11/2016
Obrazek ilustrujący tekst Polifonia polskiego tańca

fot. Marta Ankiersztejn

Polifonia polskiego tańca

„Chcieliśmy dać polskim artystom scenę do tańca, a publiczności scenę dla tańca, bo obie strony są tego warte” – mówi Jadwiga Majewska, kuratorka cyklicznego projektu Scena Tańca Studio, w rozmowie z Teresą Fazan.

TERESA FAZAN Scena Tańca Studio to specyficzny projekt: zamiast organizowanego raz w roku dużego festiwalu, raz w miesiącu odbywają się trzydniowe lub czterodniowe wieczory z tańcem. I tak przez – jak dotąd – jedenaście miesięcy. Skąd pomysł na taką akurat formułę projektu? Czemu ona służy i jakie daje możliwości?

JADWIGA MAJEWSKA Organizowanych raz w roku festiwali mamy w Polsce wiele, niemal każde większe miasto ma swój międzynarodowy festiwal tańca. Prezentuje się na nich wiele zagranicznych produkcji – i bardzo dobrze – ale polskich za to niewiele, i to już takie dobre nie jest. Od dawna już środowisko taneczne szukało możliwości regularnej prezentacji rodzimych produkcji tanecznych. W każdym, nie tylko większym mieście jest przynajmniej kilka teatrów dramatycznych utrzymywanych ze środków publicznych przez cały rok, mających swą stałą siedzibę, przeważnie zespół aktorski na etatach, zespół techniczny; ci ludzie i tworzone przez nich dzieła mają szansę spotkać się z publicznością. Artyści tańca nie mają takiej możliwości, bo oprócz kilku wyjątków, zazwyczaj działają w Polsce bez stałego wsparcia instytucji, bez własnego zaplecza technicznego i bez możliwości promocyjnych. Nie mają przede wszystkim sceny, na której przez cały rok mogliby pokazywać swój twórczy dorobek. Jedynie festiwale, o których wspomniałaś, pozwalają im pokazać premierę, potem może jeszcze raz, dwa razy uda się gdzieś wyjechać i spektakl umiera. W ten sposób marnujemy ciężko zdobyte pieniądze, marnujemy wysiłek i ambicje artystów, marnujemy jakieś dobro naszej kultury.

FAZAN Rozumiem więc, że do pewnego stopnia Scena Tańca Studio powstała w wyniku zapotrzebowań polskiego rynku tańca: artystów, kuratorów i – przede wszystkim – widzów?

MAJEWSKA W pewnym sensie tak. Chcieliśmy wraz z Mikołajem Mikołajczykiem, który zainicjował rozmowy z Agnieszką Glińską, ówczesną dyrektor artystyczną Teatru Studio, zmienić tę sytuację; chcieliśmy dać polskim artystom scenę do tańca, a publiczności scenę dla tańca, bo obie strony są tego warte. Chcieliśmy polskim widzom pokazać współczesny polski taniec również dlatego, żeby podważyć boleśnie nieprawdziwy stereotyp, że tylko za granicą tworzy się wartościowe spektakle, więc tylko takie warto prezentować na festiwalach. Okazało się, że jest w czym wybierać i mamy się czym pochwalić. Taka stała prezentacja w centrum stolicy, w prestiżowym teatrze, niewątpliwie też przywraca sztuce tanecznej właściwe miejsce w naszej kulturze. Taniec to sztuka w Polsce traktowana lekceważąco, a publiczność nie uczy się go rozumieć. To zupełnie wyjątkowa sytuacja w porównaniu z innymi krajami europejskimi. Tymczasem sztuka ta nie musi i nie powinna funkcjonować gdzieś na marginesie artystycznego rynku, ponieważ jest światowej rangi i ma sporo do powiedzenia polskiemu widzowi. Miejsce prezentacji i jej trwałość ma znaczenie, bo zwraca uwagę i rozbudza zainteresowanie, bo edukuje publiczność i, co tu ukrywać, również krytyków.

FAZAN Jaki jest wobec tego target projektu? Czy comiesięczne odsłony są skierowane do branży, ludzi zainteresowanych tańcem, czy także do widzów Teatru Studio lub do osób niezaznajomionych z polskim tańcem współczesnym?

