccolu Machiavellim, z Adamem Ferencym w roli tytułowej. Te trzy dotychczasowe przedsięwzięcia sygnowane przez Teatr Stary osiągnęły frekwencyjny sukces, dorównujący produkcjom zapraszanym z zewnątrz. Marka lubelskiej sceny, kojarzona do tej pory z atrakcyjnymi występami gościnnymi, zdaje się zaczyna tym samym świecić własnym światłem.

Jarosław Cymerman

 

Teatr im. Hansa Christiana Andersena w Lublinie

Obchodzący właśnie 60-lecie istnienia Teatr im. Hansa Christiana Andersena (siłą przyzwyczajenia nazywany wciąż w Lublinie Teatrem Lalki i Aktora) od kilku sezonów zaskakuje skalą swojej aktywności i różnorodnością podejmowanych działań. Funkcjonując przede wszystkim jako scena dla dzieci, nie stroni od inicjatyw skierowanych do dorosłych – i to nie tylko przedstawień (m.in. Pieśni o Rolandzie Daniela Arabczewskiego, Końcówki Becketta czy plenerowych Trzech muszkieterów według Aleksandra Dumasa – obu w reżyserii Arkadiusza Klucznika), ale również koncertów, cyklicznych prezentacji grupy improwizacji teatralnej No Potatoes czy realizacji zasłużonego dla amatorskiego ruchu Teatru Ziemi Chełmskiej.

Największą siłą lubelskiego Andersena jest zespół – stosunkowo młody, aktywny, bardzo widoczny w życiu artystycznym miasta i regionu. Wielu z nich zresztą nie tylko gra w przedstawieniach, ale i reżyseruje (Daniel Arbaczewski, Ilona Zgiet, Bogusław Byrski) czy tworzy choreografię (Urszula Pietrzak). Aktorzy z Dominikańskiej często biorą udział w spektaklach, czytaniach performatywnych, warsztatach – także tych organizowanych poza siedzibą teatru przez inne instytucje. Poza tym warto dodać, że ludzi z Andersena można spotkać (co w Lublinie nie jest normą) na widowniach innych scen.

Takie połączenie teatru, pedagogiki i animacji kultury wydaje się być charakterystyczną cechą trwającej od 2007 roku dyrekcji Arkadiusza Klucznika. Ten były dyrektor Teatru Dzieci Zagłębia w pierwszych latach kierowania Andersenem ostrożnie dozował eksperymenty, starał się najpierw zbudować atrakcyjny repertuar (co niektórzy z przekąsem mówili o wciskaniu musicali w maleńką przestrzeń sceny przy Dominikańskiej), by po kilku sezonach poszerzyć estetykę (pojawiły się m.in. spektakle taneczne Katarzyny Aleksander-Kmieć Piękna i bestia czy Królowa śniegu), problematykę (kontrowersyjny Jaś i Małgosia Zbigniewa Lisowskiego, w którym dobro i zło przestało być baśniowo oczywiste), a także krąg odbiorców (przygotowana przez Daniela Arbaczewskiego z myślą o najnajmłodszych Pyza). Sądząc po ponad dziewięćdziesięcioprocentowej frekwencji odnotowanej w 2013 roku, lublinianie akceptują te repertuarowe i programowe wybory dyrektora. Do najnowszych inicjatyw poszerzających spektrum aktywności teatru należy podjęcie się publikacji nowego wydania Dziejów teatru lalek Henryka Jurkowskiego.

Ostatnio pojawiła się szansa, by już w 2016 roku lubelski Andersen mógł rozwiązać swój najpoważniejszy problem, związany z faktem, że funkcjonuje on w należącym do oo. dominikanów zabytkowym siedemnastowiecznym obiekcie, nieprzystosowanym do potrzeb nowoczesnej, otwartej instytucji kultury. Władze miasta obiecały przystosować i wyremontować na potrzeby teatru dawny Dom Kultury Kolejarza przy ul. Kunickiego. Trzeba mieć nadzieję, że na dużej scenie, w nowych przestrzeniach i trudnej dla kultury okolicy, będzie sobie radził równie dobrze, jak w ciasnym kącie staromiejskiego wzgórza.

