W Goleniowie jest centrum
Goleniowski Teatr Brama jest modelowym przykładem grupy alternatywnej, która nie tracąc niezależności, naturalnie rozwija się w istotną dla własnego regionu instytucję kultury.

fot. Anna Hoffman
Po raz pierwszy z Teatrem Brama zetknęliśmy się na festiwalu „Poszukiwanie Alternatywy” w skierniewickim Teatrze Realistycznym. Grupa młodych ludzi pokazała tam spektakl zatytułowany prosto i bezpretensjonalnie My. To był czas szczególnie intensywnej festiwalowej obecności tego teatru. Chyba dwa lata później, na Festiwalu Teatrów Błądzących w Gardzienicach oglądaliśmy Uczucie w dźwięku. Apoteozę. Oba te przedstawienia robiły wrażenie z dwóch podstawowych powodów.
Po pierwsze: bardzo żywo, ale też przewrotnie materializowała się w nich idea teatru alternatywnego, o której wiele się rozmawiało, ale coraz trudniej było wskazać jej aktualne realizacje na scenie. Toczące się na offowych festiwalach dyskusje przypominały nieraz początkowe sceny Tanga Mrożka: weterani i znawcy kontrkultury karcili młode zespoły, że są niedostatecznie zbuntowane, zadziorne, a forma ich przedstawień za mało „chropawa”. Tymczasem bardzo młodzi aktorzy Bramy, nie schlebiając zupełnie oczekiwaniom seniorów, nie przejmując się frazesami, naprawdę mówili „własnym głosem, o własnych sprawach” – jak brzmiało hasło reaktywowanych przez Mariana Glinkowskiego Łódzkich Spotkań Teatralnych. W ich obecności było coś szalenie autentycznego, organicznego. Bez wątpienia wypowiadali się o swoim – indywidualnym i grupowym – doświadczeniu: o strachu, rozczarowaniu, odrzuceniu, ale też zachwytach i olśnieniach – o tym, co gra w duszy człowieka, kiedy ma przekroczyć próg dorosłości. Rozpisane na szereg nieskomplikowanych teatralnych oraz muzycznych etiud wielogłosy ubranych na czarno, nieobutych nastolatków były zarazem komunikatywne, brzmiały – zwłaszcza My – niemal jak wypowiedzi pokoleniowe i tak na ogół były odbierane, zwłaszcza przez równolatków aktorów. I najważniejsze – w ich działaniach czuło się wyjątkowo dojrzałą współodpowiedzialność za występ. Budzili tym respekt.
Po drugie: oba przedstawienia były bardzo udane pod względem warsztatowym, czym wyróżniały się spośród innych offowych spektakli, którym często wybaczano niedoskonałości formalne. Było zupełnie jasne, że występują w nich ludzie, którzy nie tylko mają coś istotnego do zakomunikowania, lecz także dysponują na ogół nieprzeciętnymi talentami. Wrażenie robiło zwłaszcza ich umuzykalnienie – wydawało się wręcz, że śpiewane grupowo, często w kole, pieśni są osobnym, wyjątkowo silnym językiem, którym aktorzy dzielą się z widzami jakąś intymną, trudną do wypowiedzenia słowami opowieścią. Struktura obu przedstawień była fragmentaryczna: zderzały się w nich różne formy ekspresji, ale oba też miały bardzo precyzyjnie zaplanowaną, by tak rzec, emocjonalną dramaturgię. Pod tym względem przypominały bardziej rockowe koncerty niż spektakle. Z tych przedstawień wychodziło się nie z historią czy zadanym problem, ale z intensywnymi emocjami i w jakimś dziwnym poruszeniu.
