10/2015

W oczekiwaniu na Królestwo

Spektakl Tomasza Śpiewaka o świadkach Jehowy jest bodaj pierwszym poświęconym temu tematowi i stara się wyważyć racje.

Obrazek ilustrujący tekst W oczekiwaniu na Królestwo

Maciej Stobierski

 

Na temat świadków Jehowy niemal wszyscy mamy wyrobione zdanie, za którym kryją się mniej lub bardziej powierzchowne doświadczenia, indywidualne przeżycia, a często tylko obiegowe opinie i anegdoty, funkcjonujące na prawach poręcznego stereotypu. Z takiego założenia wyszedł też Tomasz Śpiewak, autor tekstu i reżyser spektaklu, który na scenie Teatru Zagłębia w Sosnowcu stworzył opowieść o tej hermetycznej społeczności, często budzącej kontrowersje i sprzeczne emocje. Jak wynika z rozmowy przeprowadzonej dla Radia TOK FM, w pracy nad tematem nie bez znaczenia były osobiste doświadczenia twórcy. Z jednej strony kontakty z członkami wspólnoty, z drugiej – tragiczne przeżycia znajomej autora, której siostra zmarła podczas porodu, ponieważ jako świadek Jehowy odmówiła transfuzji krwi.

Perspektywę, z której prowadzona będzie narracja, sugeruje już pierwsza scena. Spektakl rozpoczyna się od „prywatnej” konfesji aktorów, którzy zdradzają kulisy swojego pierwszego kontaktu z głosicielami Pisma. Czasami jest to przypadkowa rozmowa w parku, która łagodzi kryzys związany ze śmiercią bliskiej osoby i potrzebą zrozumienia tego, co się stało. Innym razem okazuje się, że ktoś z rodziny należy do zboru i poznanie zasad rządzących wspólnotą jest możliwe niejako z pierwszej ręki. Większość z tych historii jest bliska doświadczeniom widza. Wystarczy przywołać najbardziej oczywisty przykład, jak chodzenie głosicieli od domu do domu. Nie bez powodu ten obraz w potocznej świadomości funkcjonuje jako emblemat samego wyznania. W prześmiewczy sposób zwraca na to uwagę jeden z aktorów (Michał Bałaga), opowiadając anegdotę o tym, jak pomylił ze świadkami Jehowy pracowników gazowni odczytujących liczniki.

Członkowie wspólnoty żyją według precyzyjnie zdefiniowanych i surowo przestrzeganych zasad: „Nie palą papierosów, nie piją, nie zdradzają ukochanych”, a przede wszystkim „powstrzymują się od krwi” – jak w skrócie wyłuszczy obowiązujący ich kodeks jeden z braci. Nie znaczy to, że funkcjonują w izolacji. Są sąsiadami, krewnymi, pracownikami poczty. Na ogół wydają się niepozorni i wycofani, zgodnie z uwewnętrznionym przekonaniem, że „Ludzie mają patrzeć na stojak, a nie na świadka Jehowy”. W powszechnej opinii wyróżnia ich łagodne usposobienie, uczynność i pokora. „Mówią o nas pastelowi” – powie jeden z bohaterów, nie tylko opisując wygląd zewnętrzny, ale przede wszystkim definiując nastawienie do świata. „Pastelowi, pastelowi, a pod spodem rany kłute i szarpane” – doda ironicznie w innym miejscu, wskazując na ambiwalencję w traktowaniu ich przez otoczenie.

Świadkowie Jehowy w swojej odmienności są jednocześnie swoi i obcy. Określa się ich jako ludzi otwartych i przyjaznych, a z drugiej strony postrzega jako zagrożenie, przypisuje spryt i umiejętności manipulacyjne. „Podobno w mapowaniu terenu jesteście lepsi od CIA” – zadziornie zapyta jednego z braci dociekliwa lekarka Dorota (Dorota Ignatjew). I ta nieoczywistość wydaje się najbardziej pociągająca dla reżysera. Jego perspektywę, a więc spojrzenie kogoś z zewnątrz, próbującego poznać i zrozumieć tę zamkniętą społeczność, reprezentuje w spektaklu Dorota. Kobieta uczestniczy w spotkaniach zboru, odwiedza Nadarzyn – główną siedzibę świadków Jehowy w Polsce, spotyka się prywatnie z głosicielami i próbuje podważać ich niezachwiane przekonania. Nieprzypadkowo też w pierwszej, konfesyjnej scenie aktorka, która jest jednocześnie dyrektorką sosnowieckiego teatru, zaprasza świadków Jehowy do siebie.

Tytuł spektaklu Sala Królestwa odnosi się do miejsca, w którym członkowie zboru spotykają się, by studiować Biblię. W przedstawieniu Śpiewaka to pastelowe, nieco futurystyczne pomieszczenie, zakończone drzwiami, które w tyle sceny otwierają się niczym metaforyczna brama, wejście do raju, przedsmak Królestwa Bożego, na którego przyjście czekają od lat. Ta oszczędna przestrzeń, zaprojektowana przez Annę Met, pełni rolę zarówno głównej sali spotkań, jak i prywatnego mieszkania wyznawców, czy wreszcie plebani, na którą udaje się Dorota, by od katolickiego księdza uzyskać odpowiedź na nurtujące ją pytania.

