7-8/2015

Czy to się w głowie mieści?

Czyliż to nie jest zgrozą, że ten aktor, Niby w wzruszeniu, w parodii uczucia, Do tego stopnia mógł nagiąć swą duszę Do swoich pojęć, że za jej zrządzeniem Twarz mu pobladła, z oczu łzy pociekły, Oblicze jego, głos, ruch, cała postać Zastosowała się do jego myśli? (W. Szekspir, Hamlet, tłum J. Paszkowski)

 

Stał się cud! Jeden cud się stał. Jest nim polskie wydanie podręcznika Uty Hagen Szacunek dla aktorstwa. Na drugi cud musimy jeszcze trochę poczekać, a byłaby nim polska edycja On acting Sanforda Meisnera. Te dwie książki kształtują anglosaskie środowiska artystyczne związane z teatrem i filmem od pokoleń. Efekty możemy zobaczyć na własne oczy na wielkich i małych ekranach, i trzeba zgodnie przyznać, że kreacje aktorskie, sposób myślenia i opowiadania historii budzą niekłamany zachwyt. Mamy teraz w ręku odpowiedź na pytanie: jak oni to robią? Jak zbudowali środowisko, które wspólnie pracuje na sukces wszystkich?

Zawód aktora może być prawdziwą wewnętrzną przygodą. Daje człowiekowi szansę, by, krocząc wyboistą drogą, doznał spełnienia twórczego. Nie jest ono na pokaz, nie przynosi nagród i zaszczytów, może jedynie, ale nie musi, ubogacać ludzkie wnętrza. Jest duża szansa, że tak sformułowany cel pozwoli widzów wzruszać i dotykać ich prawdziwie.

Wyobraźmy to sobie. Wyobraźmy sobie ten ckliwy „wstęp” jako nasze aktorskie życie w europejskim kraju gdzieś nad Wisłą – że tak właśnie, dzień w dzień, spektakl w spektal, czujemy się spełnieni. Co zrobić, by ten sen stał się rzeczywistością?

Lektura podręcznika Uty Hagen może sprawić, że powróci w nas nadzieja na lepsze, sensowne jutro, że odkurzymy pewne tematy i zagadnienia dotyczące zawodu, którym, z różnych powodów, pozwoliliśmy odejść w niebyt. Nagle odzyskamy marzenie o byciu samym sobą. Tak może się zdarzyć, gdyż Hagen od samego wstępu podnosi kwestie fundamentalne i obnaża przy tym wszelakie środowiskowe bylejakości i paskudztwa myślowe. To pierwsza część książki, na którą składa się, można zaryzykować to określenie, „aktorski fundament”. Żeby jednak móc iść ku tej idealistycznej, wyśnionej postawie spełnienia, trzeba zacząć od zasadniczych pytań (po co chcę być aktorem?), dokonać dogłębnej autoanalizy, wyruszyć ku samoświadomości, przemyśleć, czy posiadam (nadal lub potencjalnie) niezbędne psychiczne, mentalne predyspozycje do życia życiem aktora.

Podrozdziały pierwszej części czyta się z wypiekami na twarzy. Budzą wstyd w sercu: dlaczego tak szybko zapomnieliśmy o zasadach? Jak sprzedaliśmy się (i sprzedajemy) za nic, na jakie zawodowe udpodlenie się zgadzamy i gdzie jest jego granica? Zarówno czynni aktorzy, jak i ci, którzy dopiero zaczynają, mogą spojrzeć w lustro i po raz kolejny uzmysłowić sobie, w czym tkwią. Książka daje szansę, by podjąć decyzję odnośnie do swojego życia. Brzmi to zbyt dramatycznie i patetycznie?

Pasja i ogromne zaangażowanie autorki są wyczuwalne i zaraźliwe. Uta Hagen była aktorką praktykującą i uczącą innych. Kto miał szansę doświadczyć tych dwóch ról, wie, że troska o fundamet – na który składa się to, co myślimy (o sobie i świecie), po co chcemy się bawić w życie aktora, czego oczekujemy od siebie i ile wymagamy (na przykład mentalna postawa sportowca i wojownika jest tu godnym i koniecznym do naśladowania tropem) – daje potencjalnie szansę bycia Kimś, kto zawsze ma siłę i szacunek do siebie jako osoby żywej, czującej, świadomej.

Na drugą część składają się zagadnienia praktyczne i bardziej szczegółowe, które mają służyć do samodoskonalenia się i zdobywania świadomości, której nikt nikomu przecież nie da. Oczywiście, kilka tematów, jak na przykład praca z czwartą ścianą, dziś jest już dyskusyjnych (coś się jednak zmieniło przez te kilka lat). Jednak kwestie umiejętności komunikowania się z partnerem czy budowanie postaci poprzez jej działanie (to jest fundamet u Anglosasów), a dopiero potem – wynikające z działania – mówienie słów, są problemem anachronizmu (i potrzeby gruntownej zmiany) mentalności niejednego pokolenia polskich aktorów. Gdy już jednak zbudujemy podstawy etyczne, wyznaczymy kierunek, w którym chcemy iść, i przypomnimy sobie zasady myślenia o sobie na scenie, o partnerze, tekście, możemy przejść do trzeciej części, która jest metodologicznie czysta, ponadczasowa i oparta na konkretach. Jest ona otwartym systemem pytań, tematów i zagadnień potrzebnych do budowania roli – bez względu na estetykę, w jakiej ją tworzymy. Hagen stawia pytania zasadnicze, pytania konieczne, by móc pracować, ispirować się, odczuwać – budować nowe życie samodzielnie (sic!). Aktor odpowiada na nie sam, do zdobycia tej wiedzy nie potrzebuje niczyjej pomocy. Wykonuje pracę analityczną i kreacyjną na poziomie wyobraźni, emocji, zrozumienia okoliczności, wyznaczenia celu lub celów. A właśnie gdy myślisz o pytaniach, związkach, celach, potrzebach i okolicznościach, zaczynasz istnieć naprawdę i stajesz się twórcą. Dopiero w następnej kolejności bedziesz mógł porozumieć się w kwestiach stylu i estetyki z reżyserem i partnerami.

