7/2016
Krzysztof Rutkowski

fot. Zuzanna Waś

Warszawskie pasaże: Pasaż zrujnowany

 

 

1.

Ruiny rozchylają się codziennie inaczej. Na Grochowskiej, naprzeciwko świeżo sprawionej Biedronki. Ruiny ronią deski, cegły, szmaty przypalone. W ruinach krzątają się muratorzy, ale oni ruin nie rujnują, oni je budują – poeci fantastycznych form.

Staję w oknie północnego pokoju i spoglądam na de-konstrukcję z tchem zapartym i z dłońmi na parapecie. Dziwy się dzieją, w powietrzu wiruje kurz i kłębią się duchy.

Widziałem muratora niosącego arkusz blachy niczym nagłowie białe drżące w powietrzu za krokiem. Murator był jak siostra szarytka w wierszu Norwida Do Bronisława Z., a tego dnia pamiętnego ruiny przybrały kształt paryskiego Domu Świętego Kazimierza.

2.

Tu ruiny i tam ruiny. Na Grochowskiej i w Paryżu. Pamiętam kwartał trzynastej dzielnicy sprzed lat trzydziestu, jeszcze spokojny i cichy, malwy w ogródkach, grajków na dachu i cymbalistę z wiaduktu nad ulicą Chevaleret. Teraz Dom Świętego Kazimierza osaczyły betonowe ściany i przeszklone tafle. Dom się broni, chociaż gęsia skóra coraz gęściej wyziera z tynku. Wokół domu piętrzą się ruiny w budowie.

3.

Pamiętam kamienicę na Grochowskiej sprzed lat trzech: przy bramie czuwał sklep miłosiernej siostry Leokadii, dającej bezdomnym mocne na krechę, zanim ruszyli na złomowe łowy pod Dworzec Wschodni lub w matecznik Mińskiej.

W podwórzu drzemali niewinni czarodzieje i „nieleniwie pies kroczył z ciężkiego spuszczon łańcucha”. Wiosną kwitły bzy. Najpierw zniknęła Leokadia, potem bzy i pies. Niewinni czarodzieje znaleźli robotę przy budowie ruin.

4.

Norwid zamieszkał w Domu Świętego Kazimierza, bo innego wyjścia nie znalazł. Zakład prowadzony przez siostry szarytki leżał daleko za rogatkami Paryża. „Ja nie mieszkam w Paryżu, ale o parę godzin za Paryżem w Ivry – pisał do Antoniego Zaleskiego – mieszkam przy Zakonie, jak maltańscy dziadowie moi, skąd mam co kwadrans parowy okręcik na Sekwanie do Paryża idący”.

5.

Wygnaniec drugiego stopnia: po pierwsze emigrant, po drugie więzień w kolonii karnej, bo tak nazywał Norwid przytułek, w który wtłoczył go los.

Norwid upokorzony, ale i pokorny. Norwid wygnany z miasta, jak Owidiusz, którego cytował w elegijnym liście Do Bronisława Z., stylizowanym heksametralnie, podpisanym Cyprianus Camillus Norwid:

Skarby i siły przewieją, ogóły całe zadrżą,
Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie,
Dwie tylko: poezja i dobroć… i więcej nic
Umiejętność nawet bez dwóch onych zbiednieje w papier.
Tak niebłahą są dwójcą te siostry dwie!…
Ty myśliłbyś, że z Paryża teraz do Ciebie piszę,
Tą przepłynionego Sekwaną, która co noc
Samobójstwo lub zbrodnię falami swymi
W płachty chłodne otula przy drżącym blasku gazu –

6.

Norwid spływał po Sekwanie „parowym okręcikiem” z kolonii karnej do Paryża i zostawał na noc w mieście w najtańszym hoteliku, bo siostry nikogo po ósmej wieczornej za bramę nie wpuszczały. Norwid się jednak nie skarżył.

7.

I ja się nie użalam. Z siódmego piętra spoglądam o zmierzchu, jak się ruiny w nowe kształty piętrzą. Niedawno odsłoniły wnętrze izby ze ścianami o barwie więdnącej botwiny, podobnej wnętrzu kwatery Cyprianusa.

Rankiem już ścian nie stało, spiętrzyły się nowe kształty, w miejscu po sklepie siostry Leokadii objawił się właz do Hadesu.

Podróż z siódmego piętra do włazu wymaga nie mniejszego trudu niż wyprawa Norwida z Ivry do Paryża. Peregrynacja homerycka, metamorfoza owidiuszowa. Z emigracji na wygnanie, choć nie wiem wyraźnie, gdzie dom, a gdzie grób.

Jutro pewnie właz zniknie, ruiny znowu zbudują się inaczej, ale tajemnych przejść donikąd szukać nie przestanę.

pisarz, dziennikarz i tłumacz, profesor UW. Autor książek: Paryskie pasaże (1994 i 1995), Raptularz końca wieku (1997), Wokulski w Paryżu (2010).