1/2016

Mała kropeczka w wielkiej konstelacji

„Jako społeczeństwo zagubiliśmy umiejętność okazywania emocji w życiu codziennym. Aktorzy Teatru 21 zachowali emocjonalność i komunikatywność, którą my, pełnosprawni, utraciliśmy” – mówi Justyna Sobczyk w rozmowie z Magdaleną Hasiuk.

Obrazek ilustrujący tekst Mała kropeczka w wielkiej konstelacji

fot. Grzegorz Press

MAGDALENA HASIUK Właśnie wróciliście z Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku, gdzie Statkiem miłości. Odcinkiem 1 kończyliście All About Freedom Festival. Czy można powiedzieć, że Teatr 21 wychodzi z kręgu niszowych przeglądów, w których przedstawienia funkcjonują wyłącznie jako efekt pracy terapeutycznej?

JUSTYNA SOBCZYK Chciałabym znaleźć ilustratora, który narysuje sytuację, w której jeden z aktorów Teatru 21 mówi do drugiego: „Patrz: dziesięć lat pracy, a wszyscy myślą, że to terapia”. Mimo zmiany sytuacji społecznej i tego, że my sami odeszliśmy od takiego spojrzenia, wciąż silne jest postrzeganie sztuki osób z niepełnosprawnościami przede wszystkim w kontekście terapii.

HASIUK Z jakimi oczekiwaniami łączysz Wasz wyjazd do Berlina na kolejny festiwal pod symboliczną nazwą No Limits?

SOBCZYK Zastanawiam się, jak organizatorom udało się tego dokonać, że zaprosili ludzi i grupy pracujące z osobami z niepełnosprawnością, a jednak nikt nie mówi o festiwalu środowiskowym, ale o międzynarodowym festiwalu teatralnym. Będą tam zespoły z Australii, Norwegii, Szwecji, Polski i Niemiec. Jadę odkryć sukces tego przeglądu. Chcę się dowiedzieć, jak tworzyć sytuacje, które nie są obciążone słowem „terapia”. Jakiego potrzeba krajobrazu, żeby sztuka osób z niepełnosprawnością pojawiła się w takich okolicznościach.

HASIUK Jakiego?

SOBCZYK Nasza obecność, jak i obecność innych zespołów złożonych z artystów z niepełnosprawnościami, rozwija się dzięki temu, że zmienia się społeczeństwo. Tworzenie sytuacji pozytywnej zmiany społecznej zależy nie tylko od nas i naszej pracy, ale również od reakcji świata, która też tworzy nam ścieżkę. Zgoda na to, żebyśmy kończyli All About Freedom Festival, była dla mnie niebywałym gestem wolności…

HASIUK I solidarności, chciałoby się dodać.

SOBCZYK Organizatorzy imprezy przyznali, że w przestrzeni kultury obywatelskiej nie znaleźli lepszego przykładu tego typu działań. Chciałabym, żeby nasza praca była postrzegana w taki właśnie sposób, a jednocześnie takie przyjęcie mnie zaskakuje. Widzę, że ktoś obserwuje naszą pracę i wierzy w to, co robimy – i że nie jest to zabieg polityczny. Obecnie doświadczamy takich właśnie gestów. Dostaliśmy zaproszenie od Nowego Teatru z Warszawy do zrobienia spektaklu dla dzieci i rodziców. Do zespołu Teatru 21 dołączy kilku aktorów z Nowego Teatru, którzy teraz oglądają nasze spektakle. To jest dla mnie kolejny precedens.

HASIUK Nie jedyny przecież…

SOBCZYK Innym była sytuacja, w której Narodowy Bank Polski dał nam pieniądze na przedstawienie Upadki. Odcinek 2. Karolina Zioło-Pużuk, która realizuje projekt „NBP nie wyklucza”, dowiedziała się o naszej pracy. Zaproponowała, żebym napisała scenariusz spektaklu o pieniądzach, który mógłby być grany przez wszystkie zespoły z osobami niepełnosprawnymi w Polsce. Z zachwytu wpadłam natychmiast w zwątpienie, nie umiałam tego zrobić. Scenariusze w Teatrze 21 są pisane pod nasz zespół. Zaproponowałam więc scenariusze warsztatów na temat pieniędzy dla zespołów teatralnych złożonych z osób z niepełnosprawnościami oraz realizację naszego spektaklu.

HASIUK Upadki… nie były przedstawieniem edukacyjnym.

SOBCZYK Narodowy Bank Polski pozwolił nam zmierzyć się z tematem pieniędzy i pracy oraz stworzył nam warunki, żebyśmy wspólnie mogli zobaczyć, co z tego wyjdzie. Zgodził się także, by spektakl miał tytuł Upadki, który padł w Odcinku 0. W pracy nad tym przedstawieniem nie tylko ja musiałam podjąć ryzyko, ale musiała to zrobić także konkretna osoba, za którą stoi instytucja. Karolina Zioło-Pużuk naprawdę ryzykowała. Ileś osób musiało wspólnie zaryzykować.

