10/2017

Każda zmiana równie zła

Po tym, jak polskim teatrem, a i życiem medialno-politycznym, wstrząsnęły kontrowersyjne spektakle Klątwa oraz Nasza przemoc i wasza przemoc Olivera Frljicia, chorwacki reżyser zaskoczył widzów Festiwalu Szekspirowskiego mocnym, ale wyważonym Hamletem.

Obrazek ilustrujący tekst Każda zmiana równie zła

fot. Dawid Linkowski

Co najmniej od 2013 roku Oliver Frljić koncentruje uwagę polskich mediów i naszego środowiska teatralnego – zgodnie z logiką skandalu, dyktując kolejne tematy sporów na temat tego, co na naszych scenach jest dopuszczalne, a co zakazane.

Fenomen wywoływanych kontrowersji polega również na tym, że Chorwat deklasuje rodzimych skandalistów, czego doświadczył na własnej skórze Jan Klata. Oskarżony przez polską prawicę o niemoralność w całkiem niewinnym Do Damaszku, spektaklu o ekspiacji zagubionego artysty, zdecydował o zawieszeniu prób Nie-boskiej komedii Frljicia w Narodowym Starym Teatrze, gdy jej głównym tematem miał być polski antysemityzm. Klata tłumaczył, że próby nie dawały nadziei na dobrą premierę. Jednocześnie mówiono, że starał się ratować integralność zespołu, zwłaszcza bowiem aktorzy starszego pokolenia, którzy pracowali z Konradem Swinarskim, nie zgadzali się, by jego słynną inscenizację przypomnieć w kontekście rasizmu i nietolerancji.

Medialna batalia wokół niedokończonego krakowskiego przedstawienia sprawiła, że Frljić zyskał poparcie lewicowego skrzydła polskiego środowiska teatralnego i krytyki, która w ostatnim czasie za swoją sztandarową scenę uznała Teatr Polski w Bydgoszczy pod dyrekcją Pawła Wodzińskiego. Na zorganizowanym tam jesienią 2015 roku festiwalu doszło do kolejnych kontrowersji związanych z osobą chorwackiego reżysera. W przedstawieniu Nasza przemoc i wasza przemoc, poświęconym uchodźcom i hipokryzji związanej z kryzysem migracyjnym, reakcje prawicowych polityków i skierowanie sprawy do prokuratury wywołały co najmniej dwie sceny: kobieta rodząca polską flagę i Jezus, który schodzi z krzyża zbudowanego z kanistrów na benzynę, by zgwałcić muzułmanina.

W lutym tego roku w Powszechnym w Warszawie odbyła się premiera Klątwy na motywach sztuki Wyspiańskiego. Teatr na Pradze szturmowała publiczność i krytycy, którzy chcieli na własne oczy przekonać się, czy doszło do skandalu, czy też mamy do czynienia z kolejną odsłoną lewicowo-prawicowej wojny medialnej. Fellatio wykonywane przez jedną z aktorek z użyciem koszmarnego pomnika Jana Pawła II stało się przyczyną demonstracji ONR oraz postępowania prokuratorskiego dotyczącego obrazy uczuć religijnych. Pokazy w Warszawie są wyprzedane do ostatniego miejsca, ale kilka festiwali w kraju, które przymierzały się do prezentacji Klątwy, zrezygnowało ostatecznie z pokazów. Doszło do nich jedynie w teatrze chorzowskim. Tym większe zainteresowanie towarzyszyło gdańskiemu Hamletowi na Festiwalu Szekspirowskim.

Spektakl Teatru Młodych w Zagrzebiu z 2014 roku uderza skromnością środków. W jego prezentacji nie przeszkodziło nawet zaginięcie podczas podróży lotniczej niektórych elementów scenografii. Stracony pistolet zastąpiono rekwizytem z Gdańska, miejscowe były też stoły, które ustawiono pośrodku widowni, zakomponowanej amfiteatralnie na planie kwadratu. Scenografka Petra Veber nie miała zbyt wiele pracy.
Przedstawienie zaczyna się od sceny wesela Gertrudy i Klaudiusza, zaaranżowanej z bałkańską dynamiką w rytm postjugosławiańskiego turbo-folku. Od początku wrażenie robi Nina Violić, gościnnie występująca aktorka chorwackiego Teatru Narodowego, w roli zdradzieckiej królowej. Gdy tańczy na stole, oglądamy kobietę, która nie pożegnała się jeszcze z urokami młodości i zmysłowości. Tym bardziej zastanawia jej miłosny wybór, bowiem Sreten Mokrović jako Klaudiusz nie jest ani młody, ani przystojny. Zadziałał magnetyzm południowego mafiosa, silnego mężczyzny, opanowanego i zdolnego, kiedy trzeba, do okrucieństwa.

Brutalny Klaudiusz nie jest tu wyjątkiem. Środowisko, jakie portretuje w inscenizacji Frljić, nie jest gronem idealistów modlących się o sprawiedliwość na świecie. Chorwacki Hamlet nie ma nic wspólnego z romantycznym kanonem – z opowieściami o starym dobrym królu Hamlecie, zamordowanym przez złego brata Klaudiusza w spisku z wiarołomną żoną Gertrudą, co zmusza do zemsty idealistycznego młodego Hamleta. Frljić pokazuje władców i polityków, którzy są tak samo cyniczni. Dlatego Starego Hamleta i Klaudiusza gra ten sam aktor.