MAJEWSKA Otóż to, istnieje opinia, że taniec współczesny jest hermetyczny, że tworzony jest tylko dla małej grupy kuratorów, krytyków, specjalistów. Nie jest to prawda. Oczywiście, jak każda współczesna sztuka, taniec wymaga aktywności ze strony odbiorcy, ale zarazem nie utracił on jeszcze cnoty pokory, jak to się stało choćby z plastyką; spektakl taneczny wychodzi do widza, nie odmawia nikomu prawa do indywidualnej oceny czy interpretacji. Od początku program naszego projektu pomyślany był jako otwarty zarówno dla wyrafinowanego amatora teatru, tańca, performansu, sztuki współczesnej, jak i dla obcokrajowca nieznającego języka polskiego.

FAZAN Jaka zatem okazała się widownia Sceny Tańca Studio?

MAJEWSKA Bardzo różnorodna. Spotykałam takich widzów, którzy przychodzili, bo akurat czekali na nocny pociąg do Berlina lub do Mińska. Promocyjne ceny biletów miały ułatwić dostęp do sztuki tańca uczniom, studentom czy seniorom. Na tym egalitaryzmie bardzo mi zależało. I to się naprawdę udało, poszerzył się krąg zainteresowanych. Ja osobiście poznałam ludzi, których nie spotyka się na hermetycznych festiwalach. Mogę po dziesięciu prowadzonych przeze mnie edycjach powiedzieć, że mamy różnorodną publiczność, zwyczajną w najlepszym tego słowa znaczeniu, taką, która – niepowodowana reklamami czy agresywną promocją – odczuwa potrzebę poznania czegoś nowego, nowej sztuki, sztuki tańca, która w naszych czasach jest naprawdę niezmiernie różnorodna, raczej nieskażona modami i trendami. Mamy zatem stałych bywalców Sceny Tańca Studio, wśród których jest także wielu polskich artystów tańca i kuratorów festiwali. Oni nareszcie mogą oglądać i konfrontować ze sobą dorobek środowiska. A to już procentuje zaproszeniami dla artystów, co sprawia mi ogromną radość. Od naszej sceny niektórzy zaczynają tournée po Polsce… Jedna odsłona Sceny Tańca Studio dawała możliwość zobaczenia około dziewięciu polskich produkcji tanecznych, nie licząc wydarzeń dodatkowych – to niewiele mniej niż Polska Platforma Tańca. Oznacza to, że przez dziesięć edycji pokazałam około dziewięćdziesięciu spektakli, czyli tyle, ile co dwa lata zgłasza się na Platformę. To niespotykana dotąd skala prezentacji i rynkowy sukces, bo na większości spektakli mamy pełne sale, a na mniejsze sceny nadkomplety.

FAZAN Jakie były kuratorskie założenia dotyczące kształtu całego programu, a także jego pojedynczych odsłon?

MAJEWSKA Nie miał być to projekt kuratorski w modnym znaczeniu tego słowa, czyli polegający na tym, że programująca osoba realizuje swoje wizje, buduje konteksty i założone interpretacje, poza którymi nie można spektakli odczytywać, wpychając widza w poczucie winy, odbierając mu odwagę własnej oceny. Z założenia miał to być projekt przeglądowy, otwarty dla wszelkich estetyk, szkół, technik, form tańca i jego sposobu przedstawiania. Stąd znalazły się wśród prezentacji spektakle widowiskowe, performanse, wystawy, filmy, rozmowy, eksperymenty wokalne, opery, spektakle dla dzieci, warsztaty. Nie kierowaliśmy się kryteriami gatunkowymi, pokoleniowymi czy ideologicznymi. Jedynym wyznacznikiem miał być artystyczny poziom prezentacji. Wraz z Mikołajem Mikołajczykiem, z którym prowadziłam cztery pierwsze odsłony Sceny Tańca Studio od września do grudnia 2015 roku, chcieliśmy widzom przypomnieć, że polski taniec istnieje nie od dziś, że funkcjonuje w kulturze, że koresponduje i prowadzi dyskusję z innymi rodzajami sztuki, że jest z nimi mocno powiązany. Stąd pomysł na przywołanie kilku postaci bardzo ważnych w kulturze polskiej i w polskim tańcu znaczących, takich jak Wacław Niżyński, Conrad Drzewiecki, Henryk Tomaszewski, Tadeusz Kantor.