HASIUK Jak z perspektywy dekady postrzegasz swoją pracę teatralną?

SOBCZYK Te dziesięć lat to dla mnie moja córka Wera, Teatr 21 i praca w obszarze pedagogiki teatru w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego. Od Macieja Nowaka, który przyjmował mnie do Instytutu Teatralnego, nauczyłam się podejmować różnorodne wyzwania i czerpać z różnych sytuacji. Dziś wielokierunkowe działania wzbogacają naszą podstawową pracę i wprowadzają nowe jakości. Chcę pracować na zmianę obrazu teatru tworzonego z ludźmi z niepełnosprawnościami. Ta zmiana dokonuje się dzięki działaniu wielu osób.

HASIUK Jak to się stało, że zaczęłaś tworzyć teatr z osobami z niepełnosprawnością?

SOBCZYK Wizja teatru narodziła się w mojej głowie na długo przed tym, jak w 2005 roku, po powrocie z Berlina, zgłosiłam się do prowadzenia zajęć teatralnych w Zespole Szkół Specjalnych „Dać szansę” na warszawskim Mokotowie.

HASIUK Skąd ten pomysł?

SOBCZYK Od dawna chciałam pracować i przebywać w towarzystwie osób z niepełnosprawnością. Już na studiach pedagogicznych w Toruniu i Wiedzy o Teatrze w Warszawie chodziłam do toruńskiego oddziału Fundacji Brata Alberta. Jednak to nie realizowane tam spektakle, ale atmosfera i obecność osób z niepełnosprawnością sprawiały, że chciałam tam wracać. Teatr, który tam spotkałam, nie był sztuką moich marzeń.

HASIUK Gdzie zatem zetknęłaś się z teatrem osób z niepełnosprawnościami, który Cię zainspirował?

SOBCZYK Przez cały okres studiów jeździłam na festiwal Terapia i Teatr organizowany w Łodzi przez Agnieszkę Piasecką. Podczas towarzyszących mu konferencji z udziałem Lecha Śliwonika, Jany Pilatovej oraz reżyserów zespołów zza granicy wiele rzeczy odkryłam. Wystąpienia Toona Baro z belgijskiego Teatru Tartar – jego wykłady, projekcje zdjęć z pracy – były dla do mnie jak orientalne zapachy. W pamięć wbił mi się Teatr Maatwerk z Holandii: na stołówce podczas posiłku uczestnicy Biennale pogrążeni byli w ciszy, tylko jeden stół był pełen gwaru, śmiechu i rozmów. Dziś, gdy patrzę na Teatr 21, przypomina mi się ten stół, który tak bardzo wtedy mnie urzekł. Doświadczenia z Łodzi pokazywały mi, że to, czego szukam, jest poza Polską. Wyjątek stanowił Teatr na Górze Wojtka Retza. Tam osoby z niepełnosprawnością nie były wykorzystywane. W latach dziewięćdziesiątych odczuwałam pod tym względem niepokój: często zespoły prowadzone w dobrych intencjach prezentowały najgorsze spektakle.

HASIUK To znaczy jakie?

SOBCZYK Szczególnie zapamiętałam przedstawienie, w którym aktorzy z niepełnosprawnościami grali osoby czarnoskóre. Widać było, jak męczą się pod nałożonymi na twarz pończochami. W pewnym momencie na scenę wchodził misjonarz, wokół którego aktorzy wykonywali układ choreograficzny na kolanach. Poczułam ogromną niezgodę wobec tej pracy. Ale nie mogłam nawet porozmawiać z reżyserkami – siostry zakonne, które prowadziły tę grupę, po spektaklu natychmiast wyjechały. Do dziś ten obraz stoi mi przed oczami. Byłam zdruzgotana.

HASIUK Czym dla Ciebie jest obecność osób z niepełnosprawnościami?

SOBCZYK Grzegorz Press, który towarzyszy nam podczas prób i spektakli, robiąc zdjęcia aktorom Teatru 21, powiedział kiedyś, że „w obecności tych aktorów jest wszystko, czego my jako społeczeństwo potrzebujemy”. Gdy nagle ktoś czegoś nie może, coś mu się stanie albo gorzej się poczuje, wszyscy mu pomagają, pytają, okazują wdzięczność, radość, a czasem i złość.

HASIUK Na jednej z Waszych prób wielokrotnie słyszałam zdania: „Jak dobrze, że jesteś”, „Jak się cieszę, że przyszedłeś”.