Późniejsze nasze wizyty w Goleniowie pokazały, że to, co można było zobaczyć na festiwalach, było tylko częścią prawdy o Bramie. Okazało się, że zespół, który dwadzieścia lat temu stworzył licealista ze Szczecina Daniel Jacewicz, przez dwie dekady swojego istnienia przechodził przez tak wiele metamorfoz personalnych, artystycznych i bytowych, że opowiedzenie jednym tchem o jego historii, stylu czy metodzie jest niemal niemożliwe. Z tego zadania dobrze wybrnęła Marta Poniatowska, która swoją jubileuszową książkę o goleniowskim teatrze złożyła w dużej mierze z osobistych wypowiedzi wielu ludzi, którzy przez Bramę „przechodzili”. To, co dla kolejnych składów Bramy wspólne – i co daje się odczuć w prawie wszystkich głosach zawartych w książce Poniatowskiej – to, oprócz niemal nieustannej obecności charyzmatycznego lidera, pewna filozofia myślenia o spotkaniu ludzi wokół sztuki, zgodnie z którą równie istotne jak praca nad przedstawieniem we wspólnym procesie jest pielęgnowanie zabiedzonego trawnika przy siedzibie teatru. Zespoły Bramy są jak sprawnie funkcjonująca rodzina, w której podział domowych obowiązków jest jasno ustalony i każdy swojej działki pilnuje.
Rotacje
Liczba mnoga słowa „zespoły” to nie błąd; ludzie Bramy – jak zresztą w wielu niezależnych grupach rekrutujących się z młodzieży – pozostają w ciągłej rotacji. W ciągu minionych dwóch dekad w Teatrze Brama ukonstytuowało się kilka bardzo wyrazistych ekip, spośród których większość miała okazję zjeździć Polskę ze swoim, charakterystycznym tylko dla niej, spektaklem. Niektóre z nich, jak punkowa w energii, Mrożkowa Zabawa (premiera z 2000 roku) czy wspomniane Uczucie w dźwięku (2010 – zespół tego spektaklu też już z Bramy odszedł), bywają jeszcze wznawiane przy szczególnych okazjach; adepci Bramy z różnych formacji zachowują na ogół serdeczne stosunki między sobą i z macierzystym teatrem. Częste przetasowania personalne powodują, że Brama nie przywiązuje się na długo do jednego języka artystycznej ekspresji, estetyki czy nawet metody tworzenia (choć owszem – na przykład wspólne śpiewanie pieśni w kole jest charakterystycznym elementem, który od lat powraca w kolejnych przedstawieniach). Estetyki kolejnych spektakli wynikają często z temperamentu, upodobań i potrzeb konkretnych grup. Dziś pod szyldem goleniowskiego teatru można znaleźć zarówno poetyckie, ascetyczne w środkach autorskie Fale (2013), jak i rubaszną, roztańczoną Spowiedź masochisty według tekstu Romana Sikory (2014). Na nic wobec pozycji Bramy w środowisku zdają się utyskiwania niektórych krytyków teatralnych, że Jacewicz nie powinien wystawiać fars (a i to się w Bramie zdarzyło), bo to kłóci się z jego alternatywnym etosem. Jedną z powinności offu jest praca z lokalną społecznością, więc realizowanie repertuaru przyciągającego do teatru również tę część goleniowian, która wahała się przed Uczuciem w dźwięku, jest Bramy przywilejem i powinnością.
Przez lata rytm odejść z grupy i nowych naborów powodowany był zwłaszcza naturalnym trybem wchodzenia w dorosłość, wyprowadzek na studia, zakładania rodzin. Dziś animowany jest dodatkowo coroczną wymianą międzynarodowych studentów w ramach programu EVS – goleniowski trzon aktualnego zespołu zasilany jest młodymi ludźmi z całej Europy. Jacewicz jasno formułuje zasadę obecności w Bramie: bądźcie tu całymi sobą, ale wiedzcie, że nie jesteście tu na zawsze. Być może też dzięki temu Brama, obok szczecińskiej Kany, jest ośrodkiem najmocniejszego fermentu artystycznego w regionie: z goleniowskiego teatru wyrosły kolejne grupy, jak Teatr Krzyk w Maszewie (z odejściem Marka Kościółka), Teatr w Krzywym Zwierciadle w Stepnicy (z odejściem Michała Krzywaźni), Teatr Kingdom of Curvy Fork (Macieja Ratajczyka), Pomarańcze w Uchu na Skarpie bez Kartki (Karola Barckiego), a także performerzy, animatorzy, zespoły muzyczne, firmy fotograficzne, eventowe.
