7-8/2017
Jacek Kopciński

fot. Zuzanna Waś

Nasi najlepsi czytelnicy

 

 

Na czwartym Światowym Kongresie Tłumaczy Literatury Polskiej w Krakowie opowiadam gościom z zagranicy o polskim dramacie współczesnym. Zainteresowanie jest duże, słuchaczy sporo, choć równolegle odbywają się prelekcje poświęcone poezji, prozie i eseistyce. Dramat przez tłumaczy traktowany jest jako ważna część polskiej literatury, której jednak nie znają zbyt dobrze i chcieliby to zmienić. Cieszy mnie takie podejście, u nas nieczęste. Z zapałem więc wyliczam nazwiska najciekawszych pisarzy dramatycznych, prezentuję ich sztuki, przytaczam fragmenty wywiadów, w których odsłaniają swój warsztat.

O polskim dramacie można mówić na wiele sposób, ale przed tłumaczami skupiam się na autorach, którzy wypracowali już własny język, mają swoją tematykę, prezentują oryginalny punkt widzenia. No i wiedzą, kiedy postawić kropkę… Objaśniam to, co dla ich pisania charakterystyczne, na przykład ironię, która jest dużo ciekawsza od prostego szyderstwa. Idę za bohaterami, rekonstruuję sytuacje dramatyczne, czytam na głos dialogi i monologi. Chcę udowodnić, że lektura dramatu, czyli słowa-w-działaniu, to wyjątkowe doświadczenie. Wyczuleni na język tłumacze reagują żywo i zasypują mnie pytaniami.

Najważniejsze brzmi: jak zdobyć te świetne teksty? Jestem przygotowany i zaczynam wyliczać tytuły antologii i nazwy portali internetowych, które udostępniają dramat. Nie zapominam też o „Dialogu”. Widzę jednak, jak w tłumaczach gaśnie cały zapał. Bo znany miesięcznik nie ma strony internetowej z prawdziwego zdarzenia, bo antologie dostarczają ledwie próbkę twórczości danego pisarza, a portale prezentują tylko finalistów tego lub innego konkursu. Owszem, są i takie, które gromadzą dramaty na zasadzie cyfrowego zbioru bibliotecznego, ale żeby je znaleźć, trzeba znać nazwiska autorów. Te zaś tylko wtedy są dla tłumaczy rozpoznawalne, gdy znajdą się w katalogach księgarzy. Ano właśnie!
W krajach o wysokiej kulturze dramatycznej istnieją dwa komplementarne obiegi literatury teatralnej. Po pierwsze, sztuki się inscenizuje, po drugie, sztuki się wydaje. Oba systemy w Polsce praktycznie nie istnieją, bo teatry wystawiają polskie dramaty incydentalnie, a wydawcy publikują je tylko wtedy, gdy autor wyrobił sobie nazwisko jako prozaik, dostał ważną nagrodę, związał się z wpływowym środowiskiem politycznym lub po prostu sam zadbał o wybór swoich sztuk. Książki współczesnych polskich dramatopisarzy to nadal rzadkość i wielu ciekawych autorów dotąd nie ma swojego tomu, co praktycznie zamyka im drogę na obce rynki księgarskie.

Jak to zmienić? Istnieje Ogólnopolski Konkurs na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej organizowany przez Instytut Teatralny. Może Instytut Książki, organizator Kongresu, mógłby poprowadzić równoległy program wspierania polskiej dramaturgii współczesnej w jej czytelniczym obiegu i w ten sposób wprowadzić na rynek polskich autorów? Zapewniam, że przy minimalnej promocji w mediach znajdą oni swoich odbiorców. W Polsce, a potem za granicą. Tłumacze, ci prawdziwi koneserzy naszej literatury, czekają na polski dramat w książkach!

redaktor naczelny miesięcznika „Teatr”. Profesor w IBL PAN, wykładowca UKSW i UW. Ostatnio wydał tom Wybudzanie. Dramat polski / Interpretacje.