6/2015
Jacek Kopciński

Zuzanna Waś

Widok z Koziej: Żarty Nowosilcowa

Na pokazie III części Dziadów w Teatrze Polskim we Wrocławiu widzowie szczerym śmiechem reagują na szyderstwa Nowosilcowa, nawet te wymierzone w skatowanego Rollisona. Nie mam pretensji do wrocławskiej publiczności, w końcu roztańczonego Senatora gra Wiesław Cichy, błyskotliwy komik. Mam pretensje do Michała Zadary, który tak „nastroił” swój spektakl, że jakiekolwiek serio Mickiewicza jest w nim jedynie żenującym obciachem.

Najbardziej obciachowy jest oczywiście Konrad, z poświęceniem zagrany przez Bartosza Porczyka. Swoją „Improwizację” rozpoczyna w kącie celi, starannie oddając mocz do miski. Więzienny realizm ma tu sens symboliczny, ponieważ reżyser po prostu olał najważniejszą scenę Dziadów. Konrad w jego spektaklu nie jest nawet bluźnierczym kabotynem, jak interpretuje tę postać Ryszard Przybylski w Słowie i milczeniu bohatera Polaków. Jest podciętym pajacem. Zadara założył mu śmieszną, hipisowską perukę i kazał udawać rockmana, który z radością pięciolatka odkrywa możliwości syntetyzatora głosu. Cała pierwsza część wielkiego monologu schodzi mu na wyciu i piskach. W drugiej natomiast rysuje węglem na ścianie twarz swojego „boga” i szydliwie mizdrzy się do niego jak nastolatki w klubie.

Niedawno powstał pomysł „przepisania” kanonu polskiej literatury dawnej, która jakoby nie jest już zrozumiała dla polskich czytelników. Instytut Książki zamierza nawet w tej sprawie ogłosić konkurs. Zastanawiam się, czy dzisiejszy polski teatr jest przestrzenią, w której mogłyby powstać wartościowe parafrazy dawnej dramaturgii. Choćby takie, jak Życie jest snem Calderona/Rymkiewicza czy Antygona Sofoklesa/Kajzara? Znając praktykę dzisiejszego teatru w Polsce, szczerze wątpię. Kilka lat temu Anna R. Burzyńska opisała zjawisko radykalnej, niszczącej trawestacji literackiej i teatralnej, które na długo zdominowało teatr niemiecki. Szkic Brecht, Müller, Pollesch – tekst jako wyzwanie opublikowany w „Notatniku Teatralnym” otwiera jednak wspomnienie pracy dwóch polskich artystów. Pawła Demirskiego, który tak sparafrazował tekst Ifigenii Racine’a, że brzmiała ona „jakby francuską tragedię ktoś przetłumaczył ustnie, a vista, na szybko, i nie miał później czasu na poprawki”, i Michała Zadary, który wystawił Ifigenię, a na godzinę przed premierą, także a vista, przetłumaczył parafrazę Demirskiego na angielski. „Tym samym finalny tekst okazał się tragedią dwa razy przepisaną, ze wszystkimi nieuniknionymi w takiej sytuacji błędami, potknięciami, niezręcznościami, uproszczeniami – co oczywiście było w pełni zamierzonym efektem”.

Kilka lat później Zadara zainscenizował Dziady „bez skreśleń”, sugerując tekstowy pietyzm. Nie rozumiem jednak po co, skoro reżysersko jego spektakl jest pospieszną trawestacją o cechach sztubackiej parodii, z której bodaj tylko stary Kapral próbuje się wyłamać. Kiedy się zastanawiam nad sensem wileńskich Dziadów przerobionych na postbrechtowską komedię, robi mi się smutno. Wyśmiewając zarówno świętość, jak i bluźnierstwo, reżyser metodycznie podważa Mickiewiczowską aksjologię, i tylko cynizm Nowosilcowa pozostaje nienaruszony.

redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”. Profesor w IBL PAN, wykładowca UKSW i UW. Ostatnio wydał tom Wybudzanie. Dramat polski / Interpretacje.