2/2018

Girl power po szwedzku

Królewski Teatr Dramatyczny w Sztokholmie zrealizował w zeszłym sezonie szereg premier, które łączy temat kobiecości.

Obrazek ilustrujący tekst Girl power po szwedzku

fot. Carl Thorborg

W ostatnim roku nietrudno było zauważyć wspólny temat, wokół którego krążyły zainteresowania reżyserów z Królewskiego Teatru Dramatycznego w Sztokholmie. Na deskach Dramaten pojawiła się nowa interpretacja Ibsenowskiej Kobiety z morza (Frun från havet), Anny Kareniny Tołstoja i Zwiastowania (Budskapet till Maria) Claudela. Te tytuły, jak i dwie sztuki, które szerzej omówię poniżej, pokazują, że tym razem motywem przewodnim sezonu stały się kobiety. Bohaterki tych spektakli są w różnym wieku, znajdują się w różnych sytuacjach, ale każda z nich usiłuje zachować własną tożsamość i nie zgadza się na naciski społeczeństwa.

Wiatr z Księżyca (oryg. The Wind on the Moon, szwedzka wersja nosi tytuł Det blåser på månen) to powieść dla dzieci autorstwa Erica Linklatera, napisana pod koniec drugiej wojny światowej, a znana polskiemu odbiorcy ze słuchowiska Przygody Dory i Flory, realizowanego dla Teatru Polskiego Radia, z piosenkami napisanymi przez Jerzego Wasowskiego. Pierwsza część opowieści to perypetie dwóch sióstr, Diny i Dorindy (w polskim przekładzie są to Dora i Flora), które podczas nieobecności ojca przebywającego na froncie starają się być bardzo grzeczne. Niestety niewiele wynika z ich starań. Wina leży jednak po stronie grupy szkolnych koleżanek, które prześladują Dinę i Dorindę: gdy dziewczynki postanawiają się zemścić, wpadają w tarapaty. Na kłopoty z grzecznością zapewne ma również wpływ złowieszczy wiatr z Księżyca, przed którym przestrzegał je tata, mówiąc, że gdy tak wieje, mogą się dziać dziwne rzeczy, a konsekwencje złych czynów mogą być spotęgowane. Dina i Dorinda piją magiczną miksturę Pani Wiedźmy, wypowiadają magiczna formułkę i zamieniają się w kangury, by nastraszyć prześladowczynie. Nie potrafią jednak same powrócić do ludzkiej postaci. Zostają schwytane i zamknięte w ogrodzie zoologicznym wraz z innymi nieszczęśliwymi zwierzętami. Dzięki sprytowi i determinacji udaje im się nie tylko wydostać z klatki, ale też uwolnić nowo zdobytych przyjaciół. Jednak o wiele poważniejsze zadanie dopiero przed nimi.

Gdy Dina i Dorinda powrócą już do swojej ludzkiej postaci, dzięki pomocy zwierzęcych przyjaciół, będą musiały uwolnić ukochanego ojca z niewoli księcia Hulagu, dyktatora z dalekiej Bombardii. Tyran władający tą krainą był w czasach Linklatera porównywany przede wszystkim do Hitlera, choć nazwa Hulag musi się też kojarzyć ze Stalinem. Jednak w dzisiejszych czasach, co doskonale widać również w inscenizacji Ellen Lamm, możemy się tu doszukiwać bardziej uniwersalnego obrazu dyktatorów. Zwłaszcza że wcielająca się w tę postać Hulda Lind Jóhannsdóttir bardziej przypomina posturą korpulentnego Kim Dzong Una, niż szczupłego Hitlera.

Nie tylko ta postać jest zagrana w sposób przerysowany – jest też tęskniąca rozpaczliwie za wolnością Puma (w tej roli Mia Benson), czy płaczliwa mama dziewczynek (Nina Fex). Jednak wszystko mieści się w konwencji spektaklu dla dzieci, z zachowaniem granic dobrego smaku. Jedyne momenty, kiedy inscenizacja ociera się o prawdziwą grozę, to sceny w więzieniach Hulagu. Jednak i nimi dzieci były oczarowane.

Opowieść o przyjaźni, umiłowaniu wolności i nierozerwalnych więziach rodzinnych w adaptacji Dramaten nie straciła na aktualności – mimo upływu prawie ośmiu dekad od wydania tej kultowej w kręgach młodych wielbicieli fantasy powieści. Zaś dzięki nowoczesnym rozwiązaniom scenograficznym nabrała też atrakcyjności. Zamysł jest banalnie prosty, a jednocześnie zachwycający: na pomalowanej na biało ścianie z kilkoma rzędami okienek i drzwiczek wyświetlane są animacje. To one tworzą scenografię – przestrzeń ogrodu zoologicznego, innym razem autobus, statek, szkołę, dom głównych bohaterek, a nawet więzienie w Bombardii. Jednym z zadań aktorskich jest dopasowanie choreografii postaci tak, by mieściły się w wyświetlanych częściach strojów, klatkach czy pojazdach.

