1/2018
Marek Kochan

fot. Kazimierz Kochan

Krótki felieton o miłości

 

 

O czym na Nowy Rok? O wojnach? O bankowych oszustach? O upadku demokracji? O autorytaryzmie? O faszyzmie? O jakości parówek?

Po co, kiedy tego tyle dookoła. Takich złych wiadomości. Nowy Rok to nowa nadzieja. A jak nadzieja, to miłość.

Nie Julia z Kapuletich. Mosiężna Julia stoi na dziedzińcu domu w Weronie, gdzie ponoć mieszkała. Dookoła pełno sklepów z pamiątkami. Makatki z Julią, breloczki z Julią, fartuszki z Julią. Skomercjalizowała się Julia. I ma wyślizgany biust. Nie wiedzieć czemu, wszyscy ją tam łapią, akurat za pierś, czasem za obie na raz. Obie ma wyślizgane. Nieładnie chłopcy, nie godzi się tak, Julię Kapuleti za biust łapać?!

To nie Julia Szekspira. To prawdziwa dziewczyna.

Ma na imię Sylwia. A na nazwisko nie wiem. Ale na S. Sylwia S., tyle ujawnię, tyle mogę powiedzieć na tym etapie.

Ma 19 lat. Od roku mieszka w stolicy. Czyli sprowadziła się tu, gdy była ledwie pełnoletnia. Odważna, nie boi się zmian. Przedsiębiorcza. Ale przede wszystkim: miłość. Kochała, kocha.

Ten chłopak, żaden tam Romeo, z żadnego tam Montekich rodu, nawet nie wiem, jak się nazywał, imienia, nazwiska, nic. Tyle że Sylwia S. się w nim kochała. I że ma 23 lata. Czy się w niej kochał? Nie wiadomo. Ale bohater musi się nazywać. Więc, że bohater, to go nazwę B., na potrzeby tej opowieści. Potem się go rozwinie, doda się mu jakieś cechy, uczłowieczy.

A więc oni dwoje: Sylwia S. i B., jej ukochany. Są skądś, nie wiadomo skąd, ale z daleka. Nie z Warszawy. Sylwia S. sprowadza się tu pierwsza. W tym wieku nie ma raczej kwalifikacji. Wykonuje przypadkowe prace. Opiekuje się dziećmi. Żyje z pożyczek, z oszczędności bliskich.

Ale to nie jest ważne, bo mamy tu do czynienia z opowieścią o miłości.

Przede wszystkim Sylwia S. kocha. Nie umie wytrzymać rozłąki. Chce ściągnąć ukochanego do siebie. B. boi się. A co on będzie w tej Warszawie robił? W Warszawie trudno. Poradzić sobie. Przyjechałby do Sylwii S., gdyby miał pracę.

Czyli jakiś fajtłapowaty ten B. 23 lata, a pracy sobie znaleźć nie umie. Trzeba będzie pokazać, że ma inne zalety. Umie gotować może? Lubi zwierzęta?

Może być i fajtłapowaty, ale za to ma Sylwię. Sylwia poradzi, Sylwia załatwi. Zrobi wszystko, by mieć B. obok siebie, żeby być z B. blisko.

Załatwia mu pracę w zakładzie fotograficznym. B. będzie obrabiał zdjęcia w komputerze.

Czyli nie taki ostatni ten B., coś umie, na komputerze się zna. Jakiś prosty program do grafiki opanował przynajmniej.
Praca w zakładzie nie jest wysoko płatna. Ale kilkaset złotych miesięcznie można zarobić. To zawsze coś. Gdy B. ma pracę, może przyjechać do Warszawy, może z Sylwią być. Sylwia ma B. przy sobie. Pewnie jest szczęśliwa.

I tu jest pierwszy nieoczekiwany wątek tej opowieści. Zaskoczenie dla widza. Otóż zakład fotograficzny, który zatrudnia B., nie istnieje. Pieniądze są prawdziwe, ale praca nie. Sylwia przesyła B. przypadkowe zdjęcia ściągnięte z Internetu, które B. obrabia w komputerze, i za to Sylwia wypłaca mu skromną pensję.

B. żyje w świecie fikcji. Ale miłość Sylwii musi być prawdziwa. Tak prawdziwa, że stwarza dla swojego ukochanego fikcję, w której może z nim żyć.

Teraz pierwszy punkt zwrotny. To wszystko kosztuje. Sylwia S., jak wiemy, wykonuje tylko dorywcze prace, nisko płatne. Pożycza od bliskich, pożyczek nie oddaje. Cierpliwość bliskich się kończy. Sylwia S. musi zdobyć pieniądze.

Sylwia jest kreatywna. Skoro wymyśliła fikcyjny zakład pracy zatrudniający B. za prawdziwe pieniądze, powinna teraz wymyślić inną fikcję, która będzie te pieniądze zarabiała. I wymyśla. Umieszcza ogłoszenie w Internecie. Podszywa się pod istniejące studio zatrudniające statystów filmowych. Film: wiadomo – udawanie, iluzja. Sylwia S. w imieniu tego prawdziwego studia umawia się na rozmowy z szukającymi prawdziwej pracy. Podpisuje z nimi fikcyjne umowy i pobiera opłaty za równie fikcyjne ubezpieczenie. Udaje jej się nabrać tak kilka osób. Zarabia na tym 600 złotych. Na jedną pensję B, który ciągle obrabia zdjęcia realnych ludzi, pracując dla fikcyjnego zakładu fotograficznego, który wypłaca mu prawdziwe pieniądze. Jedna fikcja napędza inną fikcję. Fabryka marzeń.

I tu drugi punkt zwrotny. Tę idyllę psują mokotowscy policjanci, powiadomieni przez jedną z ofiar oszustwa. Sylwia S. wpada w zasadzkę w alei Wilanowskiej, po umówieniu się z kolejnymi dziewczynami chcącymi się nająć na statystki. Sylwia S. ma ze sobą cztery druki fikcyjnych umów.
To na pewno będzie jedna z bardziej emocjonujących scen tej sztuki. Fikcja zostaje zdemaskowana. Popsuta. A przecież było tak dobrze. Taka piękna to była miłość. Czyżby coś tak pięknego mogli popsuć policjanci z Mokotowa?

Teraz zakończenie. Sylwii S. grozi do ośmiu lat więzienia. Kiedy zostanie skazana? Nie wiadomo. Na razie nie jest aresztowana. Ciągle spotyka się z ukochanym. Czy zrobiła coś naprawdę złego? Przecież to z miłości.

Proszę o łagodny wymiar kary dla dziewiętnastoletniej Sylwii S. Kiedy Wysoki Sąd zobaczy to przedstawienie, na pewno serca Wysokiego Sądu skruszeją. To taka piękna miłość. Mam dla Wysokiego Sądu bilety na premierę. To za dwa tygodnie. W Nowym Roku warto coś przeżyć, warto się wzruszyć. Amor vincit omnia.

pisarz, profesor Uniwersytetu SWPS. Autor powieści (m.in. Fakir z Ipi, 2013), zbioru opowiadań (Ballada o dobrym dresiarzu, 2005) oraz wielu dramatów realizowanych w Teatrze Telewizji i Teatrze Polskiego Radia m.in. HolyfoodRioReduty).