11/2017
Artur Pałyga

fot. Agnieszka Dróżdż

Magia

 

 

Piszę ten tekst w trakcie ostatnich prób do Korfantego w Teatrze Śląskim, gdzie pracuję. Napisał Korfantego Przemysław Wojcieszek zaproszony do wyreżyserowania własnego tekstu. Siedzę na próbach i myślę sobie o Korfantym. Przemek pożyczył mi książki. Podczytuję.

„Demagog siebie z głosem ludzi utożsamia, interes własny z interesem państwa. Zwalcza wszystkich, którzy na jej katechizm nie przysięgają. Sieje nienawiść, gwałci prawa. Tam, gdzie nienawiść, niepraworządność i gwałt, tam nawet trawa nie porośnie. Demagogia stroi się w płaszcz woli narodu. A ta wola narodu kapryśna, czasem zbrodnicza, w zaślepieniu swoim zmierzać mogąca do narodowego samobójstwa. Kandydatów do samobójstwa pilnujemy, strzeżemy, zamykamy, leczymy. Tak samo postępować powinniśmy z demagogami” – pisze Korfanty w swojej gazecie „Polonia”. Pisze przeciw psuciu państwa, przeciw cenzurze. Pisze w obronie niezawisłych sądów. Pisze w obronie demokracji i zgody. Przeciw radykalizmom z każdej strony. Bo radykalizm wywołuje większy radykalizm, a większy radykalizm wywołuje jeszcze większy radykalizm itd.

„Unikać nienawiści i pogardy!” – pisze. „Rozpętano w Polsce walkę” – pisze w 1929 roku, w czasach rosnącej w siłę sanacji. „Względy na położenie nasze i na sytuację naszą międzynarodową nakazują dążyć do zespolenia wszystkich sił twórczych w państwie, do uzgodnienia się z wszystkimi ludźmi dobrej woli, aby zażegnać grożące nam niebezpieczeństwo” – pisze Korfanty.

– Ja jestem twoim niezawisłym sądem – mówi Kostek Biernacki. – Inteligencka kurwo! – dodaje. – Ja jestem ten demos, ten lud, ty elito, którą właśnie wymieniamy.

– Ty, myślisz, Korfanty, że ty gdzieś uciekniesz? Cały świat zmierza dziś w tę stronę. Bereza Kartuska to najnowszy krzyk politycznej mody, pierwiosnek postępu. Walić takich jak ty w pysk, to dzisiaj politycznie postępowa rzecz. To rzecz pospolita. Bo ludzie mają dosyć Korfantych. Ludzie chcą zmian! I chcą radykalnie! A ja, Kostek, jestem wolą ludu.

Młody policjant przydzielony do służby w Berezie Kartuskiej przychodzi do pułkownika, aby podzielić się wątpliwościami. W szkole policyjnej uczono go inaczej. Za wzór stawiano angielską policję. Mówiono o szacunku do obywatela. A tu każe mu się bić ludzi i deptać po leżących.
– Szkoła jest zawsze do tyłu. Świat się zmienił – tłumaczy pułkownik Biernacki. – Takie są dziś obywatelskie oczekiwania i potrzeby. Depcz, chłopcze!

Co to za facet, ten Kostek Biernacki! Przedwojenny oficer, klasa. Pułkownik. Zaufany Piłsudskiego. Marszałek mianował go komendantem obozu w Berezie Kartuskiej, gdzie siedział m.in. Korfanty. Kiedy szukam informacji o nim, natrafiam na notki, że to najwybitniejszy polski przedstawiciel realizmu magicznego, pisarz poprzedzający w charakterze twórczości swojej Olgę Tokarczuk. W tym roku wydano ponownie zbiór jego opowiadań pt. Straszny gość.

Przypominam sobie obraz przedstawiający Adolfa Hitlera kontemplującego piękno przyrody. I zamiłowanie Hitlera do Wagnerowskich magicznych klimatów. I cała ta jego ezoteryka.

Mordercy i kaci kochają przyrodę i zawartą w niej magię. Magiczna Afryka. Magiczne Kongo Belgijskie. Magia sztuki. Magia teatru. Zaczarowany świat pułkownika Biernackiego. Za swoje zasługi w poniżaniu i torturowaniu więźniów Berezy Kartuskiej magiczny pisarz Kostek Biernacki mianowany zostaje wojewodą. A Korfanty zmuszony jest uciekać z kraju, a kiedy nie ma już gdzie uciekać w tym coraz bardziej radykalnym świecie, wraca do domu, do Polski, bo mu Grażyński obiecywał nietykalność, ale, kiedy już wrócił, okazało się, że z tą nietykalnością to żart. Ponownie uwięziony, umiera w tzw. niejasnych okolicznościach. Opowieści o jego śmierci brzmią jak proza Kostka Biernackiego, magicznie. Mówią, że ściany celi pomalowane były farbą z arszenikiem. Podejrzenie zatrucia arszenikiem stwierdzono ponoć podczas sekcji zwłok. Już sobie wyobrażam, jak Korfanty liże ściany, już snuję w głowie tę magiczną powieść Biernackiego. A tymczasem szukam, i faktycznie – farby z arszenikiem zdarzały się jeszcze w latach pięćdziesiątych XX wieku. To była zielona farba – wiosenny odcień zieleni zwany szwedzką zielenią lub zielenią Scheelego, gdyż wynalazł ją w 1778 roku Carl Wilhelm Scheele, niemiecko-szwedzki aptekarz z Pomorza, członek Szwedzkiej Królewskiej Akademii Nauk, odkrywca m.in. metody pozyskiwania fosforu ze spalonych kości. Zieleń Scheelego odniosła niebywały sukces. Barwiono nią ubrania, malowano nią obrazy, ściany. Z czasem okazało się, że przyczyną zasłabnięć na balach nie były za ciasno upięte gorsety, ale zielony kolor sukni. Nadzieja ma kolor zielony. Zielony kolor towarzyszy Korfantemu w celi na Pawiaku latem 1939 roku. Umiera 17 sierpnia 1939. A niecały miesiąc później wojewoda Biernacki ucieka do Rumunii.

Po wojnie Kostek zostaje deportowany z Rumunii do Polski, gdzie, jak piszą, otrzymał z nawiązką to, co obficie rozdawał. Wszystkie jego książki w latach 1952–1953 zniszczono, zmielono i przestał istnieć w Polsce jako pisarz. Ale wiadomo, rękopisy nie płoną. I magia Kostka Biernackiego wciąż urzeka.

dramatopisarz, dziennikarz, dramaturg w Teatrze Śląskim w Katowicach. Autor m.in. Żyda Nieskończonej historii; nagrodzony Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną za W środku słońca gromadzi się popiół (2013).