W rozmowie z dziennikarzem Radia TOK FM reżyser deklarował, że nie chce tworzyć narracji z perspektywy kogoś, kto odszedł z organizacji i ma do niej jednoznacznie krytyczny stosunek. By zrealizować ten zamiar, Śpiewak stara się równoważyć racje bohaterów i naświetlić temat z różnych stron, jednocześnie dostarczając widzowi niezbędnych informacji o związku wyznaniowym, który pod koniec XIX wieku narodził się w Pensylwanii. Z jednej strony to się udaje. W następujących po sobie etiudach przeplatają się różne punkty widzenia: zaangażowanego wyznawcy, osoby wykluczonej ze zboru, obserwatora zainteresowanego poznaniem fenomenu wspólnoty czy księdza nastawionego ironicznie do instytucjonalnych form wiary. Z drugiej – pojawia się wiele obiegowych opinii, a kolejne argumenty przesuwają języczek wagi na stronę osób krytykujących ruch i jego członków.

Pierwsza połowa spektaklu w pewnym sensie wprowadza w temat, służy zaprezentowaniu wspólnoty od wewnętrznej, mniej znanej strony – jakkolwiek jest to wiedza coraz częściej dostępna dzięki publikowanym na przykład w Internecie wypowiedziom byłych wyznawców. Reżyser aranżuje więc scenę czytania i interpretowania fragmentów Biblii, która pokazuje mechanizm wdrażania wyznawców w swoistą dyscyplinę myślenia. Inną formą doskonalenia, dostarczającą instrukcji do skutecznego komunikowania się z ewangelizowanym otoczeniem, są etiudy odgrywane przed resztą wspólnoty. Niefortunnie przydzielona rola jednej z sióstr kończy się jej buntem i doprowadza do wykluczenia kobiety ze zboru. Monika Treter (Maria Bieńkowska), która w działalności ruchu odnalazła sens istnienia, propozycję zagrania „osoby poszukującej Boga”, a więc kogoś, kim w swoim przekonaniu już dawno nie jest, odbiera jako wyraz poniżenia. W afekcie łamie więc zakaz palenia, co skutkuje koniecznością opuszczenia wspólnoty i utratą kontaktu z synem.

Osoby zgromadzone w Sali Królestwa wydają się ludźmi spełnionymi, którzy odnaleźli spokój i harmonię. W rzeczywistości – sugeruje autor – ich przynależność do zboru może być podyktowana różnego rodzaju deficytami. Niezamożna, samotna i zakompleksiona Bogusia Plackowiak (Agnieszka Bieńkowska) wybrała świadków Jehowy zamiast terapii, choć przede wszystkim potrzebowałaby bliskich osób i treningu z asertywności. Iwona Kryńska (Beata Deutschman), przedsiębiorcza menedżerka, trafiła do zboru po tym, jak została odrzucona przez Kościół katolicki po rozwodzie z mężem. Uleganie zbiorowej utopii i fałszywym interpretacjom, a w konsekwencji rezygnację z własnych, świadomych wyborów w zamian za iluzję bezpieczeństwa zarzuca małżeństwu Słoniów Dorota. Lekarka wytrwale drąży zresztą niekonsekwencje w naukach przekazywanych świadkom w „Strażnicy”. Jedna z nich mówi, że warunkiem nadejścia oczekiwanego Królestwa, jest powstrzymanie się głosicieli od krwi, tyle że Księga Kapłańska, na którą powołują się autorzy interpretacji, nie zakazuje jej transfuzji, lecz spożywania.

Spektakl Śpiewaka ma przewidywalny, chociaż emocjonalnie mocny finał. Duża w tym zasługa świetnie przygotowanych aktorów. Teodora Słoń po cesarskim cięciu odmawia transfuzji krwi. Kobieta jest przekonana, że dzięki temu spotka się ze swoim dzieckiem w Królestwie. Jakkolwiek takie myślenie wydaje się absurdalne, nie można odebrać jej prawa do wolności wyboru. A jednak w finałowym monologu ojciec chłopca smutno zauważa, że nie chciałby być w skórze syna, gdy ten dorośnie i będzie musiał skonfrontować się z decyzją matki. W pewnym sensie przed podobnym zadaniem staje widz. Opowieść o świadkach Jehowy pokazana na scenie zderza z narosłymi wokół ruchu wyobrażeniami i stereotypami, skłania też do zrewidowania własnych poglądów na temat wyznania, o którym proboszcz ironicznie powie: „Definiują się w opozycji do nas, nie głosują, nie zajmują polityką. W PRL-u byli najdłużej działającym nielegalnie ugrupowaniem” – i jest to niemała wartość tego spektaklu, który idealnie wpisuje się w strategię sosnowieckiego teatru rozmawiania z miejscowym widzem o istotnych sprawach.
 

Teatr Zagłębia w Sosnowcu
Sala Królestwa Tomasza Śpiewaka
reżyseria Tomasz Śpiewak
scenografia i kostiumy Anna Met
muzyka Bartosz Dziadosz
prapremiera 27 czerwca 2015