10/2015

Wyłonić z niebytu

Agatę Dudę-Gracz, bardziej niż człowiek wobec historii, interesuje człowiek w napięciu wobec drugiego człowieka.

Obrazek ilustrujący tekst Wyłonić z niebytu

Zbigniew Furman/MPW

 

Zabrzmi to może szumnie, ale czy znacie Państwo drugiego teatralnego twórcę w Polsce, który tak jak Agata Duda-Gracz byłby od lat niezmiennie oddany portretowaniu człowieczeństwa? Oczywiście, wielu reżyserów maluje obraz człowieka bardziej lub mniej wnikliwie, ale prawdę mówiąc, nie przychodzi mi do głowy niemal nikt, kto z podobnym uporem robiłby przedstawienia o podstawach ludzkiego bytu, nie wiążąc człowieka z żadnym ze współczesnych dyskursów humanistycznych czy kontekstów, takich jak na przykład Holokaust (co świetnie zrobił Warlikowski w (A)pollonii), popkultura (Klata) czy klasowość (Strzępka). W odróżnieniu od tych twórców, nie wartościując ich prac, Duda-Gracz tworzy teatr elementarnych kategorii poznawczych. Jeżeli reżyserka opowiada, dajmy na to, o strachu, nie szuka żadnego historycznego czy społecznego „usprawiedliwienia”, które miałoby wpisać strach we współczesność – daje raczej wykładnię strachu jako czystego doświadczenia. Nie powinno więc dziwić, że nawet Ciekawa pora roku, jej najnowszy spektakl, zamówiony przez Muzeum Powstania Warszawskiego, stroni od kontekstualizacji, dyskursywności, a nawet – co w kontekście takiego projektu jednak może nieco dziwić – historyczności.

Tematy, które zwykle zaprzątały twórców rocznicowych przedstawień w MPW – takie jak stosunek do polskości czy narodowych symboli i rocznic – oględnie mówiąc, nie stanowią centralnych wątków twórczości Dudy-Gracz. Reżyserka w swoich spektaklach bardzo niechętnie odnosi się wprost do polskiego imaginarium, co, przy wielu ogromnych podobieństwach, odróżnia jej teatralną twórczość od malarskiej twórczości jej wybitnego ojca, Jerzego, który – wystarczy spojrzeć na dowolny jego obraz – był owładnięty swoistą obsesją polskości. W Ciekawej porze roku sprawa polskiej historii „załatwiona” jest jedną, ale za to fenomenalną sekwencją muzyczną, w której chór postaci odśpiewuje kolejno frazy Mazurka Dąbrowskiego, Deutschland, Deutschland über alles oraz hymnu Związku Radzieckiego, które zaczynają na siebie wzajemnie nachodzić, tworząc zaskakujące związki harmoniczne, ale i dając piorunujący obraz sytuacji politycznej Polski czasów okupacji. Dostajemy więc komentarz historyczny w pigułce, ale, czego w spektaklu Dudy-Gracz jednak zdecydowanie brakuje, ta narracja nie jest prowadzona równolegle z akcją.

Bo i punkt wyjścia spektaklu jest zaskakujący: wojna się nie wydarzyła, powstanie nie wybuchło, a młode ofiary warszawskiej hekatomby dostają szansę, by wieść normalne życie. Swoją opowieść reżyserka buduje na wielu planach, porządkując postaci w grupy o różnym statusie ontologicznym. Pierwsza z nich to dzieci, przywodzące na myśl małych powstańców, będące znakiem rzeczywistej historii, o której przecież doskonale wiemy, że wydarzyła się naprawdę. Towarzyszą one swoim dorosłym odpowiednikom, centralnym postaciom spektaklu, które przedstawiają się znaczącymi słowami: „nas nie ma”. Duda-Gracz niejednokrotnie stawiała swoich bohaterów w stan oskarżenia (wrocławski Ja, Piotr Rivière… odbywał się wręcz podczas procesu sądowego), akt mowy i działania uruchamiając w sytuacji winy, zmuszając ich do wyjaśnienia czy wytłumaczenia się, odsłonięcia prawdy o sobie. W tym przypadku zaś – wyłonienia się z niebytu. Niebytu historii, ale przede wszystkim egzystencji. Szansę na taką konfrontację daje tylko sztuka.

