7-8/2015

Mała destabilizacja teatru

We wtorek, 20 listopada 1962 roku, Sławomir Mrożek notował: „Teraz powinienem napisać swojego Płatonowa. Mało czasu. Do pierwszego marca trzeba skończyć jakąś sztukę na konkurs Wojska Polskiego”1. Plan się powiódł. Trzydziestoletni dramaturg najpierw na konkurs napisze Śmierć porucznika, a rok później Tango.

Obrazek ilustrujący tekst Mała destabilizacja teatru

 

Śmierć porucznika, sztuka w dwóch aktach z prologiem, jest jednym wielkim żartem z Mickiewiczowskiej Reduty Ordona. W prologu Poeta trafia na pole bitwy, gdzie tłumaczy Generałowi: „Pan da swoje armaty, ja dam swoje wiersze. Razem stworzymy historyczny fakt”. Następnie pierwszy akt mierzy Poetę z konsekwencjami jego twórczości – Orson jednak żyje, a treść poematu uniemożliwia poślubienie z dawna przyrzeczonej Zosi. Wreszcie akt drugi i ostatni: 150-letni rozgoryczony Orson spowiada się napotkanemu Redaktorowi z życia – życia nieudanego przez literaturę; i w końcu postanawia wysadzić się w powietrze (wśród Chóru Wykolejonej Młodzieży). Mrożek napisał tę komedię szybko i na luzie. Jak wyznawał Stanisławowi Lemowi: „Może rzeczywiście dobrze robi od czasu do czasu nie naprężać się, tylko jak leci i jak człowiekowi zabawniej, bez krępacji i wielkich celów, może to higiena ducha sama dyktuje”2.

Sztuka powstała na konkurs Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego „na sztukę sceniczną lub cykl krótkich utworów scenicznych” o tematyce wojskowej zorganizowany z okazji dwudziestolecia Ludowego Wojska Polskiego. Konkurs ogłoszono w sierpniu 1962, rozstrzygnięto w maju 19633. Nagrody pierwszej nie przyznano, drugą nagrodę otrzymał śląski pisarz Albin Siekierski za sztukę Symulanci. Mrożek otrzymał trzecią nagrodę.

Werdykt odnotowała „Trybuna Ludu”, natomiast nawet najmniejszej wzmianki nie było w organie prasowym LWP, dzienniku „Żołnierz Wolności”, który szczegółowo referował wszelkie inne wydarzenia towarzyszące jubileuszowi. Kto wie, czy nie był to efekt frakcyjnych rozgrywek w wojsku. Bo o ile Symulantów – z powodu ich rzetelnego realizmu – radośnie witał recenzent Jan Alfred Szczepański, to wyróżnienie Mrożka zawdzięczamy prawdopodobnie opinii innego jurora, uchodzącego za liberała generała Bronisława Bednarza – ówczesnego zastępcy szefa GZP4.

Werdykt ogłoszono w połowie czerwca. Mrożek nie odebrał nagrody osobiście. 3 czerwca 1963 roku wyjechał z żoną do Włoch, do Chiavari pod Genuą. Rozpoczęła się emigracja pisarza. Jednocześnie nabierała rozpędu jego międzynarodowa kariera.

 

Okoliczności

Mimo że Śmierć porucznika jest sztuką krotochwilną5, to sytuacja sprawiła, że dowcip Mrożka trafił w najczulszy nerw ówczesnego życia społeczno-politycznego.

W bloku wschodnim rok 1963 to czas zaostrzenia kursu w polityce kulturalnej. W ZSRR Nikita Chruszczow atakował inteligencję, a artystów beształ za „schlebianie burżuazyjnym gustom”. Władze PRL zareagowały na ten impuls. W lipcu 1963 Władysław Gomułka zwołał XIII Plenum KC PZPR poświęcone sprawom ideologii. W swoim wystąpieniu zaatakował m.in. „czarną literaturę”, Nóż w wodzie Polańskiego czy antyabstynencki felieton Jerzego Urbana. Plenum stało się momentem ostrej i dyscyplinującej oceny wielu sfer życia społecznego – nauki, oświaty, prasy, kultury. Teatrowi też się oberwało za snobizmy, za eksperymenty, za brak pasji w pokazywaniu walki o rozwój gospodarczy.

