2/2018

Jedyny taki teatr na świecie

„Kiedyś w teatrze usłyszałam pytanie młodego człowieka, czy podczas spektaklu będą reklamy. Był w teatrze pierwszy raz! Nie wiedział, jak wygląda spektakl teatralny, więc nie oczekujmy, że wie, gdzie można oglądać Teatr Telewizji. Tę informację trzeba dopiero przekazać” – mówi Ewa Millies-Lacroix, dyrektorka Agencji Kreacji Teatru Telewizji Polskiej, w rozmowie z Jackiem Cieślakiem.

Obrazek ilustrujący tekst Jedyny taki teatr na świecie

fot. Ireneusz Sobieszczuk / TVP

CIEŚLAK Jak to się stało, że Teatr Telewizji, który był ostatnio w zaniku, otrzymał gwarancję istnienia w nowej formule Agencji Kreacji Teatru Telewizji Polskiej?

MILLIES-LACROIX W 2016 roku zostałam dyrektorem artystycznym festiwalu „Dwa Teatry” w Sopocie, reprezentując Telewizję Polską. Patrząc w program, można było zauważyć, że Polskie Radio przygotowało w poprzednim roku około stu premier, zaś z oferty telewizyjnej w konkursie brało udział ledwie kilka produkcji oryginalnych oraz kilka tzw. przeniesień. Te liczby zrobiły duże wrażenie na grupie twórców, którzy przybyli do Sopotu. Rozpoczęliśmy cykl nieformalnych spotkań pod hasłem: „Co zrobić, żeby ponownie uruchomić Teatr Telewizji?”. Uczestniczyli w nich Halina Łabonarska, Jan Englert, Witold Adamek, Waldemar Krzystek, Wojciech Tomczyk, Jerzy Zelnik. Zaangażowany był również szef ZASP Olgierd Łukaszewicz. Później ogromną pracę wykonał doradca zarządu ds. teatru Jan Maria Tomaszewski, artysta plastyk. Kiedy wydawało się, że coś jest niemożliwe – zachęcał do dalszej walki i sam dawał przykład. Punktem zwrotnym była decyzja zarządu Jacka Kurskiego, który postawił na Teatr Telewizji i jego powrót do dawnej wielkości. W procesie reaktywacji Teatru Telewizji bardzo pomogły zmiany strukturalne w TVP. Najpierw zostałam pełnomocnikiem zarządu do stworzenia redakcji teatru, a potem zarząd powołał Agencję Kreacji Teatru Telewizji Polskiej.

CIEŚLAK Na czym polega zmiana?

MILLIES-LACROIX Powstają agencje kreacji odpowiedzialne za poszczególne gatunki telewizyjne. Agencje przygotowują ofertę programowo-kosztową dla poszczególnych pasm i anten TVP. Nasza agencja ma zadanie przygotowania oferty w dziedzinie teatru telewizji – premierowej i powtórkowej dla wszystkich anten i TVP VOD. Przygotowujemy spektakle kompleksowo: planujemy, zamawiamy, produkujemy, a nowo powołane Biuro Programowe będzie umieszczało je w najwłaściwszym miejscu programu. Wprowadzana reforma dynamizuje ofertę i procesy produkcyjne TVP, ale przede wszystkim przywraca do naszej instytucji kreację. To daje szansę na pełną odnowę i rozwój, nie tylko teatru, ale całej oferty TVP w różnych gatunkach telewizyjnych.

CIEŚLAK Pamięta Pani, ile produkowało się spektakli na początku lat dziewięćdziesiątych?

MILLIES-LACROIX Tak: za czasów Jerzego Koeniga było to nawet sto trzydzieści spektakli rocznie we wszystkich pasmach, na co składały się Teatr Poniedziałkowy, Teatr Rozmaitości, Studio Teatralne Dwójki, Teatr Dla Dzieci i Młodzieży, a także pasma powtórkowe. Jako redaktorka przygotowywałam wstępy i felietony, przeglądając wiele archiwalnych spektakli i poznając naszą telewizyjną historię. Emitowaliśmy Teatr Prozy, Antologię Teatru Polskiego i Antologię Dramatu Powszechnego. Nie było już Kobry, ale przypomnijmy ją również, bo to pomoże współczesnym telewidzom zrozumieć skalę dawnej działalności. Początek lat dziewięćdziesiątych to były z pewnością lata poszukiwań twórczych, poszerzania języka teatru telewizji, również dlatego, że wchodzili na rynek producenci zewnętrzni, którym zależało na zwiększaniu produkcji, bo budowali swoje imperia.