SOBCZYK Jako społeczeństwo zagubiliśmy umiejętność okazywania emocji w życiu codziennym. Nawet kiedy dziecko biegnie do nas z otwartymi ramionami, aby się przywitać po dłuższej nieobecności, albo gdy czekamy na ukochaną osobę i ona wchodzi, nagle widzimy, że nasza – myślę tutaj o osobach dorosłych – reakcja wyraża tylko niewielką część radości, która nas wypełnia. Pojawia się blokada. Znamy te sytuacje z kontaktów z dziećmi, z relacji miłosnych, a w naszym teatrze mamy je w kontaktach z osobami dorosłymi, które zachowały ten aspekt i się nim dzielą. Po wyjściu z kawiarni czy restauracji aktorzy Teatru 21 potrafią wrócić, żeby podziękować kucharzowi za pyszną pizzę. Oni zachowali emocjonalność i komunikatywność, którą my, pełnosprawni, utraciliśmy. Osoby z niepełnosprawnością wnoszą jakości, których my jako społeczeństwo potrzebujemy, a nie potrafimy ich sami wygenerować.

HASIUK Co Teatrowi 21 dało wyjście ze szkoły?

SOBCZYK Myślę, że ten krok zakładałam już w chwili, gdy podejmowałam tam pracę. Nigdy nie umiejscowiłabym siebie i swojej pracy w szkole.

HASIUK Dlaczego?

SOBCZYK Za ciasno.

HASIUK Uwaga, to mówi pedagog teatru.

SOBCZYK To nie jest środowisko, w którym chciałabym pracować, aczkolwiek lubię pracować z nauczycielami. Mogłabym jedynie tworzyć szkołę, która zakłada eksperyment. Szkoła społeczna „Dać szansę” nie jest standardowa. Założyli ją rodzice. Bardzo wiele się tam dzieje. Ta szkoła dużo dała aktorom, ale ja od początku byłam tam tylko dlatego, że nie wiedziałam, gdzie mam być. Nie mogłam czekać na aktorów, z którymi chcę pracować, w teatrze. Musiałam ich szukać tam, gdzie oni są. Skład naszego zespołu jest bardzo homogeniczny, ponieważ większość aktorów pochodzi z jednego miejsca, dodatkowo są ze sobą zaprzyjaźnieni. Na początku nasza praca była skoncentrowana na przedstawieniach wokół świąt. Jasełka, które graliśmy w sali gimnastycznej, wiele osób do dziś wspomina jako ciekawe i niestandardowe. Za namową Karoliny Krawczyk, ale też czując potrzebę zespołu, zagraliśmy Alicję w Krainie Czarów w Teatrze Dramatycznym. Wtedy dostałam od aktorów wyraźny komunikat, że chcą grać w teatrze, na scenie z kurtyną. A tego nie mogłam im zapewnić w szkole. Wejście do teatru, próby, jedzenie w bufecie oznaczało dla nich znalezienie się w zupełnie innym środowisku. Miałam poczucie, że jadąc tramwajem do teatru, nagle wyjeżdżamy z bańki mydlanej i ludzie na nas patrzą. Do tej pory ściągamy spojrzenia, szczególnie jako banda.

HASIUK Jak to rozumiesz?

SOBCZYK W restauracjach ludzie zachowują się tak, jakby po raz pierwszy widzieli osoby z niepełnosprawnościami składające zamówienia. Śpimy w hotelach, schodzimy na śniadanie i jesteśmy pośród innych, ze wszystkimi. Dla mnie to są najwspanialsze momenty.

HASIUK Czy motywację dla swoich działań widzisz także w konieczności zmiany zastanej sytuacji?

SOBCZYK Moje wybory rodzą się z potrzeby normalności – czyli różnorodności. Świat jest różnorodny, jest różnorodnością, a my próbujemy go tak formatować, że choć wszyscy przemieszczamy się po mieście, możemy nigdy się nie spotykać. Osoby z niepełnosprawnościami mają swoje środki transportu: rodziców, krewnych, którzy przewożą ich z punktu do punktu. Zawsze mnie to irytowało, że można przeżyć całe życie i nie mieć kontaktu z kimś, kto nas zaskakuje. A ja jestem za tym, żeby się zaskakiwać. Nie tylko obecnością osoby niepełnosprawnej, oczywiście. Wierzę, że te sytuacje, które nam się wymykają spod kontroli, stwarzają szansę, żeby się dowiedzieć czegoś istotnego o świecie i o sobie.

HASIUK Chodzi o wychodzenie ze schematów?

