4/2016

Z respektem

Niepoprawni to spokojny powrót do klasyki, wystawionej z zachowaniem romantycznego stylu i zrozumieniem tekstu.

Obrazek ilustrujący tekst Z respektem

fot. Magda Hueckel

Maciej Englert wystawił w Teatrze Współczesnym Fantazego Juliusza Słowackiego, podpisując spektakl alternatywnym tytułem Niepoprawni. Przedstawienie wyważone i stonowane, dobrze zagrane i starannie wyreżyserowane, z jasnymi puentami wszystkich scen i czytelnym przesłaniem utworu. Na tle obecnych wystawień klasyki, często kwestionujących idee, styl i formę arcydzieł – raz z lepszym, innym razem z dużo gorszym skutkiem – spektakl Współczesnego wydaje się przede wszystkim oryginalny.

Mocno określa go scenografia Marcina Stajewskiego, utrzymana w ciemnej tonacji, umiejętnie rozjaśniana światłem. Jest tu biedermeierowska kanapa, z boku sceny ozdobna skrzynia, a nad nią powieszona broń, jak w szlacheckich i hrabiowskich dworach. Ozdobne krzewy i sztuczne zielone trawniki, uzupełnione przez ogrodowe krzesła i stolik, tworzą przestrzeń przed dworem Respektów. W jednej ze scen odsłania się mostek przerzucony nad stawem i utrzymująca się nad nim mgła. W końcowych aktach – pnie leśnych drzew i zielone gałęzie. Ma to oddać uroki bujnej przyrody Podola i dodać głębi scenie przy Mokotowskiej.

Kostiumy Anny Englert naśladują stroje z epoki: Major w rosyjskim mundurze, ubrany z chłopska Jan w podbitej futrem sukmanie i futrzanej wysokiej czapce, Fantazy w klasycznym stroju ówczesnego eleganta: czarne spodnie i przedłużona marynarka, biała koszula i kamizelka, cylinder. Respekt i Rzecznicki w podobnych, ale jaśniejszych kombinacjach. Panie rzecz jasna w długich sukniach, przy czym Dianna w czarnej, na znak żałoby po powstaniu. Kostiumy i fryzura Idalii wzorowane są bodaj na portretach Delfiny Potockiej, jednej z dwóch (obok Joanny Bobrowej) protoplastek bohaterki. W kolejnych scenach zwraca uwagę ustawienie postaci, komponowanych z rozmysłem. Dbałość o każdy szczegół teatralnych obrazów.

Staranność, powaga i powściągliwość tej realizacji silnie kontrastują z groteskową ekspresją i witalnością Fantazego Michała Zadary, zrealizowanego kilka miesięcy wcześniej w Teatrze Powszechnym. Spektaklu granego z wyraźnym dystansem do tekstu, widocznym zwłaszcza w grze Michała Czachora i Barbary Wysockiej. Jej Idalia jest kreatorką wydarzeń w sensie najbardziej dosłownym. Dyryguje przedstawieniem, tłumacząc widowni i to, co sama przedsiębierze, i działania innych. Jakby reżyser nie wierzył, że bez tych zabiegów współcześni zrozumieją Fantazego czy dostrzegą komediowy potencjał utworu.

