2/2016
Obrazek ilustrujący tekst Elementarz kontrkultury

Elementarz kontrkultury

Akademia Ruchu, grupa niezależnych artystów powołana do życia przez Wojciecha Krukowskiego przez cztery dekady działania stanowiła na polskim gruncie rzeczywistą awangardę, z sukcesami prowadząc poszukiwania okołoteatralnych form pracy z narracją i ciałem, działania happeningowe i performanse – i wyprzedzając niejednokrotnie swój czas.

Do dziś jej członkowie aktywnie uczestniczą w międzynarodowym środowisku performerów, zarówno jako twórcy, jak i nauczyciele. Jednak czy to przez nieuchwytność ich działań, czy późno wykształcone narzędzia krytyczne literatura dotycząca Akademii Ruchu jest wciąż skąpa. Ostatnie publikacje to A.R. Akademia Ruchu, wydana w 2003 roku w związku z obchodami trzydziestolecia grupy i o trzy lata późniejsze Miasto. Pole akcji. Można założyć, że popularna świadomość jej istnienia jest w porównaniu z innymi przedstawicielami polskiej kontrkultury znikoma – miernikiem może być tu pozycjonowanie hasła „Akademia Ruchu” w internetowych wyszukiwarkach, wyświetlających wyłącznie korzystające z tej nazwy komercyjne ośrodki sportu i rekreacji.

Rok po śmierci Krukowskiego, w 2015, wyszła pierwsza od tamtej pory (i jak dotąd jedyna) poświęcona jemu i Akademii Ruchu publikacja. Wydane wspólnymi siłami Centrum Sztuki Współczesnej, Instytutu Teatralnego i Instytutu Sztuk Performatywnych Tyle lat, co Polska Ludowa albo 45 lat od wtorku to nietypowa autobiografia artysty i jego obecności w kulturze do czasów transformacji. Nietypowa, bo składa się na nią kilkaset urywków wspomnień, anegdot, często niespuentowanych mikronarracji. Wielka tu zasługa redaktora wydania, Tomasza Platy, który ułożył pozostawione przez Krukowskiego przed śmiercią zapiski w porządku chronologicznym, ale równocześnie nie narzucił im charakteru naukowej, opatrzonej przypisami edycji; ta nieoczywista pokora wobec literackiej materii tekstu jest w tym przypadku szczególnie znacząca. Dzięki temu książkę Tyle lat, co Polska Ludowa… czyta się jak współczesną beletrystykę – a lakoniczny i przewrotny styl autora nadaje jej sznytu.

Mam przekonanie, że wspomnienia Krukowskiego powinny być lekturą obowiązkową dla młodych pasjonatów kultury (by nie zawężać grona odbiorców do studentów i specjalistów) i swoistym elementarzem dla zrozumienia czasów PRL-u przez pokolenia, które nie doświadczyły ich specyfiki na własnej skórze. Z żadnych podręczników i opracowań nie da się zrozumieć tak głęboko absurdów ówczesnej rzeczywistości, ambiwalencji władzy wobec niezależnych twórców, wreszcie kompromisów, sposobów obchodzenia systemu – lub niezgody na nie. Krukowski unika bowiem typowego niestety dla wielu autobiografii artystycznych hagiograficznego tonu, skupionego na niezłomności postaw i walce z opresją. Wręcz przeciwnie: kolejne epizody z życia, od dzieciństwa po pełną dojrzałość, obrazowo opisywane są z perspektywy bohatera-autora w czasie rzeczywistym. Czytelnik obserwuje więc nastoletnie rozterki chłopaka dążącego do niezależności, młodzieńca wbrew własnej wygodzie angażującego się – niejako zgodnie z duchem czasu – w kontrkulturę, dorosłego opozycjonisty, stającego często wobec konfliktu między dobrem własnym i rodziny a ideą. Towarzyszy mu w dziecięcym niezrozumieniu, dlaczego ubecki gazik parkuje całymi dniami przed jego domem rodzinnym, w przenosinach ze szkoły do szkoły, relacjach z kobietami, w studiach, kolportażu bibuły i egzotycznych (na tyle, na ile egzotyczny może być w tej relacji choćby ZSRR) podróżach. Nie ma w tym zadęcia i dystansu, Krukowski traktuje samego siebie z różnych czasów z czułością i zrozumieniem – które może też poczuć czytelnik w odpowiednim wieku. Ta prostota i szczerość stanowią o sile tej książki.

Dodatkowym smaczkiem jest łatwość, z jaką przyszło Krukowskiemu opisywanie ówczesnego środowiska artystycznego. Charakterystyczne, że szczególnie wyraziście opisani są urzędnicy aparatu państwa, szpicle czy przypadkowo spotkani towarzysze nocnych eskapad; przedstawiciele bohemy, z którymi siłą rzeczy autor spotykał się we własnych działaniach twórczych i animacyjnych, zbywani są zazwyczaj lakoniczną wzmianką w rodzaju „Jonasz Kofta mówi: – Mamy dwie najpiękniejsze dziewczyny świata: ty wśród brunetek, ja wśród rudych”. Ta naturalność relacji dodaje opowieściom Krukowskiego autentyczności. I tylko gdzieś w tle majaczą polityczne przepychanki, a wobec nich kolejne prace Akademii Ruchu, organizowanie imprez w „Hybrydach”, uruchamianie Dziekanki czy Tęczy albo dyrektorowanie CSW.

Chciałoby się więcej teatropisania w takiej formie, w żywej relacji z twórcą, z pominięciem krytycznej, czy niekiedy apologetycznej, perspektywy – i patrząc na poszerzającą się okołoteatralną ofertę wydawniczą, można mieć nadzieję, że ten kierunek myślenia jest coraz powszechniejszy. Cieszy też, że Tyle lat, co Polska Ludowa… może stać się otwarciem serii – w przygotowaniu, nadal we współpracy trzech wspomnianych na początku jednostek, jest kolejna publikacja, zresztą zapowiadana już w 2003 roku, Akademia Ruchu. Teatr, pozycja zbierająca teksty dotyczące siedmiu najważniejszych spektakli grupy.

 

autor / Wojciech Krukowski
tytuł / Tyle lat, co Polska Ludowa albo 45 lat od wtorku
wydawcy / Centrum Sztuki Współczesnej, Instytut Teatralny, Instytut Sztuk Performatywnych
miejsce i rok / Warszawa 2015

pracownik kultury, publicysta, scenograf, animator. Obserwator i praktyk kultury offowej, prowadzi trzeciosektorowy kolektyw DLA KONTRASTU.