CIEŚLAK Jakie były wtedy budżety?

MILLIES-LACROIX Nie chcę mówić o konkretnych kwotach, ale były one porównywalne do dzisiejszych budżetów spektakli dla Jedynki i pasma Teatru Poniedziałkowego. Z kolei spektakle Teatru Rozmaitości, emitowanego w niedzielę po Teleexpressie, miały niższe budżety, mimo że wchodziły w jego skład tantiemy dla zagranicznych autorów. Niższy budżet miały też Teatr Dla Dzieci, Studio Teatralne Dwójki oraz przeniesienia z teatrów.

CIEŚLAK Z całym szacunkiem dla Piotra Dejmka, w czasie, gdy kierował Teatrem Telewizji, zaproponował ograniczenie produkcji do dziesięciu dużych spektakli rocznie, rezygnację ze stałego pasma emisji w poniedziałek. Jaki był tego rezultat?

MILLIES-LACROIX Osobiście nazywałam to próbą zadekretowania arcydzieł. A czegoś takiego nie da się zrobić! Od jesieni 2017 roku powróciliśmy do stałego pasma i to jest nasz pierwszy sukces, ponieważ odbudowujemy nawyk oglądania Teatru Telewizji. Bez niego nie da się poważnie myśleć o żadnym rozwoju, ponieważ młodzi ludzie nie kojarzą naszej marki. Nie ma się co dziwić, przez ostatnie lata nie było Teatru Telewizji Dla Dzieci. Myślę, że przywrócenie stałego pasma w poniedziałkowe wieczory po dwóch pełnych sezonach może przynieść oczekiwany skutek w postaci wiernej i zwiększającej się, nowej widowni.

Drugą moją decyzją było udostępnianie wszystkich premier w systemie TVP VOD, czyli w sieci. Po każdej premierze, nadawanej symultanicznie poprzez telewizję naziemną, kablówki oraz w Internecie, każde przedstawienie można obejrzeć w sieci w dowolnie wybranym terminie, bezpłatnie. Taka formuła wymusza, oczywiście, ograniczenia repertuarowe, ponieważ zagraniczni autorzy i agencje preferują pojedyncze nadania niż wielokrotne rozpowszechnianie. W VOD nie ma jednak problemu z polskimi tytułami, dlatego mogę realizować swój plan, polegający na tym, że premiera jest tylko początkiem eksploatacji spektaklu. Oczywiście, są autorzy zagraniczni, którzy robią dla nas wyjątek. Joanna Murray-Smith, australijska autorka Victorii, sztuki o małżeństwie, zdradzie i „tej trzeciej” – z udziałem Marii Pakulnis, Jana Frycza, Olgi Bołądź i Michaliny Łabacz – po pierwszych wątpliwościach zgodziła się na udostępnienie spektaklu w sieci.

CIEŚLAK Czy zagraniczni autorzy i agenci nie są zdziwieni, że istnieje jeszcze na świecie stałe telewizyjne pasmo teatralne?

MILLIES-LACROIX Są! A to dlatego, że takiego pasma nie ma nigdzie poza Polską. Powinniśmy go opatentować i chronić jak oscypek. Pamiętam, jak na jednej z pierwszych konferencji Niptel Jerzy Koenig powiedział, że przemawia z Teatru Telewizji, co jest głosem z rezerwatu. Mieliśmy do niego straszną pretensję o to, jak mógł tak powiedzieć – przecież produkowaliśmy wiele spektakli! Ale nasz profesor przewidział, co się stanie z naszym ambitnym gatunkiem. Teraz próbujemy temu zaradzić, odwrócić proces i wyjść z rezerwatu. Aby upowszechnić teatr telewizji – rozszerzajmy ramy formalne gatunku, nie spierajmy się o to, gdzie powinna na planie stać kamera. Powinniśmy tylko zachować w miarę tradycyjny sposób opowiadania. Mam na myśli przekaz zrozumiały dla widza, bo przecież działamy w telewizji – w medium dla dużej liczby potencjalnych widzów.

