12/2015

Więcej niż przeżycie estetyczne

Bogaty program festiwalu „Sztuka szuka malucha” pokazał, że sztuka wykracza daleko poza granice artystycznego doznania i staje się narzędziem służącym budowaniu relacji między najbliższymi.

Obrazek ilustrujący tekst Więcej niż przeżycie estetyczne

Piotr Bedliński

 

W tym roku warszawski Teatr Małego Widza zaprasza na festiwal Take Part in Art – jak czytamy na stronie – „pierwszy w Polsce tak duży projekt poświęcony popularyzacji nurtu teatru inicjacyjnego”. Agnieszka Czekierda (właścicielka TMW oraz pomysłodawczyni przeglądu) pisze w tekście kuratorskim, że wierzy, iż impreza „będzie doskonałym pretekstem do zainicjowania dyskusji na temat małego dziecka, jako odbiorcy sztuki i pełnoprawnego uczestnika kultury”. Tymczasem w Warszawie, Poznaniu i Gdańsku między 27 czerwca a 12 lipca tego roku odbyła się dziewiąta już edycja Międzynarodowego Festiwalu Sztuki dla Najnajmłodszych „Sztuka szuka malucha” – imprezy co roku realizowanej z coraz większym rozmachem, rozwijającej się równie dynamicznie, co nurt polskiego teatru adresowanego do widzów najnajmłodszych (nazwa własna Zbigniewa Rudzińskiego). Jubileusz dziesięciolecia teatru najnajowego w naszym kraju będziemy świętować za rok, ale już teraz warto poświecić trochę uwagi imprezie, dzięki której dotarł on do naszego kraju.

Zaczęło się w 2006 roku od zorganizowania przez Centrum Sztuki Dziecka sympozjum poświęconego teatrowi dla maluchów. Wówczas w Polsce o dzieciach w wieku żłobkowym i wczesnoprzedszkolnym myślano jako o „zbyt małych na teatr”, podczas gdy we Włoszech od dwudziestu lat realizowano spektakle do nich adresowane. Zaproszony do Poznania Roberto Frabetti z Teatru La Baracca Testoni Ragazzi z Bolonii wygłosił referat, w którym przywołał moment własnego zauroczenia widzem ze żłobka (wspominał to zdarzenie wielokrotnie w późniejszych wystąpieniach, także w 2014 roku w trakcie XVIII Światowego Kongresu ASSITEJ oraz w lipcu br. w Poznaniu), La Baracca zaprezentował też spektakle Kolory wody oraz Piórko i kamień. Z inicjatywy CSD powstały wówczas dwie polskie produkcje dla malutkich widzów (Co to? i Plumplumdzyńdzyńbum), a ich pokłosiem stała się regularna działalność dwóch pierwszych w Polsce niezależnych teatrów grających dla najnajmłodszych: Studia Teatralnego „Blum” oraz Teatru Atofri. Od tamtej pory w ramach festiwalu „Sztuka szuka malucha” do Poznania regularnie przyjeżdżają najbardziej uznane w Europie i na świecie teatry produkujące spektakle adresowane do maluchów (by wymienić tylko parę: HELIOS Theater z Hamm, Niemcy; Toihaus Theater z Salzburga, Niemcy; Compagnia TPO z Prato, Włochy; Teaterværkstedet Madam Bach z Torrild, Dania; czy już wspomniany Teatr La Baracca z Bolonii). Kuratorzy festiwalu (najpierw Zbigniew Rudziński, potem Barbara Małecka) nie zapominają również o rodzimych produkcjach. Z każdym rokiem propozycji dla najnajmłodszych w Polsce przybywa, więc program staje się coraz bardziej różnorodny. W przeglądzie prezentowano już produkcje z repertuarowych teatrów lalkowych (m.in. Miejski Teatr Miniatura w Gdańsku; Teatr Lalki i Aktora w Wałbrzychu; Teatr Baj w Warszawie; Teatr Animacji w Poznaniu) i grup niezależnych (teatry poznańskie, Teatr Poddańczy). W 2012 roku na przegląd przyjechał również Teatr Małego Widza – pierwsza warszawska scena niezależna dla najnajmłodszych – ze spektaklem Julka i kulka w reżyserii Agnieszki Czekierdy. W tym roku po raz pierwszy można było obejrzeć produkcję teatru dramatycznego (NIEBOskłon z Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu w reżyserii Alicji Morawskiej-Rubczak).