Gdy Mrożek pracował nad Śmiercią porucznika, na łamach prasy trwała gorąca dyskusja wokół książki Siedem polskich grzechów głównych autorstwa żołnierza i literata, pułkownika Zbigniewa Załuskiego. Był to ostry atak na kosmopolitycznych „szyderców i prześmiewców” historii Polski, na wszystkich tych, co zapatrzeni w Zachód, lekceważyli „wspólnotę narodu i bohaterstwo przeszłych pokoleń”. W sprawach życia kulturalnego była to rozprawa z całym „antyheroicznym nurtem” w sztuce, przede wszystkim z polską szkołą filmową (w który to nurt sztuka Mrożka świetnie się wpisywała).

Co istotne, Załuski poświęcił rozdział książki zreferowaniu prawdziwych losów porucznika Ordona wobec treści poematu Mickiewicza i konkludował: „Podziwiajmy więc Redutę Ordona… ale za wzór stawiajmy Ordona prawdziwego. A nade wszystko z fantazji romantycznego poety nie wyciągajmy wniosków o polskim charakterze narodowym, polskiej historii, polskim patriotycznym nierozsądku i narodowej pasji umierania”6.

Książka wywołała zażarty spór – głos zabrały wszystkie ważniejsze tytuły prasowe. Spierano się o historię, ale przede wszystkim o ideologię i aktualną politykę. Trzeba przypomnieć, że rok 1963 to moment dynamicznego rozwoju nieformalnej i niejednorodnej frakcji PZPR zwanej partyzantami, na czele której stał Mieczysław Moczar.

 

Premiera

21 listopada 1963 odbyła się premiera Śmierci porucznika w reżyserii Aleksandra Bardiniego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie w Sali Prób. Obsada: Orson – Józef Duriasz, Poeta – Edmund Fetting, Generał – Józef Paluszkiewicz, majorzy – Wiesław Gołas i Ryszard Barycz, Zosia – Lucyna Winnicka. W programie przedstawienia zacytowano m.in. wspomniany fragment z Załuskiego.

Reakcje krytyki były bardzo pozytywne. Chwalono reżyserię, scenografię, aktorstwo. August Grodzicki pogodnie zauważał, że fakt nagrodzenia sztuki w konkursie MON „chlubnie świadczy, iż poczucie humoru w narodzie nie wygasło”. Stanisław Ostrowski wzbił się na stylistyczne wyżyny zdaniem: „Reżyserowi Aleksandrowi Bardiniemu same komplementy”. Nawet „Szpilki” dały Recenzję w pigułce: „Śmierć porucznika napisał Mrożek. / »Za mała szarża« – Bardini orzekł. / Stąd w przedstawieniu tyle jest szarży, / że i ponurak ze śmiechu zarży”. „Prawdziwie polski wieczór – pochlebnie ironizował Andrzej Jarecki. – Dzięki wybuchowi na końcu pierwszej odsłony wszyscy widzowie mieli okazję zakosztować zapachu prochu”7.

W licznych recenzjach widać, że debata wokół Siedmiu polskich grzechów głównych ważyła na odbiorze sztuki. Już Andrzej Kijowski w komentarzu w „Dialogu” nazwał Mrożka „prawie mistrzem szkoły szyderców, przeciwko której historia Ordona, który przeżył własną śmierć, była jednym z głównych argumentów pułkownika-literata”8. Recenzenci broniąc przedstawienia przed możliwymi zarzutami, nie mogli się zdecydować – Mrożek szarga nasze świętości czy nie szarga.

 

Kampania prasowa przeciw Śmierci porucznika

Życzliwe recenzje utrzymane były w nieco asekuracyjnym w tonie – jakby uprzedzały krytykę prowadzoną z „pozycji pryncypialnych”, jakby spodziewano się, że ktoś może wziąć żarty Mrożka zbyt poważnie. I wreszcie po dwóch miesiącach od premiery, pod koniec stycznia 1964, w tygodniku „Stolica” ukazał się tekst „Coś ty uczynił ludziom, Mickiewiczu?”, w którym pisarz Teofil Syga ostro zaatakował tekst Mrożka i przedstawienie: „dano okazję do pośmiania się z walki i męczeństwa narodu, do pośmiania się z poezji najbardziej wzniosłej i najbardziej tragicznej”9. Po trzech tygodniach, w połowie lutego, głos Sygi poparł dramatopisarz Ludwik Hieronim Morstin.

