7-8/2015

Poza murem

Teatr więzienny w Polsce nie dyskutuje z systemem – działa w nim i jest mu wdzięczny, że może istnieć. W wielu więzieniach nadal uznawany bywa za niezrozumiały luksus. Poznański festiwal próbuje odwracać tę sytuację.

 

To festiwal wyjątkowy, nie tylko ze względu na głównego organizatora – Areszt Śledczy w Poznaniu – ale i na fakt, że jest jednym z dwóch tego typu w kraju (drugi odbywa się w Sztumie). Przez pięć dni na scenach Teatru Polskiego, Teatru Ósmego Dnia, Teatru Nowego i Centrum Kultury Zamek jedenaście zespołów z całej Polski zaprezentowało spektakle zróżnicowane formalnie – od wypowiedzi poetyckich (na podstawie wierszy i fragmentów dramatów Anny Świrszczyńskiej – Teatru Protezownia z Wrocławia, a także Tadeusza Różewicza – poznańskiego Teatru Próba), przez dramaturgię współczesną (Emigranci Mrożka z Zakładu Karnego w Nowym Sączu) i realistyczny obrazek obyczajowy (Miłość z wyboru Teatru Nadzieja z Warszawy), po adaptacje dwudziestowiecznej prozy (Mały Książę Teatru Innego Świata z Poznania, Czekam na miłość wg Jacques’a Fescha grupy Korektor z Kwidzyna), teksty autorskie (Teatrzyk Wierzchowskiej Grupy Teatralnej, Sąd ostateczny Skazanych na Teatr z Grudziądza) i kreacje zbiorowe (Druga strona Teatru Widno-Kręgi z Turawy, Wszyscy jesteśmy Korczakami zespołu Upadłe Anioły Powstaną z Przytułów Starych oraz Nibylandia grupy teatralnej Wikingowie). Twórcy sięgali po minimalizm i umowność, tworzyli sytuacyjne metafory, ale także wprowadzali rozwiązania werystyczne, w interesujący sposób posługiwali się nowymi mediami. Wiele spektakli charakteryzowało się sprawnym aktorstwem, niekiedy bliskim aktorstwu zawodowemu (Wojciech Pohl z grupy Korektor). Nie zabrakło również oryginalnych pomysłów inscenizacyjnych (Mały Książę). Tym bardziej zasługujących na uwagę, że często były one dziełem niezawodowców. Drugi Ogólnopolski Konkurs Więziennej Twórczości Teatralnej pod względem poziomu artystycznego stanowił swoisty skok jakościowy w porównaniu z dobrą debiutancką edycją. Festiwal rozkwitł.

Większość prezentowanych podczas festiwalu przedstawień traktowała o więzieniu. Inne rozgrywały się w przestrzeniach w różny sposób izolowanych: w dworcowej poczekalni, w zamkniętych pokojach, na baśniowych planetach, tajemniczych wyspach. Trudno się temu dziwić. Zresztą sam teatr wydaje się być szczególnie predestynowany do opowiadania o więzieniu. Jedno z zadań tej sztuki polega przecież na tym, by stając się obrazem świata, ukazywał jego efemeryczność i zjawiskową złożoność, ale także to, co dzieje się na marginesach. Teatr ma pozwalać ujrzeć to, czego nie można albo nie chce się oglądać, czego pozornie lepiej nie widzieć. I to nie przypadek, że „theatron” jako miejsce patrzenia skierował się ku temu, czego „normalnie” nie widać, co oddzielone zostało od „zwyczajnych patrzących” więzienną bramą. Z drugiej strony festiwal stworzył szansę, by więzienie, jako teatralny temat, wyzwoliło się z ograniczenia narzuconego mu przez mury. Jego obraz można było ujrzeć poza nimi. W tym spotkaniu różnych perspektyw kryje się być może potencjał dla wszystkich, działających i patrzących po obu stronach, dla całości, którą, czy chcemy, czy nie, jako społeczeństwo jesteśmy.

Nie powinno dziwić, że człowiek w sytuacji granicznej odwołuje się do własnych doświadczeń, zarówno tych, które zaprowadziły go do zakładu karnego, jak i tych, które składają się na codzienność odsiadki. Obraz więzienia, jaki wyłonił się z prezentowanych w Poznaniu spektakli, był hybrydyczny. Słodko-gorzki, jak w spektaklu z Turawy. Z jednej strony więzienie jawiło się jako klątwa determinująca los, przekazywana z pokolenia na pokolenie i stanowiąca metonimię nieuleczanej utraty tego, co w życiu najważniejsze (relacja z dzieckiem). Z drugiej było przestrzenią kuriozalnych i absurdalnych zachowań oraz komicznych sytuacji. Surrealistyczny rys więzienia, jako miejsca wywoływania duchów przeszłości, został wydobyty w spektaklu z Przytułów Starych. Początkowa lekkość i aura dziwności pod wpływem opowieści z zaświatów natychmiast gasła, pogrążając słuchaczy w okrucieństwie wojny. Z kolei w przedstawieniu z Wierzchowa Pomorskiego więzienie stanowiło przestrzeń destrukcyjnej gry społecznej. Siłę jej oddziaływania wzmocniło rozbicie opowieści na trzy równoległe, zderzone narracje: tekstu, działań aktorskich oraz zaskakujących projekcji wideo. Wielogłos wydobyty w przedstawieniu odpowiadał rozbiciu świata osób udających kogoś, kim nie są. Z obrazu więzienia jako miejsca doświadczania tragedii i nawrócenia w dobrze zagranym przedstawieniu Czekam na miłość epatował dydaktyzm. Wynikał on ze, słabo teatralnie uzasadnionego, przesłania ewangelicznego. Z kolei w spektaklu z Grudziądza więzienie pełniło rolę konfesjonału dla wielogłosowej spowiedzi kilku kobiet. Aktorki opowiadały historie napisane przez inne osadzone podczas warsztatów dramaturgicznych w Areszcie Śledczym w Lesznie, prowadzonych w ramach projektu „Wielkopolska: Rewolucje”. Tylko jedna z wykonawczyń prezentowała własny tekst. Wybrzmiał on ze zdwojoną siłą, o wiele mocniej niż podczas czytania performatywnego Listów na wolność w wykonaniu aktorek Teatru Nowego.