Od 2014 roku sztuka szuka maluchów nie tylko w Poznaniu (wówczas do projektu dołączyła gdańska Miniatura, w tym roku – warszawski Baj) i wygląda na to, że przegląd już nie będzie się ograniczał do stolicy Wielkopolski. Małecka tłumaczy decyzję rozszerzenia imprezy na inne ośrodki chęcią integracji środowiska i wymiany doświadczeń: „Nasz festiwal nie był i nie będzie konkursem, ponieważ wszyscy mamy ten sam cel – chcemy zapraszać do odbioru sztuki dzieci, które ze względu na wiek często są z niej wykluczane. Nasi pierwsi widzowie w tej chwili mają po 9, 11 lat. Myślę, że w Poznaniu udało nam się wychować widownię, która ma określone oczekiwania i jest przyzwyczajona do pewnych standardów. W Gdańsku sytuacja wygląda zupełnie inaczej – tam teatr najnajowy dopiero raczkuje, a my pomagamy stawiać mu pierwsze kroki. Warszawa jest z kolei miastem z bogatą ofertą dla najmłodszych, którą we współpracy z Teatrem Baj chcieliśmy jeszcze poszerzyć”. Teatr dla najnajmłodszych zagościł w Polsce na dobre, rozwija się wielotorowo i staje się coraz bardziej egalitarny i różnorodny – jest to w dużej mierze zasługa inicjatywy CSD z 2006 roku, która swoją kontynuację odnalazła w corocznym przeglądzie „Sztuka szuka malucha”.

Cechą stanowiącą o wyjątkowości festiwalu jest różnorodność oferowanych wydarzeń. Z roku na rok w programie imprezy oprócz spektakli pojawia się coraz więcej warsztatów, projekcji filmowych, wydarzeń interaktywnych, koncertów czy społecznych akcji „parentingowych” integrujących aktywnych rodziców. W tym roku po raz pierwszy odbyło się również sympozjum „Sztuka szuka kontekstów” poświęcone szeroko rozumianej sztuce dla najnajmłodszych. W Poznaniu, gdzie program był w porównaniu z pozostałymi miastami najbogatszy, impreza okazała się zgrabnym dopełnieniem XX Biennale Sztuki dla Dziecka, które tym razem było poświęcone muzyce, a którego program konsekwentnie wykluczał najnajmłodszych.

Podobnie jak w przypadku Biennale, wydarzeniem inaugurującym festiwal „Sztuka szuka malucha” był koncert. Jerzy Rogiewicz i Igor Nikiforow grali kołysanki z ich Małej płyty, jednak wbrew oczekiwaniom dorosłych nie udało się im uśpić publiczności. Reakcje dzieci – zarówno tych, które z trudem stawiały pierwsze kroki, jak i dużo starszych – niczym nie różniły się od zachowania dorosłych fanów bawiących się na koncercie muzycznych idoli: było wspólne śpiewanie zwrotek i refrenów, dzikie tańce i podskoki przed sceną, a na koniec także możliwość zagrania na instrumentach muzyków. Okazuje się, że niezależnie od wieku wszyscy mamy podobną potrzebę wyrażania emocji, jakie wyzwala w nas muzyka. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że prezentowane przez Jerza Igora (jak brzmi oficjalna nazwa grupy) utwory w swojej kompozycji i brzmieniu niczym nie przypominały prostych, irytujących melodii, jakie zwykło się przypisywać „dziecięcym piosenkom”. Artyści traktują swoich odbiorców poważnie, nie serwują najmłodszym muzyki, której dorośli o wyrobionym guście nie mieliby ochoty słuchać.
Innym godnym uwagi wydarzeniem muzycznym były warsztaty „Kalimbokołysanie – pieśni i piosenki dla maluchów” zrealizowane w dwóch blokach: dla dzieci między szóstym a osiemnastym miesiącem życia oraz dla dwu-, trzy- i czterolatków z opiekunami. Charyzmatyczna Iza Kowalewska przekonująco zachęcała dorosłych do wspólnego domowego muzykowania na instrumentach wykonanych z rur PCV czy kawałków parkietu. Tak wyposażoną orkiestrą dyrygowała w rytm kołysanek pochodzących z różnych zakątków świata. Skupieni dorośli zaaferowani graniem do rytmu byli niecodziennym widokiem dla zaskoczonych nową sytuacją maluchów, a obcobrzmiące słowa refrenów okazały się zestawem dźwięków, które z radością usiłowały powtarzać nawet gaworzące dzieci. W trakcie niespełna godziny muzykowania w uczestnikach wytworzyło się trudne do opisania, pierwotne w swojej istocie, poczucie wspólnotowości, a afrykańskie transowe „bebe jo o bebe jolla” widzowie festiwalu nucili pod nosem przez parę kolejnych dni.

