9/2017
Natalia Worożbyt

fot. Kateryna Hornostaj

Kołysanie

 

 

Zaśnieżony bazar rybny. Niewysoki brunet lat 50 w brudnym fartuchu na kurtce czyści ryby. To jego praca. Do niego ustawiła się kolejka z mugilami i tołpygami. Śnieg nieustannie sypie, mieszając się pod nogami z brudem i krwią. Mężczyzna trzyma w zębach papierosa, którego nie wiadomo kto mu przypalił i włożył do ust, bo w rękach dzierży nóż i rybie kiszki i skrzela. Popiół pada na biało-czerwony śnieg. Mężczyzna mruży oczy i zdziera błyszczącym nożem błyszczącą łuskę z ryb. Ma czerwone ręce. Zauważa mój zdziwiony, współczujący wzrok i wesoło mruga: „kochasz rodzinę – pizdiacz”. To jest Odessa.

W letni festiwalowy wieczór zamawiam taksówkę przez Ubera. Kierowca – Tatiana. Blondynka w nieokreślonym wieku z dobrze napompowanymi ustami i silikonowym biustem. Nosi okulary z powodu wady wzroku, ma ręczną skrzynię biegów i stary samochód. Mówi o sobie, że jest rdzenną odesyjką i wiezie nas na bulwar francuski. Całą drogę fantazjuję na temat jej życia. Myślę sobie, że może była prostytutką, a teraz jest sutenerką, która wśród pasażerów szuka potencjalnych klientów dla swych dziewczyn. A może jest porzuconą kochanką, albo bierze udział w jakimś telewizyjnym show, albo założyła się z kimś o pieniądze. A może jest zwyczajną odesyjką, która została bez pracy, a ponieważ ma dzieci, poszła na taksówkę. Tu się wszystko może zdarzyć, bo to jest Odessa.

Wsiadam na jacht w odeskim porcie. Władcą jachtu jest ukraiński dramaturg (taki niemożliwy zbieg okoliczności) i co roku urządza wycieczkę jachtem dla członków jury festiwalu filmowego. W tym roku jednym z członków byłam ja, Francuz i jeden znany moskiewski producent. Jak tylko odbiliśmy od brzegu, zaczął prowokować rozmowę o polityce. Zazwyczaj Rosjanie zaczynają to następująco: „Ale z nich dupki” – mając na myśli prezydentów naszych krajów. Jeśli teza ta zostanie podtrzymana, to za chwilę okazuje się, że nasz mimo wszystko jest o wiele większym dupkiem niż ich, a ich w ogóle nie jest dupkiem, a wtedy rozmowa może się potoczyć w nie wiadomo jakim kierunku. A ja nie miałam ochoty wracać wpław do brzegu. Trzyletnie doświadczenie wojny podpowiada mi, że należy milczeć i nie reagować na taką prowokację. Wtedy on zaczyna głośno omawiać problemy z przekraczaniem granicy, ukraińskich pograniczników, listy osób z zakazem wjazdu. Głośno nienawidzi mojego kraju. Zeskakuję z jachtu i kładę się na plecach, by słyszeć tylko morze, ale słyszę tylko siebie. Leżę na wodzie i myślę, że już niczego nie da się naprawić. Teraz najważniejsze jest, by nie wsiadać z nimi do jednej łódki. Bo wtedy znika słońce i morze, rośnie nienawiść, a ja chcę się opalać, pływać i kochać. Kochać Odessę.

Do Odessy łatwo jest dojechać samochodem, wystarczy pięć godzin w miarę normalną trasą i jesteś nad morzem. Kiedyś Odessa była niedoceniana przez turystów, ale teraz przeżywa rozkwit za sprawą aneksji Krymu. Cała Ukraina odpoczywa teraz w Odessie. Odessa lubi słuchać chanson, a bezguście miejscowych kobiet robi wrażenie swym rozmachem i zamienia się w pewien styl. Ich sukienki błyszczą jak nieczyszczona ryba na Prywozie (lokalny bazar – przyp. tłum.) w zimowy słoneczny dzień, i to jest piękne.

Odessa to humor i morze. Tu żartują na każdym kroku, w sposób niewymuszony i naturalny, tak jak oddychają. Odeskie platany przypominają ogromne kości nieznanych zwierząt. Kocham Odessę. Ale nie potrafię jej opisać tak pięknie, jak Ania Jabłonska, moja koleżanka.

Jest odesyjką i dziś są jej urodziny. Tak jak ja jest dramaturżką i ma córkę w wieku mojej. Kocha Odessę prawdziwą pisarską miłością – to znaczy maksymalnie prawdziwie ją opisuje. Ale Odessa odpowiada jej awanturą i stale się obraża. Ania jest strasznie utalentowana i ma niewyobrażalny potencjał. A do tego jest ładna – ma gęste blond włosy i szare oczy. I promieniuje światłem. Tak jak ja jest dramaturżką i ma córkę w wieku mojej, ale w przeciwieństwie do mnie zginęła 24 stycznia 2011 roku w ataku terrorystycznym na lotnisku w Moskwie, kiedy leciała tam, by odebrać nagrodę. Od tej pory już niczego nie pisze. Choć lepiej ode mnie zna Odessę i napisałaby o niej lepiej. A teraz nie ma kto jej opisywać.

Obracam się na brzuch i płynę do jachtu. Producent i reszta już łowią byczki na spinning. Odeskie byczki to najsmaczniejsza potrawa. Smażymy je i pijemy chersońską grappę. Zazwyczaj nie pijam grappy rano, ale kiedy mdli od kołysania i nieprzyjemnych rozmów, to grappa jest cudownym lekarstwem.

Kapitan podniósł kotwicę i wracamy. Wiem, że pierwsza wybiegnę na trap. A na razie stoję i patrzę na zbliżający się brzeg. Producent celnie zauważył, że kontur odeskiego brzegu przypomina usta z częściowo wybitymi zębami. Współcześni architekci to zło – mówi. Zgadzam się.

Tłum. Anna Korzeniowska-Bihun

ukraińska dramatopisarka, autorka Dzienników Majdanu (2014).