SOBCZYK Często w szkole, ale także w domu kurczowo się ich trzymamy. Rytm oczywiście jest bardzo ważny, ale dopiero wpuszczenie nowego dźwięku, obrazu, pozwala usłyszeć, zobaczyć coś nieznanego. Daje szansę na zmianę perspektywy. Podobnie rzecz się ma z naszymi spektaklami. Widz doświadcza bardzo intymnego kontaktu z kimś, kto jest inny. Czuje, że obecność innego drażni go, niepokoi, albo przeciwnie: przyciąga, otwiera, inspiruje. Pojawia się pytanie: po co przychodzę na taki spektakl, czego szukam? Monolog, który toczy się w głowie niemal każdego widza, nagle okazuje się bardzo istotny. Jeśli go posłuchamy, możemy zobaczyć, z czym mamy problem, kiedy na nich patrzymy. Dlatego świadomie nie reżyseruję wszystkich scen, chcę zachować prawdziwą obecność aktorów. W przedstawieniach jest sporo z ich ciał, ziewania, śmiechu. Gdybym miała wszystko pod kontrolą, ten teatr straciłby sens.

HASIUK Trochę zaskakująca deklaracja w ustach reżysera: „Nie chcę ich do końca reżyserować”. Co właściwie robisz?

SOBCZYK Uważnie towarzyszę. Jestem w intensywnym kontakcie z ludźmi, którzy są na scenie. Nie koncentruję się na tym, co mam w głowie, ale staram się podążać za ich propozycjami.

HASIUK Co to znaczy?

SOBCZYK Reaguję na każdy impuls, słucham tego, co mówią, i ciągnę daną sytuację. Kiedy czuję, że coś się rodzi, wykorzystuję to. Nie odpuszczam. Jestem bardzo zaangażowana w pracę, dużo mówię, tworzę na bieżąco z tego, co aktualnie się pojawia. Przywołuję postaci i pozwalam im ewoluować. Na ostatniej próbie Klaunów przywołałam panią prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz: najpierw była nią Monika Dąbrowska-Jarosz, która aktualnie uczy aktorów klaunady, ale za chwilę już aktorka Basia Lityńska.

Dramaturżka Justyna Lipko-Konieczna spisuje wszystko, co dzieje się na próbach. Chociaż coraz częściej uważamy, że powinniśmy zacząć je nagrywać. Rejestracje pokazują, w jak mistrzowski sposób aktorzy improwizują.

Podczas ostatniej improwizacji Barbara jako pani prezydent była mądra, interesująca i prowokująca zarazem. Scena opierała się na jej dialogu z Piotrem, który dołączył do naszego zespołu. Jest bardzo sceniczny, ale mówi niewyraźnie. Kiedy Barbara pokazuje, że go nie rozumie, prosi swoją asystentkę – licealistkę Emilkę, przyjaciółkę z dzieciństwa Mai, jednej z aktorek – żeby tłumaczyła, co on mówi. Stawia tym samym Emilce ciekawe, ale i trudne wyzwanie aktorskie. Piotr wniósł do zespołu i na scenę nowe wątki: polityczne, religijne, i dzięki temu jego wypowiedzi nabierają jeszcze większego znaczenia. Pojawia się sytuacja spotkania. Oboje go pragną: jedno chce zrozumieć, drugie pragnie wyrazić siebie i zostać zrozumianym. Widać i słychać, że to, co Piotr wyraża w swoim monologu, jest dla niego niezwykle ważne. Moje zadanie to znaleźć miejsce dla takiej sytuacji, bo ona pokazuje coś o wiele głębszego. Mówi o wielkim społecznym niezrozumieniu. My, tak zwana pełnosprawna część społeczeństwa, czasami naprawdę nie rozumiemy – dosłownie i w przenośni – ludzi, którzy są od nas inni. Można znaleźć różne wyjścia z takiej sytuacji: nie słuchać, udawać, że się słyszy i udawać, że się odpowiada, albo zrobić wszystko, co tylko możliwe, żeby dowiedzieć się, co dana osoba chce nam powiedzieć. Priorytetem dla mnie jest dać przestrzeń dla tego głosu i wypowiedzi.

HASIUK Waszą metodę można określić jako pisanie na scenie. Jaka jest twoja rola w tym procesie?