CIEŚLAK Czy oglądalność z czasów Jerzego Koeniga i dzisiejsza dadzą się porównać?

MILLIES-LACROIX Pamiętam dane sprzed dekady, kiedy wchodziła na antenę Scena Faktu i dokudramy, w sprawie których było tyle głosów „za” i „przeciw”. Ale to właśnie dokudramy miały największe oglądalności, a jedna z nich, Złodziej w sutannie, zdobyła widownię ocenianą na dwa i pół miliona widzów. Potem uważano, że wielkim sukcesem jest przekroczenie poziomu miliona. Dziś już wiadomo, że mamy stałą publiczność. Rzecz jasna raz zasiada przed telewizorami mniej widzów, raz więcej, ale szacuje się, że wiernych nam jest około pół miliona widzów. Ponadto od jesieni 2017 roku mieliśmy trzy duże skoki oglądalności. Były związane z emisją Marszałka Wojciecha Tomczyka w reżyserii Krzysztofa Langa z widownią obliczaną na ponad milion widzów, z Totus Tuus o Janie Pawle II oraz ze wspomnianym już Złodziejem w sutannie, który może liczyć na zainteresowanie przy każdej powtórce. Jednak najbardziej ucieszył mnie wynik Brata naszego Boga. Sztuka Karola Wojtyły uważana jest za trudną w odbiorze i nie ma klasycznego fabularnego przebiegu. Tymczasem spektakl Pawła Woldana z Borysem Szycem obejrzało ponad czterysta pięćdziesiąt tysięcy widzów.

CIEŚLAK A czy ma Pani dane z VOD?

MILLIES-LACROIX Jeszcze nie. Najpierw musimy zakorzenić tę formę przekazu w świadomości widzów. Mam też nadzieję, że znajdę partnerów dla promocji naszej sceny w Narodowym Centrum Kultury i Kancelarii Prezydenta RP. Chciałabym docierać z projekcją oraz, gdyby się udało, z aktorami grającymi w naszych spektaklach – bezpośrednio do miast, miasteczek i wsi. Mogą temu służyć różne metody: na przykład podróże po Polsce z teatrem telewizji promocyjnym busem.

Oczywiście, trzeba też wykorzystać media społecznościowe. Wcześniej jednak ich użytkownicy muszą się dowiedzieć, że Teatr Telewizji znowu działa pełną parą. Moim marzeniem jest, aby powstała aplikacja umożliwiająca obejrzenie naszych spektakli i informacji o nich. Myślę, że informacje o naszej aktywności mogłyby wejść do szkolnego programu nauczania, jako choćby jedna lekcja edukacji teatralnej. Jednocześnie pracujemy nad powołaniem pasma Teatru Telewizji dla dzieci, z myślą o tym, by edukację teatralną w mediach publicznych rozpoczynać jak najwcześniej. Nie jest to proste, bo ile rodzin i dzieci – tyle przecież pomysłów na ich wychowanie, a tym bardziej wprowadzanie w świat sztuki.

Tymczasem o przyzwyczajeniach współczesnego widza wiele mówią luźne obserwacje. Podczas badań widowni na pytanie, gdzie oglądany jest Teatr Telewizji, pada odpowiedź: „YouTube”. Oczywiście, to pomyłka. Nie ma nas w serwisie YouTube, jesteśmy za to w VOD, który jednak dopiero rozwija własną markę.

Kiedyś w teatrze usłyszałam pytanie młodego człowieka, czy podczas spektaklu będą reklamy. Był w teatrze pierwszy raz! Nie wiedział, jak wygląda spektakl teatralny, więc nie oczekujmy, że wie, gdzie można oglądać Teatr Telewizji. Tę informację trzeba dopiero przekazać.

CIEŚLAK VOD to znakomite miejsce, żeby przypomnieć spektakle z telewizyjnych archiwów.

MILLIES-LACROIX Te kilka tysięcy spektakli to bezcenna kolekcja Telewizji Polskiej i polskiej kultury. Moim celem jest, żeby chociaż sto spektakli do końca 2018 roku się znalazło w ofercie VOD. Okazją do budowania takiego katalogu jest każda powtórka w tradycyjnych programach. Warto też zauważyć, że obecny zarząd rozpoczął cyfryzację archiwalnych zbiorów. Taka renowacja tchnie w nie drugie życie.