FAZAN Właśnie, tak jak wspominasz, poszczególne odsłony miały swoje idiomy, tematy, ale za każdym razem zapraszani byli bardzo różni twórcy – od niezależnych tancerzy solowych, performerów, po duże zespoły taneczne. Czym się kierowałaś w doborze spektakli i artystów?

MAJEWSKA Czym ja się kieruję w doborze spektakli… Na to składa się wiele czynników; pierwszym i najważniejszym jest tzw. artystyczna wartość dzieła, którą oczywiście jako krytyk mogę rozłożyć na czynniki pierwsze, ale tak naprawdę jest to bardziej intuicyjna niż intelektualna ocena. Dochodzą do tego czysto praktyczne względy, jak charakterystyka przestrzeni, wymiary i możliwości scen, terminy otrzymane z teatru i terminy możliwe dla artystów, i oczywiście, last but not least, możliwości budżetowe. Zatem na początku jest zamysł idealny, który późnej dostosowujemy do praktycznych możliwości. W tym sezonie musiałam się, chcąc nie chcąc, dostosować do roku liturgicznego, mieliśmy pokazy w okolicach Wszystkich Świętych, i w Wielkim Tygodniu; ułożenie programu na takie dni to nie lada wyzwanie, ale udało się bardzo dobrze, co pięknie pokazało, że współczesny taniec nie jest tylko pustą i rozpustną rozrywką, jak wielu wciąż myśli, ale że żywo odpowiada na egzystencjalne, intelektualne, społeczne i duchowe potrzeby współczesnego człowieka. Ale brałam też pod uwagę kryteria nie bezpośrednio artystyczne. Chciałam zaprezentować spektakle dotowanych zespołów, ale i dzieła niezależnych twórców, którzy powodowani głównie budżetowymi i lokalowymi ograniczeniami tworzą spektakle skromne, solowe lub duety, bo to oni zwłaszcza nie mają gdzie i kiedy pokazywać swoich prac. Dałam możliwość zaprezentowania się kilku premierom, które z punktu widzenia programatora zawsze są pewnym ryzykiem, ale z punktu widzenia artysty są absolutnie niezbędne. Zajmuję się nie tylko programowaniem, krytyką i badaniem tańca, zasiadam też w komisjach stypendialnych i konkursowych, wiem zatem, co to znaczy „warunek prezentacji” w przypadku artystycznego grantu czy stypendium.

FAZAN Czyli program Sceny Tańca Studio na swój sposób spełnia też funkcję mecenatu, stanowi formę promocji wśród widzów wartościowych artystów?

MAJEWSKA Oczywiście. Scena Tańca Studio stara się na wszelkie możliwe sposoby pomagać polskim artystom i widzom. Mam nadzieję, że to dopiero początek i że, tak jak planowaliśmy z Mikołajem – który w końcu jest przede wszystkim artystą, więc skupił się teraz na tworzeniu – zbudujemy sieć podobnie funkcjonujących scen w całej Polsce. Ale to zależy od polityki kulturalnej i strategii rozwoju tańca Ministerstwa Kultury, które jak dotąd nie chce z nami rozmawiać, choć wydaje się, że nasze cele nie są rozbieżne.

FAZAN Scena Tańca Studio to projekt zakrojony na szeroką skalę – nie jest jednorazowym wydarzeniem czy dorocznym festiwalem, tylko mającym comiesięczne odsłony cyklem. Umożliwia to różnorodność, aczkolwiek stanowi spore wyzwanie organizacyjne. Jak zachować spójność i stworzyć markę takiego wydarzenia?