To, co zawsze cieszy w spektaklach dla dzieci w Dramaten, to fakt, że aktorzy traktują małego widza z jak największą powagą. Nie odwołują się do tanich chwytów, nie próbują się podlizać, wykonują rzetelnie swoją pracę, tak jakby grali dla dorosłych. Ellen Jelinek (popularna aktorka filmowa i teatralna) jako Dina i Emma Broomé jako Dorinda są dziarskie, rezolutne i łobuzerskie, ich gra sprawia, że dzieci traktują je jak koleżanki, ale jednocześnie – co ważne – aktorki nie popadają w infantylizm. To dzięki ich grze spektakl nabiera feministycznego przesłania, opowiadając jednocześnie o codziennej wartości siostrzeństwa i tego, co współcześnie określa się jako girl power.

Początkowo byłam sceptycznie nastawiona, patrząc na widownię dużej sceny Dramaten, nabitą w sobotnie popołudnie po brzegi rodzinami z dziećmi. Spektakl trwający ponad dwie godziny (z jedną przerwą) wydawał się nie do przejścia choćby dla mającego około dwóch lat malucha, siedzącego na kolanach mamy, zajmującej miejsce obok mnie. Tym bardziej byłam zdziwiona, gdy okazało się, że ani razu nie usłyszałam płaczu żadnego dziecka. Obserwowałam za to pełne napięcia twarze maluchów, na których odmalowywały się całe symfonie uczuć – strach, radość, ulga, rozbawienie. Co większe i bardziej odważne podeszły do sceny i z bliska obserwowały akcję. W ten sposób Dramaten wychowuje sobie kolejne pokolenia widzów. Przenosząc udane przedstawienie z dawnej elektrowni (Elverket) na główną scenę teatru, dano młodym widzom pełne teatralne doświadczenie – w pięknej sali i legendarnym marmurowym foyer.

Sztuką o wyraźnie feministycznym wydźwięku, lecz adresowaną już jednoznacznie do dorosłego widza, jest Ensam (Samotna) autorstwa Alfhild Agrell, w reżyserii Jenny Andreasson. Sztuki Agrell cieszyły się wielką popularnością w latach 1881–1886, kiedy wystawiono aż sześć jej tekstów na deskach Dramaten (w tym samym czasie August Strindberg mógł poszczycić się przyjęciem tylko jednego tekstu dramatycznego przez Królewski Teatr). Jednak to Agrell przez ponad sto lat była niemal całkowicie zapomniana, dopiero dzięki Andreasson, która specjalizuje się w reżyserowaniu mniej znanych sztuk napisanych przez kobiety (między innymi De oskyldiga autorstwa Lillian Hellman czy Zamek w Szwecji Françoise Sagan), trafiła ponownie na afisz największego teatru w Sztokholmie. Treść sztuki – jak na koniec XIX wieku – była dość wywrotowa.

Krawcowa Thora (Thérèse Brunnander) mieszka z dorosłą już córką Yngvą (Karin Franz Körlof) w Sztokholmie. Przez lata nikomu nie przeszkadza jej samotne macierzyństwo – do momentu, gdy Yngva sama staje się panną na wydaniu. Georg Eksköld (Magnus Ehrner), ojczym Allana (David Fukamachi Regnfors), ukochanego dziewczyny, nie aprobuje takiego związku, znając dobrze historię romansu Thory z żonatym mężczyzną – jego kuzynem. Jak się okazuje, sam Eksköld również kocha się w niej potajemnie. Przyjaciel domu Thory, Doktor Sandén (Peter Engman), już wcześniej próbował – dla dobra przyjaciółki – się jej oświadczyć. Chciał pozytywnie wpłynąć na jej reputację, a przez to polepszyć również sytuację materialną krawcowej i jej córki. Kobieta jednak stale mu odmawiała. Nikt z otaczających ją ludzi nie rozumiał, że jest samodzielna i po prostu nie chce być mężatką, pragnie być wolna i móc decydować o sobie. Jej całym życiem jest córka, której wpajała ideały wolności i równości. Jednak gdy na horyzoncie pojawia się miłość, okazuje się, że Yngva nie jest w stanie wybaczyć matce nieugiętości wobec własnych zasad. Co gorsza, gdy ojczym chłopaka zgadza się wreszcie na ślub, okazuje się, że ma to być transakcja wiązana, ponieważ Thora powinna w tej sytuacji wyjść za jego niedawno owdowiałego kuzyna. W ten sposób ich córka staje się nareszcie prawowitym dzieckiem. Dumna kobieta nie chce jednak na to przystać. Kiedy Yngva wybiera narzeczonego, zrywając tym samym stosunki z matką, ta zostaje całkiem sama. Thora czuje jednak, że zachowała swoje człowieczeństwo i godność. Wie też, że mimo iż córka się przeciw niej zbuntowała, ma głęboko wpojone poczucie niezależności.

