3/2015
Natalia Worożbyt

fot. Kateryna Hornostaj

Gniew

 

Pozbądźcie się złudzeń, dzicy Ukraińcy, mówi nam reżyser z europejskiego miasta. A ja mam ochotę powiedzieć, że to on jest dziki, skoro zapomniał o najważniejszych ludzkich wartościach.

Dość dziwnie jest pisać artykuł do czasopisma wychodzącego w kraju, w którym nie mieszkasz, którego języka nie znasz, a samego czasopisma w rękach nie trzymasz. W jakieś nieznane światy odsyłam tekst po ukraińsku, który potem jest tłumaczony na polski i publikowany. Czy ktoś go czyta? Czy kogoś interesują emocje ukraińskiego dramaturga? Cieszę się, jeśli tak. Ale już trzeci miesiąc z lękiem zadaję sobie pytanie: co opowiedzieć polskim czytelnikom, by ich to nie nudziło, a mnie bolało?

Opowiem, jak pojechałam w tym miesiącu do Hamburga. Były to występy gościnne kijowskiego Akademickiego Teatru im. Iwana Franki z przedstawieniem na podstawie naszej sztuki dokumentalnej Dzienniki Majdanu. Tego samego Majdanu, na którym miliony ludzi zeszłej zimy broniły swojego wyboru, swojej wolności. A myśmy chodzili z dyktafonami i nagrywali, by potem wybrzmiało to ze sceny. W efekcie wybrzmiało to ze sceny Londynu, Moskwy, Warszawy, Gdańska, Nowego Jorku, Kijowa, Berlina, a w lutym właśnie w Hamburgu. Przyjęte zostało dobrze, życzliwie, jak na ogół Europejczycy przyjmują cudze nieszczęście. Po przedstawieniu odbyła się dyskusja, na której uprzejmość trochę się skończyła. Po raz kolejny zrozumiałam, że o sytuacji na mojej Ukrainie prawie nikt niczego nie wie. I nie jest to zarzut, bo ja też prawie niczego nie wiem o wojnach i protestach w innych krajach. Dlatego też nigdy nie zadam bezapelacyjnych pytań-stwierdzeń Syryjczykowi czy Palestyńczykowi. Bo nawet jeśli przeczytam wszystkie wiadomości z ubiegłych lat na ten temat, to i tak nie będę wiedziała wszystkiego.

Mój gniew wywołało pytanie o nacjonalizm na Ukrainie, które zadano mi tak, jakby już znano odpowiedź. Zabrzmiało to jak oskarżenie, prawie jak stwierdzenie faktu. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, pogubiłam się. Powiedziałam tylko, że zachodnia prasa się myli, a my jesteśmy tu, by opowiedzieć prawdę. Potem się męczyłam i myślałam, jak trzeba było odpowiedzieć, wybierałam warianty… Znacie to uczucie.

Przypomniałam sobie, jak staliśmy na Majdanie z hasłami o wstąpieniu do Unii Europejskiej. Jak ludzie marzli, cierpieli, potem ginęli za te hasła. Czy nie sądzi pan, kontynuowałam wewnętrzną dyskusję z Niemcem, że chęć wstąpienia do europejskiej wielonarodowościowej wspólnoty przeczy takiemu pojęciu jak nacjonalizm? Mówi pan, że śpiewaliśmy hymn, wkładaliśmy wyszywanki [tradycyjne ukraińskie haftowane koszule – przyp. tłum.] i krzyczeliśmy „Chwała Ukrainie”, i to niby ma być przejaw nacjonalizmu. To proszę sobie teraz wyobrazić, że wasz kraj próbuje pozbyć się korupcyjnego reżimu, a sąsiednie silne państwo, któremu na rękę jest ten korupcyjny reżim, bo pozwala kontrolować wasz kraj, a więc to państwo oznajmia, że taki kraj jak wasz nie istnieje. Że to jest mit, że ten kraj to jedynie część wielkiego sąsiedniego państwa. Że nie ma waszego języka, że jest to tylko „narzecze”. Nie ma pan ochoty udowodnić, że tamci się mylą? Że wasz kraj jest samowystarczalny, a Ukraińcy świadomi. Wyciągnąć flagi, włożyć narodowe ubrania, zaśpiewać hymn państwowy na dowód swego istnienia. Nie ma pan ochoty? Nie wierzę. Zwłaszcza jeśli stanowi to zagrożenie dla waszej integralności i waszej przyszłości.