CIEŚLAK Jednym z teatralnych przyczółków w sferze digitalizacji był portal teatralny www.ninateka.pl przejęty obecnie przez FINA.

MILLIES-LACROIX Mam nadzieję, że będzie naszym sojusznikiem. Pierwszą rozmowę z dyrektorem Dariuszem Wieromiejczykiem mamy już za sobą. Korzystamy także z innych agend Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w tym Instytutu Książki. W ubiegłym roku wygraliśmy rozpisany przezeń konkurs związany z Rokiem Conradowskim i dzięki tak uzyskanej dotacji przygotowaliśmy premierę Spiskowców w reżyserii Jana Englerta. Miejmy nadzieję, że taka droga pozyskiwania środków publicznych będzie funkcjonowała dalej.

CIEŚLAK Jaka jest perspektywa budżetowa?

MILLIES-LACROIX Kiedy rozmawiamy, trwają jeszcze prace nad budżetem 2018 roku. Muszę dodać, że planowana liczba premier w 2017 roku była możliwa do osiągnięcia dzięki korzystnemu zabiegowi: zamiast jednej drogiej premiery miesięcznie przygotowujemy dwie premiery o różnych, bilansujących się budżetach. W ten sposób zrodziła się Lekcja polskiego w reżyserii Mariusza Malca z Arturem Żmijewskim, spektakl o Tadeuszu Kościuszce; Lekcje miłości w reżyserii Rafała Sabary (debiut w Teatrze Telewizji), z rolami Ewy Dałkowskiej i Edyty Jungowskiej; Wujek.81. Czarna ballada w reżyserii Roberta Talarczyka z Teatru Śląskiego w Katowicach; a także telewizyjna transmisja Teatru Telewizji na żywo Emigrantów w reżyserii Piotra Cyrwusa, spektaklu Teatru Polskiego w Warszawie. Cieszę się, że udało się nam zaplanować najlepsze dla odbioru naszych spektakli zimowe emisje w styczniu i lutym, bo wcześniej nie nadawano wtedy premierowych spektakli.

CIEŚLAK Ale jakie są oczekiwania budżetowe?

MILLIES-LACROIX Moim celem są co najmniej dwie premiery miesięcznie, czyli około dwudziestu spektakli rocznie, przygotowanych dla Jedynki. Chciałabym także stworzyć „zapas” na pierwsze miesiące 2019 roku.

CIEŚLAK Repertuar jesienny zdominowały spektakle historyczne, religijne.

MILLIES-LACROIX Rzeczywiście były spektakle o dwóch naczelnikach – Kościuszce i Piłsudskim, o pacyfikacji strajku w kopalni Wujek, o Janie Pawle II i błogosławionym bracie Chmielowskim, bo kończył się Rok Chmielowskiego. Ale pokazaliśmy też premierowo Spiskowców Conrada, Wojnę, moją miłość Rettingera z Małgorzatą Kożuchowską w roli Krystyny Skarbek, rosyjski dramat rodzinny Lekcje miłości i wspomnianych Emigrantów Mrożka.