Spektakl w reżyserii Andreasson to przede wszystkim popis aktorskich możliwości Brunnander jako Thory i Engmana jako Doktora Sandéna, których dialogi skrzą się humorem. Młoda Körlof, która debiutuje w Dramaten rolą Yngvy, jest urzekająca, stanowcza, a jednocześnie liryczna w scenach z ukochanym Allanem. Körlof i Regnfors odgrywają również piękne sceny choreograficzne, w których widać wpływ twórczości Matsa Eka.

Przedstawienie rozgrywa się w oszczędnej scenografii. Ściany i sufit wykonane są z desek, co z jednej strony kojarzy się z minimalistycznym skandynawskim designem, z drugiej zaś sprawia, że mieszkanie krawcowej Thory wygląda jak klaustrofobiczne wnętrze skrzyni. Potęguje to wrażenie samotności głównej bohaterki, choć nie możemy być do końca pewni, czy to świat zamknął ją w tej skrzyni, czy też ona sama ukryła się w niej przed złymi językami. Thérèse Brunnander doskonale zapełnia tę przestrzeń, odgrywając dramat matki. Bunt przeciw konwenansom przyniósł jej to, co najlepsze w jej życiu – córkę. Jednak dobro Yngvy wymaga od niej poddania się regułom, które przez tyle lat nauczyła się ignorować. Doskonale partneruje jej Peter Engman, wprowadzając swoją postacią trochę światła w życie zrozpaczonej krawcowej. Engman nadaje swojej postaci rys dwuznaczności – przyjacielski i żartobliwy, potrafi jednak okazać surowość i egoizm wobec przyjaciółki, co rzuca cień na jego szlachetny wizerunek.

Gdy oglądałam Ensam, zastanawiałam się, w jakim celu wystawia się taką sztukę we współczesnej Szwecji, gdzie wpływ feminizmu na społeczeństwo jest znaczny, gdzie nikogo nie razi ani nieślubne dziecko, ani konkubinat, ani nawet zalegalizowane związki homoseksualne. Z wielu wątków poruszonych w spektaklu interesująca jest dziś choćby kwestia relacji rodzic – dziecko. Ile można poświęcić, by utrzymać miłość dorosłego dziecka? Czy wartości można odziedziczyć? Co jest ważniejsze: własne przekonania czy matczyna miłość? Jednak gdy kilka dni później odlatywałam ze Sztokholmu, na lotnisku spostrzegłam różowe plakaty z hasłem zaadresowanym do córek i matek, głównie Szwedek pochodzenia arabskiego, próbujące przekonać je, że przymusowe małżeństwa nastolatek, które są finalizowane podczas zagranicznych wyjazdów, nie są dobrym rozwiązaniem. Przesłanie tych ogłoszeń – nie bez powodu wieszanych na lotnisku – mówi wprost: można się jeszcze cofnąć, zanim przekroczy się granicę państwa, warto zastanowić się nad tym, jaki los czeka nastoletnią żonę w kraju, w którym rządzi szariat. Kampania ma na celu uświadomienie dziewczynkom ich praw, a matkom przepisów, które obowiązują w Szwecji. Może to jest kontekst dla współczesnego odczytania Ensam?

Wielokrotnie bywało już tak, że tematy wystawianych sztuk wyprzedzały debatę publiczną. Tak stało się i tym razem. Kiedy oglądałam te przedstawienia, nie mogłam wiedzieć, że dwa miesiące później 78 aktorek, związanych na przestrzeni wielu lat z Dramaten, przyłączy się do akcji #MeToo, publikując w największym ogólnoszwedzkim dzienniku swoje wypowiedzi dotyczące molestowania seksualnego, którego były ofiarami. To tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ w Szwecji 52 000 kobiet przyznało, że było molestowanych w sytuacjach związanych z wykonywanym zawodem. Wystarczyło to jednak, by przez teatr przetoczyło się tornado, które niczym złowrogi wiatr z Księżyca zrzuciło kilka sztuk z afisza. Aktorzy, którzy pojawili się na liście osób molestujących swoje koleżanki, z dnia na dzień stali się w Dramaten persona non grata. I nagle feministyczna wymowa Ensam zyskała znów na aktualności, prawie tak jak wtedy, gdy przed ponad stu trzydziestu laty wystawiano sztukę Alfhild Agrell po raz pierwszy. Okazuje się, że teatr nadal musi przypominać o rzeczach, które wydają się tak oczywiste, jak dziś prawo do samostanowienia.

 

Królewski Teatr Dramatyczny w Sztokholmie

 

Wiatr z Księżyca Erica Linklatera
reżyseria Ellen Lamm
premiera 21 stycznia 2017

 

Samotna Alfhild Agrell
reżyseria Jenny Andreasson
premiera 2 września 2017

skandynawistka, teatrolożka, literaturoznawczyni, wykładowczyni w Ateneum – Szkole Wyższej w Gdańsku. Zajmuje się badaniem twórczości Ingmara Bergmana oraz skandynawskiej literatury kryminalnej.