12/2016

Co dalej z Volksbühne?

Z Henningiem Nassem, dramaturgiem berlińskiej sceny, rozmawia Monika Pilch.

Obrazek ilustrujący tekst Co dalej z Volksbühne?

fot. Tabea Braun

MONIKA PILCH W Volksbühne am Rosa-Luxemburg-Platz zmiany, Frank Castorf po niemal dwudziestu pięciu latach przestaje być dyrektorem tej ważnej sceny berlińskiej.

HENNING NASS Tak, od przyszłego sezonu artystycznego, zaraz po wakacjach, dyrektorem Volksbühne zostanie belgijski kurator Chris Dercon – artysta zupełnie niezwiązany z teatrem, który jednak odnosił znaczące sukcesy na polu sztuki. Ten pozateatralny obszar zainteresowań przyszłego dyrektora spowodował sprzeciw środowiska. Wielu z nas, od lat związanych z berlińską sceną, już dziś deklaruje odejście i złoży wymówienie zaraz po zakończeniu sezonu.

PILCH Kiedy dowiedzieli się Państwo o decyzji berlińskich władz?

NASS Decyzja o zmianie dyrekcji pojawiła się nagle i była zaskoczeniem dla całego zespołu. Najbardziej zadziwiający był fakt, że urzędnicy podjęli ją samodzielnie, nie konsultując swoich postanowień z Komisją Artystyczną. Środowisko gorąco zaangażowało się w dyskusję na temat zwolnienia Franka Castorfa z funkcji dyrektora tej sceny, lecz nie udało się nam jak dotąd wyjaśnić tej decyzji. Wiemy, że ostatnie swoje spektakle w obecnym składzie zespołu zagramy na początku lipca.

PILCH Jaki był profil Volksbühne za dyrekcji Franka Castorfa?

NASS Od początku jego kierownictwa ta scena miała szczególny charakter. Najważniejsza była jej otwartość na odmienne dziedziny sztuki. Volksbühne była pierwszą sceną teatralną w Berlinie, na której można było usłyszeć koncerty rockowe i punkrockowe. Swoje premiery miały tu także filmy. Bardzo często zapraszani byli do współpracy twórcy o przeróżnej estetyce. Pracowali tu m.in. Olivier Py, Milan Peschel czy Sophie Rois. Castorf dawał im zupełną wolność w pracy. Zespół miał przykazane służyć poszczególnym twórcom. To był taki dom sztuki. W berlińskiej Volksbühne miało się po prostu wymarzone warunki do pracy. To wyróżniało naszą scenę i sprawiało, że mogliśmy się bardzo szybko i dynamicznie rozwijać. Powstawało tu bardzo wiele premier w krótkim czasie. Owszem, nie wszystko było zawsze dokładnie zaplanowane. Pewna improwizacja wymagała od zespołu elastyczności, ale to była praca, która angażowała wszystkich, bez wyjątku. Istotne dla nas było także to, aby nie ograniczać się do jednego typu widowni. Nie tworzyć sztuk, które będą podobać się na przykład jedynie intelektualistom. Udało nam się stworzyć teatr dla różnego typu publiczności. Castorf otwierał budynek teatralny na takie wydarzenia, o których często nam się nie śniło. Dla Volksbühne nie było rzeczy niemożliwych.

PILCH Wspomniał Pan o publiczności. Wydaje mi się, że Volksbühne to nie tylko teatr, ale w ogóle miejsce na mapie Berlina. Miejsce o wyjątkowo jasno określonej publiczności, którą przez całe lata wychował sobie Frank Castorf. To publiczność, która dorastała wraz z rozwojem tej sceny.

NASS Rzeczywiście, Volksbühne od wielu lat ma swoją własną, określoną i zaangażowaną społecznie, publiczność. Dziś może niewiele osób pamięta, że w początkowych latach działalności tej sceny Castorfa bilet do teatru kosztował jedynie pięć marek. Drzwi teatru były niemal stale otwarte, zdarzało się też, że w teatrze nocowali bezdomni, którzy wspólnie z aktorami po całonocnej próbie jedli śniadanie. To nie była świątynia sztuki, teatr dla elit, jak na przykład znajdująca się nie tak daleko Schaubühne. Castorf pokazał inne oblicze teatru.

PILCH To, że teraz teatr przejmie kurator dotychczas działający jedynie na polu sztuki, rodzi w zespole spore obawy.

NASS Owszem, mam jednak nadzieję, że nie są one w pełni uzasadnione, wszak Volksbühne nigdy na dobrą sprawę nie odżegnywała się od kontaktów ze sztuką. Współpracowała z wieloma artystami, choćby Christophem Schlingensiefem, Jonathanem Messerem czy rosyjskim artystą Ivanem „Nakatanem”. Odbywały się tu także spotkania, debaty, dyskusje polityczne. Publiczność przychodziła także po to, by porozmawiać. Pojawiały się też przedstawienia bez aktorów, gdzie poza scenografią dużą rolę odgrywała muzyka.

Na pewno widzowie Volksbühne są przyzwyczajeni do rozmaitych gatunków sztuki, kochają muzykę – dobrze byłoby, gdyby nowy szef tej sceny nie zmarnował tego potencjału.