SOBCZYK Próby nie polegają na tym, że aktorzy wychodzą na scenę, mówią i sekwencja gotowa. To ja projektuję sytuacje, które muszą pozwolić na zaistnienie działań twórczych. Aktorzy powinni czuć, że tworzą, a nie odtwarzają sceny wcześniej przeze mnie wymyślone. Szukam pewnego układu, który by aktorów stymulował do działania. Na ostatniej próbie chcieliśmy dotknąć tematu mieszkania treningowego. Niektórzy nasi aktorzy przez kilka miesięcy przebywali w takich mieszkaniach bez rodziców, a później wracali do domów. O mieszkaniach treningowych słyszałam wiele lat wcześniej. Brat mojej koleżanki po wyprowadzce z takiego mieszkania i powrocie do domu wpadł w ciężką depresję. To jest posmakowanie dorosłości. Bierzesz na język i wracasz… Patrzę, jak bardzo się z tego cieszą, a potem widzę, jak wszystko wraca do tak zwanej normy. Jako społeczeństwo mamy dobre samopoczucie, ponieważ wspieramy dorosłość. Mam wrażenie pozorności takiego działania. Ale też zastanawiam się, czy oni faktycznie mogą mieszkać sami? W Warszawie mieszkania treningowe zostały wpisane w duży projekt realizowany do 2020 roku. Zatem wprowadzamy pewne innowacje w podejściu do osób z niepełnosprawnościami, ale one funkcjonują tylko w systemie projektów. Mają swój określony czas i koniec. Powiedzieć, że te działania są złe? Zależy mi, żeby aktorzy mogli ich doświadczać. Ale co dalej? Na ostatniej próbie chciałam, żeby scena rozgrywała się w takim mieszkaniu. Grzegorz Brandt wykleił taśmą kontury i miał wprowadzić pierwszą dwójkę. I nagle cała dwugodzinna próba zdarzyła się przed wejściem.

HASIUK W progu.

SOBCZYK Jak sobie to wyobrażają? Co tam będą robić? Oczywiście pojawia się łóżko małżeńskie. Aktorzy byli bardzo przejęci. Taka jest nasza zasada, temat musi być dla nich ważny, gorący. Po dwóch godzinach padło pytanie z widowni od Barbary Lityńskiej: „Czy jesteście gotowi na takie łóżko? A co, jeśli pojawi się dziecko?”. Daną sytuację badamy ze wszystkich stron, aż wyciśniemy z niej cały sok. Padają pytania o to, czy mają sąsiadów, czy wchodzą w relacje z lokatorami, jak jest w środku? Po co mieszkańcy tego mieszkania będą wychodzić? Ich odpowiedź: „Na randki w ciemno”, kiedyś by mnie zirytowała. Chciałam usłyszeć: „Do pracy”. Miałam potrzebę, żeby pokazali światu, że myślą tak jak my. Teraz śmieję się z tego i wspieram sytuację, która się wydarza. Mamy w spektaklu panią prezydent – kogoś, kto wypowiada się ze strony miasta, choć przecież nie znamy dokumentów w tej sprawie. Mamy chłopaków, którzy żyli w takim mieszkaniu i wnoszą w naszą pracę niesamowity materiał. W pewnej chwili aktorzy chcą wejść do mieszkania, ale okazuje się, że dwie osoby już je zajęły. Pojawia się konflikt. Piotr Swend i Magda Świątkowska mają to szczęście – są w środku, pozostali aktorzy denerwują się, bo też chcieliby grać, a nie mogą. Sytuacja pasuje nam do Odcinka 0, w którym Piotr zaznacza: „Jestem jedynym sławnym niepełnosprawnym chłopcem w Polsce”. A wtedy w spektaklu pada: „I my wszyscy jesteśmy niepełnosprawni”. Nagle scena zaczyna się zagęszczać. Jest jeden pokój, w nim dwie osoby, a w drugim, w ogromnej ciasnocie, są wszyscy, którzy się nie dostali do tego mieszkania.

Mam poczucie niesprawiedliwości, że normalnie przeżywana dorosłość jest zarezerwowana tylko dla wybranych. Pozostali żyją w cieniu miasta – jakby powiedział Arnold Mindell. Widzę w tym obrazie sytuację Teatru 21. Występujemy na scenie, a za ścianą „w ogromnej ciasnocie” jest wiele innych zespołów złożonych z osób z niepełnosprawnościami, które chętnie rozwaliłyby tę ścianę i weszły, by grać. Moja rola polega na tym, żeby obserwować proces pracy aktorów i wspomagać jego rozwój.

HASIUK Co dla Ciebie oznacza zespół?

SOBCZYK Zespół wyobrażam sobie jako koło. Jedno półkole stanowią aktorzy, drugie osoby, które od dłuższego czasu towarzyszą tej pracy, a raczej współtworzą teatr. Paweł Andryszczyk komponuje muzykę. Ze scenografką Agatą Skwarczyńską rozstałyśmy się po Śmiertelnie trudnej grze, ale wspólnie zrobiliśmy też ostatnią akcję dla Muzeum POLIN Tisza be-Aw, do której tematem była hitlerowska Akcja T4 – fizyczna eliminacja „życia niewartego życia”, czyli osób z niepełnosprawnościami. Tomek Michalczewski tworzy wideo, Sebastian Klim odpowiada za światło. Wisła Nicieja jest autorką kostiumów i scenografii, a do zespołu weszła jako asystentka Weroniki Karwowskiej przy Statku miłości. Z Justyną Lipko-Konieczną współpracuję od Odcinka 0, a z Justyną Wielgus od Śmiertelnie trudnej gry. W tym przedstawieniu Justyna zagrała jedną z ról, obecnie prowadzi regularne próby i pracuje z aktorami nad ruchem. Strukturę organizacyjną budują Marceli Sulecki, Dagna Dąbrowiecka, Kasia Pawłowska, Ewa Hevelke, która znalazła się w zespole dzięki współpracy z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych (FISE). Te osoby próbują stworzyć dla Teatru 21 nowe ramy, które pozwolą nam się rozwijać pod względem nie tylko artystycznym, ale też organizacyjnym. Jest również Kuba Drzewiecki, który bardzo dużo wnosi, szczególnie w momencie budowania koncepcji spektakli.

