6/2016
Obrazek ilustrujący tekst Szekspir nie moralizuje

fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska

Szekspir nie moralizuje

„U Szekspira można bardzo różnorodnie interpretować każdą postać. Szekspir nie moralizuje. Pokazuje jedynie pewne matryce, wzorce zachowań. Są one niejednorodne i może właśnie dlatego nam bliskie” – mówi Oskaras Koršunovas w rozmowie z Moniką Pilch.

MONIKA PILCH Stworzył Pan wiele szekspirowskich przedstawień, Hamleta, Sen nocy letniej, Romea i Julię, Mirandę na podstawie Burzy. Hamlet czy Burza to dość częste i oczywiste wybory reżyserów; dlaczego teraz właśnie Miarka za miarkę?

OSKARAS KORŠUNOVAS Miarka za miarkę jest dla mnie dramatem szczególnie dziś aktualnym. Lubię Szekspira i rzeczywiście często wystawiam sztuki tego dramaturga. Podobają mi się konflikty zawarte w jego sztukach, przede wszystkim to, że nie ma w nich żadnych oczywistych rozwiązań. Każda postać jest niejednoznaczna. Wszystkie dramaty Szekspira mówią o władzy, ale w Miarce za miarkę jest to szczególnie wyeksponowane. Głównym tematem tego utworu są rozważania o tym, jaka powinna być władza. Tym, co zwraca tu szczególną uwagę, jest polemika, jaki sposób rządzenia jest właściwszy i lepiej się sprawdza – władza liberalna czy dyktatura. Tak odczytuję sens tego dramatu i dlatego mam wrażenie, że dziś w Polsce ten tekst jest szczególnie aktualny.

PILCH Zatem Miarkę za miarkę wpisuje Pan przede wszystkim w nasz polski, narodowy kontekst?

KORŠUNOVAS Tak, choć sprawy, o których mowa w tym dramacie, mają oczywiście znaczenie uniwersalne. Wydaje mi się, że dyskusja na temat sposobu rządzenia dotyczy obecnie większości europejskich państw. W wielu krajach Europy władza głosi chwytliwe, zgodne z oczekiwaniami większości hasła. Obecnie za wszystkie błędne zarządzenia czy decyzje winą obarcza się liberalizm. Tak naprawdę jednak liberalizm nigdy nie stał u władzy. Nawet w Polsce, gdzie oskarżenia o błędy liberalnej jakoby władzy są szczególnie silne.

Dramat Szekspira jest jednak znacznie bardziej pojemny i traktowanie tej sztuki wyłącznie w politycznym kontekście byłoby zbytnim uproszczeniem. W Miarce za miarkę polityka pojawia się w kontekście filozoficznym i egzystencjalnym. Zagadnieniem nadrzędnym wobec władzy jest przecież prawo. Nie możemy żyć bez prawa. Prawo jest też przyczyną wszelkiego zła. Gdy powstało prawo – raj zniknął. A ten wieczny problem – wolność versus prawo – jest tu potraktowany bardzo ironicznie, w sposób dowcipny, nie wprost.

PILCH Prawo wypędza nas z raju, czyli pozbawia szczęścia. Czy trzeba je więc traktować jako wartość absolutną, czy też człowiek może prawo zmieniać?

KORŠUNOVAS Tak. Już święty Paweł pisze, że Chrystus przyszedł nie po to, żeby zniszczyć prawo, ale żeby zamienić prawo na miłość. Miłość do bliźniego to chrześcijańskie podejście do kwestii prawa. Uczucie z łatwością może zmienić nasz sposób postrzegania prawa.

Szekspir szukał jakiegoś usprawiedliwienia dla prawa. Chciał, żeby nie było ono traktowane jako zło konieczne, krępująca świadomość tego, co nam wolno, a czego nie, zespół określonych norm moralnych. Zadajemy zatem pytania: czy miłość i władza mogą razem koegzystować? Czy miłość może być sposobem, żeby prawa uniknąć? Czy demokracja rzeczywiście przeżywa kryzys?

