1/2015

Książę zremiksowany

W filmie Książę Karola Radziszewskiego oglądamy materiały archiwalne z prób i spektakli Grotowskiego, ale i ich współczesną rekonstrukcję. To zestawienie prowokuje do stawiania pytań o granice autokreacji i manipulację faktami.

Obrazek ilustrujący tekst Książę zremiksowany

fot. dzięki uprzejmości artysty

Współczesność nie lubi portretów bez skazy. Nie akceptuje niepodważalnych mitów. Stąd wszystkie dekonstrukcje, rekonstrukcje, remiksy, kopie i inne przeróbki. Często są one po prostu popkulturową zabawą czy pozbawioną większego sensu prowokacją. Czasem jednak okazują się głęboko zasadne, kiedy nie tyle kwestionują autorytet, ile proponują inny sposób postrzegania go. Oczywiście, każdy mit ma swoich wyznawców, którzy wszelkie przejawy nieortodoksyjnego podejścia natychmiast uznają za naruszenie. Tak jest w przypadku postaci Jerzego Grotowskiego. On i jego działalność to jeden z największych mitów polskiego teatru, a grupa jego wyznawców jest jedną z najsilniejszych i najbardziej radykalnych.

Na tym tle negatywne reakcje na film Książę w reżyserii Karola Radziszewskiego nie dziwią. Trudno jednak pogodzić się z tym, że większość wypowiadających się krytycznie na temat filmu osób prawdopodobnie, co można wywnioskować z tonu ich wypowiedzi, nie zapoznała się rzetelnie ani z nim, ani ‒ co jest tu kluczowe ‒ z jego kontekstem.

Książę nie powstał jako film dokumentalny czy paradokumentalny – ale jako jedna z realizacji wchodzących w skład projektu RE//MIX, prowadzonego przez Komunę Warszawa w latach 2010‒2014. Ideą remiksów jest zmierzenie się ze świadectwami wydarzenia artystycznego i próba zrekonstruowania go na ich podstawie. Nawet przy założeniu daleko posuniętej wierności oryginałowi, nie da się w takiej sytuacji uciec od zapośredniczenia, które determinuje nie tylko ostateczny kształt remiksu, lecz także sposób jego odbioru. Choć zatem u jego podstaw znajdują się materiały archiwalne, trudno takie przedsięwzięcie nazywać dokumentalistyką. Stawiane filmowi zarzuty o nietrzymanie się faktów i wielokrotnie powtarzane „było zupełnie inaczej” nie mają racji bytu. Nawet przy założeniu, że znajomość kontekstu nie jest dla widza obowiązkowa, wszystko wyjaśnia podtytuł: Spektakl dokamerowy.

Obecności oka kamery nikt w Księciu nie ukrywa. Stanowi ono punkt odniesienia dla wszystkich podejmowanych działań. Wybrane przez twórców filmu materiały archiwalne to w większości fragmenty wywiadów lub inne autorskie wypowiedzi (na przykład listy), które aktorzy wypowiadają wprost do kamery, a zatem wprost do widza. Co ważne, widać także ich zmagania z tekstem. Nie kryją się z tym, że nauczyli się go na pamięć, że nie zawsze go rozumieją. Buduje to szczególny rodzaj dystansu i sprawia, że widz razem z aktorami podejmuje próbę zrozumienia świadectw, które zostały mu przedstawione.

Tytułowym księciem nie jest Grotowski, ale najbardziej znany z jego aktorów – Ryszard Cieślak. Zazwyczaj przedstawia się go jako wybitny talent, aktora o rzadko spotykanej emocjonalności, dla którego spotkanie z Grotowskim okazało się zarówno błogosławieństwem – to u niego zagrał wszystkie najbardziej znane role (za wyjątek można uznać tylko Mahabharatę Petera Brooka), jak i przekleństwem – porzucony przez Grotowskiego (razem z resztą zespołu) nie potrafił się odnaleźć i popadł w załamanie nerwowe. Cieślak staje się więc postacią tragiczną, przykładem zaprzepaszczonego talentu. Radziszewski i Dorota Sajewska (autorka scenariusza) mierzą się z jego legendą i próbują skonfrontować ją z rzeczywistością. Punktem wyjścia jest oczywiście Książę Niezłomny, spektakl uznawany za szczytowe osiągnięcie aktorskiej ekspresji Cieślaka. Film rozpoczynają ujęcia młodych, ubranych tylko w slipy aktorów, którzy starają się powtórzyć ruchy aktora zapisane w filmowej rejestracji przedstawienia. Jej odpowiednie fragmenty zostały ‒ jakby dla porównania ‒ wmontowane między sceny chłopaków.

