10/2015

Teatr obala mury

Bratysławski festiwal Eurokontext.sk 2015 postawił sobie za cel obalanie międzyludzkich barier, które dzielą współczesne społeczeństwa.

Obrazek ilustrujący tekst Teatr obala mury

Georg Soulek/Burgtheater Wien

 

Przed wejściem do Słowackiego Teatru Narodowego w Bratysławie stanął wysoki, czarny mur. Oddzielił budynek od naddunajskiego placu, na którym gromadzą się spacerowicze, turyści, klienci kafejek i sąsiedniego centrum handlowego. Z dnia na dzień na murze przybywa napisów. Podpisują się na nim artyści zaproszeni na Międzynarodowy Festiwal Teatralny Eurokontext.sk. „Mur” to hasło przewodnie festiwalu, który w tym roku skupił się na teatrze dramatycznym. Ubiegłoroczna, pierwsza edycja łączyła teatr dramatyczny z operą i baletem, ostatecznie postanowiono jednak balet i operę oddzielić i poświęcać im co drugą edycję Eurokontextu.

Bezpośrednią inspiracją dla festiwalowego lejtmotywu były dwudziesta piąta rocznica obalenia muru berlińskiego oraz spektakl drezdeńskiego Staatsschauspiel – również zaproszony do Bratysławy – na podstawie powieści Christy Wolf Niebo podzielone, opisującej życie w Berlinie Wschodnim w latach sześćdziesiątych i losy pary rozdzielonej powstającym właśnie w mieście murem. „Chociaż mur berliński już nie istnieje – czytamy w festiwalowym programie – dalej budujemy mury nieporozumień – nie tylko na Słowacji, ale w całej Europie. Niewidzialny mur ciągle istnieje pomiędzy wschodnią i zachodnią Europą, również w granicach Unii Europejskiej”. Bariery polityczne, ideowe, społeczne, budowane na wzajemnym niezrozumieniu, na różnicy doświadczeń historycznych i osobistych. Na festiwalowy „mur niezrozumienia” złożył się szeroki wachlarz wątków i zróżnicowany wybór spektakli. Od wspomnianego Nieba podzielonego, przez Kamień Mariusa von Mayenburga, w reżyserii Michala Dočekala (Teatr Narodowy w Pradze), Dzienniki Majdanu Natalii Worożbyt w reżyserii Andrija Maja (Narodowy Akademicki Teatr im. Iwana Franki w Kijowie), Cyganów z Teatru Józsefa Katony w reżyserii Gábora Máté o węgiersko-romskich konfliktach etnicznych, po Młodego Stalina Tadeusza Słobodzianka z warszawskiego Teatru Dramatycznego czy Gogolowski Pamiętnik szaleńca, włosko-gruzińską produkcję w reżyserii Levana Tsuladze. „Eurokontext ma ambicję obalania tych wszystkich niewidzialnych murów”. Czarna ściana zbudowana przed teatrem ma pokazywać ich absurdalność, zachęcać do zajrzenia na drugą stronę i refleksji nad tym, co i dlaczego nas dzieli.

Jednym z najlepszych spektakli był otwierający festiwal Die Unverheiratete (Niezamężne) z wiedeńskiego Burgtheater. Nawiasem mówiąc, samą obecność Burgu na festiwalu organizatorzy potraktowali jako symboliczne obalenie niewidzialnego muru. Wiedeński zespół nie gościł bowiem w Bratysławie od trzydziestu sześciu lat, mimo że miasta te dzieli zaledwie osiemdziesiąt kilometrów. Die Unverheiratete, sztuka Ewalda Palmetshofera, wyreżyserowana przez Roberta Borgmanna, to opowieść o trzech kobietach, matce, córce i wnuczce, i nierozliczonej rodzinnej przeszłości, która rzutuje na losy każdej z nich. Rzecz dzieje się w Austrii. Najstarsza z kobiet tuż przed zakończeniem drugiej wojny światowej przypadkiem usłyszała, jak pewien nazistowski żołnierz planuje dezercję. Zgodnie z ówczesnym prawem wydała go władzom, co skończyło się jego śmiercią. Kilka dni później III Rzesza upada, a kobieta zostaje osądzona za współpracę z nazistami i skazana na dwadzieścia lat więzienia.

Siedemdziesiąt lat później, jako leciwa staruszka, trafia do szpitala. W przededniu śmierci i sądu bożego wracają retrospekcyjne obrazy z sądu ziemskiego i odbywanej kary. Wspomnieniową narrację prowadzi chór czterech sióstr, niczym czterech Furii, które doprowadzają do tego, że w zawieszeniu pomiędzy przeszłością a teraźniejszością powoli ujawniają się rodzinne tajemnice. Również córka i wnuczka pragną oczyszczenia i odpowiedzi. Dlaczego najstarsza z kobiet była matką o dwadzieścia lat starszą od innych matek? Czemu ojciec zmarł wcześnie? Czy można prosić zmarłych o wybaczenie?