Frljić nie celebruje swojego pomysłu, w jego spektaklu mamy do czynienia z dynamicznym montażem dwóch ról, a publiczność musi orientować się szybko, jak w grze zręcznościowej. Mokrović w jednej chwili przechodzi z postaci w postać. Wszystko jest od początku jasne: jego bohaterów różni wyłącznie skuteczność w zdobywaniu i utrzymywaniu władzy. Dania była więzieniem za rządów poprzedniego władcy i jest nim również pod berłem Klaudiusza. A mówiąc językiem współczesności, bo w spektaklu oglądamy aktorów w garniturach – działania polityków nie odwołują się do żadnych moralnych sankcji. Chodzi wyłącznie o egoistyczną rozgrywkę, której stawką jest władza totalna.

Właśnie dlatego możemy mówić o spektaklu czasów postdemokratycznych, to znaczy takich, w których nawet jeśli władzę zdobywa się legalnie poprzez wybory, to nikt nie ma złudzeń: jej sprawowanie oparte będzie na łamaniu demokratycznych zasad. „Suweren”, widząc zło poprzednich rządów, zgadza się na zło nowej władzy, byle tylko sprawowali ją „swoi”.

Frljić podkreśla, że problemem współczesnej demokracji nie jest brak wiedzy o manipulacjach polityków, tylko zgoda wyborców na tzw. postpolitykę i postprawdę. Najlepszym przykładem są wybory w USA. Na temat Trumpa i ingerencji Rosjan w kampanię wyborczą wiedziano już wiele, a jednak nie przeszkodziło to obecnemu prezydentowi w zwycięstwie.

Ten rodzaj przyzwolenia na zło i lekceważenia praw demokratycznej mniejszości widoczny jest w relacjach pomiędzy postaciami oraz w kształtowaniu przestrzeni gry. Poza kilkoma scenami zbiorowymi, Hamlet to tragedia, w której fałsz i kłamstwo każą spiskować w tajemnicy przed innymi, w której nikt nie ufa nikomu, a w dążeniu do pokonania przeciwnika najważniejsze jest zaskoczenie. Tymczasem w chorwackim spektaklu wszyscy bohaterowie zgromadzeni są przy stole jak aktorzy podczas próby czytanej. Znają zasadę i przebieg bratobójczej tragedii. Wszystkie kwestie, w tym największe sekrety dotyczące zbrodni i zbrodniczych planów, stały się publiczną tajemnicą. A mimo to uczestnicy przymykają oczy na to, co widzieli, tak jakby robienie użytku z wiedzy oraz dociekanie prawdy musiało mieć dla nich fatalny skutek.

Poza Hamletem nie protestuje nikt. Każdy boi się o swoją przyszłość. Każdy też, kto nie podporządkowuje się regułom, musi przegrać lub wycofać się na margines. To nie Klaudiusz zresztą morduje Hamleta, tylko społeczeństwo, które przyzwala na zło rządzących. Publiczność ogląda zbiorowy mord, postawiona w sytuacji świadka, który milcząco zgadza się na wszystko.

Chorwacki Hamlet pokazuje też, jak dojrzewając, a może raczej starzejąc się, zaprzeczamy swoim ideałom. Violić zagrała Gertrudę, ale i niewinną ukochaną Ofelię. Tak jakby śmierć w młodości ratowała nas od kłamstwa i zdrady, która jest nieodłącznym elementem naszego moralnego i fizycznego obumierania. Hamlet (Krešimir Mikić) też nie jest ideałem. Doprowadził Ofelię do samobójstwa, co w spektaklu jest pokazane wprost: zabija ukochaną na naszych oczach. Nie może być żadnych niedomówień. Tytułowa postać od początku jest antybohaterem. Ci, którzy przywykli do księcia-buntownika lub zradykalizowanego studenta, muszą znosić widok wyleniałego czterdziestolatka – z włosami przyprószonymi siwizną, wychudłego, wyglądającego jak cień człowieka. Nie sprostał wyzwaniom, jakie stawiała przed nim Ofelia, a na wojnę z Klaudiuszem decyduje się jak na samobójczą misję. Chce z sobą skończyć. Nie przemawia za nim żadna moralna racja.

Jednak najważniejsze dla Frljicia jest przemówienie Klaudiusza. Już w scenie ślubu z Gertrudą uzurpator mówi, że smutek wywołany śmiercią najbliższych nie powinien przesłaniać nam radości życia. Wypowiada tę kwestię po zamordowaniu starego Hamleta i powtarza po zamordowaniu młodego. Życie okazuje się okrutne jak polityka, która kusi, by w niczym się nie ograniczać. Wtedy wesele bywa początkiem stypy. Strach pomyśleć, co będzie potem.

 

Teatr Młodych w Zagrzebiu
Hamlet Williama Szekspira
reżyseria Oliver Frljić
premiera 8 marca 2014
pokaz 31 lipca 2017
w ramach XXI Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku

krytyk teatralny i dziennikarz „Rzeczpospolitej”, redaktor „Teatru” w latach 2013 - 2022.