HASIUK To spora grupa.

SOBCZYK Trochę jak układ słoneczny, w którym obok planet, gwiazd, słońca, są też planetoidy, meteoryty, a między nimi pył międzyplanetarny. Radek Staniec w ramach doktoratu na Akademii Sztuk Pięknych w Toruniu przygotowuje identyfikację wizualną dla naszego teatru. Ewelina Godlewska-Byliniak zaczynała jako nasz widz, obecnie bada obszar disability studies i będzie tworzyć z Justyną Lipko-Konieczną, Grzegorzem Pressem, Radkiem Stańcem, Marią Szczodrowską i Eweliną Czajkowską książkę o Teatrze 21. Drogi do naszego zespołu są różne, a obecność w nim nie zakłada pracy na zawsze. Wszyscy jednak czujemy, że mamy mocny szkielet. Jakub Drzastwa na przykład początkowo prowadził warsztaty dla dzieci przy spektaklu Ja jestem ja, następnie zrobił zastępstwo za jednego z aktorów, a przy ostatnim odcinku będzie tworzył wraz z Katarzyną Lalik songi. Kuba marzy o własnej kawiarni w Warszawie i o zaangażowaniu w niej osób z zespołem Downa. Dla każdego bycie w teatrze znaczy coś innego. I o to chodzi. Cieszy mnie, że dzięki bliskości z aktorami Teatru 21 zakwitają w kolejnych głowach nowe pomysły oparte na sytuacjach, których podstawą jest spotkanie.

HASIUK Łączy Was coś więcej niż teatr.

SOBCZYK Osoby, o których wspominam, poza pracą dzielą ideę wspólnego bycia, czują, że ze spotkania z artystami z niepełnosprawnością, ale i ze sobą nawzajem, wynika dużo dobrego. W pewnym momencie ta idea odłącza się od teatru, a nawet przestaje mieć z nim cokolwiek wspólnego. Chociaż wszyscy zostaliśmy „zbudowani” przez teatr. Mnie nigdy nie chodziło tylko o teatr! Aktorzy Teatru 21 są dziś gotowi do różnych działań, nie tylko teatralnych. W teatrze mogą podejmować nowe wyzwania. Są świetnymi improwizatorami, tworzą teksty, które są bazą dla naszych scenariuszy, w większości czytają i piszą na komputerze. Współprowadzą warsztaty. Mamy za sobą nawet wspólne wystąpienie na konferencji naukowej w Gdańsku, gdzie z Danielem Krajewskim stworzyliśmy wspólną wypowiedź.

HASIUK Niektórzy aktorzy Teatru 21 również malują. Mają wystawy.

SOBCZYK Cela Sobolewska i Marta Stańczyk prezentowały swoje prace we wspaniałej wrocławskiej Galerii ArtBrut.

HASIUK Wracając do waszych spektakli, mam wrażenie, że przy Odcinku 0 otworzyła się ważna dla Was historia.

SOBCZYK Zaobserwowałam, że wszyscy aktorzy zazdroszczą Piotrowi Swendowi roli w Klanie. Pomyślałam, że chcę to „odkorkować”, żebyśmy opowiedzieli o tym, że jeden chłopiec reprezentuje wszystkie osoby z zespołem Downa w Polsce. Pewna część aktorów Teatru 21 chciałaby móc reprezentować sama siebie, a wszyscy chcieliby zagrać w serialu. Wszyscy chcieliby też zarabiać pieniądze.

HASIUK Warto dodać, że dopiero od ponad półtora roku aktorzy Teatru 21 otrzymują wynagrodzenie za spektakle.

SOBCZYK W pracy nad Odcinkiem 0 od razu pojawił się dylemat, czy znajdziemy producenta teatralnego serialu, w którym zagra trzynaście osób z zespołem Downa. I natychmiast padły z ust aktorów pomysły na kolejne odcinki: o miłości – tak powstał Statek miłości, Upadki – o pracy i pieniądzach oraz Klauni, czyli o rodzinie. Musiałam każdorazowo odkryć znaczenie słów podanych przez aktorów, a które stały się tytułami kolejnych spektakli. Brak scenariusza sprawia, że wszystko może się wydarzyć. A zarazem takie tworzenie ekscytuje, ze względu zarówno na siłę tematów, jak i nieprzewidywalność aktorów.