Spośród festiwalowych przedstawień dwa zasługują na szczególną uwagę: Otwórz drzwi snom oraz Nasze kartoteki wg Różewicza. Zarówno reżyserka Elżbieta Golińska, jak i twórcy drugiego spektaklu: Patrycja Szkudlarek, Aleksandra Siatka i Remigiusz Koziński, zmontowali wymagające i ambitne teksty. Nowatorska, bezkompromisowa, „pisana ciałem i z ciała” w obronie godności kobiety poezja Anny Świrszczyńskiej, jak i krystaliczne, bardziej intelektualne wiersze Tadeusza Różewicza pozwoliły aktorom wyrazić złożoność i surowość ich losów. Oba spektakle dowiodły, że teksty poetyckie nie tylko rezonują z doświadczeniami wykonawców, ale też pozwalają im wypowiedzieć coś ważnego o sobie i świecie. Poezja umożliwiła osadzonym podjęcie dialogu z własną historią i z historią społeczną, pomogła im dobitniej wyrazić ból i zmieszanie niż traumatyczne wspomnienia.

Wykonawcy-więźniowie poprzez teatr nie tylko podzielili się swoim „społecznie ukrytym” życiem, ale także opowiedzieli widzom o nieznanym miejscu. O ile jednak w przedstawieniach znalazły się wypowiedzi krytyczne na temat własnych wyborów czy mechanizmów społecznych panujących wśród osadzonych, o tyle zabrakło (poza bardzo delikatnym rysem w Naszych kartotekach) refleksji na temat systemu penitencjarnego. Teatr więzienny w Polsce nie dyskutuje z systemem – działa w nim i jest mu wdzięczny, że może istnieć. W wielu więzieniach nadal uznawany bywa za niezrozumiały luksus (!), niemający praktycznego zastosowania w resocjalizacji. Na szczęście są osoby – jak organizatorzy i uczestnicy festiwalu – które praktykują zupełnie inną postawę. Teatr więzienny jest nie tylko szansą dla osadzonych i drogą ich pracy nad sztuką (i nad sobą), ale także możliwością dla systemu penitencjarnego. Tworzący go funkcjonariusze przeglądając się w scenicznych realizacjach, mogliby uzyskać większy wgląd, a wraz z nim dystans do mechanizmu, który określa granice ich działań i zawodowe wybory.

Ważniejsi niż tematy spektakli byli wykonawcy. W wielu przedstawieniach grali czy performowali siebie „z miejsca”, w jakim się znajdują. Czynili to w przestrzeni publicznej. Największe teatry Poznania „oddały” swoje sceny nie tylko tym osadzonym, którzy mają prawa do przepustek, a więc reglamentowanego kontaktu ze światem, ale także tym, którzy przyjechali do Poznania więźniarkami pod konwojem i którzy od wielu lat nie widzieli, jak wygląda normalna ulica. Scena teatralna raz jeszcze dowiodła, że jest miejscem wolności. Na różnych poziomach, często tylko na chwilę i jedynie wobec nielicznych, potrafi działać wyzwalająco. Na marginesie warto zauważyć, że paradoksalnie tylko teatralne przestrzenie, nawet te najbardziej kameralne, nie zdołały przekazać obrazu więziennej ciasnoty, zaduchu, aury piwnicy charakteryzujących większość polskich zakładów karnych. Teatr zawsze wprowadza swoją ramą element powiewu, uwalnia przestrzeń. Niewiele rzeczy trudniej jest w nim pokazać niż właśnie więzienie.

Przegląd teatralny stał się również świętem więzienników. To oni, podejmując się niekiedy karkołomnych kwestii logistycznych, zapewnili zespołom udział w festiwalu. O funkcjonariuszach więziennych mówi się z reguły w kontekście nadużyć, ale o sukcesach w ich trudnej pracy najczęściej się milczy. Sztuka stwarza taką okazję, by nie tylko na więźniów, ale i na więzienie spojrzeć inaczej. Przez pryzmat talentów, umiejętności, zmiany – osób osadzonych, ale i osób tam pracujących, całego systemu i nas poza nim – nawet jeśli niezrealizowanej (nie zawsze, nie w pełni), rugowanej z różnych przyczyn z debaty i refleksji, to przynajmniej zamierzonej, podejmowanej, potrzebnej. Za każdym razem, gdy sztuka wkracza do więzienia, nawet przez moment w nim mieszka, więzienie się zmienia. Tylko te zmiany bardzo trudno dostrzec. Przestrzenie mikroruchów są tak niewielkie, że z reguły szybko giną w żarnach machiny instytucjonalnej, w nieświadomości funkcjonariuszy, w nawykowych zachowaniach więźniów i nie tylko ich.
 

II Ogólnopolski Konkurs Więziennej Twórczości Teatralnej
Poznań, 13–17 kwietnia 2015