Ważne jest nie tylko zestawienie starego z nowym – materiału archiwalnego z jego odtworzeniem – lecz także to, z jakiego rodzaju źródłami mamy do czynienia. Obok dokumentów oficjalnych i znanych, takich jak rejestracja Księcia Niezłomnego oraz telewizyjne wywiady z Ryszardem Cieślakiem i jego córką, mamy te mniej znane, czy wręcz nieoficjalne: fragmenty listów, które Cieślak pisał do domu czy wspomnienia Teresy Nawrot, również aktorki Teatru Laboratorium, jego wieloletniej kochanki. Spiżowy posąg „księcia zawodu” pęka w zderzeniu ze słowami córki, która „na pewno wie o ojcu tylko tyle, że był wielkim aktorem”, a już zwłaszcza ze stwierdzeniem Nawrot, że „nie umiał kochać nikogo oprócz siebie”. Akademicka narracja, skupiająca się na znaczeniu aktorskich osiągnięć Cieślaka w historii polskiego teatru, nie wytrzymuje konfrontacji z tym, co prywatne, co prowokuje kolejne pytanie, tym razem bardziej ogólne – na ile w mówieniu o artyście można/trzeba odciąć się od jego spraw osobistych?

Książę to gra nie tylko z postacią i jej mitem, lecz także z mocno utrwalonym schematem dokumentu o „ciekawym człowieku”. Łączenie fragmentów, w których występuje aktor-bohater, z wypowiedziami jego współpracowników, przyjaciół, rodziny to najczęściej stosowana metoda na opowiedzenie czyjejś historii. Radziszewski pokazuje, jak bardzo jest ona nieskuteczna, jak niewiele można się w taki sposób dowiedzieć, jak łatwo zmanipulować przekaz. On sam to robi i specjalnie się z tym nie kryje, często zdaje się nawet autodemaskować. Szczególnie wyraźnie widać to w początkowych scenach filmu, w których sposób montażu, zbliżenia, kadrowanie, zwolnienia służą podkreśleniu erotyzmu młodych męskich ciał. Dosłowność tego obrazu jest aż irytująca – zostaje on jednak ciekawie skontrapunktowany przez archiwalną rejestrację. Na niej Cieślak wykonuje te same ruchy – trudno jednak porównywać jego chude, żylaste ciało z umięśnionymi torsami i ramionami młodych aktorów.

Najsłabszy w Księciu jest moment, w którym Radziszewski, jak się wydaje, próbuje zdemaskować fałsz stwierdzenia, że Cieślak „wielkim aktorem był”. Statystom biorącym udział w rekonstrukcji próby Thanatosa polskiego zadane zostaje pytanie o to, co właściwie wiedzą o Cieślaku. Scena ta łączy się w jakiś sposób z inną, w której młodych aktorów zapytano o Grotowskiego, o to, co o nim wiedzą, co dla nich znaczy. Najlepiej podsumowuje ją jedna z wypowiedzi: „Znam Grotowskiego tyle, ile gdzieś tam w szkole się o nim uczyłem, no nie?”. O ile w autentyczność drugiej sceny raczej nie wątpimy, o tyle pierwsza razi swoją sztucznością. Nawet jeśli odpowiedzi statystów są spontaniczne, a nie wyuczone, to sposób, w jaki scena ta funkcjonuje w całości filmu, może być odebrany jako dosadna próba udowodnienia, że o Cieślaku nikt już dziś nie pamięta, nikogo on nie interesuje, więc nie ma sensu zawracanie sobie głowy jego legendą. Ale skoro tak – po co ten film?

W Księciu najciekawsze jest naruszanie monolitu, stawianie pytań o manipulację faktami, o granice autokreacji, a nie wszystkie rzekome kontrowersje wyliczane przez krytykujących. Alkoholizm Cieślaka, despotyzm Grotowskiego, jego fascynacja młodymi mężczyznami – to wszystko sprawy istotne, wobec których trudno nie zająć jakiegoś stanowiska. Ale nie oszukujmy się – żadna z nich nie była tajemnicą. Wypowiedzi Agnieszki Cieślak są włączone do filmu dokumentalnego Krzysztofa Domagalika Aktor całkowity (1994), wspomnienia Teresy Nawrot pojawiły się już wcześniej na przykład w książce Remigiusza Grzeli Wolne (2012). Radziszewski i Sajewska nie odnaleźli żadnych nowych rewelacji, tylko zręcznie wykorzystali to, co już znane, zmieniając rozłożenie akcentów. Zamiast podziwiać pomnik Cieślaka, pokazali na nim rysy i pęknięcia.

Radziszewski nie kreuje nowej „jedynie słusznej” wersji rzeczywistości. Przede wszystkim stawia pytania. Prowokuje, ale trudno się temu dziwić. Żeby możliwe stało się dziś podjęcie rzetelnej i ważnej dyskusji na temat dziedzictwa teatru Jerzego Grotowskiego, trzeba zacząć od wsadzenia kija w mrowisko. Wybierając do Księcia takie, a nie inne wątki, twórcy właśnie to robią i świadomie ryzykują oskarżenia o tendencyjność i pogoń za sensacją. Ale, co ważne, nie ukrywają tego. Widz ma szansę poddać ocenie nie tylko archiwalia, lecz także ich wybór, sposób wykorzystania i interpretację, które proponuje reżyser. Warto z tej możliwości skorzystać.

Książę
reżyseria Karol Radziszewski
scenariusz Dorota Sajewska
premiera podczas XIV MFF Nowe Horyzonty we Wrocławiu
29 lipca 2014

absolwentka Wiedzy o Teatrze AT, redaktorka.