CIEŚLAK Różnie się na ten ostatni temat mówi…

MILLIES-LACROIX Rzeczywiście różnie, ale oby się mówiło… W styczniu zaproponowaliśmy dwie zupełnie odmienne premiery: Biesiadę u hrabiny Kotłubaj Gombrowicza w reżyserii Roberta Glińskiego, z Krafftówną, Polony, Łazuką, Adamczykiem i Małeckim. Zaś pod koniec stycznia pierwszy raz na telewizyjnym ekranie gościła kultowa proza Marka Krajewskiego – Mock w adaptacji Krzysztofa Kopki i reżyserii Łukasza Palkowskiego, debiut tego uznanego reżysera filmowego w Teatrze Telewizji. Wyjątkowo ciekawy spektakl. Na luty, w związku z walentynkami, zaplanowaliśmy, by Emilia Komarnicka i Redbad Klijnstra przedstawili sztukę Marka Kochana Rio, opartą w tej inscenizacji o formę musicalu – w reżyserii również debiutującego w Teatrze Telewizji Redbada. A także Żabusię Zapolskiej, którą wyreżyserowała Anna Wieczur-Bluszcz, kolejna debiutantka w naszym teatrze. Wielkim debiutantem jest Artur Żmijewski z premierą Pana Jowialskiego, w którym zobaczymy między innymi Annę Dymną, Danutę Stenkę, Adama Ferencego, Tomasza Kota, Krzysztofa Globisza, Krzysztofa Szczepaniaka, Mateusza Rusina. Chciałabym, żeby tą pozycją Teatr Telewizji powrócił do ramówki świątecznej. Tak się składa, że Wielkanoc zbiegnie się z prima aprilis, więc tureckie zabawy i przebieranki, o jakich napisał w swojej komedii Fredro, pasować będą do daty 1 kwietnia idealnie. Cieszę się, że do reżyserii Fredry znalazłam przedstawiciela pokolenia, które nie zabierało jeszcze głosu w Teatrze Telewizji. Rozpoczęliśmy także pracę nad autorskim spektaklem Grzegorza Królikiewicza o inspekcji Zarubina, słynnego radzieckiego superszpiega. Stalin zlecił mu werbunek polskich oficerów w obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, zanim doszło do zbrodni w Katyniu. Wybitny reżyser zmarł w czasie dokumentacji, ale pracę Królikiewicza-ojca kontynuuje jego syn Jacek Raginis, który wspólnie z Grzegorzem pisał scenariusz. Spektakl wyemitujemy 9 kwietnia. Mówię teraz tylko o tym, co mamy już w produkcji.

CIEŚLAK A co ze światową klasyką – Szekspirem, Czechowem?

MILLIES-LACROIX Powolutku. Dojdziemy i do tego. Ale czy nie można zacząć Wyspiańskim, Gombrowiczem, Mrożkiem? Mamy przecież ten luksus, że będziemy obchodzili stulecie niepodległości, dostaliśmy więc dodatkowy powód do wystawiania naszej klasyki. Zacznijmy od naszych autorów. Przygotowanie Czechowa wymaga, co najmniej, ośmiu, dziewięciu miesięcy pracy. Mam na myśli próby, bo osoby, które chcielibyśmy oglądać, są bardzo zajęte. Oczywiście, przymierzamy się do dużych, czasochłonnych produkcji – na przykład do Wesela.

CIEŚLAK Kto będzie reżyserował?

 

MILLIES-LACROIX Bardzo byśmy chcieli, żeby to zrobił Wawrzyniec Kostrzewski.

CIEŚLAK Nie chce Pani przenosić Wesela Jana Klaty ze Starego?

MILLIES-LACROIX Uważam, że czas zrobić oryginalne telewizyjne wystawienie Wesela. Ostatnie, jakie mogli zobaczyć telewidzowie, było przygotowane przez Adama Hanuszkiewicza, przeniesione na ekran z łódzkiej Filmówki. Tamci studenci mają dziś po 55 lat. Dajmy szansę młodszym pokoleniom. Narodowe czytanie Wesela jesienią 2017 roku dowiodło, że tekst żyje. Takich tekstów zresztą jest wiele. Pamiętam, gdy jeszcze jako dziecko oglądałam czarno-białe przedstawienie Dziewcząt z Nowolipek. My przecież też możemy zrobić miniserial teatralny oparty na prozie. Nie mam konkretnego tytułu na myśli, chodzi mi o wskazanie sposobu na przywrócenie telewizji wielkiej literatury, której młode pokolenie nie ma zwyczaju czytać, choć seriale ogląda pasjami. Już mnie ktoś poprosił o zrobienie Lalki. Marzenia życia! Najpierw trzeba jednak mieć pomysł na adaptację, żeby spektakl różnił się od filmu.

CIEŚLAK A co z przeniesieniami?