W przedstawieniach pracujemy nad rozwojem naszego teatru, wykorzystując aktualne możliwości, szukając rozwiązań z obszaru ekonomii społecznej. Z potrzebami wsparcia w rozwoju kierujemy się do organizacji, które się tym zajmują. Tak nawiązaliśmy współpracę na przykład ze Szkołą Liderów czy z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. Wspólnie próbujemy wydeptać nieznane ścieżki.

HASIUK To przypomina improwizację, tylko w innym obszarze.

SOBCZYK Tak. W prawdziwym zespole można improwizować na scenie, wspólnie spędzać czas po pracy, ale też szukać nowych rozwiązań na trwanie. To jest sprawa nas wszystkich, w pojedynkę się tego nie dokona. Nie można opierać wszystkiego na jednej osobie. Bo gdy ona zniknie, wszystko się rozsypie. Nie chciałabym tego. Stąd poczucie odpowiedzialności za coś wspólnego, co powołaliśmy na świat.

HASIUK „Zbudujemy teatr swoją wyobraźnią” – ten tekst wypowiadany na scenie wspólnie przez wszystkich aktorów Teatru 21 bezustannie mnie porusza. Czuję olbrzymi potencjał tej sekwencji.

SOBCZYK Przywołujemy nasz teatr w marzeniu. On już istnieje w jednej scenie Upadków. Teresa Foks wspólnie z Mają Kowalczyk prowadzą medytację, a pozostali aktorzy w niewidzialne ściany wstawiają okna. To jest bardzo naiwne, ale to łączy mnie z aktorami Teatru 21 – potrzeba prostego, szczerego i bliskiego bycia w świecie. Ja też wierzę, że w ten sposób budujemy nasz teatr. Ale póki co doświadczamy tułaczki: przemieszczamy się i gubimy w przestrzeni miasta.

HASIUK Z pewnością Wasza praca zasługuje na to, żeby mógł powstać w Warszawie „Dom Teatr 21”, jak mówią o nim aktorzy. To byłby kolejny symboliczny gest zaznaczenia zmiany społecznej, która się dokonuje.

SOBCZYK Społeczeństwo się zmienia i powinnam być pełna nadziei, ale oczywiście zmiany nie idą tylko ku dobremu. Wiemy, że i w Niemczech, i w Szwecji, przy całym wsparciu ekonomicznym, osoby z niepełnosprawnością intelektualną, w tym przede wszystkim z zespołem Downa, już się nie rodzą. Szkoły specjalne są zamykane. Teatry tworzą ostatnie wyspy, gdzie można je spotkać.

HASIUK Tak się dzieje, bo to jest zbyt trudne?

SOBCZYK Nie lubimy być w trudnych, wymagających sytuacjach. A to pewnie jest trudne ze względu na brak doświadczenia, wiedzy, otwartego myślenia czy wsparcia. Dlatego ja nie jestem reżyserem, jestem pedagogiem teatru, który reżyseruje. Rozwijając spektakl, muszę go tak rozpisać, żeby każda z czternastu grających osób mogła coś powiedzieć, mogła zaistnieć. Dzięki takiemu myśleniu do naszej pracy dołączyła Teresa Foks.

HASIUK Momenty jej działań w spektaklach posiadają bardzo szczególną jakość. Dla mnie ta aktorka jest zjawiskiem.

SOBCZYK Kiedyś nie przypuszczałabym, że Teresa Foks będzie wykonywała tak ważną robotę na scenie. Początkowo nie wierzyłam w jej pracę, a nagle okazało się, że ona rozbija myślenie o języku teatru, o obecności aktora, o przekraczaniu granic, o potrzebie gry…

