12/2017
Do Mai Komorowskiej – jubilatki

rys. Bogna Podbielska

Do Mai Komorowskiej – jubilatki

 

 

Szanowna Pani,

dowiedziałem się, że 23 grudnia będzie Pani obchodziła piękny jubileusz. Nie wiem co prawda, czy ma Pani zwyczaj świętować urodziny, ale tak czy inaczej chciałbym złożyć Pani życzenia. Zastanawiałem się, czego należałoby najbardziej życzyć, żeby nie było to banalne. W końcu sposób, w jaki zwracamy się do siebie przy takich okazjach, zaświadcza o nas. Moje emocje w tej sytuacji, choć zwykle bywam powściągliwy, dochodzą do głosu mocniej i mieszają nieco porządek myśli. Proszę więc wybaczyć, jeśli ta pisanina wyda się Pani nieskładna.

Zauważyłem, że gdy proszona jest Pani o powiedzenie czegoś ważnego, używa Pani często formuły „brak słów”. Wydaje mi się ona znamienna. Czy to przychodzi z wiekiem, że coraz bardziej zapadamy się w milczeniu, niczym Winnie ze Szczęśliwych dni w ziemi? Coraz mniej się chce mówić? A może „brak słów” doskwiera, ponieważ żadne z nich nie są w stanie wyrazić tego, co czujemy do świata? Spodziewam się, że patrzy Pani na tzw. otaczającą rzeczywistość i kłębią się w Pani silne emocje. Zastanawiam się, co musiała Pani przeżywać, gdy czytała list Szarego Człowieka pod Pałacem Kultury wobec ludzi, którzy przyszli złożyć mu hołd? Czy to nie był jeden z najbardziej dramatycznych tekstów, który Pani wypowiedziała publicznie? Swoją drogą, jakie to smutne, że wybitna polska aktorka znowu musi wziąć na siebie inny obowiązek, niż tylko wejść wieczorem na scenę teatralną i odegrać fikcyjną postać. Ile razy już Pani podejmowała się zadań, które wykraczały poza normalną aktorską pracę? Wydawało się, że pozostaną one tylko chwalebnym wspomnieniem z przeszłości. Historia widać się nie kończy.

Gdzie zatem szukać ratunku? Jak nie dać się zgnębić? Z czego czerpać nadzieję? Myślę, że to są pytania, które Panią również nurtują. Jakąś możliwą odpowiedź ja odnajduję w Pani działalności. I choć powtarza Pani: „brak słów”, to właśnie słowa zawarte w poezji, którą Pani recytuje, niosą wielką otuchę. Byłem tego świadkiem w domu kultury w jednej z małych miejscowości, gdzie Pani właśnie z poezją dotarła. To było bardzo piękne doświadczenie, które trudno mi opisać (brak słów…), ale które pozostawiło głęboki ślad. Miałem zresztą wrażenie, że uczucie wzruszenia dotyczyło wszystkich obecnych na spotkaniu z Panią, co by świadczyło, że poezja ma realną moc. Kto z wielkich powiedział to słynne zdanie: „Cóż po poecie w czasie marnym?” (wybaczy Pani – nie jestem erudytą, a profesja moja daleka jest od sztuki)? Otóż jeśli mogę pozwolić sobie na sprzeciw, to głośno powiem: właśnie w marnych czasach poeci są potrzebni. I czytanie poezji. I jej słuchanie w takim wykonaniu jak Pani. Jeśli jest tyle słów w tzw. przestrzeni publicznej, które ranią, które niosą złe emocje, które potrafią zabić, to wiersz, może on jedyny, daje jakąś nadzieję?

Myślę o młodych ludziach, którzy muszą w tych marnych czasach żyć. Pani zapewne też się o to martwi, jak przeżyją swój los. W końcu przez tyle lat uczyła Pani nie tylko aktorskiego rzemiosła, ale także tego, jakim być człowiekiem, wykonując ten trudny zawód. Coraz mniej takich nauczycieli. Pocieszam się, że ziarno, które Pani zasiała w tych kilku pokoleniach studentów, będzie owocować – i kiedy staną przed poważnymi wyzwaniami, będą pamiętać o tym, co Pani im mówiła. W tych młodych może jest też nadzieja?

Miałem składać Pani urodzinowe życzenia, a wyszedł mi smutny list. Dzielę się jednak moimi myślami z Panią, ponieważ wierzę, że znajdę dla nich zrozumienie. Czuję, że moje troski są Pani również bliskie. Najważniejsza jednak jest nadzieja. Jej nie wolno nam tracić. Sądzę, że ktoś, kto urodził się 23 grudnia, ma tej nadziei więcej. Z okazji Pani święta życzę więc tylko wiele sił, by nadzieję nadal Pani miała w sobie i niosła ją innym.

Z wyrazami najgłębszego szacunku,

Mieszkaniec Komorowa

PS Przypomniało mi się, że w filmie Andrzeja Wajdy Człowiek z żelaza występuje Pani z recytacją wiersza Czesława Miłosza. Chciałbym go na koniec zacytować, mając w uszach Pani głos:

Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy,
Że ziemia nie jest snem, lecz żywym ciałem,
I że wzrok, dotyk ani słuch nie kłamie.
A wszystkie rzeczy, której tutaj znałem,
Są niby ogród, kiedy stoisz w bramie.

Wejść tam nie można. Ale jest na pewno.
Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli,
Jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną
W ogrodzie świata byśmy zobaczyli.

Niektórzy mówią, że nas oko łudzi
I że nic nie ma, tylko się wydaje,
Ale ci właśnie nie mają nadziei.
Myślą, że kiedy człowiek się odwróci,
Cały świat za nim zaraz być przestaje,
Jakby porwały go ręce złodziei.