12/2015
Warszawskie pasaże: Pasaż z gestem

Zuzanna Waś

Warszawskie pasaże: Pasaż z gestem

1.

Chłopaki z Bliskiej gestykulują. Ale to dziewczyny wynoszą w siatkach piwo ze sklepu „Szklana pogoda”. Chłopakom świecą podgolone czaszki, dziewczynom – obcisłe kurtki fosforyzujące.

Skręcają zawsze w prawo, ku Krzyżowi Pańskiemu. Krzyżowi kłaniają się od niechcenia, po skosie, przystają. A potem zaczyna się chodzony rytuał.

 

2.

W jaki sposób chodzenie może stać się gestem? Paul Virilio przed trzydziestu pięciu laty wymyślił „dromologię”, czyli naukę o prędkości, od greckiego „dromos” – „wyścigi”. Przypomniał on, że przez tysiące lat ludzie nie znali innego sposobu przemieszczania się niż własne nogi, a za najważniejszy środek transportu przez długie wieki służyła kobieta, nie tylko jako przyszła matka nosząca w brzuchu dziecko, ale także jako córka, siostra lub żona wydana na łaskę ojca, brata lub męża, którzy nakazywali kobietom najcięższe roboty związane ze zbiórką i transportem opału, wody, żywności, towarów, niczym osioł, muł, koń albo inne zwierzę.

 

3.

Piwo brzęczy w siatkach, słyszę głosy, widzę gesty. Podglądam, podsłuchuję. Zaczęli już rano, a zmrok już zapada, trochę nimi nosi, ale po trasach wytyczonych, trajektoriach stałych. Do Krzywej Topoli kierują pewnie swe kroki, ku wygiętemu pniowi podążają, bo drzewo ciągnie, wlewane strugi osłania, wylewane przyjmuje.

O Krzywej Topoli powiedział mi Franek: leżał pod nią całą noc. Nie widziały go węszące gliny, nie zmogła zimnica, a śniło mu się, że stanął na górze wysokiej jak Pałac Kultury.

 

4.

Francesco Petrarka, list do Dionizego da Borgo San Sepolcro z zakonu św. Augustyna z dnia 27 kwietnia 1336 roku opisujący peregrynację na Mont Ventoux w Prowansji: „[…] Z prawej strony wyraźnie widniały góry prowincji lyońskiej, a z lewej zatoka Marsylii i ta, która smaga Aigues Mortes odległe o parę dni drogi. W dole Rodan się iskrzył. Gdy wszystkie po kolei te obrazy piękne podziwiałem i syciłem się urodą ziemi, a potem wznowiłem duszę – podobnie jak ciało podczas wspinaczki – ku wyżynom, przyszło mi na myśl zajrzeć do Wyznań św. Augustyna, które mi kiedyś z miłością podarowałeś. Przez pamięć zarówno o autorze, jak i o tobie przechowuję tę książeczkę i nigdy się z nią nie rozstaję – z tą kieszonkową książeczką, malutką, a napełnioną bezmiarem słodyczy. Otwieram, aby odczytać pierwszy fragment, na który wzrok mój padnie. Bo przecież na cokolwiek tu natrafię, dobre będzie i pobożne. I natrafiłem na dziesiątą księgę. Mój brat, chciwy słów św. Augustyna, stał przy mnie, nadstawiając uszu. Bogiem się świadczę i tym, który mojego głosu słuchał, że pierwsze słowa, na które padł mój wzrok, były takie: Oto ludzie wędrują, aby podziwiać szczyty gór, spiętrzone fale morza, szeroko rozlane rzeki, ocean otaczający ziemię, obroty gwiazd. A siebie samych omijają, siebie nie podziwiają. Muszę ci wyznać, że osłupiałem […]”.

 

5.

Spod Krzywej Topoli ciągną pod sklep Okruszka, gdzie szeroka ława. Źle mówię – idą. Oni promenują, jakby szli bulwarem. Oni tańczą. Wyszczerbiony trotuar wspomaga ich pląsy. Kurtki dziewczyn pulsują żółto i różowo, piwo w siatkach niczym kastaniety.

 

6.

W roku 1630 Charles Sorel sieur de Souvigny tak opisywał promenowanie dam: „Większość kobiet, które z takim upodobaniem oddają się przechadzkom i promenadzie w Luksemburgu lub w Tuleriach, czyni tak dla wygody oglądania co dzień nowych mężczyzn”. Promenowanie stało się „potrzebą kobiecą” – jak pisał w latach dwudziestych dwudziestego wieku Marcel Poëte, dystyngowany i przewrotny znawca sztuki wystawiania się na widok we Francji – panie się przechadzają jakby nigdy nic, a przecież chcą się pokazać i zostać dostrzeżone. Sztuka uwodzenia zastąpiła sztukę konwersacji uprawianej w renesansowych „sekretnych” ogrodach filozoficznych we Florencji i w innych włoskich miastach. Paryżanie zaczęli promenować po bulwarach. Ludwik XIV kazał rozebrać fortyfikacje zbudowane z dyli, z gliny i z desek, opasujące miasto zwane od holenderskiego „bolwec” – „bulwarami”. Bulwary stały się miejscem „modnych przechadzek publicznych” w Paryżu. Uliczne widowisko rozgrywało się bez przerwy – we dnie i w nocy. Pod koniec siedemnastego stulecia pojawiło się słowo „noctambule” – „ten, kto promenuje nocą”. Pod koniec osiemnastego stulecia promenady erotyczne przeniosły się pod kolumnady Palais-Royal.

 

7.

Roztańczeni, wnikają w grotę. Grotę wieńczy tipi z rozłupanego baraku, w krzakach, między sklepem Okruszka i Dworcem Wschodnim.
Mroczno, ale widziałem wyraźnie: dziewczyna w fosforyzującym żółcieniu odrzuciła siatkę z piwem w trawę.

Dziewczyna z fosforyzującym różu odstawiła siatkę z piwem w krzaki.
Chwyciły się za ręce i zaczęły wirować przed grotą.

Chłopaki klepali się po plecach i śmiali, a potem jeden z nich podniósł oba przedramiona i krzyknął:
– Heko!
To był gest. Tamten gest.

Przyszedł przybłęda, bóg w masce.
W grocie pojaśniało.