MAJEWSKA Jest to niewątpliwie ogromne wyzwanie dla organizatorów, czyli Teatru Studio i Instytutu Muzyki i Tańca. Z racji tego, że Instytut od czasu powstania w 2010 roku posiada do dziś zaledwie trzy etaty, większość organizacyjnych i promocyjnych działań przejął Teatr Studio, który ma świetnych specjalistów i wiele działów odpowiedzialnych za poszczególne etapy pracy. Cieszę się, że mam możliwość podziękować na tych łamach pracownikom Instytutu oraz szczególnie pracownikom Teatru Studio: koordynatorom Agnieszce Błażejowskiej i Przemysławowi Szulczewskiemu, ekipie technicznej pod kierunkiem Tomasza Opęchowskiego, działowi promocji Teatru Studio z Łukaszem Kostrzyńskim na czele, oraz panu dyrektorowi Romanowi Osadnikowi. Sądzę też, że dla zachowania stabilności i marki takiego programu zdecydowanie należałoby dać kuratorom więcej czasu; jeden prowadzący powinien mieć możliwość skomponowania programu przynajmniej na jeden sezon, a najlepiej na dwa, jeśli się sprawdzi, bo nie wszystko da się zgrać i dobrze byłoby mieć pewien margines czasowy. Kolejny kurator powinien mieć możliwość spokojnej pracy nad programem z wyprzedzeniem i na znanych warunkach. Stabilizacja budżetowa i pewność kontynuacji projektu jest podstawą jego spójności. A markę tworzą wybrani artyści, rzetelność programatora i dział promocji.

FAZAN Niektóre odsłony budowałaś z innymi kuratorami, jak choćby z Mikołajem Mikołajczykiem. Dlaczego? Co daje współpraca z innymi kuratorami, którzy czasem, jak choćby w tym przypadku, sami są artystami?

MAJEWSKA Jestem przeciwna kuratorowaniu projektów przez artystów. Nie znam przypadku, w którym artysta potrafiłby zachować obiektywizm i wycofać się z „ideologii” prowadzonego przez siebie projektu, zazwyczaj w niemałym stopniu jego prace, jego osoba, jego poglądy i estetyka, jego koledzy wreszcie – są obecni w programie. To nie zła wola, to natura artysty; zamiast z nią walczyć, należy lepiej skierować jej energię na twórczość. Ta scena miała być z założenia inna, niejako ponadindywidualna, bo z założenia prowadzący mieli się zmieniać. O wielości kuratorów w tym sezonie zadecydowała jednak komisja konkursowa, a jej decyzja jest unikatowa i symptomatyczna. Chcąc zachować swoiście pojętą „poprawność”, podzielono rok na kilku kuratorów, w rezultacie rozbijając jedność programową projektu. Jonathan Burrows – choreograf, który od lat z sukcesem współpracuje z Matteem Fargionem, kompozytorem i performerem, usłyszał kiedyś także od kompozytora Kevina Volansa, że najlepszym sposobem współpracy jest znalezienie odpowiedniej do tej współpracy osoby, a potem bezwzględne zaufanie jej. Takie zaufanie nie zdarza się jednak zbyt często. Współpraca z innymi kuratorami może przynieść większą różnorodność programową i podział obowiązków, ale może też przynieść konflikty, jeśli któryś z nich nie potrafi wyjść z ciasnego pancerzyka upodobań estetycznych i personalnych albo ma pomysły, ale nie ma wizji, albo brakuje mu z jednej strony siły i mądrości, z drugiej pokory. Ciekawie współpracuje się z kuratorami z innych dziedzin sztuki albo w międzynarodowej ekipie, wtedy spotykają się zupełnie odmienne perspektywy i budują nowe konteksty, których nie można dostrzec z własnego miejsca na ziemi.

Bycie kuratorem to wielka odpowiedzialność za rozwój i wizerunek sztuki oraz jej miejsce w kulturze. W przypadku sztuki tańca, tak mało wspieranej i wciąż pomijanej w tygodnikach i programach kulturalnych, ta odpowiedzialność jest jeszcze większa.

FAZAN Scena Tańca Studio ruszyła na początku września 2015 roku, odbyło się już jedenaście odsłon projektu. Jakie są dalsze plany?

MAJEWSKA Prowadzić ją dalej. Chciałam, aby poprzez moje działania, wcielone niejako w Scenę Tańca Studio, całe środowisko taneczne w Polsce odzyskało podmiotowość i samowiedzę. Wierzę, że nasze ponad dwuletnie starania, a potem roczna trudna praca staną się podstawą dla kolejnych lat coraz bardziej owocnej i spokojnej pracy artystów i programatorów.