Zbrodnia sprzed lat położyła się cieniem na życiu trzech pokoleń kobiet. Matka, naznaczona więziennym doświadczeniem, jest oziębła, niechętnie mówi o przeszłości, a jeśli już, to powtarza, że chciała tylko, aby wszystko toczyło się zgodnie z prawem. Jednak czy jej postępek jest rzeczywiście tak jednoznaczny, jak interpretuje to powojenny sąd? Córka, wyobcowana, w poczuciu niezrozumienia i braku bliskiej relacji z matką, którą jednocześnie opiekuje się w przededniu jej śmierci, ostatecznie odcina się od rodzicielki, wygłaszając monolog matkobójczyni Elektry. Próbuje zbudować relację z własną córką, ale jest już na to za późno. Najmłodszej kobiecie bliżej do babki niż do matki. Dziewczyna żyje między teraźniejszością a przeszłością. Raz jest sobą, raz cieniem swej babki, której historię powoli odkrywa. Nie potrafi nawiązywać bliższych relacji; jej życie to ciągła zmiana kochanków zapraszanych na jedną noc i kolekcjonowanie ich nagich zdjęć.

W sztuce Palmetshofera, którą Borgmann rozgrywa w symbolicznej scenerii bezimiennych, świeżo usypanych grobów, nic nie jest oczywiste. Czy da się pogodzić z tragedią sprzed lat? Czy to pogodzenie przyniesie katharsis? Spektakl nie daje odpowiedzi. Na wściekłe pytanie jednego z kochanków, któremu wnuczka wysyła swoją kolekcję zdjęć: jakim człowiekiem jesteś?, dziewczyna potrafi odpowiedzieć tylko: nie wiem. Zresztą, czy to rzeczywiście jest istotne? „Co komu po prawdzie, skoro i tak nikt w nią nie wierzy?” – zapyta babka w przeddzień swojej śmierci.

A może to nie los determinuje nasze życie, może problem tkwi w nas samych? Spektakl belgijskiej UBIK Group Why is Eva coming to Adam tonight?, napisany i wyreżyserowany zespołowo, to fascynująca, psychodeliczna, momentami zabawna podróż do wnętrza ludzkiego umysłu. Na scenie stoi lustrzana czwarta ściana. Zanim spektakl się rozpocznie, widzimy w niej swoje odbicie. Gdy zapalą się światła, ukaże się za nią Adam w swoim dziwacznym pokoju-laboratorium. Pełno tu najróżniejszych przedmiotów, które Adam obsesyjnie kolekcjonuje, opisuje i przypina pinezkami do ściany. Wszystko po to, by zachować każdy moment ze swojego życia, każde słowo wypowiedziane przez niego i wokół niego, każdą rzecz, która go otacza. Adam zbiera, klasyfikuje, zapisuje. Dopiero gdy tego dokona, uporządkuje swoje życie i ukryje w bezpiecznym miejscu, zapewni sobie nieśmiertelność – będzie mógł odpocząć.

Poukładany świat Adama burzy pojawienie się Ewy. Kim jest Ewa – kobietą, projekcją umysłu, a może jego częścią? Wszak bezpardonowo wkracza do pokoju Adama i twierdzi, że od zawsze tu mieszka. Wraz z nią wkraczają wątpliwości i obsesyjnie powracające uczucie, że coś się przegapiło. Bo czy na pewno da się zebrać i zachować każdy aspekt życia? „A co jeśli moje wspomnienia są wyborami? – pyta Adam. – Mój mózg wybiera przypadkowe informacje, takie, których istnienia nawet nie jestem świadom. Mój mózg pracuje dla mnie, tworzy dla mnie nowe życie”. Adama zalewa lawina pytań: czego chcę, czy jestem tym, kim chcę być, jak określić, kim chcę być, jakich użyć słów? I czy to w ogóle możliwe, jeśli moja świadomość pragnie, by na świecie powszechnie zapanował wegetarianizm, podczas gdy podświadomość domaga się soczystego baraniego kotleta?

Z chaosu myśli i pozornie błahych pytań wyłania się obraz człowieka zagubionego w wielkim świecie. W świecie, w którym „wystarczy powtórzyć słowo »ja« cztery razy: »ja, ja, ja, ja«, żeby jego znaczenie rozpuściło się jak meduza na słońcu”. I znów nasuwa się pytanie, czy znalezienie rozwiązania wszystkich wątpliwości rzeczywiście jest istotne? W spektaklu niczym lejtmotyw powraca rozwijający się sen, w którym Adam idzie przez las, czemu przygląda się wielka sowa. Są tam drzwi, przez które bohater próbuje przejść. Gdy w finale wreszcie mu się to uda, za drzwiami będzie tylko pustka. „Jestem w lesie i niczego tu nie ma. Żadnej akcji, konspiracji, tajemnicy. Nie ma uniwersalnej prawdy ani zakończenia, nie ma iluzji, rzeczywistości, snu, niczego. Jest tylko las i sowa, i nic więcej. Idę i już nie słyszę swoich kroków”.
 

Międzynarodowy Festiwal Teatralny Eurokontext.sk
Bratysława, 12–19 czerwca 2015