Jednak najintensywniejsza kanonada nastąpiła w „Stolicy” po kolejnych dwóch tygodniach, na początku marca, gdy opublikowano zarówno głosy znawców, jak i listy czytelników. Delikatnie do kampanii przyłączył się recenzent związany z „Teatrem”, Wojciech Natanson, który w atakach Sygi i Morstina widział „próbę obrony Mrożka i jego talentu. […] Nie dajmy Mrożkowi niszczyć talentu Mrożka! Nie zezwólmy mu staczać się po pochyłościach artystycznej płycizny!”10. Z kolei pisarz Stanisław Strumph-Wojtkiewicz „dając” Mrożkowi prawo do pomiatania Mickiewiczem, konkludował, że została „przekroczona przyzwoitość”.

Listy czytelników to już słowna chłosta. Zarzucano sztuce schlebianie „najgorszym gustom nowomieszczańskim”, „łajanie Mickiewicza”, mijanie się z „podstawowym celem oświatowym, jakim jest porządkowanie myśli”. „Na taką obrazę swego największego poety nie pozwoliłby żaden inny naród…”. „[…] Już samo wydrukowanie tej »sztuki« w »Dialogu« było czymś oburzającym, ale wystawienie jej w teatrze to już coś, na co nie ma określenia”. „[…] Co kierowało tym człowiekiem, dlaczego wybrał sobie za cel kpin to, co szanuje i szanowało społeczeństwo przez lat tyle?” Nie przebierano w słowach: „[…] Nasuwa mi się jaskrawy kontrast: kiedy Marlena Dietrich miała na swym koncercie w Warszawie zaśpiewać niemiecką piosenkę, przeprosiła nas za to, czując, że w naszym mieście język niemiecki kojarzy się ze zbyt bolesnymi wspomnieniami. Mrożek wyszydza w swej sztuczce Mickiewicza przezwiskiem »Vier und Vierzig«! Trudno to chyba inaczej nazwać, jak tylko…”.
W marcowych numerach tygodnik „Stolica” nakręcał aferę wokół Śmierci porucznika. Redaktor naczelny „Stolicy” Leszek Wysznacki stawiał sprawę jasno: „Tu nie chodzi o Mrożka, nie chodzi o ocenę polskiego romantyzmu, ani o śmiech. Tu chodzi o politykę…”11.

 

Awantura podczas przedstawienia

Puentą marcowych ataków prasowych stała się manifestacja zorganizowana podczas jednego z przedstawień. Relacje na temat zdarzenia są bardzo różne. Można założyć – zaginęły protokoły przedstawień – że protest odbył się na którymś z przedstawień granych między 28 lutego a 9 marca.

Jacek Kuroń w swej książce zanotował wspomnienie związane z tym protestem: „Spotkałem kiedyś na ulicy dwóch chłopaków od Przemka Górnego, narodowców, którzy powiedzieli mi, że właśnie pod kierunkiem redaktora Moczulskiego ze „»Stolicy« organizują akcję rzucania jajkami na przedstawieniu Śmierć porucznika Mrożka w Teatrze Dramatycznym. […] Narodowcy latali rzucać jajkami, a organizował to wszystko tygodnik »Stolica«, który wcześniej rozpoczął »walkę o honor narodowy« przeciw prześmiewcom i szydercom. Naczelnym »Stolicy« był Leszek Wysznacki, który jeszcze niedawno był instruktorem Komitetu Centralnego partii”12. Jacek Kuroń nie był obecny na manifestacji, ale w jego wspomnieniu pojawiają się dwa istotne wątki – kwestia organizatora protestu i sposób zachowania protestujących.