FAZAN Wasz ambitny zamysł wykracza poza często doraźne działania programatorów festiwalowych. Jednak teraz oddajesz projekt w cudze ręce – jakie są Twoje nadzieje i pomysły na dalszą pracę z polskim tańcem?

MAJEWSKA Mam nadzieję, że widzowie będą mogli spokojnie przeglądać repertuar Teatru Studio, pewni, że znajdą tam kolejną odsłonę Sceny Tańca, że władze kolejnych miast i Ministerstwa Kultury przekonają się, że to dobra inwestycja… w kulturę. A ja będę się starała tworzyć takie miejsca w innych miastach, by powstała sieć scen, na których polscy i zagraniczni artyści będą mogli prezentować swoje prace przez cały rok; gdzie będzie miejsce na warsztaty, na rezydencje, na naukę filmowania, fotografowania, pisania o tańcu, rozmawiania. Chciałabym wreszcie, by był to krok w stronę powstania tak bardzo potrzebnego Narodowego Centrum Tańca, instytucji różnej od finansowej centrali ministerstwa, jaką są „instytuty”. Chodzi o instytucję niezależną od politycznych trendów, z własną siedzibą, sceną, studiami do pracy, archiwum, biblioteką, pokojami dla rezydentów. Tak funkcjonuje taniec współczesny w Europie i ten model się sprawdza.

FAZAN W świecie polskiego tańca wiele się dzieje, projekty takie jak Scena Tańca Studio umożliwiają dostęp do bardzo różnorodnych spektakli. Jak w przeciągu ostatnich lat zmieniła się polska scena tańca? Czy zauważasz rosnące zainteresowanie tańcem współczesnym?

MAJEWSKA Tak, takie było założenie powstania Sceny Tańca: miała pokazywać różne formy i różne estetyki, a nie tylko jedną wybraną opcję. Bo nie o wymuszoną tolerancję i równouprawnienie mi chodziło, tylko o prawdziwy obraz polskiego tańca, na którym naprawdę widać niezwykle różne wzory. Chciałam też zbudować zaufanie artystów, ich wiarę, że każdy może się u nas pokazać, że nikt nie zostanie wykluczony, że to jest uczciwie „nasza” scena tańca.

Nie jestem producentem ani artystą i nie muszę pokazywać swoich prac, nie mam towarzyskich zobowiązań wobec sponsorów i kolegów, więc obiektywność i uczciwość nie przychodzi mi z trudem. Mam takie odczucie, potwierdzone przez artystów i widzów, że ten idealny projekt udało mi się doprowadzić do praktycznych rezultatów.

A co do rozwoju, to rzeczywiście ostatnie dziesięć lat przyniosło ogromnie dynamiczne zmiany w polskim tańcu; zmiany nieprzypadkowe, powstałe dzięki porozumieniu i mobilizacji wielu środowisk sztuki tańca, klarownej wizji rozwoju i wytrwałości ich liderów. Taniec na szczęście nie podlega aż takim naciskom politycznym czy medialnym jak teatr albo film, nie ma w nim wielkich pieniędzy ani oficjalnie promowanych gwiazd; to pozwala przekuć indywidualne ambicje na przemyślane działania dla dobra wspólnoty.

FAZAN Czy mogłabyś przywołać kilka przykładów takich działań?

MAJEWSKA Dzięki wysiłkowi Joanny Leśnierowskiej powstał ważny dla nowej choreografii program Stary Browar Nowy Taniec w Poznaniu oraz odżyła Polska Platforma Tańca, wysiłkiem moim i Joanny Szymajdy powstał pierwszy w historii raport o stanie tańca współczesnego w Polsce na VI Kongres Kultury Polskiej i po raz pierwszy w historii na kongresie kultury taniec jako sztuka miał swój panel dyskusyjny. W 2010 roku, staraniami przedstawicieli Otwartego Forum Środowisk Sztuki Tańca (m.in. Julii Hoczyk, Ryszarda Kalinowskiego, Anny Królicy, Joanny Leśnierowskiej, Janusza Marka, Barbary Sier-Janik, Grzegorza Pańtaka i moimi) oraz środowisk muzycznych, powstał pierwszy w historii Instytut Muzyki i Tańca. Dzięki staraniom Jacka Łumińskiego powstał przy krakowskiej PWST pierwszy w historii wydział aktorsko-taneczny. Z kolei dzięki wsparciu przychylnych kulturze władz Lublina, a także energii Ryszarda Kalinowskiego oraz całego zespołu Lubelskiego Teatru Tańca, powstał, najmocniejszy obok Starego Browaru, dysponujący doskonałą infrastrukturą ośrodek pracy nad choreografią, wspierający produkcje, promocje i prezentacje. Podobnie powstało nowe Centrum Tańca Rozbark w Bytomiu. Ukazało się wiele publikacji na temat tańca, zaczęto tłumaczyć kanoniczne dzieła z tej dziedziny. Ta energia istnieje w wielu ludziach i w wielu miastach Polski. Przez ostatnie dziesięć lat wiele się działo po raz pierwszy w historii! Doszliśmy w końcu do stanu, kiedy możemy spokojnie pracować z dnia na dzień, energię poświęcić tworzeniu, a nie walce o byt.

