7-8/2017

Wesele u Litwinów

Oskaras Koršunovas chętnie pracuje ze studentami, konsekwentnie nie dając przyczepić sobie etykiety mistrza, należąc do artystów wciąż poszukujących, dynamicznych, potrzebujących zmian i nowych inspiracji.

Studenci Oskarasa Koršunovasa mają szczęście. Tym, których najpopularniejszy obecnie na Litwie reżyser przyjął na swój kurs w szkole teatralnej, zaproponowano nie tylko solidny warsztat, ale również artystyczną swobodę i szansę na obiecujący debiut. „Oskaras zachęcał nas do wspólnej pracy, tak aby spektakle dyplomowe nie pozostały jedynie dyplomami, ale stały się częścią repertuaru Oskaro Koršunovo teatras” – mówił w wywiadzie jeden z aktorów najmłodszego pokolenia Kęstutis Cicėnas. Wysiłek z pewnością się opłacił: jeszcze w 2015 roku cała grupa wystąpiła w zrealizowanej w Litewskim Narodowym Teatrze Dramatycznym Elżbiecie Bam, po której przyszły kolejne produkcje – Oczyszczeni Sarah Kane oraz Eglė, królowa węży inspirowana Podopiecznymi Elfriede Jelinek. Kilku młodych aktorów pojawiło się także w Męczennikach Mariusa von Mayenburga oraz w nowej obsadzie Romea i Julii. Zgodnie z zapowiedzią Koršunovasa, ich dyplomowy spektakl Wesele na podstawie sztuki Bertolta Brechta zrealizowany w zeszłym roku trafił na scenę OKT.

Wesele u drobnomieszczan, bo tak brzmi pełny tytuł jednoaktówki Brechta z 1919 roku, Koršunovas potraktował jako punkt wyjścia dla aktorskich improwizacji. W centrum dość płytkiej, pomalowanej na szaro sceny OKT, która przypomina raczej salę prób, stanął bogato zastawiony owocami, słodyczami i wysokoprocentowymi alkoholami weselny stół. Dekorację stanowią wątpliwej urody różowofioletowa kokarda z tiulu przyczepiona do białego obrusu oraz zawieszony nad nią napis z imionami nowożeńców: „Marija ir Laimonas”. Przy stole siedzą wyraźnie znudzony Ojciec (Artiom Rybakov) oraz spięta Matka (Kamilė Petruškevičiūtė). Patrząc na ich twarze, trudno uwierzyć, że właśnie uczestniczą w weselu swoich dzieci. Znacznie bliżej im do bohaterów Na dnie, którzy w 2010 roku siedzieli w tej samej sali przy podobnym stole. Wspominając tamto przedstawienie, bardzo intymne i nostalgiczne, trudno oprzeć się wrażeniu, że metafizyczny świat Gorkiego już dawno zniknął, a jego miejsce zajął prowincjonalny kicz, który przyniosło ze sobą nowe pokolenie.

W tę rzeczywistość nie na swoim miejscu atmosferę radosnej ekscytacji wprowadza ubrana w krótką białą sukienkę Siostra Panny Młodej (Greta Petrovskytė). Żywa dziewczyna zaprasza widzów do zajęcia miejsc, podając jednocześnie każdemu garść ryżu – wiadomo, dla młodych na szczęście. Swoją gadatliwością wypełnia przedłużające się oczekiwanie na nowożeńców oraz pozostałych gości. Kiedy wreszcie się pojawiają, sygnalizując swoje przybycie głośnym klaksonem słyszanym z teatralnego dziedzińca, dopełnione zostają wszystkie rytuały powitania. Wraz z aktorami rzucamy ryż, śpiewamy litewską wersję „Sto lat!”, bijemy brawo, domagamy się osłodzenia wódki pocałunkiem. Zapalone wciąż na widowni światło utwierdza nas w przekonaniu, że my również jesteśmy pełnoprawnymi gośćmi tego wesela.

To od początku budowane poczucie wspólnoty między sceną a widownią zanika w momencie, kiedy aktorzy siadają za stołem. Zapada niezręczna cisza, którą goście próbują ożywić rozmowami a to o samochodach, a to o wyższości mebli ręcznie robionych nad tymi kupowanymi w Ikei. Czasem ktoś się rozkręci, chcąc opowiedzieć jakąś historię, ale jest natychmiast poskramiany przez swoją drugą połowę. Przerywają sobie i uciszają się nawzajem, jakby nie chcieli, aby pewne opowieści dotarły do pozostałych uszu. Rosnące poczucie zażenowania i napięcie rozładowuje za każdym razem Matka, wnosząc kolejne dania weselne: sałatkę jarzynową, koreczki, tort. Jej wejścia stają się do tego stopnia regularne i przewidywalne, że zamieniają się w groteskowy refren tego rodzinnego spotkania.