Zacznijmy od kwestii jajek. Aktor grający Orsona, Józef Duriasz, wspominał13, że protestujący byli na pierwszy balkonie i nie rzucali jajkami, tylko jakimiś drobiazgami (papierki itd.). Do tego aktorzy byli przyzwyczajeni po przedstawieniach dla szkół… Podobnie twierdzi Leszek Moczulski: wbrew powtarzanej legendzie „nie rzucano jajek, a i same gwizdy były dość rachityczne”14. Wobec gwizdów i krzyków Józef Duriasz powiedział za kulisami obecnemu na przedstawieniu Aleksandrowi Bardiniemu, że jak w niego czymś rzucą, to on im to odrzuci. Pobladły Bardini miał zaprotestować, bo jednak nie można tak traktować widzów, którzy kupili bilety.

Duriasz przypomniał ważny szczegół: protestujący skandowali „Hańba i błazeństwo! Hań-ba-i-bła-zeń-stwo!”.

Sprawa związana z organizacją incydentu jest bardziej skomplikowana. We wspomnieniach Kuronia pada nazwisko Leszka Moczulskiego jako organizatora. Kuroń spisywał swoje wspomnienia po dwudziestu latach od wydarzeń. Musiał jednak coś pamiętać skoro tuż po proteście na udział Leszka Moczulskiego w sprawie wskazywał Jan Błoński w liście do Mrożka z 13 marca 1964: tłumaczył, że Leszek Wysznacki „nasyłał na spektakl grupkę, z Moczulskim niejakim na czele, która tupała, gwizdała i manifestowała, ale nie zanadto i milicji nie wołano (ten Moczulski to dziennikarzyna ze sprawami wojskowymi związana)”15.

Po latach Jerzy Eisler zapytał Leszka Moczulskiego o zaangażowanie w incydent. Ten zaprzeczył i wyjaśniał, że gdy rozpoczęły się gwizdy – przy pierwszej kontrowersyjnej kwestii – on, siedząc w czwartym rzędzie, zaczął się odwracać, żeby zobaczyć, kto gwiżdże. Później zarzucano mu, że to on zorganizował tę demonstrację i odwracał się, żeby „swoim ludziom” dawać znaki.

 

Kto zatem organizował protest?

W relacjach Kuronia i Moczulskiego pojawiają się dwa nazwiska: Przemysława Górnego i Mariana Barańskiego („ówczesny przywódca grupy narodowej młodzieży”). Górny i Barański byli twórcami Ligii Narodowo-Demokratycznej, tajnej organizacji powołanej na przełomie lat 1957/1858. Działali w niej też m.in. Józef Kossecki czy Henryk Klata, późniejszy poseł ZChN. „Celem Ligi było wykształcenie młodej inteligenckiej elity, świadomej politycznie i reprezentującej światopogląd narodowy. Stosowano zasady konspiracji: członkowie posiadali pseudonimy, a w korespondencji używano szyfru”16. W 1960 roku do LND należało kilkudziesięciu studentów. W 1960 roku Liga została rozbita przez SB i zaczęły się aresztowania, później – od 27 kwietnia do 29 maja 1961 – proces. Mimo wyroków członkowie Ligi (dla Górnego: dwa lata, dla Barańskiego: sześć miesięcy) nie trafili do więzienia, objęła ich amnestia.

Gdy zorganizowali wygwizdywanie Śmierci porucznika, LND już nie istniała, ale istniał krąg towarzyski wciąż skory do działania. W swych wspomnieniach Przemysław Górny wyjaśniał powód protestu: „W sztuce autor przedstawiał »akowców« jako pijaków i wykolejeńców pozbawionych zasad moralnych. Postanowiliśmy zaprotestować”17. Z kolei według relacji opublikowanej w „Biuletynie IPN” Górny zorganizował wygwizdywanie „w odruchu patriotycznego uniesienia razem z grupą kolegów”, ponieważ Śmierć porucznika odbierano „jako paszkwil na przedwojenny korpus oficerski”18.

Leszek Moczulski wspominał, że Marian Barański w dniu spektaklu odwiedził stołeczne redakcje, informując o przygotowywanej na wieczór manifestacji w teatrze, dotarł też do redakcji tygodnika „Stolica”. Moczulski poszedł na to przedstawienie jako przedstawiciel „Stolicy”, i wspominał, że nie był jedynym przedstawicielem prasy, miało być ich sporo. Była m.in. delegacja „Życia Warszawy” na czele z Henrykiem Korotyńskim i Leopoldem Ungerem19. Z kolei w październiku 2014 roku w trakcie procesu autolustracyjnego Leszka Moczulskiego Marian Barański zeznawał, że „Moczulski kłamał, mówiąc, że w ’65 [!] obchodziłem wszystkie redakcje – to on szukał organizatorów protestu”20. Widać wyraźnie, że wobec sprzeczności relacji niemożliwe jest precyzyjne opisanie, jak się rzecz odbyła.