Hagen od pierwszych stron kładzie nacisk na samodzielność, na budowanie mentalności kreatywnego aktora twórcy. W naszej rodzimej rzeczywistości taka zmiana – postawy wyczekującej na aktywną, na postawę Aktora Osoby świadomego swojego znaczenia i swojej roli w sztuce – jest nie lada wyzwaniem! Warto wnikliwie przeżyć lekturę tej pięknej książki, książki elementarza, książki podręcznika (jakoś nie dorobiliśmy się w naszym kraju nikogo, kto umiałby coś takiego stworzyć, dlaczego?) i, dla przypomnienia, uzupełnić ją Frommem, Jungiem i Meisnerem, których głos jest wyraźnie słyszalny między wierszami.

Trudność tkwi w zderzeniu naszej kultury z kulturą anglosaską. Dla każdego chcącego się uczyć młodego aktora, dla którego dzieło Hagen jest już podstawowym, wręcz niezbędnym narzędziem do samodoskonalenia, wyznaczania sobie horyzontów, zderzenie z polską rzeczywistością będzie co najmniej bardzo bolesne. To, przed czym przestrzega autorka: nienawiść, agresja i wszędobylska pogarda, składa się na naszą, nie tylko aktorską, codzienność i jest w opozycji do treści książki. Jak zatem realizować tak pięknie i mądrze wyznaczone przez Hagen ideały? Jak wcielać w życie coś, co gdzieś tam jest normą, a tu totalnym jej zaprzeczeniem?

Nie mam pojęcia. Wiem tylko, jak zmieniać siebie, i że tylko sam mogę to robić – oraz że powinienem podejmować takie próby nieustanie. Nie uda się przemienić otoczenia, które wpłynęło już na wielu, ale gdy człowiek szanuje samego siebie, rozumie też, ile składowych jest potrzebnych i ile warunków musi zostać spełnionych, by aktorski wysiłek był twórczy. Jest to wysiłek budowany na wolności i kreatywności. Wysiłek, żeby być nadzwyczajnym, pełnym energii i siły ducha dziełem. By dać sobie możliwość takiej przygody zawodowej, nie można jednak słuchać reżyserów czy producentów, którzy wmawiają nam, że w trzy tygodnie – na betonie, podlewana kwasem solnym – wyrośnie roślina żywa i wzruszająca, bo to jest kłamstwo czysto ludzkie i zwykłe kłamstwo artystyczne. Artystyczne w każdym razie na pewno. To będzie czyjś sen, nie nasz.

Nie można też być studentem roszczeniowym, z pretensjami i fochami, z wybujałymi oczekiwaniami wobec uczących i w zamian za ich „dobre rady” oraz gotowe rozwiązania stawać się od samego początku posłusznym epigonem, imitatorem, który daje się tłamsić, projektować, poniżać i oddawać swoje Ja na tacę konkursu, egzaminu semstralnego, dobrej oceny. Szacunek dla aktorstwa odbiera argumenty tym, którzy chcą, by ktoś ich uczył. Jest wspaniale przygotowanym metodologicznie podręcznikiem (nie jest zapisem żadnej metody, proszę nie mylić metodologii z metodą), pomocnym w samokształceniu, tak wymyślonym, że nie tylko przez kilka lat szkoły będzie przydatny. To jest kompedium na zawsze. Korzystają z niego wszystkie amerykańskie i brytyjskie szkoły aktorskie – bez względu na preferowaną metodę czy specjalizację.

Może warto, by znowu zaczeło nam zależeć, warto wprowadzać w życie własne marzenia, a nie bezmyślnie realizować czyjeś sny! Książka jest zaproszeniem do samodzielnych poszukiwań dla aktorów – tych już w drodze i tych, przed którymi droga dopiero się zaczyna. Pozostaje mi tylko zaprosić do lektury, koniecznie, i życzyć szczęścia w próbach bycia twórczym naprawdę! Może, jeśli każdy teraz samodzielnie przepracuje to, co ma do zrobienia z samym sobą, za kilka lat uda się spotkać w pracy i czekać na efekt. Wydaje się, że tylko w oparciu o tak stawiane cele i założenia, jak w książce Hagen, można z wiarą wyglądać, aż narodzi się nowe.
 

autor / Uta Hagen
tytuł / Szacunek dla aktorstwa
tłumaczenie / Iwona Libucha, Mariusz Orski
wydawca / Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna w Łodzi
miejsce i rok / Łódź 2015