Szybko bowiem okazuje się, że pod pozorem radosnego święta kryje się wiele rodzinnych pretensji, fałszu i zwyczajnej ludzkiej hipokryzji. Brecht, pisząc swoją sztukę, chciał uderzyć przede wszystkim w drobnomieszczańską obłudę, która każe wypełniać puste rytuały, kłamać najbliższym oraz ukrywać przed otoczeniem to, co w powszechnej opinii może uchodzić za niestosowne. Aktorzy Koršunovasa szczególnie to akcentują: ich w znacznym stopniu improwizowane dialogi obnażają z jednej strony intelektualną miałkość bohaterów (na przykład pozujący na intelektualistę Mąż Kęstutisa Cicėnasa cytuje myśli Paula Coelho), z drugiej ich towarzyskie nieobycie. Żadne z nich nie potrafi zachować się przy stole, często mówią nie to, co trzeba, opowiadają okropne i niekiedy drastyczne historie. Proporcjonalnie do ilości wypitego alkoholu rośnie też ich swoboda zachowania. Pojawiają się nieodłączne elementy wielu weselnych nocy: sprośne zabawy, nieudolne podrywy, kobiece łzy, męskie bójki oraz ulubiony taniec biesiadników, czyli pociąg.

Koršunovas celowo zrezygnował z zawartego w Brechtowskim tytule dopowiedzenia odnoszącego się do klasy społecznej, aby krytyczne lustro skierować w stronę wileńskiej publiczności. W panujących na tym weselu zwyczajach i zachowaniach gości nietrudno rozpoznać najbardziej stereotypowe klisze prowincjonalnego wesela. Dotyczą one nie tylko dekoracji sali, podawanych potraw i rytmicznej, rosyjskojęzycznej muzyki typu disco czy dance, ale również wyglądu poszczególnych postaci. Ich stroje to przegląd największych koszmarów stylizacyjnych przełomu XX i XXI wieku: białe skarpetki do sandałów, crocsy, złota sukienka ledwie zakrywająca pośladki, tapirowane włosy, złoty łańcuch do mocno rozpiętej męskiej koszuli. Prawdziwa parada Litwinów przybyłych ze wsi do miasta, którzy próbują wejść w role ludzi, którymi nie są. Czy i dla polskiego widza nie jest to znajomy widok?

Groteskowa zabawa z wyglądem postaci nadaje każdej z nich indywidualny kształt. Zadanie wypełnienia go Koršunovas powierzył samym aktorom, każąc im czerpać z indywidualnych doświadczeń. Eksplorowanie osobowości twórców, badanie relacji pomiędzy sceniczną postacią, jej odtwórcą a człowiekiem interesuje reżysera już od pewnego czasu. Po raz pierwszy pojawiło się w Hamlecie w 2008 roku, gdzie w ustawionej na scenie charakteryzatorni widzowie obserwowali aktorów w momencie przejścia od ich prywatności do wcielenia w teatralną postać. Nieco dalej reżyser posunął się we wspomnianym Na dnie, gdzie aktorzy na wpół prywatnie zgromadzeni wokół wspólnego stołu nawiązywali bezpośredni kontakt z widownią, szukając w poczuciu wspólnoty ratunku przed pustką i rozpaczą. W Mewie (2014), w której prawie nie istniał podział na scenę i widownię, skupiali na sobie całą uwagę publiczności. W centrum teatralnej sali znajdowało się zaledwie kilka krzeseł, bohaterowie Czechowa czy też aktorzy Koršunovasa przez większość spektaklu siedzieli pomiędzy nami. Z ich częściowo prywatnych emocji rodził się teatr, piękny i przejmujący, prawdziwszy niż jakakolwiek sceniczna dekoracja czy aktorska etiuda.