Najciekawszą prezentacją „teatralną” (choć gatunkowo raczej przynależącą do szerokiego zjawiska performansu) było plenerowe wydarzenie interaktywne Le son de la sève francuskich artystów Benoît Sicata i Nicolasa Camusa. Zaczęło się od ustalenia wyraźnej granicy między aktorami/performerami a widzami – ci pierwsi wydawali z siebie różne dźwięki i patyczkami uderzali w dziwaczne, prymitywne drewniane instrumenty, drudzy patrzyli i słuchali, stojąc naprzeciwko. Po chwili patyczki wręczono paru maluchom, które, wiedzione wyłącznie własną intuicją, przyłączyły się do grających koryfeuszy. Kiedy mężczyźni razem z instrumentami zaczęli przemieszczać się w głąb polany, zahipnotyzowani najmłodsi podążyli za nimi. Było w tym widoku coś magicznego – jakby dzieci szły za grającym flecistą z Hameln w jednej z baśni braci Grimmów. Na jednej z polanek poznańskiej Cytadeli Francuzi poustawiali wydrążone pnie drzew, tworząc swego rodzaju zaklęty krąg składający się z dziwacznych instrumentów: w strukturę jednego wkomponowano kawał skóry, tworząc bęben, do innego przymocowano struny, tu zawieszono metalowe blaszki, tam w wydrążony sęk wetknięto gwizdek. Koryfeusze sugerowali, w jaki sposób można wykorzystać te osobliwe instrumenty, jednocześnie wsłuchując się w spontaniczne działania dzieci, usiłowali z nimi współdziałać, czasem naśladować maluchów. Fascynującym widokiem byli dorośli opiekunowie, którzy najpierw z niedowierzaniem przyglądali się całej sytuacji, by po chwili dołączyć do hałasujących. Wszystko kończyło się z chwilą, gdy dzieci – wezwane specyficznym wyciem jednego z performerów – zwróciły wszystkie patyczki. Sprawiało to wrażenie wydarzenia z pogranicza mistycyzmu, czy rytuału przepełnionego hipnotycznym wariactwem.

Opisywanie wszystkich propozycji z programu nie ma sensu – zainteresowanych odsyłam do odpowiednich stron internetowych i bogatej fotorelacji na Facebooku. Ważniejsze jest znaczenie, jakie organizatorzy festiwalu przypisali rodzinnemu uczestniczeniu w sztuce. Wydarzenie adresowane do najnajmłodszych niemal zawsze oznacza współdziałanie dzieci z rodzicami: na spektaklach mali widzowie zazwyczaj siedzą wtuleni w bezpieczne objęcia opiekunów, w czasie warsztatów muszą współpracować. Nawet kiedy dorosły nie bierze bezpośrednio udziału w wydarzeniu, swoją obecnością daje dziecku poczucie bezpieczeństwa. Podczas warsztatów plastycznych, takich jak „Rączki malują”, „Ciekawie w zabawie”, czy zajęć tanecznych Kacpra Lipińskiego uczestnicy znajdują się w sytuacjach, które nie przydarzają się im w domu – mało który rodzic pozwala dziecku ubrudzić się farbami od stóp po czubek nosa albo bawi się z nim, wykorzystując ruch jako jedyne narzędzie komunikacji. Tego typu aktywności pozwalają obu stronom spojrzeć na siebie z niecodziennej perspektywy, nawzajem odkrywać niedostrzeżone wcześniej cechy. O tym, jak wiele satysfakcji sprawia ten rodzaj poznania, świadczą przede wszystkim werbalizowane okrzyki zdumionych rodziców, którzy na przykład widzą swoje dziecko przez dłuższy czas skupione na wykonywaniu jednej czynności, a także zadowolone buzie maluchów. Sztuka wykracza daleko poza granice artystycznego doznania i staje się narzędziem służącym budowaniu relacji między najbliższymi, którym ze względu na różnice doświadczeń życiowych, rozwojowych i percepcyjnych często trudno znaleźć wspólny język.