Wszystkie one spotykają się zwykle podczas wspólnych imprez, wśród których najistotniejsze są dla Bramy Goleniowskie Spotkania Teatralne BRAMAT, zapraszające najważniejsze grupy offowe z Polski i zagranicy, ale też artystów głównego nurtu, którzy rozumieją ideę alternatywnego spotkania – w ostatnich latach Goleniów odwiedzali z monodramami m.in. Jan Peszek, Janusz Stolarski (występujący zresztą w Bramowej adaptacji Spowiedzi masochisty) czy Przemysław Bluszcz. Festiwal organizowany jest co roku (od 1999) siłą entuzjazmu kolejnych ekip i w coraz większym stopniu angażuje miasto. BRAMAT-y promowane są najczęściej w bezpośrednim spotkaniu, kiedy wolontariusze Bramy wychodzą na ulice, czy to w barwnych paradach, czy z ulotkami, kiedy odwiedzają mieszkańców w domach i miejscach pracy. Festiwal dzięki temu dorobił się chyba większej rozpoznawalności od samego teatru, współdziałającego wszak non stop z Goleniowskim Domem Kultury, również w pracy z grupami dziecięcymi, młodzieżowymi i seniorami. Drugą cykliczną imprezą, tym razem inspirującą wymiany artystyczne wśród twórców niezależnych najmłodszego pokolenia, jest konkursowy Festiwal Młodości Teatralnej „Łaknienia”. To w Goleniowie spotykają się po raz pierwszy ci, którzy za parę lat będą kołem napędowym alternatywnego ruchu, a znajomości, zawarte wiosną przy ognisku po dniu wypełnionym spektaklami, zostają na długo. Wiele początkujących grup weszło w ponadlokalny obieg festiwalowy po występie na „Łaknieniach”.
Spotkania
„Za duże osiągnięcie uważam też to, że mimo meczów siatki i prób skrzypiec członkowie grupy znajdują czas na wspólne próby” – mówił w 1997 roku „Gazecie Goleniowskiej” osiemnastoletni wówczas Daniel Jacewicz, chwilę po pierwszej premierze świeżo uformowanego zespołu licealistów. Wystawili Rondo Bogusława Schaeffera. Połączyła ich, jak wynika ze wspomnień zapisanych w jubileuszowej książce Marty Poniatowskiej, chęć zrobienia i przeżycia „czegoś więcej”, niż oferuje codzienność, potrzeba spotkania na nieco innym poziomie – we wzmożonej koncentracji, intensywniejszym kontakcie, ale i wspólnej zabawie. Tak się to zaczęło i, jak wynika z relacji kolejnych, coraz młodszych członków grupy, te jakości towarzyszą Bramie – obecnie prężnie działającej teatralnej marce – do dziś. Nie tylko zresztą aktorom i współpracownikom – chyba każdy, kto był przez Bramę goszczony, choćby przy okazji któregoś z goleniowskich festiwali, poczuł zapewne, że zespół Jacewicza po prostu chce tworzyć optymalne okoliczności do spotkań między ludźmi.