Wesele kontynuuje tę linię aktorskich poszukiwań, stawiając przed młodym zespołem trudne zadanie. Aktorzy budują swoich bohaterów na granicy tego, co indywidualne i prywatne ze swego rodzaju typowością. Znudzony i ociężały Ojciec (Artiom Rybakov) jedyną życiową rozrywkę widzi w opowiadaniu starych anegdot, Matka (Kamilė Petruškevičiūtė) gotuje się ze złości na męża i weselników, ale w milczeniu przynosi kolejne potrawy na stół. Panna Młoda (Žygimantė Jakštaitė) miło uśmiecha się do wszystkich, choć jest wyraźnie zmęczona ich towarzystwem; podobnie Pan Młody (Karolis Vilkas), najchętniej już dawno wyrzuciłby gości i został sam na sam ze swoją żoną. Całą czwórkę wesele męczy, jakby było przestarzałym, nudnym obrzędem, który należy wypełnić jedynie ze względu na tradycję, choć już dawno stracił swoje religijne znaczenie. Zwłaszcza że i przybyli na przyjęcie goście wydają się dość przypadkowi: małżeństwo pozującego na intelektualistę mężczyzny w zapiętej pod szyję koszuli z krótkim rękawem (Kęstutis Cicėnas) z blond pięknością flirtującą kolejno ze wszystkimi (Viktorija Žukauskaitė), stały bywalec wielu lokalnych dyskotek i miłośnik płci pięknej Przyjaciel Pana Młodego (Lukas Malinauskas), któremu nie przeszkadza uwodzenie jego małżonki, a także beztroska i szalejąca po całej sali Siostra (Greta Petrovskytė), nawiązująca śmiały romans z pozornie nieśmiałym Młodym Człowiekiem (Oskar Vygonovski).

Pamiętając, że spektakl jest w gruncie rzeczy ich dyplomem, łatwiej wybaczyć pewne niedociągnięcia. Na pewno razi brak wyczucia, subtelności w poruszaniu się pomiędzy tym, co organiczne, a tym, co przynależne postaciom dramatu Brechta.

Aktorzy momentami zbyt łatwo ulegają pokusie bezlitosnej karykatury, odmawiając swoim bohaterom współczucia. Ich osobiste dramaty zdają się nie istnieć, jakby za obśmianą fasadą hipokryzji stała jedynie pustka. Z tego powodu scena taka jak kłótnia małżonków, w której kulturalny dotąd Mąż przez kilka minut głośno krzyczy na Żonę, soczyście wyklinając ją przy tym po rosyjsku – choć komediowo fantastyczna – unieważnia istotny dramat tego małżeństwa. Pod tym względem Na dnie, zgodnie ze swoim tytułem, wydawało się dużo głębsze i tragiczniejsze. Poza tym tam istniała jeszcze nadzieja na ocalenie poprzez sztukę; w Weselu nawet miłość okazuje się skompromitowanym frazesem.

W jednej ze scen Wesela u drobnomieszczan Mąż i Młody Człowiek rozmawiają o przedstawieniu Baala, którego tytuł Brecht autoironicznie umieścił w swojej sztuce. W spektaklu, który oglądałam, improwizowany dialog aktorów dotyczył Zwiastowania Maryi Paula Claudela, czyli niedawnej premiery Jonasa Vaitkusa w wileńskim Teatrze Narodowym. Sceptycznie nastawiony do jednego z autorytetów litewskiej reżyserii bohater grany przez Oskara Vygonovskiego mówi: „W teatrze litewskim potrzeba nowych form”, bardziej niż Brechta cytując tu Trieplewa z Mewy. Nie wiem, na ile jest to jego prywatny pogląd, ale z całą pewnością jest on bliski Koršunovasowi. Mimo swojej pozycji w litewskim środowisku teatralnym, a także na arenie międzynarodowej, reżyser konsekwentnie nie pozwala przyczepić sobie etykiety mistrza, który zbudował już swój indywidualny język teatralny. Należy on raczej do artystów wciąż poszukujących, dynamicznych, potrzebujących zmian i nowych inspiracji. Być może dlatego tak chętnie pracuje ze studentami, niczego im przy tym nie narzucając i czyniąc rzeczywistymi współtwórcami przedstawień. Ten proces wspólnego dochodzenia do rezultatu wraz z aktorem jest dla niego najważniejszy, nawet wówczas, kiedy odbywa się kosztem artystycznego efektu.

 

Oskaro Koršunovo teatras w Wilnie
Wesele
na motywach Wesela u drobnomieszczan Bertolta Brechta
reżyseria Oskaras Koršunovas
premiera 8 września 2016

absolwentka Wiedzy o Teatrze AT, wydawczyni programów informacyjnych i kulturalnych w TVP Wilno. Mieszka w Wilnie.