 

Zakończenie sprawy

W połowie marca rozróbę prasową zamknął… Jerzy Putrament, pisarz-dygnitarz partyjny na „odcinku literatury”, realizujący wszelkie dyrektywy płynące z KC. Teraz mógł odegrać rolę liberała. Putrament, zastrzegając, że tekst Mrożka go nie zachwycił, skrytykował „Stolicę” za atak „przypominający maniery najgorszego przedwojennego dziennikarstwa”21. Pokpiwał też ze stylistyki „listów do redakcji”, poziom niektórych „uzasadniałby przemianowanie organu, w którym się drukuje ze »Stolicy« na »Zaścianek«”.

W Teatrze Dramatycznym sprawa nie była komentowana. Od marca do czerwca powtórzono Śmierć porucznika 17 razy na Scenie Dużej. W kolejnym sezonie sztuka zeszła z afisza po 9 przedstawieniach22. Natomiast organizatorów protestu MO nie zatrzymała do wyjaśnień – mimo że od 1961 roku byli pod obserwacją i traktowano ich jako element potencjalnie niebezpieczny.

Należy pamiętać, że 14 marca 1964 roku Antoni Słonimski złożył w Kancelarii Premiera list protestacyjny, znany jako List 34. I to wydarzenie stanowiło wtedy dla władz znacznie większych problem niż gwizdy na przedstawieniu.

Konsekwencje poniósł tylko dramat – i to odroczone. Gdy w 1973 wznowiono Utwory sceniczne Mrożka, cenzura nie zgodziła się na ponowną publikację tylko jednej sztuki, Śmierci porucznika23. Nie wydaje mi się, żeby decydowała opinia, że to najgorszy utwór Mrożka. Może to raczej przyczynek do analizy kadr czasów Gierka, kiedy to moczarowcy doczekali się posad i wpływów.

Na samym Mrożku awantura nie zrobiła wrażenia, ani też nie wpłynęła na jego obecność na polskich scenach.

 

Podsumowanie

Charakteryzując politykę kulturalną w okresie poodwilżowym, profesor Andrzej Friszke zauważył, że bujny rozwój polskiej kultury na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku odbywał się w warunkach ciągłych mniejszych i większych konfliktów z władzami. Życie kulturalne podlegało podobnemu falowaniu jak polityka czy gospodarka24. Marcin Zaremba nazwał ten okres „małą destabilizacją” – tak niespokojne bywały nastroje społeczne. Incydent, do którego doszło w Teatrze Dramatycznym, należy do tych pomniejszych konfliktów. To destabilizacja w skali mikro. Można by rzec – przypis.

W kontekście wydarzeń roku 1968 kampania przeciw sztuce Mrożka jawić się może jako swoista próba generalna prowokacji politycznej. I łączy się z tą kampanią gmatwanina zdarzeń, interesów i intencji podobna aferom znaczniejszym.

Choćby prasowa „debata” o przedstawieniu. Tu też toczyła się walka patriotów z prześmiewcami. Po liberalnych recenzjach premiery nastąpiła seria tekstów krytycznych – ta faza była rozgrywana przez związane z partyzantami media („Stolica”, „Kultura”).