W Miarce za miarkę fascynują mnie także sami bohaterowie. U Szekspira można bardzo różnorodnie interpretować każdą postać. Szekspir nie moralizuje. Pokazuje jedynie pewne matryce, wzorce zachowań. Są one niejednorodne i może właśnie dlatego nam bliskie. W moim przedstawieniu staram się przede wszystkim głębiej spojrzeć w ludzką naturę, bo Miarka za miarkę w nieprawdopodobny wprost sposób broni człowieka, Szekspir ratuje nas od jednoznacznej oceny naszego postępowania.

PILCH Założył Pan swój własny teatr, Oskaro Koršunovo Teatras. Ostatnio jednak głównie podróżuje Pan po świecie. Czym są dla Pana te wyjazdy twórcze, jak choćby pobyt w Polsce w związku z pracą nad spektaklem Miarka za miarkę?

KORŠUNOVAS Moje podróże są próbą zrozumienia siebie i świata. Obecnie nie mogę nawet powiedzieć, że mieszkam na Litwie. Spędzam w moim rodzinnym kraju tak niewiele czasu, że jestem raczej podróżnikiem, moim domem są po prostu teatry, w których w danym momencie pracuję.

PILCH Przed trzema laty w Warszawie pokazywany był Pana spektakl Wygnanie poświęcony zjawisku emigracji do Wielkiej Brytanii. Poszukiwanie domu, tożsamości, korzeni i postsowiecka przeszłość to tematy obecne w tym spektaklu, ale też w wielu innych Pana przedstawieniach. Stale rozlicza się Pan z przeszłością?

KORŠUNOVAS Rzeczywiście, w teatrze stale powracam do tematów takich jak pamięć czy wspólne losy krajów dawnego bloku wschodniego. Refleksja nad naszą postkomunistyczną przeszłością jest dla mnie niezwykle ważnym doświadczeniem. Im jestem starszy, tym to, skąd pochodzę, bardziej się dla mnie liczy. Mieszkańcy Europy Wschodniej są jak Peer Gynt – skazani na wygnanie, podróżują po świecie. W moim przekonaniu wędrówka mieszkańców krajów takich jak Polska czy Litwa rozpoczęła się zaraz po upadku muru berlińskiego i trwa do dzisiaj. I nie ma znaczenia, czy ci ludzie rzeczywiście emigrują, czy też zostają we własnych ojczyznach. Z powodu przemian ustrojowych, które się dokonały, muszą jakąś podróż odbyć. Poszukują bowiem własnej tożsamości.

PILCH Podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych pokazywany był spektakl Nasza klasa, który wyreżyserował Pan w Teatrze Narodowym w Oslo. Pisano o tym przedstawieniu, że ma wymiar uniwersalny i jest przede wszystkim opowieścią o ludzkiej naturze. Czy Pan się z tym zgadza?

KORŠUNOVAS Nasza klasa jest historią ludzi, kilku pokoleń Polaków i Żydów. Zależało mi jednak na tym, aby w tym przedstawieniu nie tylko opowiadać o ludzkich losach, ale też opowiedzieć o samej historii. Chciałem zastanowić się nad tym, na ile zjawiska takie jak Holokaust czy antysemityzm są istotne dla współczesnego człowieka. Poza tym Nasza klasa daje bardzo wiele możliwości interpretacyjnych. Jej różnorodne adaptacje pokazały, że mimo iż akcja tego dramatu rozgrywa się w Polsce, można go przenosić w różne miejsca na świecie. Ta sztuka dotyczy całej Europy. Sądzę, że w moim przedstawieniu udało mi się zwrócić uwagę na uniwersalność przesłania Naszej klasy. Jednak z drugiej strony za pomocą teatru opowiadamy zawsze o losach pojedynczych ludzi, pokazujemy człowieka. Wydaje mi się, że dzięki temu udało mi się zbudować przedstawienie pokazujące los jednostki uwikłanej w historię.

PILCH Zespół Teatru Narodowego w Oslo należy do najlepszych na świecie. Jak przebiegały próby do Naszej klasy?