Maciej Englert tymczasem prezentuje rozwój wydarzeń, udzielając głosu wszystkim, nawet ojcu hrabiego Respekta, którego gra Damian Damięcki (scena spoza kanonicznego tekstu sztuki, figurująca w „najważniejszych odmianach tekstu”, choć reżyser, korzystający z udostępnionego mu oryginału, podkreśla w programie, że kanon, łącznie z tytułem, ustalano po śmierci autora, więc jest on dyskusyjny). Stary Respekt nie rozumie słabości i upadku następnego pokolenia, wstydząc się syna, zabiegającego o wsparcie władzy, niezbyt mądrej synowej, a nawet obco (i pretensjonalnie) nazwanych wnuczek. To od razu zwraca uwagę na faktyczną kondycję Respektów. Hrabia przegrywa resztki majątku w karty, ratując się pomysłem wydania za mąż starszej córki. Jego zapobiegliwa żona z pasją, ale bezkrytycznie naśladuje wzory podsuwane przez kulturę jej czasów, ulegając modom i snobizmom. A to przecież zesłańcy, którzy po kilku latach powrócili do zubożałej posiadłości. Doskonale też wiedzą, że ich córka zostawiła na Syberii ukochanego. Nakłaniają jednak Diannę do niechcianego małżeństwa, mimo jej gwałtownych oporów. Hrabia Fantazy, mający odegnać widmo upadku, ucieka z kolei na Podole przed zobowiązaniami wobec Idalii, z którą związał się we Włoszech. Ta w tajemnicy podąża za nim: szczęśliwie kierując się nie tylko uczuciem, ale inteligencją i wyobraźnią.

Słowacki konfrontuje tu dwie pary, żyjące w innych środowiskach i ufające czemu innemu. Fantazy i Idalia to wszakże kosmopolici, zanurzeni w tworach wysokiej kultury i własnej imaginacji, emigranci chwilowo na urlopie w kraju; Dianna i Jan żyją, wydawałoby się, w świecie bardziej przyziemnym i prostszym. Ich uczucie hartuje się w trudach i rozłące, oboje bliscy są utraty wszelkiej nadziei. Jan przybywa na Podole w przebraniu, by oddać zaręczynowy pierścionek, uwolnić narzeczoną od dzielenia z nim losu i powrócić na zesłanie. Mateusz Król wydobywa powagę i spokojną determinację swego bohatera. Nie ma on posępności i impetu, w jakie wyposażył go w Powszechnym Mateusz Łasowski. Jest za to mądrzejszy, jego siła płynie z głębi. To raczej świadoma, gorzka decyzja niż gwałtowny impuls. Wątpliwości i tak nim targają, jak każdym w takiej sytuacji.

Weronika Nockowska pokazuje, kim jest Dianna, w bardzo dobrze zagranej przez aktorów rozmowie z Fantazym, kiedy romantyczny zdobywca serc dostaje twardą odprawę, a zarazem stwierdza, że z osobą tak silną duchem jeszcze się nie zetknął. Bohaterka szybko sprowadza nonszalanckiego konkurenta na ziemię, uświadamiając mu zabawę cudzym losem. Młoda kobieta informuje go, że wyjdzie za niego, jeśli brani w jasyr, za długi ojca, chłopi poproszą ją o ratunek, a Słowacki przywołuje w tym momencie obraz Matki Boskiej. Inteligentny Fantazy (protoplastą tej postaci był Zygmunt Krasiński) doskonale wie, że skonfrontował się z innym porządkiem duchowym.

Michał Mikołajczak bardzo sprawnie prowadzi swego bohatera, który w jego interpretacji trzeźwo i bez empatii myśli o innych. Trudno odmówić mu przenikliwości czy świadomości, z kim ma do czynienia, ale raczej nie kieruje się głosem serca. Owszem, ulega przeczuciom, ma bezbłędną intuicję, ale jad, z jakim, wyczuwając obecność przyjaciółki, rzuca Rzecznickiemu swoje „Idasia!”, pokazuje, że to mężczyzna z krwi i kości, który nie lubi być kontrolowany. Przed pierwszą rozmową z Dianną filiżanka z herbatą wypada mu z rąk. W Powszechnym wypada komediowo – jak komuś, kto zamyślił się w obecności innych. We Współczesnym jest w tym coś nieprzyjemnego – blamaż mężczyzny, który stara się o nową kobietę, ale wspomnienie dawnej plącze mu szyki. Złośliwość losu? Ostrzeżenie?