PILCH Co się stanie z zespołem, który współpracuje ze sobą od tylu lat? Czy aktorzy rozpoczną pracę na innych scenach?

NASS Nie wierzę w to, że odejdzie cały zespół, ale jego znaczna część na pewno. Czas pokaże. Bardziej uznani artyści mają już obiecane miejsca w innych zespołach. Herbert Fritsch wejdzie do zespołu Schaubühne, a sam Frank Castorf znów będzie reżyserował w Berliner Ensemble. René Pollesch zadeklarował, że w najbliższym czasie w ogóle nie będzie pracował w Niemczech. Będzie natomiast wystawiał na innych europejskich scenach oraz w Stanach Zjednoczonych.

PILCH Czy spektakle Franka Castorfa będą wystawiane z jego własnym zespołem aktorskim?

NASS Najprawdopodobniej. Aktorzy Volksbühne będą zatem gościnnie występować na deskach Berliner Ensemble.

PILCH Co stanie się z wybitnymi realizacjami Castorfa, takimi jak inscenizacje dzieł Dostojewskiego? Nie liczył się w nich jedynie zespół, lecz także przestrzeń, w której rozgrywał się spektakl…

NASS Nasze własne autorskie produkcje, przygotowane na tę przestrzeń, nie będą grane nigdzie indziej. Wraz z końcem dyrekcji Castorfa zejdą one z afisza. Na pewno Castorf będzie jednak pracował nad sztukami swoich ulubionych autorów, za wyjątkiem chyba prozy Dostojewskiego, bo wystawił już chyba wszystko, co chciał… Może poza opowiadaniem Maleńki bohater, ale – z tego, co wiem – zamierza on wystawić jego adaptację na deskach berlińskiej Volksbühne jeszcze przed końcem swojej kadencji. Spektakle oparte na prozie Dostojewskiego, jak choćby Biesy czy słynni Bracia Karamazow, anektują niemal całą przestrzeń naszego budynku, a najważniejsze sceny rozgrywają się nawet na jego dachu. W odpowiedni sposób zostały także rozmieszczone kamery, aby filmować pomieszczenia teatru.

PILCH Na łamach berlińskiej prasy pojawiały się liczne krytyczne opinie związane z proponowaną zmianą dyrekcji. Czy Państwo jako zespół także podejmowali działania, aby zmienić decyzję władz?

NASS Jako zespół pracowników berlińskiej Volksbühne napisaliśmy list otwarty w sprawie zmiany dyrekcji tej sceny. Tłumaczyliśmy w nim, jaki charakter ma nasza praca, wskazywaliśmy na to, jak wiele zależy od współpracy całego zespołu. Prosiliśmy o ponowne przemyślenie tej decyzji. Nasz list nie odniósł żadnego skutku. Nie było także żadnego społecznego protestu – to także nas boli. Ponieważ reżyserzy współpracujący z nami odejdą do innych teatrów – podzieli to z całą pewnością i naszą publiczność. Gdzie indziej podążać będą miłośnicy Christopha Marthalera, a gdzie indziej René Pollescha. Zakończy się pewna epoka. Po upadku muru berlińskiego Volksbühne była naprawdę jednym z bardziej cenionych miejsc na mapie kulturalnej Berlina. Oczywiście dziś jest to już zupełnie inne miasto niż na początku lat dziewięćdziesiątych – być może otworzy się ono teraz na międzynarodową, ale i młodszą publiczność.

PILCH Może zmieniła się też mentalności berlińczyków?

NASS Z całą pewnością. Sztuka w życiu mieszkańców nie jest już tak ważna. Berlin przepełniony jest nieustannie powstającymi restauracjami, barami, miejscami do jedzenia. Powstają także liczne salony mody, sklepy odzieżowe. Znaczna część mieszkańców pracuje w reklamie i mediach. Jest wielu turystów, imigrantów, być może ta nowa Volksbühne znajdzie wśród nich swoją publiczność…

PILCH Zmiana dyrekcji w Volksbühne nie jest jedyną zmianą na scenach Berlina.

NASS To prawda. Berliner Ensemble opuszcza Claus Peymann, który podobnie do Castorfa wiele lat spędził jako dyrektor tej sceny. Dyrektorem zostanie tam Oliver Reese, reżyser, który ostatnio pracował we Frankfurcie. W najbliższym czasie szefową opery i baletu zostanie Sasha Waltz, choreografka i tancerka. Zatem spodziewamy się swoistego przewrotu w życiu kulturalnym naszego miasta.

PILCH Nad czym obecnie Państwo pracują w Volksbühne?

NASS Praca jest naprawdę intensywna. Trwają już próby do ostatniej premiery Franka Castorfa, która będzie miała miejsce w marcu – Fausta Goethego. Będzie to także pierwsze wystawienie niemieckiego romantyka na deskach naszej sceny. Poza tym nieustannie pokazujemy ostatnie przedstawienia. Bardzo zależy nam na tym, żeby odbyło się jak najwięcej pokazów spektakli, które wkrótce znikną z afisza. Nie dotyczy to jedynie sztuk Franka Castorfa, bo pokazujemy przedstawienia także i innych twórców, szczególnie dla nas ważne.

pracuje w Programie 2 Polskiego Radia, prowadzi rozmowy o kulturze.