12/2014
Jacek Kopciński

Zuzanna Waś

Widok z Koziej: Wyjście z kryjówki

Cały czas tam siedzę. W kucki na podłodze, ale też pod podłogą, bo sufit w tym mieszkaniu obniżono i wyklejono tekturą, która pęka i odłazi, a przez szpary wpada jasne światło. Jakby ktoś tam na górze mieszkał i nie musiał się chować… Niski strop, a do tego, gdzieś na wysokości metra, sznurkowa pajęczyna, rozpięta w poprzek całego pokoju, który kurczy się w piwniczną kryjówkę. Żeby do niej wejść, trzeba się więc mocno pochylić, a właściwie uklęknąć i pełznąć na kolanach w poszukiwaniu wolnego kąta. Siedzę złapany w sznurki jak ćma z wiersza Białoszewskiego.

„Uczepiony jej pająk mojego pokoju” – napisał poeta o samej rzeczywistości, której w swojej Mironczarni „domyślał się” z „kroju krzesła”, „linii siennika” i „okruchu sufitu”. Passini w swoim „pokoju wyobraźni”, który tym razem zainstalował w prywatnym mieszkaniu w Warszawie, domyśla się jej z trudnych wspomnień, przedmiotów przechowywanych jak relikwie, lakonicznych listów. Strasznej, okupacyjnej rzeczywistości ukrywających się Żydów. Cały czas tam siedzę, bo nie mogę zapomnieć tej kryjówki, fantazmatycznej i zupełnie realnej, wypełnionej panicznym lękiem i upartą nadzieją na ocalenie. Z mojego kąta przyglądam się aktorkom w jasnych trykotach, które w tej ciasnej przestrzeni poruszają się jak czujne, penetrujące zwierzątka, by po chwili założyć na siebie staroświeckie ubrania i wpuścić do swego wnętrza duchy kobiet spod podłogi. Jedna z nich chowa się nagle do skórzanej walizki i z jeszcze głębszej kryjówki zaczyna mówić słowa z Wesela. Stłumione, uwięzione, niemożliwe do wypowiedzenia w tych okolicznościach, ale ostatecznie od nich silniejsze, pełne mocy, nagle ożywiające postać wielkiej aktorki.

I oto z kucek, z klęczek, z piwnicznej podłogi wstaje sama Irena Solska! Zgarbiona, postarzała, wstrząsana Parkinsonem, ale zarazem ogromniejąca i piękna, ubrana w niesamowitą, przypominającą skrzydła suknię ze sznurków, którą utkała dla niej El Bruzda. Suknię „biedną” i „ubogą”, w sensie dosłownym, ale i teatralnym, bo za każdym z tych przymiotników kryje się ważna dla Passiniego tradycja. Solska gra Rachelę, potem Joasa z Sędziów, a padające z góry światło odmienia twarz zjawiskowej w tej roli Judy Turan. Już nie jest marionetką pociąganą za sznurki, ale wielką aktorką. Wyrasta ponad piwniczną pajęczynę, niemal ją rozrywa, każdym słowem swoich dawnych kreacji walcząc o godność żydowskich kobiet, które w czasie okupacji Solska ukrywała w swoim mieszkaniu. Razem z Patrycją Dołowy Passini przypomniał ten mało znany fakt z życia aktorki i „ujawnił” jeszcze jedną żydowską kryjówkę – wpuszczając nas do jej wnętrza. W gruncie rzeczy jednak, w tym bardzo osobistym spektaklu, który kilka stron dalej recenzuje Katarzyna Flader, uczynił coś o wiele ważniejszego. Przełamał lęk, rozpacz, wyobcowanie, niezabliźnione poczucie krzywdy Żydów i na naszych oczach, mocą teatralnej kreacji, wyprowadził ich z kryjówki. Ciągle w niej siedzę, przechowując w pamięci niezwykły obraz tego przejścia.

redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”. Profesor w IBL PAN, wykładowca UKSW i UW. Ostatnio wydał tom Wybudzanie. Dramat polski / Interpretacje.