HASIUK O pięknie…

SOBCZYK Boję się takich sytuacji, które doprowadzają mnie do ściany. Ale wiem, że one są potrzebne, bo właśnie wtedy pojawiają się nowe jakości. Może okazać się, że w ścianie są jakieś drzwi, albo że możesz coś na niej namalować, poskrobać palcem i spojrzeć przez dziurę. Nie chcę iść obok ściany, udając, że jej nie ma. Warto pozwolić sobie czasami dojść do niej, poczuć niewygodę, bunt wobec danej sytuacji. To ważny moment, którego się boimy. Dokładnie w takich sytuacjach rodziny nie decydują się na przyjęcie osób z niepełnosprawnością. Gdy pojawia się coś nieprzyjemnego, często uciekamy od danej sytuacji, a nawet udajemy, że jej nie było. Doświadczamy tego z dziećmi, nie potrafiąc być z nimi w kontakcie w chwilach, gdy jest im bardzo trudno. Podobne kwestie dotyczą też nauczycieli. Na pytanie: „Dlaczego nie chce pani przyjść z uczniami na spektakl, gdzie grają aktorzy niepełnosprawni?”, pojawia się odpowiedź: „Bo uważam, że klasa jeszcze nie jest na to gotowa”. Zależy mi, żeby oswajać sytuacje dyskomfortu. Z tego też rodzi się pedagogika teatru. Nie chodzi o tłumaczenie spektaklu czy o wyjaśnianie niepełnosprawności. Chodzi o spotkanie w sytuacji nieznanej. Tak naprawdę nie dotyczy ona teatru. Wierzę, że sytuacja takiego spotkania pomoże w przyszłości tym widzom nie uciekać zarówno przed tym, co ich boli, jak i przed tym, co wywołuje w nich zachwyt, wzbudza miłość, tęsknotę, poczucie bliskości.

HASIUK W Waszym przedstawieniu Tisza be-Aw, o którym Piotr Morawski pisał jako o najbardziej politycznym, odważnym i zaangażowanym spektaklu Teatru 21, matki aktorów mówią o momencie ich narodzin, gdy dochodziło do społecznej konfrontacji. Nawet jeśli przyjęcie dziecka z niepełnosprawnością było pięknym i podniosłym wydarzeniem w rodzinie, reakcje społeczne były różne. Za progiem domu dla osoby z niepełnosprawnością otwierał się wrogi świat.

SOBCZYK Fakt, że mamy aktorów podzieliły się z nami tymi wspomnieniami, jest niesamowity i bezcenny.

HASIUK Czy głos Teatru 21 to także wołanie o prawo do obecności w szeroko rozumianym życiu teatralnym i publicznym?

SOBCZYK Tak. Aktorzy zobaczyli ostatnio wystawę w Europejskim Centrum Solidarności, bardzo ją przeżyli, zidentyfikowali się z tamtą grupą. Piotr Swend ma fotografię na tle Tadeusza Mazowieckiego z legendarnym gestem wolności. Piotr na zdjęciu również go wykonuje. Pozostali aktorzy także go przejęli, tylko zamiast dwóch palców pokazują trzy. Nastąpiło zawirusowanie. Po spektaklu na imprezie skandowali słowa: „wolność, wolność”. Czuję, że wychodzimy z pewnego zamknięcia, pojawia się energia, która towarzyszyła, jak mogę się domyślać, gdańskim wydarzeniom. Myślę, że przywołamy ją w nowym spektaklu.

HASIUK Czy to oznacza, że doświadczenia zespołu, jego biografia stają się ważnym tworzywem waszych spektakli?

SOBCZYK Dla mnie niezmiernie ważny jest kontekst, w jakim powstaje dane przedstawienie. Brak scenariusza pozwala nam wprowadzać na scenę aktualne wydarzenia i otwierać przestrzeń dla tego, co się dzieje. Nie scenariusze, ale doświadczenia i naiwna wiara, że rzeczy dzieją się we właściwym momencie, są kluczem do naszych działań. Indianie, czyli o odwadze powstaną dopiero za rok. Nie wiemy, co wydarzy się jesienią 2016, gdy będziemy tworzyć ten spektakl. Wiadomo, że postaci Indian przywołają osoby, które znikają z Europy Zachodniej. Nie wiem, do czego może doprowadzić praca, która polega na nieustannym byciu w relacji ze światem. Może do całkowitego pojednania?

HASIUK Co jest dla Ciebie najważniejsze w tej pracy?

SOBCZYK Ważne, żeby zobaczyć, że nie jesteśmy na świecie sami, że jesteśmy połączeni, że mnóstwo rzeczy jest wspólnych i można spotkać wielu ludzi, którzy dążą do pozytywnej zmiany. Kiedy byłam w Kennedy Center w Waszyngtonie na spotkaniu liderów grup pracujących z osobami z niepełnosprawnością, poczułam, że Teatr 21 jest tylko małą kropeczką wielkiej konstelacji. Spotkałam tam osoby, które organizowały festiwale z ludźmi na wózkach, dzięki czemu w pewnych miejscowościach rozwinęła się cała infrastruktura, powstały nowe hotele, zbudowano nowe drogi. Ich działania zmieniły przestrzeń. Naprawdę poczułam, że nie jestem sama i że to jest wspaniałe.

doktor nauk humanistycznych, absolwentka teatrologii UŁ, pracuje w IS PAN. Autorka książek „Okrutnie dziwna strona” świata. Wokół teatru więziennego (2015), Teatr Słońca. Od rewolucji na kozłach do odysei uchodźców (2016).