Nie sposób zresztą przed festiwalowym spektaklem nie wpaść na ludzi związanych z Bramą i nie zamienić kilku słów. W pamięci zostaje chociażby historia Oleha Nesterova, który przyjechał do Goleniowa z rodzinnej Ukrainy w 2013 roku na rezydencję w ramach programu EVS. Zaraz po nim do Polski trafiła Nastia Miedviedieva – jego koleżanka ze studiów na Wydziale Teatru Animacji Charkowskiego Narodowego Uniwersytetu Sztuki. W czasie ich pobytu w Polsce rozpętała się rewolucja na Majdanie, niedługo potem dom Oleha w Donbasie został w ramach działań wojennych zrównany z ziemią. Jacewicz wystąpił o kartę stałego pobytu dla obojga i zaproponował stałą współpracę, stawiając jednak warunek, że ci się w ramach działań Bramy usamodzielnią. Młodzi Ukraińcy do dziś pracują w teatrze, prowadzą warsztaty i zajęcia dla dzieci i młodzieży, reprezentowali Polskę na festiwalu teatrów dla dzieci w Japonii. Oleh wystąpił m.in. w polsko-niemieckiej koprodukcji Bramy zatytułowanej Co w trawie piszczy, traktującej o etnicznych napięciach w dzisiejszej Europie, podczas której odbyła się prowokacja – fikcyjna aukcja, w której wpierw wystawiano rzekomą kostkę brukową z Majdanu, by wreszcie zderzyć widzów z prawdziwą historią Oleha i licytować spotkanie z nim (należy tu przypomnieć, że Brama aktywnie angażowała się w charytatywne akcje, takie jak „Zachodnie Pomorze Ukrainie”). Wcześniejsze wejście w tę relację, choć była to zwykła rozmowa, pozwalało głębiej zrozumieć i przeżyć spektakl.
Kultywowana przez kolejne zespoły Daniela Jacewicza idea spotkania promieniuje na niemal wszystkie aspekty działalności Bramy – także na jej organizację i zewnętrzne kooperacje. Współprace i wymiany artystyczne ludzi Bramy mogłyby dziś stworzyć obszerną mapę, począwszy od artystycznych uczelni (od Chicago po Charków), przez grupy niezależne (od Odin Teatret i Stelli Polaris po Choreę i Teatr A3), aż po artystów osobnych, nieprzystających do mód (Jacek Głomb, Paweł Passini).
Na tegoroczny BRAMAT, połączony z hucznym świętowaniem jubileuszu teatru, zjechało kilkaset gości: do Goleniowa dotarli przyjaciele Bramy z różnych stron, tak samo artyści z Belgii czy Norwegii, jak góralska kapela z Beskidów, członkowie dawnych ekip teatru (również z własnymi przedstawieniami), jak i młodzież, poznająca Bramę poprzez warsztaty w regionie, grupa młodych krytyków i weterani alternatywnego ruchu. I choć to frazes, ich – nasze – spotkanie mimo nowych czasów i profesjonalizowania się grupy odbywało się tak, jak przyzwyczaiła do tego alternatywa sprzed lat: wszyscy byliśmy tam na równych prawach, równie mile widziani, zasiadaliśmy wieczorami przy jednym ognisku.
Rozwój
Burmistrz Goleniowa występował podczas jubileuszu teatru zarówno z piosenką na koncercie galowym, jak i podczas żartobliwego otwarcia festiwalu przebrany za Nosferatu. Aktualny młody zespół po raz pierwszy widział dawniejsze spektakle własnego teatru. Młodzi twórcy kreatywnie nawiązywali do spektakli, od których zaczynała się ich teatralna droga. Jubileuszowy BRAMAT był esencjonalnym doświadczeniem złożoności obrazu dzisiejszego offu, ale też jasno pokazywał, że ruch niezależny trzyma się mocno i choć funkcjonuje już na innych zasadach, niż zdążyli to opisać badacze teatru, wciąż na poziomie budowania relacji zachowuje alternatywny etos. W sytuacji, w której rówieśnicze Bramie niezależne teatry coraz częściej upadają, są zmuszane do przeprowadzek lub zawieszenia działalności, ciągły rozwój goleniowskiej grupy jest godny prześledzenia (zwłaszcza że Brama także miała w swojej historii okres konfliktu z władzami i wyprowadzki z miasta). Rozpoznawalna ponadlokalnie marka, możliwość działania we własnej przestrzeni (od 2011 Brama zajmuje budynek dawnego Teatru Letniego – amfiteatr w centrum miasta, przygotowywana jest rewitalizacja budynków pod nową siedzibę, zaś na wyjazdowe działania stale współpracuje z Ośrodkiem Poszukiwań Twórczych w wiosce Strzelewo) i dobre relacje z władzami samorządowymi – te trzy elementy sprawiają, że Brama jest modelowym przykładem grupy alternatywnej, która nie tracąc niezależności, naturalnie rozwija się w istotną dla regionu instytucję kultury, a jej lider zauważany jest również w tzw. profesjonalnym obiegu (w tym roku Jacewicz wyróżniony został chociażby nagrodą marszałka województwa „Pro Arte”).