Już w prywatnych komentarzach pojawiały się interpretacje lokujące aferę w kontekście frakcyjnych rozgrywek w partii. Jan Błoński tłumaczył Mrożkowi przyczyny afery: „Leszek Wysznacki – zwany popularnie Weszkiem Mendackim – redaktor »Stolicy«, postanowił zdaje się zrobić karierę, broniąc ojczyzny przed zarazą […]. Czy ta kampania inspirowana była, czy nie, zdania są podzielone, i wielu przypuszcza, że to sam Mendacki chciał tak powrócić do łask (bo on za rewizjonizm z »Expressu« był odsunięty, a teraz jak gdyby nowych mocodawców szukał)”25. Podobnie uważał Mieczysław F. Rakowski, reprezentant liberalnego (w rozumieniu socjalistycznym) skrzydła partii, który w dzienniku notował: „[…] już w czasie dyskusji nad książką Załuskiego ujawnił się jako zagorzały obrońca rzekomo atakowanych przez liberałów i bezojczyźnianych facetów trwałych tradycji narodowych […]. Prawdopodobnie po to, by przypomnieć stuprocentowym Polakom, że Mrożek również należy do tych facetów”26.

Można zatem przyjąć wyjaśnienie, że była to „prywatna inicjatywa” człowieka, który chciał zaistnieć w formującej się grupie politycznej.

W całej sprawie zastanawia cisza ze strony SB i MO, których pracę nadzorował wtedy Mieczysław Moczar, wiceminister spraw wewnętrznych. Być może akcja redaktora naczelnego „Stolicy” znalazła cichą akceptację w MSW. Nie rozstrzygniemy, w jakim stopniu nagonka była zaplanowana. Wiemy zaś, że Moczar i jego ekipa rozumieli siłę mediów i konsekwentnie opanowywali kolejne przyczółki w prasie, radiu i telewizji. „Mietek” próbował za pomocą mediów grać ze swoim brunatnym wizerunkiem: w kwietniu 1963 generałowie Moczar i Grzegorz Korczyński wzięli udział w uroczystościach rocznicy powstania w getcie. Prasa odnotowywała ich obecność, co było zastanawiającą skrupulatnością, zważywszy na ówczesną niską formalną rangę Moczara – wiceministra.

Teatr też był w polu ich zainteresowań. Pewnie to przypadek, że gdy w grudniu 1964 roku Mieczysław Moczar awansował i został szefem MSW (dla równowagi ministrem kultury i sztuki mianowano partyjnego liberała, Lucjana Motykę), to jednocześnie aktor Jerzy Kaliszewski w trybie nagłym, w środku sezonu został zwolniony z funkcji dyrektora Teatru Klasycznego (dziś Studio). Na jego miejsce przyszedł Ireneusz Kanicki. SPATiF próbował interweniować, ale nic nie wskórał. Partyzanci wreszcie dostali swój teatr. To tutaj powstanie flagowa partyzancka śpiewogra Dziś do Ciebie przyjść nie mogę.

Podobnie daje do myślenia brak konsekwencji po proteście – i dla teatru, i dla organizatorów manifestacji. Być może to inercja służb. Być może przez palce patrzono na protest, szczególnie że narodowe poglądy manifestantów – choć wrogów władzy ludowej – w jakimś stopniu odpowiadały partyzantom.

Nie należy przeceniać wszechwładzy Służby Bezpieczeństwa, nie można jednak lekceważyć tej machiny. Szczególnie że w owym czasie dawała dowody skuteczności. W 1963 roku służbom udało się zorganizować udaną prowokację przeciwko Witoldowi Gombrowiczowi z pomocą Barbary Witek-Swinarskiej. W marcu i kwietniu 1964 roku artystom STS-u życzliwie zwracano uwagę na nadmierny krytycyzm wobec „towarzyszy patriotów”, przy okazji cenzurując i wreszcie zdejmując słynny program STS-u przygotowany na 10-lecie teatru – Mnie nie jest wszystko jedno (prem. 21 marca 1964).

Kto wie, czy obserwacja wydarzeń w Teatrze Dramatycznym nie okazała się przydatna cztery lata później. Afera wokół Śmierci porucznika mogła być ważnym doświadczeniem dla niektórych polityków czy funkcjonariuszy. Rodzajem ćwiczenia z prowokacji. Oto media nakręcają panikę moralną, a grupa młodzieży w dobrej wierze idzie na przedstawienie i protestuje. Rakowski notował na marginesie tej awantury: „Ciekaw jestem, czym ta cała heca się skończy. Faktem jest, że dożywamy obecnie interesujących dni. Stary, wyliniały polski nacjonalizm znalazł nagle zwolenników z najbardziej niespodziewanej strony, a mianowicie ludzi uważających się za komunistów”27.
 