FAZAN Porozmawiajmy jeszcze o zmianach dostrzegalnych w technice i estetyce polskiego tańca współczesnego.

MAJEWSKA Ostatnio zaczęło się mówić o nowej choreografii, a już nie o nowym tańcu. Uogólniając i polaryzując, mamy więc taką sytuację, że z jednej strony są „tańczące” zespoły i teatry tańca, a z drugiej młode pokolenie choreografów tworzy raczej prace „chodzone i mówione”. Zabawa trwa na całego, ale sprawa jest poważna, bo dialog się zaostrza, a i napięcie rośnie, a może po prostu nauczyliśmy się częściej podejmować ten dialog, jasno opowiadać się po jakiejś stronie. Pomiędzy tymi siłami dużo spotkamy na scenie wykładów, wywiadów, instalacji, koncertów. Taniec generuje i przyciąga artystów tworzących na pograniczach. Coraz częściej pojawiają się, co cieszy, prace zespołowe, w które zaangażowani są artyści z całej Polski, powstają (głównie w Warszawie) nowe miejsca do pracy, jak Centrum w Ruchu czy Kem, poza Warszawą rozwija się choćby Burdąg Marysi Stokłosy, bez którego nie powstałoby wiele polskich spektakli, bo produkcje taneczne potrzebują miejsca, przestrzeni do pracy. Artyści stali się bardziej mobilni, współpracują ze sobą w ośrodkach w całej Polsce, a także poza jej granicami. W Europie Środkowej i Wschodniej polscy artyści stali się pomysłodawcami i liderami programu „Terytoria choreografii – Partnerstwo Wschodnie” (Lubelski Teatr Tańca i Centrum Kultury w Lublinie), a także poważnym partnerem i współzałożycielem Wyszehradzkiej Platformy Tańca (sama wciąż zapraszam do wspólnego „środka” Europy przedstawicieli wielu polskich ośrodków tańca) czy Polish-Israeli Choreographic Exchange (Stary Browar, Art Stations Foundation).

FAZAN Można zatem powiedzieć, że zainteresowanie tańcem w Polsce rośnie?

MAJEWSKA Powiedziałabym inaczej – taniec staje się coraz bardziej interesujący, a publiczność zaczyna rozumieć, że obcując z nim, dostaje coś, czego nie daje jej teatr czy kino. Być może nawet nie daje jej tego sztuka jako taka, bo właśnie różnorodność współczesnego „tańca” powoduje, że oferuje on coś więcej niż dzieło do zinterpretowania. Obcowanie z tancerzem to dla widza, mentalnie z nim „współtańczącego”, rodzaj bezpośredniej interwencji w jego życie, ale nie na poziomie społecznym, a właśnie intymnym. Interesujące jest zawsze to, co odczuwamy jako wartościowe. W tańcu to coś ma wartość, bo odsłania jakiś aspekt naszego człowieczeństwa, którego nie da się zobaczyć ani usłyszeć – trzeba to znaleźć we własnym ciele i w przestrzeni wokół niego. Człowiek, który pozwoli tancerzowi reprezentować swoje ciało w przestrzeni, odkryje bogactwo swojej osoby, jakiś metafizyczny wymiar własnej fizyczności. W czasach dominacji materii nad duchowością doświadczenie takie wydaje się nie do przecenienia. Czyż nie?