MILLIES-LACROIX W TVP Kultura zaplanowaliśmy Festiwal Teatrów Polski. Rozpoczynamy Ślubem Gombrowicza w reżyserii Anny Augustynowicz. Potem pojedziemy z kamerami do Supraśla, do teatru Piotra Tomaszuka i Gardzienic. Następnie do wielu innych ośrodków teatralnych – tam, gdzie będziemy mieli zgodę i możliwość, żeby zatrzymać w kadrze spektakl, zapisać na telewizyjnym dysku. Również formuła teatru pokazywanego na żywo ma swoich zwolenników. Niedawno oglądałam Wariacje Tischnerowskie z Jerzym Trelą, pokazywane w krakowskim Teatrze STU od blisko dziesięciu lat. Daj Boże, żeby wszędzie publiczność reagowała tak żywo, jak krakowska. Może uda nam się przenieść ten kabaret filozoficzny w reżyserii Artura „Barona” Więcka do telewizji. Chcemy też realizować dramaty pisane specjalnie dla nas – kiedyś to się nazywało dramaturgią telewizyjną. Zamówiłam już sztukę na podstawie książki Przedpiekle sławy Piotra Witta o młodym Fryderyku Chopinie w Paryżu podczas epidemii cholery, tuż po powstaniu listopadowym, kiedy absolutnie nie było mowy o wielkiej karierze ani sławie. Książkę czyta się jak kryminał. Sztukę pisze reżyserka Agnieszka Lipiec-Wróblewska. Dokonała już dokumentacji w Paryżu. Mam nadzieję, że właśnie tą pozycją zaczniemy nowy sezon. Z kolei Tomasz Drozdowicz chodzi od lat z fantastycznym pomysłem na spektakl Człowiek, który zatrzymał Rosję, dotyczący polskich szyfrantów z okresu wojny polsko-bolszewickiej. Mówimy o tym, co wydarzało się na długo przed Enigmą. Nie znamy tych historii, trzeba je przypomnieć, opisać. Jest też pomysł napisania sztuki o Rejtanie, bo jego gest jest słynny, ale biografia nieznana. Mam nadzieję, że wspomniane pomysły świadczą o tym, że można nie tylko oryginalnie mówić o historii, ale i o formie telewizyjnego teatru. Zastanawiam się cały czas, co jest teatralnym wzorcem, metrem z Sèvres? Im jestem starsza, tym bardziej myślę, że najważniejsze jest wzruszenie widza. A także to, ile dowiem się o nas. O człowieku.

CIEŚLAK Wykorzystuje Pani w pracy wieloletnie doświadczenia. Od kiedy Pani pracuje w telewizyjnym teatrze?

MILLIES-LACROIX Od listopada 1989 roku, czyli już 28 lat. Przyszłam tu zaraz po studiach, kiedy nastał na Woronicza prezes Andrzej Drawicz. Wcześniej nie miało to sensu z powodów systemowych. Pamiętajmy, że działał jeszcze Radiokomitet. Ale i ja zdążyłam się zetknąć z egzemplarzami cenzorskimi. Otoczenie było wówczas specyficzne. Przecież kiedy powstawała telewizja na początku lat pięćdziesiątych – przyszli tu ludzie z Urzędu Bezpieczeństwa. I pracowali jeszcze na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Znałam osoby, które zakładały Polską Partię Robotniczą!

CIEŚLAK Radziecką agenturę.

MILLIES-LACROIX Dlatego potem zrobiliśmy świetny spektakl Sceny Faktu, Mord założycielski o Marcelim Nowotce.

CIEŚLAK Jaki wpływ na powstanie dokudram miało środowisko, jakie zastała Pani w TVP?

MILLIES-LACROIX Z pewnością miało wpływ. Ale ważniejsze były rodzinne historie. Mój dziadek dostał wyrok więzienia na dwanaście lat, wujek na dziewięć lat. Proces II Inspektoratu Armii Krajowej na Zamojszczyźnie zaczął się w 1949. Dziadek musiał potem funkcjonować i żyć z zakazem wykonywania pracy nauczyciela historii i polskiego. W telewizji nie można było o takich ludziach mówić bardzo długo, bo większość pracowników miała życiorysy związane z tymi, co byli po drugiej stronie barykady. Oczywiście, nie można oszaleć i dzielić ludzi według rodzinnej przeszłości, ale nie można też wypierać się własnej. Warto tylko znaleźć dla naszych historii język sztuki.

krytyk teatralny i dziennikarz „Rzeczpospolitej”, redaktor „Teatru” w latach 2013 - 2022.