Obok wyżej wymienionych, kluczowymi postaciami spektaklu są – jak nazwała tę grupę reżyserka – „okoliczności”, posiadające znamiona średniowiecznych bohaterów alegorycznych. Grupa ta ma inny status niż reszta postaci, co widać w intensywniejszej plastyce ich indywidualnych gestów, ale i bardziej symbolicznych kostiumach. Nie tyle są „nie z tego świata”, one ten świat określają, wpływając na postawy, wybory i emocje ludzi, chodząc za nimi nieustannie jak cienie. Okoliczności trwają mimo spokojnego życia: wojna, strach czy niepamięć konstytuują nasz byt, niezależnie od sytuacji geopolitycznej, zdaje się twierdzić reżyserka. Może tylko Pan Lato (fenomenalny Michał Staszczak, który z manierą nieżyjącego już Igora Przegrodzkiego natrętnie zachęca bohaterów, by wybrali się zażyć słońca za miasto) i Pan Warszawka (Łukasz Wójcik, schowany przed wzrokiem publiczności muzyk) przypominają swoją obecnością o rozpoczętych w sierpniu 1944 roku zdarzeniach. Pan Wojna (posągowy Cezary Studniak) w spektaklu Dudy-Gracz w widoczny sposób uruchamia żywioł muzyki, współtworząc wraz z Wójcikiem przejmującą warstwę dźwiękową i dyrygując chórem postaci – jest napięty i cichy, jakby przez cały spektakl czekał w gotowości na swoje wielkie entrée. Pani Bez Pamięci (Elżbieta Romanowska) krąży jak zjawa z rozmazanym tuszem do rzęs i nieodłącznymi walizkami, przywołującymi Kantorowskie postaci. Jest też Pan Strach (Tomasz Nosiński), nieustannie wygięty spazmami ciała, z napiętą od przerażenia twarzą przypominającą tragiczną maskę.

Zdaje się, że głównym zadaniem dramatycznym bohaterów Ciekawej pory roku jest próba wyzwolenia się spod władzy okoliczności, próba przejęcia kontroli nad własną egzystencją. Gdy jeden z bohaterów stara się oświadczyć młodej dziewczynie, wtrąca się Pan Lato, dając mu do zrozumienia, że to żałosne zaczynać miłosne wyznanie pogawędką o pogodzie. To fenomenalnie pomyślana scena – okoliczność dosłownie nie pozwala wyznać mu uczucia. W innej scenie bohater zmaga się z własnym przerażeniem, idąc krok w krok z Panem Strachem, coraz bardziej malejąc pod jego przeszywającym spojrzeniem. Ludziom towarzyszą jeszcze trzy anioły, których rola jest może najbardziej zagadkowa. Choć wydają się do bólu ludzkie (Anioł Trzepakowy), stroskane (Anioł Łagodny) czy zatracone w muzyce (Anioł Nie Stąd), wprowadzają do spektaklu kojący ton łagodności, w jakiś niezrozumiały sposób czuwają nad ludźmi.

Dudę-Gracz mniej interesuje człowiek wobec wydarzającej się historii niż człowiek w napięciu wobec drugiego człowieka, co zbliża ją z kolei do filozofii dzieł Gombrowicza, którego Iwonę, księżniczkę Burgunda wystawiła niedawno na deskach łódzkiego Teatru im. Stefana Jaracza. Życie bohaterów Ciekawej pory roku – nazwanych w programie spektaklu „Historiami” oraz „Podwórkami” – toczy się… normalnie: zakochują się, cierpią, ulegają pokusom, bywają wobec siebie czuli i okrutni. Cykl ich życia przedstawiony jest zresztą w długiej sekwencji, w której przez scenę przechodzi korowód, zmieniający się z weselnego pochodu w manifestację polityczną, aż po kondukt pogrzebowy. Choć, jak przypuszczamy, koszmar zagłady w tym świecie się nie wydarzył, wciąż mają w nim miejsce uprzedzenia rasowe, co widać choćby w świetnej scenie „gry w Cygana”, w której bohaterowie wzajemnie „oskarżają się” o obce pochodzenie, słowo „Cygan” przerzucając na siebie jak piłkę, uruchamiając przy tym zwierzęcą agresję. Ale znowu – Dudę-Gracz zdaje się interesować w tej sytuacji przede wszystkim działanie mechanizmu, który w tym przypadku prowadzi do nienawiści.

Spektakl, jak na teatr Dudy-Gracz, jest ubogi plastycznie, co zapewne wynikło z prowizorycznych warunków, jakie stwarza nieteatralna przestrzeń Sali pod Liberatorem. Paradoksalnie jednak dzięki temu wybrzmiało lepiej to, co zdaje się być istotą teatralnej twórczości tej reżyserki. Nie jest nią, jak zwykło się twierdzić i co jest stosunkowo najbardziej zewnętrznym rozpoznaniem, plastyka. W swoim najnowszym przedstawieniu Duda-Gracz w nikłym stopniu buduje świat przedstawiony poprzez organizację przestrzeni, skupiając się raczej na organizacji napięć między postaciami. Obserwacja Ciekawej pory roku uświadamia, że i tym stały inne – zdecydowanie mocniejsze plastycznie – spektakle reżyserki.

Spektaklowi Dudy-Gracz (to częsty problem) przydałyby się skróty. Zwłaszcza że epizodycznie zorganizowana narracja staje się w pewnym momencie monotonna, osłabia siłę zapalną dzieła. Ale też coś każe bronić tych czy innych decyzji reżyserki. Duda-Gracz zdaje się brać odpowiedzialność za swoje postaci – ludzi powołanych do życia siłą wyobraźni. Do teatralnej legendy przeszły już listy pisane do każdej z nich, które reżyserka wręcza aktorom we wstępnej fazie pracy nad spektaklami (listy te często publikuje w programach). Życie bohaterów wydaje się jej widocznie istotniejsze niż mocny efekt artystyczny.

 

Muzeum Powstania Warszawskiego
Ciekawa pora roku
scenariusz i reżyseria Agata Duda-Gracz
premiera 1 sierpnia 2015