 

1. S. Mrożek, Dziennik. Tom 1. 1962–1969, Kraków 2010, s. 14.
2. Mrożek do Lema, list z 5 kwietnia 1963, [w:] S. Lem, S. Mrożek, Listy 1956–1978, Kraków 2011, s. 235.
3. Konkurs jest słabo znany – nawet redaktorzy Dziennika nie ustrzegli się omyłki, lokując konkurs w roku 1962 i przyznając Mrożkowi II nagrodę. (Choć z zapisku pisarza wynika, że sztuka miała powstać na marzec 1963 roku). PBL za rok 1963 dodaje informację o wyróżnieniu dla Natalii Rolleczek, autorki powieści Drewniany różaniec.
4. To opinia jego przyjaciela, szefa tygodnika „Polityka” Mieczysława F. Rakowskiego.
5. Choć to pogląd powszechny, to może też powierzchowny, jak dowodzi Małgorzata Sugiera w swojej książce Dramaturgia Sławomira Mrożka.
6. Z. Załuski, Siedem polskich grzechów głównych, Warszawa 1963, s. 67.
7. A. Jarecki, 2 x Teatr Dramatyczny, „Sztandar Młodych” nr 281/1963.
8. A. Kijowski, Mrożek u bram raju, „Dialog” nr 5/1963, s. 105.
9. T. Syga, „Coś ty uczynił ludziom, Mickiewiczu?”, „Stolica” nr 4/1964, 26 I 1964.
10. W. Natanson, Mrożek przeciwko Mrożkowi, „Stolica” nr 9/1964, 1 III 1964.
11. L. Wysznacki, Mity 64 roku, „Kultura” nr 9/1964.
12. J. Kuroń, Wiara i wina. Do i od komunizmu, Londyn 1989, s. 175.
13. Telefoniczna rozmowa autora tekstu z aktorem odbyła się 14 listopada 2014.
14. J. Eisler, List 34, Warszawa 1993, s. 43.
15. Błoński do Mrożka, list z 13 marca 1964, [w:] J. Błoński, S. Mrożek, Listy 1963–1996, wstęp T. Nyczek, Kraków 2004, s. 90.
16. W.J. Muszyński, Niepokorny. Życie i działalność Przemysława Górnego, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” nr 1-2/2006, s. 40.
17. Fragment książki Mateusza Wyrwicha, Ogłoszono mnie szaleńcem, Warszawa 2012, s. 66 – tekst poświęcony Przemysławowi Górnemu Testament ojca.
18. W.J. Muszyński, Niepokorny…, dz. cyt., s. 43.
19. J. Eisler, List 34, dz. cyt., s. 42.
20. BlogS czyli blog Tomasza Sokolewicza, wpis z dnia 29 października 2014 pt. Opozycja bez opozycji 3: Robert Moczulski czyli służba, nie drużba [odsłona: 2 lutego 2015]; źródło: http://www.ubezpieczenie.biz.pl/2014/10/29/.
21. J. Putrament, Dziwna troska, „Kultura” nr 11/1964.
22. „Almanach Sceny Polskiej 1963/1964”, red. E. Csató, Warszawa 1965, s. 67; „Almanach Sceny Polskiej 1964/1965”, red. E. Csató, Warszawa 1967, s. 134.
23. Mrożek do Tarna, list z 14 marca 1973: „II wydanie dramatów z roku 1964, obcięte o Śmierć porucznika, na którą nie zgodziła się obecna cenzura”, [w:] S. Mrożek, A. Tarn, Listy 1963–1975, wstęp E. Axer, S. Mrożek, posłowie i komentarze M. Prussak, Kraków 2009, s. 311.
24. A. Friszke, Kultura czy ideologia? Polityka kulturalna PZPR w latach 1957–1963, [w:] Władza a społeczeństwo w PRL. Studia Historyczne, red. A. Friszke, Warszawa 2003, s. 143–144.
25. Błoński do Mrożka, list z 13 marca 1964, [w:] J. Błoński, S. Mrożek, Listy…, dz. cyt., s. 87–90.
26. M.F. Rakowski, Dzienniki polityczne 1963–1966, Warszawa 1999, s. 128–129.
27. Tamże, s. 129.