Spotkanie jako idea realizowane jest bowiem w województwie zachodniopomorskim przy udziale Bramy szerzej niż tylko na własnym podwórku teatru – bo także poprzez sieciowanie grup niezależnych. W latach dwutysięcznych Brama uczestniczyła w działaniach Unii Teatralnej, nieformalnego zrzeszenia teatrów, inicjowanego przez m.in. Uhuru z Gryfina, KOD z Dębna i Wiatrak z Barlinka, które przez kilka lat, dzięki współpracy między jednostkami, animowało bogatsze niż do tamtej pory życie kulturalne w małych ośrodkach regionu. Obecnie Brama jest jednym z ważniejszych członków Zachodniopomorskiej Offensywy Teatralnej, łączącej w działaniu kilkanaście offowych teatrów. ZOT także nie posiada odrębnej osobowości prawnej, ale wewnętrznie zorganizowany na podobieństwo NGO-sa (ze statutem, kadencyjnym zarządem etc.) okazał się siłą na tyle znaczącą, by pozyskać stałą dotację celową z urzędu marszałkowskiego i wejść we współpracę z wrocławskim Instytutem Grotowskiego przy organizacji drugiej edycji rozpoczętego w 2012 roku przez Bramę edukacyjnego (i znów – sieciującego macierzyste grupy uczestników) projektu Akademia Teatru Alternatywnego. Brama uczestniczy także w projektach z zakresu edukacji kulturowej, zarówno ogólnopolskich – wraz z Teatrem Kana jest liderem regionu w projekcie Narodowego Centrum Kultury EKDUS – jak i międzynarodowych, jako polski partner europejskiego programu Caravan Next. W ramach tego drugiego w Goleniowie odbędzie się duży festiwal podsumowujący cały kilkuletni projekt. Bramowe doświadczenie pracy z lokalną społecznością, zataczając coraz szersze kręgi, zasila w ten sposób rozwój międzynarodowego ruchu Social Community Theatre.
I chociaż członkowie i wolontariusze Bramy są w tej chwili pewnie w rozjazdach między Madrytem a Melbourne, chociaż projekty o międzynarodowej skali trwają i poszerzają sieć Bramowych kontaktów, wciąż ktoś pozostaje w Goleniowie i dba o regularnie zadeptywany setkami widzowskich butów trawnik przy teatrze. Niezależnie od wszystkiego to właśnie Goleniów jest centrum opowieści o Bramie, miejscem, na rzecz którego grupa angażuje energię i wkłada serce w niezliczone działania. Miasteczko znane z tego, że mieści się tam lotnisko Szczecina, dzięki pasji i wytrwałości Jacewicza i młodych ludzi z kolejnych Bramowych formacji stało się kulturalnym centrum, wymienianym niekiedy jednym tchem z Pontederą czy Holstebro. Dwadzieścia lat to kawał historii, ale Brama w narracji o sobie unika heroicznego tonu kontrkultury, pozostając nadal małą niezależną grupą z Goleniowa. I w tej skromności tkwi jej największa siła.