2/2016
Rafał Węgrzyniak

fot. Jacek Labijak

Werdykt

 

 

28 listopada 2015 w Teatrze Stanisławowskim w Starej Pomarańczarni w Warszawie ogłoszono wyniki Konkursu na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”. Konkurs rozpisany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Instytut Teatralny – z okazji 250. rocznicy premiery Natrętów i zarazem powstania grającego po polsku zespołu dramatycznego, z którego wyłonił się Narodowy – miał pobudzić słabnące zainteresowanie rodzimą klasyką. Zważywszy jednak, że jury pod przewodnictwem Jacka Sieradzkiego główną nagrodę przyznało Teatrowi Polskiemu we Wrocławiu za wystawienie Dziadów Adama Mickiewicza „bez skrótów”, a uhonorowało też reżysera owego spektaklu, Michała Zadarę, jak i odtwórcę protagonisty, Bartosza Porczyka, należałoby skonstatować, iż konkurs zakończył się kompletną porażką. I nie tylko dlatego, że końcówka uznanej za najwybitniejszą inscenizacji – złożona nade wszystko z „Dziadów” części III ustępu – zaprezentowana zostanie dopiero 20 lutego 2016, a więc nagrodzono przedstawienie niedokończone i nie znając w pełni zawartej w nim interpretacji dzieła Mickiewicza, wzbudzającej szereg zasadniczych zastrzeżeń. Ponadto większość recenzentów zdecydowanie negatywnie oceniła całe przedsięwzięcie, a niektórzy uznali je wręcz za bulwersującą katastrofę przygotowywaną z premedytacją oraz na skutek ignorancji reżysera i jego nonszalanckiego stosunku do tradycji scenicznej. Za to ocena wrocławskich Dziadów przez jury konkursu nawet nie była względna, bo mogło ono nie przyznać głównej nagrody albo zaznaczyć w werdykcie przeciwstawne stanowiska swych członków.

Zaraz po premierze części I, II i IV w lutym 2014 przekonywałem w felietonie, że w istocie Zadara stara się niejako przejąć Dziady z rąk prawicy i dlatego wystawia je jako utwór „antyfaszystowski”, dekonstruuje go i profanuje na różne sposoby. Z kolei w szkicu „Dziady” wierne tylko literze tekstu, który został opublikowany w „Notatniku Teatralnym”, dowodzę, iż z powodu lewicowego nastawienia do Kościoła rzymskokatolickiego Zadara zdewastował całą warstwę religijną dzieła Mickiewicza.

Warto przypomnieć, że w lutym 2016 całe przedsięwzięcie miało zostać objęte honorowym patronatem przez urzędującego drugą kadencję, zgodnie z przewidywaniami, prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, odbierając zaś nagrodę, Zadara przywołał swe spotkanie z nim w cztery oczy. A latem 2015 pierwsza część inscenizacji uhonorowana została nagrodą państwową przez Małgorzatę Omilanowską jako ministra kultury z ramienia PO. Jury niejako działało jeszcze zgodnie z odrzuconą w październiku 2015 przez wyborców polityką kulturalną PO – zmierzającą do zdeprecjonowania czy wręcz odrzucenia polskiej tradycji, zwłaszcza niepodległościowej – w znacznym stopniu realizowaną przez środowisko lewicowej „Krytyki Politycznej”, z którym jest związany Zadara.

W każdym razie jury nagradzając Dziady, niekoniecznie starało się wesprzeć dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu, Krzysztofa Mieszkowskiego, w jego walce z rządem PiS-u, podjętej przy okazji odbytej kilka dni wcześniej premiery Śmierci i dziewczyny. Mogło przecież poprzestać na uhonorowaniu drugiego spektaklu Polskiego we Wrocławiu zgłoszonego do konkursu: Termopil polskich Tadeusza Micińskiego w inscenizacji Jana Klaty, jakoby zagrożonego odwołaniem przez PiS ze stanowiska dyrektora Starego Teatru w Krakowie. Ale spodziewałem się, że w konkursie „Klasyka Żywa” ów spektakl zostanie zignorowany. Spośród twórców Termopil polskich wyróżniono jedynie Wojciecha Ziemiańskiego za rolę Króla – a nie Stanisława Augusta, jak napisano błędnie w werdykcie – i zarazem za epizod Kaprala w III części Dziadów. Skądinąd podobnie należałoby nagrodzić Porczyka za Gustawa w części IV Dziadów i za Kniazia Patiomkina w Termopilach.

Klata w maju 2014 stworzył spektakl ze współczesnym podtekstem politycznym, bo nawiązujący do aneksji Krymu przez Rosję i jej agresji na wschodnią Ukrainę. Przy tym wymierzony zwłaszcza w proeuropejski establishment z kręgu PO, długo bagatelizujący zagrożenie ze strony rosyjskiego imperializmu i zmieniający Polskę w kondominium sąsiednich mocarstw. Sugestywnie też została zobrazowana w jego spektaklu „fatalna tradycja zdrady narodowej” poprzez połączenie w jedną figurę czołowych targowiczan: Ksawerego Branickiego, Szczęsnego Potockiego, Seweryna Rzewuskiego i biskupa Michała Poniatowskiego. W epilogu – uparcie zniekształcanym w opisach przez recenzentów – Klata wysłał Księcia Józefa Poniatowskiego wraz z Witą na „wczasy w ofercie all inclusive” do Włoch. Wita na plaży, sącząc drinka, przekonuje Księcia Józefa, że na ten moment Polska czekała tysiąc lat. Zza kulis słychać wówczas Mazurek Dąbrowskiego śpiewany przez legionistów. Zaintrygowany Książę wstaje, jakby pieśń przypomniała mu o zaniechanych obowiązkach. Lecz wtedy jeden z legionistów rzuca mu w twarz – niczym oskarżenie – grudę ziemi. Gdyby Termopile polskie w inscenizacji Klaty były nadal grane, ich polityczna wymowa mogłaby wprawić wielu dzisiejszych opozycjonistów w konsternację.

historyk teatru, krytyk; autor Encyklopedii „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego (2001).