 

Jarosław Cymerman

 

Teatr Muzyczny w Lublinie

Teatr ten funkcjonuje od kilku lat w zasadzie jako byt osobny, poza obiegiem mód i tendencji, jego spektakle są recenzowane rzadko, trafiają do ściśle określonej grupy odbiorców – przede wszystkim miłośników operetek i rewii. To swego rodzaju „wykluczenie” potęgują kłopoty związane z brakiem własnej sali, spowodowane remontem dotychczasowej siedziby w dawnym Teatrze w Budowie, które od kilku sezonów uniemożliwiają w zasadzie podejmowanie ambitniejszych inicjatyw zmieniających profil dawnej Operetki Lubelskiej.

Dyrektorem naczelnym jest od 2007 roku ekonomista z wykształcenia – Krzysztof Kutarski. Udało mu się przetrwać na tym stanowisku pomimo licznych konfliktów targających teatrem od kilku sezonów. Najgłośniejszy z nich związany był z odwołaniem i procesem sądowym byłego dyrektora artystycznego – Jacka Bonieckiego, którego ostatecznie, po sześciu latach procesu, w 2012 roku uniewinniono od zarzutów, m.in. działań na szkodę placówki. Ostatnio funkcję dyrektora artystycznego oraz posadę solisty stracił Tomasz Janczak, będący przez lata nie tylko osobą decydującą o repertuarze, ale także wykonawcą wielu głównych ról w realizacjach teatru.

Wszystkie te pozaartystyczne zawirowania wpłynęły również na repertuar – po próbach sięgania po operę (m.in. La Traviata w reżyserii Waldemara Zawodzińskiego w 2008 roku) w okresie dyrekcji artystycznej Tomasza Janczaka teatr skupił się na realizacjach operetkowych, scenicznych baśniach dla dzieci, rewiach, a ostatnio spróbował swych sił w farsie – Kiedy kota nie ma Briana Cooke’a i Johnniego Mortimera (2012) i Porwanie Sabinek Franza i Paula Schönthanów (2013). Wydaje się, że poza próbą znalezienia sposobu na przetrwanie trudnego momentu braku własnej sceny sięgnięcie po tę formę mogło mieć na celu uzupełnienie pewnej luki w ofercie lubelskich teatrów (które w zasadzie nie mają w swoim repertuarze fars). W zasadzie jedyną ambitną próbą wyjścia poza swój profil była realizacja Phantoma Arthura Kopita i Maury’ego Yestona – musicalu opartego (podobnie jak dużo bardziej znany hit Andrew Lloyda Webbera) na powieści Gastona Leroux Upiór w operze. Obecny dyrektor artystyczny, dyrygent Piotr Wijatkowski, zapowiada odejście od operetki na rzecz musicalu, otwarcie się na współpracę z artystami związanymi na co dzień z teatrami dramatycznymi i nieco nowocześniejsze podejście do teatru dla dzieci.

Niestety, poza licznymi pozaartystycznymi trudnościami, największą słabością lubelskiego Teatru Muzycznego pozostaje zespół – skonfliktowany, posługujący się archaicznymi środkami wyrazu scenicznego, które trafiają do najbardziej zachowawczej części widowni. Wszystko to sprawia, że ta dysponująca największymi środkami finansowymi scena miasta pozostaje w gruncie rzeczy często miejscem niezbyt wyszukanej rozrywki, absolutnie na uboczu nie tylko tego, co się dzieje w teatrze w kraju, ale i w innych lubelskich placówkach teatralnych. Jednocześnie w 2015 roku dyrekcja i zespół staną przed dużą szansą, jaką jest nie tylko powrót do swojej przebudowanej siedziby w Centrum Spotkania Kultur, ale i możliwość korzystania z dużej sceny tej instytucji, przystosowanej do wielkich i skomplikowanych technicznie widowisk. Tyle że większa scena oznacza również i większą widownię – na około 1000 miejsc – a trudno sobie wyobrazić, by mogli ją regularnie zapełniać wyłącznie miłośnicy Ptasznika z Tyrolu czy Księżniczki Czardasza.

Jarosław Cymerman