5/2016
Tryb przypominania

fot. Kateryna Hornostaj

Tryb przypominania

 

 

Bladozielona skóra, spiczasty nos, ciemne kręgi pod oczami, dżinsy opinające cienkie nogi – to ja w kwietniu. Wykończyliście mnie swoimi projektami, wydarzeniami, spotkaniami, scenariuszami i artykułami… Sama się wykończyłam. Życie mija, dni przelatują przez palce jak piasek. Już jest kwiecień, dziecko skończyło osiem lat, przekwitły tulipany, kim jest ta niemłoda kobieta w lustrze? Być może okazja, by raz na miesiąc opisać własne emocje do czasopisma, uratuje moje dni przed nieprzemyśleniem, uratuje mój marzec i mój kwiecień.

A więc.

Pod koniec marca pojechaliśmy do Berlina na występy gościnne „Teatru peresełencia” („Teatru przesiedleńca”). Kijów – Berlin samochodem, za kierownicą, nie byłoby ciężko, gdyby nie czterogodzinne czekanie na przejściu. Przekraczam sposoby życia, a nie granice. Jadę dawać premierę. Jestem autorką i wykonawczynią własnego monologu. Niemiecki reżyser Georg Genoux uwierzył we mnie, a ja zaufałam jemu. Strach introwertyczki, nocne koszmary o scenie wcieliły się w życie. Ale to nie jest takie straszne, po prostu nie jesteśmy przyzwyczajeni, napinają się zupełnie inne mięśnie, tworzy się zupełnie inna relacja z widzem. Teatr Gorkiego w Berlinie, przyszli Niemcy i Ukraińcy. Opowiem wam, jak się zakochałam w ochotniku, będzie śmiesznie i strasznie. Zwłaszcza dla mężczyzn, których zaciągnę na scenę i zmuszę, by sobie wyobrazili, że oni to on, bo też jesteście mężczyznami w wieku poborowym i to może się przydarzyć każdemu z was, prawie każdemu – wojna, miłość, śmierć. Ale o tym nikt nie myśli, zwłaszcza w miastach, gdzie drogi są trochę lepsze niż nasze. Reżyser obiecał mi terapię, mówił, że dzięki scenie wyleczę się z traumy i zrobi mi się lepiej, do domu wracam jednak pusta i wykończona. Ale dziękuję, dziękuję za doświadczenie.

Kilka dni po powrocie z Berlina wyruszamy do miasta Popasna w obwodzie ługańskim. W szkole numer jeden czekają na nas dzieci. Kilka kilometrów dalej znajduje się samozwańcza republika, widać ostatnie ukraińskie punkty kontrolne. Szkołę ostrzeliwano, jak i całą Popasną, prawie pół roku. Na podwórku głębokie leje od ciężkich pocisków. Dzieci jasne i oddane. Skłonne są cię polubić tylko dlatego, że znalazłeś dla nich czas. Mamy wybrać dziesięcioro nastolatków, którzy latem pojadą do Kijowa pisać sztuki w ramach projektu „Klas akt”. Tylko dziesięcioro dzieci przez dziesięć dni będzie mogło nacieszyć się bezpiecznym, pięknym Kijowem, ciekawym towarzystwem znanych i nie bardzo znanych artystów. Tylko dziesięcioro – jak was dobrać? Wy napiszecie sztuki o swoim mieście, o swojej wojnie, o pierwszej miłości i psie Browczyku. A my wystawimy dziesięć malutkich spektakli i zaprosimy kijowian. Po to, by przypominać, że coś takiego może się przydarzyć każdemu nastolatkowi – wojna, piwnice i miłość. I strata psa Browczyka.

Po powrocie z Popasnej z zachwytem opowiadamy o dzieciach i nastrojach w miasteczku. Wyobraźcie, tylko wyobraźcie sobie, że w Donbasie dzieci chodzą z ukraińskimi symbolami. Aż tu nagle wiadomości – Popasną znowu ostrzelano. Nie tę Popasną, którą ostrzeliwano przed naszym przyjazdem, ale tę Popasną, gdzie mieszka Witalik, Diana, Wiktor Hryhorowycz… Piszę do Witalika z dziesiątej klasy – Co u was?! – Norma – odpowiada – strzelali po przedmieściach, wszystko w porządku. A u was co nowego?

U nas wiele nowego. A najbardziej nowi jesteście wy. Dziękuję wam za doświadczenie.

Po powrocie z Popasnej rozpoczynam jako reżyser próby poematu młodej poetki Ołeny Herasymjuk Tiuremna pisna (Więzienna pieśń). Mamy go pokazać na Knyżkowym Arsenale, najważniejszych targach książki w Kijowie. Na cztery dni przestrzeń starodawnego Arsenału przekształca się w święto książki, pisarze prezentują swoje wiersze i prozę, nastrój swobodny, kwietniowy, poetki z pomalowanymi ustami czytają wiersze pełne przekleństw, pisarze piją koniak ze swymi miłośniczkami, przyciskając ich piersi do swych bród.

A my przeprowadzamy próby w piwnicy. Nie biorę aktorów, bo nie lubię aktorów. Biorę uczestników ATO i byłych więźniów politycznych. Razem z autorką będą czytać poemat. Ich energia i autentyczność w połączeniu ze znakomitym tekstem tworzą silny efekt. Widzów witają konwojenci, brutalnie instruują, jak się należy zachowywać podczas przedstawienia, rozdają więzienne naczynia i kawałki armatury, które będą służyć jako instrumenty muzyczne, każą nauczyć się piosenki. Poemat oparty jest na rzeczywistych procesach sądowych. Wczoraj jesteś bohaterem, z bronią walczysz za Ojczyznę, dziewczyny piszą, chcą mieć z tobą dziecko, a dzisiaj-jutro wsadzają cię za kraty, dlaczego? Władza boi się bohaterów.

Kiedy wyjdziecie z piwnicy na słońce, do jaskrawokolorowych książek i odświętnych pisarzy, będziecie mieli złudne uczucie, żeście się uratowali. Ale my jesteśmy bezlitośni. Planujemy grać przedstawienie w piwnicach i niedokończonych budynkach, podczas wyborów i wydarzeń kulturalnych, by przypominać, że to może przytrafić się każdemu – wojna, więzienie i miłość. Dziękuję za doświadczenie. I za ciemne kręgi pod oczami. I za stracony kwiecień. I od razu za próby do dokumentalnego spektaklu Odzyskanie Krymu. Nie odzyskamy go, ale przypomnimy, że przyjdzie czas…

 

tłum. Anna Korzeniowska-Bihun