Już dwa lata udowadniamy światu, że istniejemy i że nie jesteśmy nacjonalistami. Każdy z nas, który przekracza granicę, automatycznie staje się adwokatem Ukrainy. To jakaś taka tępota. Tak samo jak pytanie o wojnę domową na Ukrainie. Mamy wojnę, ale nie jest ona domowa, a z sąsiednim państwem. Chcę, by to cały świat zrozumiał. I dlatego będę pisała artykuły wszędzie, gdzie się da. Bo nie do zniesienia są dla mnie takie pytania, nie do zniesienia jest taka nieufność.

Na premierze, nie powiem, w jakim mieście, Dzienniki Majdanu zabrzmiały w rękach miejscowego reżysera jak etnograficzne badanie dzikich plemion… Jakieś tam dzikie plemiona na jakimś dalekim Majdanie (a nie w sąsiednim kraju) umierają za jakieś archaiczne rzeczy w rodzaju wolności. A my tu wszyscy jesteśmy dorośli i cyniczni, i wiemy, że jest polityka, jest geopolityka, jest biznes. Pozbądźcie się złudzeń, dzicy Ukraińcy, mówi nam reżyser z europejskiego miasta. A ja mam ochotę powiedzieć, że to on jest dziki, skoro zapomniał o najważniejszych ludzkich wartościach. Jeszcze jakieś dwadzieścia, trzydzieści lat temu w jego kraju odbywały się podobne procesy, jeszcze żyją ludzie – uczestnicy i bohaterowie tych wydarzeń, ale zdaje się, dziś już wszystko zapomniano. Broń Boże, byśmy i my zapomnieli.

Kiedy piszę to przesłanie w nieznane światy, na Ukrainie obchodzona jest właśnie rocznica krwawych wydarzeń na Majdanie, gdy w ciągu kilku dni, od 18 do 20 lutego, zginęło ponad stu Ukraińców w centrum Kijowa, w XXI wieku, na placu Majdan Niezależności, gdzie w młodości chodziłam na randki, gdzie kupowałam mojej córeczce baloniki. Ten rok zmienił wszystko. Teraz giną tysiące moich współobywateli na wschodzie Ukrainy NIE na wojnie domowej. Czy mogłam sobie wyobrazić coś takiego? Możecie sobie coś takiego wyobrazić w swoim mieście, w swoim kraju? A samych siebie możecie sobie wyobrazić w takiej sytuacji? Co wiemy o sobie? Co wiedziałam o sobie do wtedy?
Że jestem: Kobietą prawie czterdziestoletnią. Mam córkę i nie mam męża. Piszę teksty

Zawsze wiedziałam, że mogę pisać teksty
Rozwieść się z mężem
Krzyczeć na matkę
Zarabiać pieniądze
Brać się w garść
Pić wino
Nie iść na demonstrację
Iść na demonstrację
Nigdy nie wiedziałam, że mogę
Śpiewać hymn na placu razem z innymi ludźmi, przyciskając rękę do serca
Przygotowywać koktajle Mołotowa
Przywozić i podpalać opony
Uciekać przed ostrzałem
Dobrowolnie pojechać do strefy ATO
Żyć w czasie wojny
Pisać teksty w czasie wojny
Krzyczeć na matkę w czasie wojny
Pić szampana w czasie wojny
Biegać po parku w czasie wojny
Podpisywać umowy w czasie wojny
Zapominać o wojnie w czasie wojny
Nie wiem, co jeszcze mogę, ja – kobieta prawie czterdziestoletnia, która ma córkę i nie ma męża
Która pisze teksty
Czy mogę przyjąć uciekinierów w swoim domu?
Czy mogę umrzeć za Ojczyznę?
Czy mogę pokochać inwalidę wojennego?
Czy mogę uciec z kraju?
Czy mogę pozostawić bliskich w nieszczęściu?
Czy mogę zabić?
Czy mogę zapomnieć?
Ostatnich siedem pytań jest skierowanych także do was.

tłum. Anna Korzeniowska-Bihun

ukraińska dramatopisarka, autorka Dzienników Majdanu (2014).