KORŠUNOVAS To było bardzo emocjonujące doświadczenie. Kiedy pracowałem nad Naszą klasą w Oslo, jeden z aktorów nagle opuścił salę prób. Poszedłem za nim, chcąc go odszukać, nie wiedziałem, co się stało. Stał gdzieś z boku i gorzko płakał. Okazało się, że jego babcia była żydowskiego pochodzenia. Została zamordowana w Polsce, a on nie zdążył jej nawet poznać. Odgrywane przez nas sceny nie przywoływały jego wspomnień, ale uruchamiały jego wyobraźnię. Takie przecież mogło być doświadczenie jego rodziny. Zanim zacząłem pracować w Oslo, nie myślałem, że Holokaust odcisnął swoje piętno także na tym kraju. Traktowałem swoją inscenizację przede wszystkim jako zapis traumy Europy Środkowo-Wschodniej. Zrozumiałem jednak, że teatr jest dziedziną sztuki, która potrafi w sposób niezwykle bolesny opowiadać o historii każdego z nas.

PILCH Wystawił Pan Naszą klasę w Oslo, ponieważ w Europie Środkowo-Wschodniej jest to już sztuka mocno wyeksploatowana? A może wyzwaniem stała się dla Pana adaptacja Yany Ross na deskach Teatru Narodowego w Wilnie?

KORŠUNOVAS Oczywiście początkowo chciałem wystawić Naszą klasę na Litwie. Nie odkryłem jednak tego tekstu w tym kraju. Przede mną rzeczywiście wyreżyserowała ją Yana Ross. Jej przedstawienie zostało bardzo dobrze przyjęte i cieszyło się dużym zainteresowaniem publiczności. Spektakl stał się głośny, pokazywano go w wielu miejscach. Pomyślałem więc, że wystawienie Naszej klasy na Litwie nie ma w tym momencie sensu.

W Norwegii, o czym nie wiedziałem, przystępując do pracy nad przedstawieniem, kilka lat temu [w 2010 roku – przyp. M.P.] wydana została książka Irene Levin Berman Będziemy kopać ziemniaki. Norwegia i Holokaust. Nieopowiedziana historia. Publikacja wzbudziła wiele kontrowersji. Autorka opowiada o tym, jak Norwedzy bez skrupułów oddali Żydów w ręce Niemców. Większość z nich przywieziona została do obozów w Polsce. Dla wielu Norwegów ta książka była pierwszym zetknięciem z tym tematem (traktowała o sprawach, o których nie mieli pojęcia).

Premiera Naszej klasy w Oslo zbiegła się z informacją o tragicznych wydarzeniach na Morzu Śródziemnym. Bezsensowna śmierć uchodźców nadała nowy, współczesny kontekst naszemu przedstawieniu.

PILCH Czy podróżując tak wiele, nie tęskni Pan za własnym zespołem, aktorami Teatru Oskarasa Koršunovasa?

KORŠUNOVAS Tęsknię. Czasami marzę o tym, żeby wrócić na Litwę i pracować ze swoim zespołem. Obecnie nie jest to jednak możliwe. Mój grafik wyjazdowy jest wypełniony po brzegi. Ponieważ tak dużo podróżuję, często pytają mnie, jacy są aktorzy w tym czy innym kraju. Odpowiadam wtedy, że wszędzie są podobni. To taka oddzielna kasta czy naród.

Teatr OKT, który założyłem na Litwie, wciąż jest dla mnie bardzo ważnym miejscem. Wydaje mi się też, że gdybym nie miał własnego zespołu, nie mógłbym wypracować swojego języka teatralnego. OKT jest zatem takim moim własnym laboratorium. Mogę w nim tworzyć wszystko, na co mam ochotę.

Nie wiem, czy bez takiej przystani osiągnąłbym cokolwiek jako twórca. Stała grupa aktorów daje swobodę pracy, pozwala na błędy i zmiany. Kiedy wystawiam spektakl gościnnie, nie mogę eksperymentować. Gdy zacząłem częściej wyjeżdżać, przenosiłem na obce sceny swoje litewskie doświadczenia. Teraz jest chyba odwrotnie.