Na początku lipca Scena Wspólna na tydzień stała się oazą bezpiecznego odkrywania siebie nawzajem, a jej przestrzeń przygotowano tak, by zarówno rodzice, jak i dzieci czuli się w niej komfortowo. Nie zabrakło tabliczek informujących, gdzie można karmić piersią, zmienić pieluchę czy zostawić wózek, a przed każdym wydarzeniem uczestników informowano o zasadach obowiązujących w jego trakcie (na przykład o możliwości wyjścia z płaczącym dzieckiem i powrotu po jego uspokojeniu). Dużą rolę w budowaniu przyjaznej atmosfery miejsca odegrali również wolontariusze animujący dzieci na zewnątrz budynku, gdzie powstał osobliwy plac zabaw: kartonowo-drewniany las zamieszkany przez lisa Rudiego, misia Ziemniaka i królika Kapiszona – maskotki tegorocznej edycji festiwalu. Można tam było grać w gry, czytać, „kukać” przez papierowe tuby i leśne dziuple, a nawet zasadzić kartonowe drzewko. Mimo nieznośnych upałów zarówno dzieciom jak i rodzicom trudno było rozstać się z tym miejscem.

Wydarzenia organizowane przez CSD charakteryzuje jakość, której pewni są rodzice od lat biorący w nich udział, a zapraszanych do współpracy artystów, pedagogów i prowadzących warsztaty łączy podobne spojrzenie na rolę sztuki dla najnajmłodszych. W sympozjum „Sztuka szuka kontekstów” wśród gości znaleźli się: Roberto Frabetti – reżyser i aktor włoskiej grupy La Baracca, Dalija Aćin Thelander – serbska choreografka działająca w obszarze sztuki dla dzieci, Ingrid Wolff – holenderska producentka wspierająca powstawanie spektakli, warsztatów i wydarzeń performatywnych adresowanych do najmłodszych, a panel koordynowała Alicja Morawska-Rubczak. Celem ich zaproszenia miało być przedstawienie zbieżnych perspektyw na temat malutkich ludzi jako pełnoprawnych odbiorców sztuki, konfrontacja wyników eksperymentów artystycznych, którymi są działania adresowane do najnajmłodszych, a także stworzenie pola do rozmowy ze sceptykami. Wyjątkowo poruszająco zabrzmiało przemówienie Frabettiego, mówiącego o tym, że „jeśli wyobraźnia, chęć ekspresji i tworzenia są pierwotnymi i najbardziej ludzkimi potrzebami, to sztuka jest najwyższą i najpełniejszą formą odpowiadania na nie. Dlatego dzieci powinny mieć kontakt ze sztuką od najwcześniejszych lat, gdy ich dynamiczny rozwój idzie w parze z kształtującą się osobowością. Wszystkie dzieci, od tych najnajmłodszych zaczynając, mają prawo w pełni doświadczać fizycznych i mentalnych aspektów, które otwiera przed nimi sztuka, a także do dzielenia się nimi z dorosłymi: rodzicami, nauczycielami i artystami”. Jakkolwiek podczas innych wydarzeń festiwalu nie można było narzekać na brak zainteresowania grupy docelowej, zaproszenie na panel przyjęły wyłącznie osoby, które nie wątpią w słuszność słów Frabettiego, co uniemożliwiło konfrontację różnych punktów widzenia tej kwestii.

Dyskusja na temat małego dziecka jako odbiorcy sztuki i pełnoprawnego uczestnika kultury trwa w Polsce w najlepsze, a każda inicjatywa upominająca się o tę obecność jest bezcenna. Cechą wyróżniającą przegląd „Sztuka szuka malucha” jest fakt, iż jego organizatorzy zwracają uwagę na społeczny wymiar rodzinnego uczestniczenia w kulturze, jednocześnie dbając o wysoką jakość artystyczną proponowanych wydarzeń. Jak pokazało sympozjum, polskie środowisko teatralne nie jest jeszcze gotowe do merytorycznej rozmowy na temat widzów o wyjątkowych możliwościach percepcyjno-odbiorczych, jakimi są najnajmłodsi, a co za tym idzie – myślenia o dedykowanych im wydarzeniach jako polu wyjątkowych eksperymentów artystycznych. Mamy przed sobą jeszcze długą drogę, ale wygląda na to, że zmierzamy w dobrym kierunku.
 

IX Międzynarodowy Festiwal Sztuki dla Najnajmłodszych „Sztuka szuka malucha”
Poznań, Warszawa, Gdańsk
27 czerwca – 12 lipca 2015