Dyskretnie, bez heroikomicznej przesady, gra Idalię Katarzyna Dąbrowska. To, co zostało wyolbrzymione u Wysockiej do granic groteski, by pokazać sztuczność języka, skomplikowane poetyckie konstrukcje, które buduje i przez które przedziera się bohaterka, na scenie Współczesnego zostało poskromione. Dąbrowska gra przede wszystkim kobietę, która dobrze rozumie swego partnera, zna jego słabości i umiejętnie o niego walczy. Erudytka, zamknięta zdawałoby się w świecie poezji i sztuki, ma jednak wielkie serce, gotowa zastawić majątek, by ratować nie tylko swoje uczucie, co widać w scenie z Janem. Bohaterka opowiada tam o cierpieniu, jakim bywa miłość. Pomawiana czasem przez historyków literatury o chęć usidlenia Fantazego, gotowa jest przecież nawet na wspólne z nim samobójstwo. Dąbrowska gra serio, ale z lekkością i wdziękiem. Pomagają jej kostiumy i fryzura, wydobywające oryginalną urodę aktorki. To najistotniejsza rola w jej dorobku.

Stella Ewy Porębskiej, grającej młodszą siostrę Dianny, jest tym, kim być powinna, inteligentnym podlotkiem, który wnosi trochę radości do niełatwego świata dorosłych. Rzecznicki Rafała Zawieruchy – pozostającym w ciągłym dialogu z Fantazym, sekretarzem, który nie zawsze potrafi ukryć, jak bardzo hrabia go irytuje. Obie role są udane.

Zaskakująca jest Respektowa Agnieszki Pilaszewskiej: rzeczowa i pospolita, jak trafnie określiła ją Elżbieta Baniewicz, w przeciwieństwie do bardzo hrabiowskiej Pauliny Holtz, z gracją noszącej kostium i zafascynowanej Idalią. We Współczesnym to zapobiegliwa kobieta z pretensjami i o złym guście, dobra matka, która bada Fantazego ze strachu o los córki, jednocześnie starając się o powodzenie przyjaciółki. Twór pełen sprzeczności, stale obecny w naszym krajobrazie. Podobnie zresztą jak hrabia Respekt Krzysztofa Wakulińskiego, grający pewność siebie wbrew sytuacji. Nie przepadający za Rzecznickim, świadkiem poniżających zabiegów o Fantazego i dający upust tej niechęci, kiedy na sekretarza przychodzą trudne terminy.

Spiralę zdarzeń nakręca w Niepoprawnych ukrywająca się przed Fantazym Idalia i rosyjski Major, opiekun Jana, po swojemu zabiegający o jego przyszłość. Ich wysiłki niejako sumują się, ale szczęśliwy finał ma gorzki smak.

Janusz Michałowski gra tę rolę z umiarem, nie przesadzając z ekspresją, ale w pełni wydobywając dramatyczny wymiar spowiedzi bohatera. I aktor, i reżyser rozumieją wagę ostatniego monologu Majora, który w Powszechnym, wygłaszany przez Mariusza Benoit, zostaje zagłuszony przez rozpaczających i jednających się na nowo kochanków, otumanionych przez opium i alkohol.

Maciej Englert wystawił Niepoprawnych, zachowując romantyczny styl i rozumiejąc, że w tej unikalnej komedii oprócz rozmaitych osobowości spotykają się też różne porządki duchowe, bohaterzy mają przeczucia i otrzymują ostrzeżenia, a ci, których los wydawał się przesądzony – dostają nową szansę. W Powszechnym wyższy poziom rzeczywistości nie zaistniał, a Zadara, słynący z wystawiania całego tekstu, postać księdza Logi akurat wyrzucił.

 

Teatr Współczesny w Warszawie
Niepoprawni (Fantazy) Juliusza Słowackiego
opracowanie tekstu i reżyseria Maciej Englert
scenografia Marcin Stajewski
kostiumy Anna Englert
muzyka Zygmunt Konieczny
premiera 29 listopada 2015

krytyk teatralna, w latach 2009-2020 zastępczyni redaktora naczelnego „Teatru”. Szefowa Teatru Telewizji od VI 2020 do IV 2021.