PILCH Wszystkie Pana przedstawienia, niezależnie od tekstu, dotykają naszej codzienności i bliskich nam problemów. Wierzy Pan w tego rodzaju teatr?

KORŠUNOVAS Tekst współczesny czytam tak samo jak tragedię antyczną. Teatr, podobnie jak filozofia, to dla mnie sposób myślenia. Ma swoje problemy, ma tematy, nad którymi się pochyla, ale też takie, które ignoruje. To bardzo specyficzny język, który staram się wciąż zgłębiać. Kiedy zaczynam mówić od siebie, swoim językiem, wynikającym z mojego doświadczenia, wtedy teatr w sposób naturalny staje się bliski dzisiejszemu widzowi. Ten niepowtarzalny sposób komunikacji między nadawcą a odbiorcą jest możliwy jedynie w teatrze.

PILCH Posługuje się Pan w swoich przedstawieniach symbolem i metaforą. Pana spektakle, jak choćby Wygnanie, bywają też bardzo poetyckie. W którym momencie pracy nad spektaklem myśli Pan o estetyce przedstawienia?

KORŠUNOVAS Nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Mój język teatralny jest wielowarstwowy. Dlatego tak lubię Szekspira, bo jest to autor bardzo niejednoznaczny. Wspomniała Pani o poetyckim charakterze moich spektakli – bardzo miło mi to słyszeć.

Nad Wygnaniem pracowaliśmy bardzo długo. Szczególnie zależało mi na lirycznym charakterze tego przedstawienia. Na Litwie mój teatr traktowany jest przede wszystkim jako ten, który oburza czy bulwersuje. Nigdy jednak nie zależało mi na tym, żeby szokować publiczność.

PILCH Ma Pan jakieś teatralne marzenia?

KORŠUNOVAS Wydaje mi się, że cały czas dążę do swoich marzeń. Często rozmyślam, w którą stronę powinien zmierzać mój teatr. Jestem twórcą bardzo doświadczonym, przyszedł zatem czas pewnych podsumowań, refleksji nad samym sobą. Nie czuję się jednak artystą spełnionym. Jestem przekonany, że dzieło życia mam jeszcze przed sobą.

PILCH Czy ma Pan swoich mistrzów? Artystów, którzy są dla Pana autorytetami w dziedzinie teatru? Czy czuje się Pan na przykład uczniem Nekrošiusa?

KORŠUNOVAS Pracuję w teatrze blisko trzydzieści lat, miałem zatem kilku mistrzów, dokonania wielu były dla mnie bardzo inspirujące. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że jestem uczniem Nekrošiusa. Jego sposób pracy i myślenia o teatrze wywarł na mnie olbrzymi wpływ. Poza tym moim autorytetem w dziedzinie teatru jest Jonas Vaitkus. Zetknąłem się z nim jako bardzo młody zbuntowany i niedoświadczony twórca. Wówczas nie wierzyłem w jego autorytet. Dziś wiem, że tworzę także pod jego wpływem. Muszę przyznać, że na Litwie otrzymałem wspaniałe wykształcenie jako reżyser.

PILCH Tworzy Pan przecież historię litewskiego teatru…

KORŠUNOVAS Mój teatr rzeczywiście odegrał znaczącą rolę w życiu kulturalnym na Litwie. Moimi przedstawieniami inspirują się dziś młodzi litewscy twórcy teatralni. Na deskach OKT po raz pierwszy zabrzmiały teksty Marka Ravenhilla, Mariusa von Mayenburga czy Sarah Kane. Obecnie można mówić o całym pokoleniu aktorów, którzy są wychowankami mojego teatru. Może zabrzmi to nieskromnie, ale w moim odczuciu są to w tej chwili najlepsi artyści w kraju.

Kiedy zaczynałem pracę w teatrze, na początku lat dziewięćdziesiątych, okrzyknięto mnie łobuzem i chuliganem. Mam wrażenie, że do dziś litewska publiczność – mając w pamięci tamten przydomek – nie potrafi dotrzeć do istoty moich przedstawień.

pracuje w Programie 2 Polskiego Radia, prowadzi rozmowy o kulturze.